Ludwik Lewin
Kiedy rozeszła się wieść o (prawdopodobnym) mianowaniu Toniego Blinkena na stanowisko sekretarza stanu w rządzie przyszłego prezydenta Bidena, radość wybuchła wśród krewnych i znajomych królika. Po pierwsze dlatego, że jest Żydem. A po drugie, prawie Polakiem.
Dlaczego Żydem tłumaczyć nie trzeba, a polskość zyskuje dzięki temu, że jego mama po rozwodzie z tatą, wyszła za mąż za wielkiego międzynarodowego adwokata Samuela Pisara, który urodził się w Polsce, a dokładniej w Białymstoku. Miał obywatelstwo amerykańskie, francuskie i australijskie, ale związków z Polską nie przekreślał, wręcz przeciwnie miał szerokie biznesowe i polityczne kontakty z Warszawą, a na kilka lat przed śmiercią odwiedził rodzinne miasto, po którym oprowadzał go podziwiany przeze mnie reżyser Dariusz Szada Bożyszkowski.
Pokazał mu nie tylko dom pod numerem 20 przy ulicy Dąbrowskiego (dziś wpada tam uliczka Samuela Pisara), ale i ulicę Octową na terenie getta, gdzie mieszkał przed wywiezieniem na Majdanek, do Oświęcimia i w końcu do Dachau.
Szada Bożyszkowski wizytę upamiętnił dokumentem telewizyjnym oraz przedstawieniem teatralnym na podstawie autobiografii Pisara w wykonaniu więźniów, ale to już inna historia.
Po strasznych przeżyciach obozowych, młodziutki Samuel potrafił nie tylko wyjść na prostą, ale wręcz wystrzelić na orbitę. Zdobył dyplomy australijskie, amerykańskie i francuskie, jak i aplikacje adwokackie w tych krajach. Krążył głównie między Paryżem a Waszyngtonem załatwiając sprawy wielkich tego świata, z których większość była jego przyjaciółmi, co i jego w sferę wielkości wciągnęło.
Bardzo wcześnie zaczął specjalizować się w stosunkach Wschód/Zachód. Jako adwokat, ale też jako szara eminencja wielkich polityków, duszą i ciałem wskakuje w ideę pokojowego współistnienia i w dziełku „Broń Pokoju” tłumaczy, że poprzez wymianę gospodarczą dokona się zbliżenia komunistycznego Związku Sowieckiego do kapitalizmu. Francuski filozof, socjolog i politolog, wielki Raymond Aron natychmiast uznał to za wielką bzdurę, po trzydziestu latach bez cienia wątpliwości okazało się, że miał rację.
Nie tylko Pisar wierzył w „konwergencję” przeciwstawnych ustrojów. Termin po raz pierwszy dostał się do uszu zwykłych śmiertelników, kiedy użył go Profesor Zbigniew Brzeziński, przyszły wtedy doradca prezydenta Cartera.
Pisar to dla mnie swoista odbitka George’a Sorosa, może bardziej szczerze liberalna. W przeciwieństwie do miliardera nie działał przeciw Izraelowi, choć przyjaźnił się i współpracował z politykami, którzy walili w Żydowskie Państwo przy każdej okazji i bez.
Nie jest pewne czy Samuela Pisara naprawdę uznawać należy za ojczyma Toniego Blinkena, który, co nie ulega wątpliwości, wychował się w paryskim domu adwokata i bardzo wcześnie przesiąknął jego światopoglądem, a w każdym razie zetknął się i blisko zaznajomił z osobistościami wielkiego świata, które tam bywały.
Stosunki zawarte we Francji pielęgnował podczas studiów w elitarnych uczelniach amerykańskich. Śladem Pisara egzaminy adwokackie przeszedł zarówno nad Sekwaną, jak i w USA.
Prawdziwy ojciec Toniego Donald Mayer Blinken, też nie wypadł sroce spod ogona. Wnuk tworzącego w jidysz pisarza z Kijowa Mayera Blinkena, Donald w swej długiej karierze (ma 95 lat) odnosił sukcesy jako bankier, mecenas sztuki, dyplomata i doradca polityków. Bill Clinton mianował go ambasadorem na Węgrzech, jego brat tę samą funkcję pełnił w Belgii.
Mając lat 24 lata Tony wraz z ojcem prowadzi zbiórkę funduszy podczas nieszczęśliwej kampanii prezydenckiej demokraty Michaela Dukakisa. Nie był to stracony wysiłek, bo już w pierwszej kadencji Clintona pracuje w Białym Domu, gdzie szybko wspina się w hierarchii.
W 2008 stawiał na Bidena, ale zwycięstwo Obamy nie łamie mu kariery – po zajmowaniu coraz wyższych stanowisk, w roku 2014 zostaje zastępcą sekretarza stanu.
Nie cieszę się z kolejnego awansu, jaki mu się zapowiada przede wszystkim dlatego, że czy to w sowieckim politbiurze, czy w rządzie argentyńskim, tak samo jak we francuskim albo brytyjskim, Żyd na ważnym stanowisku nigdy niczego dobrego dla Żydów nie wróżył.
Tym bardziej złoszczą mnie facebookowe wyliczanki ilu Żydów (pół-żydów, ćwierć-żydów) może znaleźć się w gabinecie Bidena.
A o Blinkenie myślę, że dosyć długo był na dosyć eksponowanym stanowisku w rządzie antysemity Obamy, żeby pozbyć się wszelkich nadziei wkraczając w erę Bidena. I nie przekonuje, że według niektórych źródeł próbował po cichu łagodzić antyizraelskie zapędy lokatora Białego Domu i jego sekretarza stanu Johna Kerrego.
O antysemityzmie pierwszego Czarnego prezydenta USA, przypomniała mi wydana właśnie książka Andrzeja Koraszewskiego pod odrzucającym tytułem „Co Izraelscy Żołnierze Robią Palestyńskim Dzieciom”. Nie wiem czy udana będzie prowokacja autora, który za tym nagłówkiem umieścił wybór artykułów, wcześniej publikowanych na portalu „Listy z Naszego Sadu” i z których każdy, tak samo jak wszystkie razem, jest apologią Państwa Żydowskiego.
Choć może nie jest ważne, czy ktoś zrozumie ironię, czy też nie, gdyż jak przyznaje autor „próby odkłamywania kompletnie przekłamanego obrazu zakrawają na zawracanie Wisły kijem”. I wróży swej pracy, że zauważą ją tylko zainteresowani, agitatorzy zignorują, a potencjalni czytelnicy otwarci na fakty i argumenty, nigdy się o niej nie dowiedzą. Oby się mylił.
Nie musiałem zaglądać do Koraszewskiego, żeby wiedzieć, że od pierwszych dni w Białym Domu, Obama pragnął rozwiązać konflikt zwany palestyńsko izraelskim. Wyłącznie na warunkach OWP. A na miesiąc przed zakończeniem drugiego, ostatniego mandatu, wstrzymując się od głosu, spowodował przyjęcie rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ, potępiającej Izrael. Jak się wydaje, nie tylko wtrzymał się od głosu, ale wcześniej przyczynił się do sporządzenia tekstu tej uchwały. Przy okazji warto przypomnieć, że korzystanie z prawa łaski i decyzje, za które obecnie tak ostro krytykuje się prezydenta Trumpa podejmowane były przez Obamę niemal do ostatniego dnia na urzędzie.
11 stycznia 2015 r., Barack Hussein Obama nie dołączył do czterdziestu czterech prezydentów i premierów, którzy przyjechali do Paryża na manifestację przeciw terrorystycznym zamachom na redakcję tygodnika „Charlie Hebdo” i na koszerny supermarket. Nie przysłał nawet żadnego ministra.
Książka Koraszewskiego przypomniała mi, że „o islamistycznym zamachu na żydowski sklep w Paryżu prezydent Obama powiedział z lekceważeniem, że była to strzelanina do przypadkowych ludzi i że nie miało to nic wspólnego z islamem ani z antysemityzmem”.
Nie wiem, czy Obama jest antysemitą dlatego, że jest antysyjonistą, czy też na odwrót. Znaczenia to nie ma żadnego, a to dlatego, że obie te postawy zrośnięte są ze sobą, jak palce u dłoni.
Koraszewski sięga do dosyć dawnej już audiencji Theodora Herzla u papieża Piusa X w styczniu 1904 roku. Wg relacji autora „Państwa Żydowskiego”, suweren Państwa Watykańskiego niedwuznacznie wytłumaczył mu, że papiestwo nigdy nie pozwoli Żydom by weszli w posiadanie świętych miejsc Jerozolimy. Nie chodziło tylko o nieuznanie Jezusa za mesjasza. Jerozolima była wtedy częścią Imperium Osmańskiego, ale Turcy nie są bogobójcami.
Koraszewski dokładnie analizuje religijne podłoże antysemityzmu, również u muzułmanów.
A o współczesnym antysemityzmie pisze: „Nie wszyscy antysemici zajmują się zabijaniem Żydów, nie wszyscy pochwalają zabijanie Żydów, nie wszyscy uczestniczą w kampaniach kłamstw o Żydach, wszyscy protestują, kiedy kwestionuje się prawo do pogardy i krzywdzenia Żydów. To prawo uważają za niezbywalne, a jego naruszenie za uszczuplenie ich ludzkiej godności. (W najnowocześniejszej formie ukrywa się często za pytaniem: „Czy wolno krytykować Izrael?”, które oznacza nieodmiennie, czy już nie wolno kłamać na temat Żydów)”.W jednym z ostatnich zdań książki Koraszewski mówi bardzo prostą i bardzo ważną, choć rzadko tylko uznawaną prawdę: Antysemityzm nie mówi niczego o Żydach, tak jak antysyjonizm nie mówi niczego ani o Izraelu, ani o syjonizmie
Wszystkie wpisy Ludwika
Pierwodruk ukazal sie w “Slowie Zydowskim”
Kategorie: Uncategorized
Bardzo dobry artykuł. Szczególnie podoba nie się fakt ze przy nazwisku Barak Obama nie zapomniał jego drugiego imienia Hussein. To imię tłumaczy wszystko. Już widzę jak Żydówki z Polski napadną na mnie.
Doskonały wpis! 👍👍
W punkt, jak zwykle.
Jestem z Namanganu, to w Uzbekistanie. Ale mam wielki sentyment do Podlasia i Białegostoku.
Wydaje sie ze jednym z niewielu z tych “wybitnych Zydow” w polityce amerykanskiej ktory nie uzywal swojejeg pochodzenia przeciw Izraelowi, a wiec Zydom, jest Jared Kushner.
Stad i nienawisc “postepowych Zydow” amerykanskich do niego i Trumpa,
Dziękuję za ciekawe informacje. Czy Pan jest bialostoczaninem? Byłoby mi miło.