Przyslala Rimma Kaul
Zewsząd słyszę głosy, że „Sobibór” to bardzo ważny i potrzebny film. Ale myślę , że jest całkowicie odwrotnie – to raczej kino niewygodnej prawdy, od której wielu z nas odwraca dziś wzrok – mówi „Newsweekowi” Konstantin Chabienski, wybitny rosyjski aktor i reżyser wchodzącej 11 maja do kin historii o żydowskim powstaniu w obozie zagłady w Sobiborze.
Premiera pańskiego filmu zbiega się z okrągłą rocznicą wybuchu żydowskiego buntu w Sobiborze. Co po ponad 75 latach te tragiczne wydarzenia mówią nam dziś?
KONSTANTIN CHABIENSKI: Gdy zaczynaliśmy pracę nad filmem, nie planowaliśmy wówczas jeszcze konkretnej daty premiery. Dlatego – jeśli mogę tak to ująć – cieszy mnie, że finalnie „Sobibór” wyszedł w tym roku i może wpisać się w rocznicowe upamiętnienie wydarzeń sprzed kilkudziesięciu lat. Zależało mi jednak, by nie była to produkcja wyłącznie rekonstruująca konkretny, jednostkowy wycinek z historii II wojny światowej, zwłaszcza, że takich w kinie mamy już całkiem sporo.
O przeszłości można bowiem opowiadać zupełnie innym językiem – uciekającym od moralizatorstwa, ale skłaniającym do refleksji; inspirowanym rzeczywistością, ale pozbawionym chłodu dokumentalnej narracji. Starałem się więc położyć nacisk na pracę aktorów i amplitudę przeżyć przedstawionych w filmie bohaterów. „Sobibór” należy odczytywać jako opowieść o całej ludzkości. To obraz, który ma działać najsilniej na poziomie emocji i być swego rodzaju przestrogą dla współczesnego społeczeństwa. Byśmy nie zapominali, że wszystko, co działo się w obozach zagłady, może wydarzyć się również dziś, w dowolnym miejscu na świecie.
Pytam o to, ponieważ, tematyka antysemityzmu i nacjonalizmu, która z oczywistych przyczyn, wybrzmiewa w pańskim filmie najgłośniej, wydaje się przerażająco aktualna.
Calosc TUTAJ
Kategorie: Uncategorized