Ludwik Lewin

Czytałem niedawno artykuł Caroline B. Glick, w którym amerykańsko-izraelska publicystka z rozpaczą opisuje dzisiejsze żydostwo Stanów Zjednoczonych.
Zaczyna od tego, że Żydzi amerykańscy wierzyli w zanik antysemityzmu, który nastąpi wraz z upowszechnieniem wykształcenia. Tymczasem, zauważa, to na amerykańskich uczelniach, w sferach najbardziej, wydawałoby się, oświeconych, teoretyzuje się, rozwija i szaleje antysemityzm .Lewicowy.
Caroline Glick zauważa, że Żydom wciąż grozi antysemityzm prawicowy i skrajnie prawicowy, ale w przeciwieństwie do antysemityzmu postępowego, „biała supremacja” nie ma skrzyni rezonansowej na uniwersytetach, w mediach i w Partii Demokratycznej.
Przeraża publicystkę, że Żydzi, a w każdym razie 65 – 75 procent pośród nich, wciąż głosują na demokratów, wśród których coraz bardziej zdecydowanie prym wiedzie skrajna lewica, podlegająca wpływom islamistycznym i – co najmniej – niewrażliwa na antysemityzm.
Przeraża, ale nie dziwi. A to dlatego, że w Ameryce, o której pisze autorka, ale na pewno nie tylko, coraz więcej Żydów odchodzi od przestrzegania tradycji i wchodzi w mieszane związki małżeńskie, co rozwadnia ich żydostwo aż do homeopatycznych proporcji. Niektóre dzieci mieszanych małżeństw wychowywane są bez religii, ale wiele również w chrześcijańskiej lub jeszcze innej wierze – podkreśla. Ponadto, zdaniem Caroline Glick, synagogi liberalna i konserwatywna (która wbrew nazwie też jest liberalna), są tak otwarte, że mieszczą się w nich nie tylko Żydzi niehalachiczni, ale każdy, komu przyjdzie na to ochota.
Pociesza publicystkę coraz większa proporcja ortodoksów wśród amerykańskich Żydów. Ci nie tylko pilnie przestrzegają 613 praw, ale mają wielokrotnie wyższą od wszystkich innych Żydów (a w USA i nieżydów) demografię. Wg projekcji, jeszcze przed rokiem 2080, w Ameryce będzie tyle samo ortodoksów, co innych Żydów. W Izraelu, od roku 2010, proporcja ortodoksów wzrosła z 10 do 13%. Jak wielka jest to ewolucja widać, gdy przypomnimy sobie, że po zakończeniu II wojny światowej, mniej niż 5% Żydów na całym świecie uważało się za ortodoksów.
W skrajnych środowiskach religijnych nierzadko powtarza się, że asymilacja unicestwiła więcej Żydów niż szoa. Za unicestwionych uważa się tam wszystkie dzieci żydowskich ojców spłodzone z nieżydówkami. Ten przesadny, żenujący język jest przecież odbiciem rzeczywistej sytuacji. Wszędzie na świecie, poza Izraelem, liczba Żydów maleje. I choć morderczy antysemityzm islamistów wypycha Żydów, z Francji, to nie alija, ale asymilacja spowodowała, że jest ich o trzysta tysięcy mniej niż przed pół wiekiem.
Od ortodoksów wielu odpycha ich betonowy dogmatyzm, rzekome zacofanie i niedopasowanie do współczesnego świata. Trudno jednak nie przyznać, że bez ortodoksów rozpłynęlibyśmy się w oceanie ludzkości.
Z jednym zastrzeżeniem – jest takie miejsce na świecie, gdzie można być ostrym ateistą, nie przestrzegać soboty i wcinać trefne obrzydlistwa bez najmniejszego zagrożenia dla żydostwa własnego i przyszłych pokoleń. Tym miejscem jest Izrael.
Dlatego nie zdziwiło mnie, że Pierre Lurçat, autor napisanej po francusku książki „Żyj i Śmiej się”, syn francuskiego chrześcijanina i Żydówki, wybrał Izrael po to by spełnić swe żydostwo.
Nie sugeruję, że jest on ateistą i nie przestrzega koszerności. Przekonany przecież jestem po przeczytaniu tego hołdu złożonego zmarłej w roku 2019 matce, że choć we Francji działał w żydowskich stowarzyszeniach i organizacjach, to czuł niebezpieczeństwo, wiedział jak wielkie są szanse wygaśnięcia żydowskiego ducha, tego ledwie utrzymującego się, wątłego, niematerialnego płomyka.
Żydowskiego ducha, który jak pisała francuska powieściopisarka Eliette Abecassis, „jest sercem i duszą narodu żydowskiego, zakotwiczonym w historii, pamięci i nadziei. Jest tym co pozostaje i trwa, kiedy wszystko jest zapomniane. Może być religijny albo nie, może być sposobem życia, życia w tradycji albo bez niej, ale zawsze z tą iskierką, która choć zanika to oświetla, iskrą, która narodziła się z wiary naszych ojców, którzy rozbili idole, starali się o wolność i chcieli lepszego świata. To sposób w jaki się jest i żyje.”
Trudno o bardziej abstrakcyjną definicję, ale trudno jednocześnie nie dostrzec, jak bardzo prawdziwe są te uwagi sefardyjskiej Żydówki urodzonej i wychowanej w Paryżu.
Pierre Lurçat łatwo mógł o wszystkim zapomnieć, gdyż wychowany był bez religii i bez tradycji. Na początku swej książki pisze o niegasnącym świetle życia, które porównuje ze światłem chanuki, utrzymującym się przez osiem dni, choć oliwy starcza tylko na jeden.
„Odrobina światła rozpędza ciemność” – przytacza chasydzkie powiedzenie i na stronach swej opowieści szuka źródeł tej niewytłumaczalnej racjonalnie, niespodziewanej jasności.
Historia życia jego matki jest jakby kwintesencją tragicznej epopei żydostwa XX wieku. Jej rodzice, Żydzi z Polski – ojciec z Krakowa, a matka z Białegostoku (który dla Pierre’a i jego matki jest w Rosji) – poznali się w mandatowej Palestynie, dokąd dotarli każde swoją drogą. Dotarli, ale się nie zadomowili i wraz z dziećmi wyjechali do Paryża. Ich córka Lipah, wcześnie posłana do francuskiego, publicznego przedszkola zaczęła się w nim nazywać Liliane. I jako Liliane przeszła przez życie, wychowana w laickiej rodzinie, wykształcona w laickich szkołach. Czternastolatka, w czasie okupacji zamknięta była przez kolaboracyjne władze Vichy w obozie, ale palestyńskie, czyli brytyjskie paszporty uratowały ją i rodzinę przed wywiezieniem do Oświęcimia.
Po wojnie flirt z komunizmem zaprowadził ją na pół roku do Pragi. Właśnie wtedy, gdy toczył się proces Slanskyego – żydowskiego sekretarza tamtejszej partii, skazanego i powieszonego w 1952 r. za rzekome szpiegostwo na rzecz Izraela.
Po powrocie wyszła za Francuza z dobrej, chrześcijańskiej rodziny i ich syn w sposób niejako naturalny, wychowywany był laicko – bez świąt, bez bar micwy. „Miałem siedemnaście lat, gdy pierwszy raz wszedłem do synagogi” – pisze.
A przecież niewypowiadane żydostwo było obecne w ich świeckim domu. Niewypowiadane? „Matka mówiła po francusku jakby to był jej język ojczysty, ale przecież pierwszym językiem, jaki usłyszała w domu był jidysz. Pod pewnymi względami francuszczyzna mojej matki – barwna i żywotna – przypominała jidysz” – pisze Pierre Lurçat, który z zachwytem wspomina wizyty u babci, gdzie rozmowy odbywały się w jidysz. I wyznaje, jak później, gdy starzejąca się mama coraz częściej przechodziła na mame loszn, czuł „wspólną tożsamość, w której nie był wychowany”.
Jak wielu z nas, zawsze czuł w sobie jidyszkajt, nie wiedząc na czym polega i co naprawdę znaczy. Aż w pewnym momencie zdał sobie sprawę: „Matka przekazała mi żydostwo, do mnie należało, by wypełnić je treścią”.
Nie wiem, czy ma rację streszczając aszkenazyjskie żydostwo w powiedzeniu „leib und lach” – żyj i śmiej się, powtarzanym przez matkę. Zapewne to, że śmieje się żyjąc w Izraelu, jest dowodem na to, że ma rację.
Przyznaję mu ją śmiejąc się przez łzy z diaspory, mając nadzieję, że późne moje wnuki, nie rozpraszając się nad tym co drugorzędne, powtórzą jego doświadczenie.
Wszystkie wpisy Ludwika TUTAJ
Artykul ukazal sie w majowym numerze Słowa Żydowskiego
Kategorie: Uncategorized
MEF , ja oczywiście nie mam żadnych dowodów na udowodnienie mojej tezy, nie bardzo jednak wierzę w jakąś specyficzną cechę Żydów , która powoduje ich modyfikację, pozostawiając ich żydami poza Izraelem w dłuższej perspektywie historycznej. Ten proces obserwujemy chyba najwyraźniej w USA , gdzie wielu Żydów uważa sie już teraz przede wsystkim za Amerykanów , aczkolwiek ze swoimi wlasnymi tradycjami , lub ewentualnie , jeśli są wierzący, religią. Coś jak amerykańscy Irlandczycy czy Włosi . Reszta to ci co wcześniej czy pózniej planują osiedlić sie w Izraelu lub jak specjalna , bardzo niewielka grupa antyizraelskich chasydów, uważają , że bedą żyli tak i tam gdzie teraz . To samo obserwujemy w dwu pozostałych największych skupiskach Żydów w diasporze-Francji i Wielkiej Brytanii . Nie widzę w tym żadnej katastrofy jeśli chodzi o przetrwanie Żydów jako narodu , pod warunkiem , że zachowają lojalność wobec historycznej ojczyzny swoich przodków (choć właśnie z tym niestety istnieje dziś pewien problem….) jak wyżej wspomniane, inne grupy emigrantów w Ameryce . Przetrwanie Żydów jako narodu w dłuższej perspektywie historycznej , gdy religie (własna i często wrogo nastawiona religia otoczenia ) były gwarancją przetrwania Żydów jako narodu przez 4000 lat mają coraz mniejsze znaczenie . Przetrwanie Żydów jako narodu gwarantuje tylko Izrael , tak jak przetrwanie Greków czy Polaków jako narodów w dłuższej perspektywie historycznej gwarantują tylko ich kraje.
Pięknie napisany artykuł o z pewnością ciekawej książce. Zgadzam się takze z uwagami komentatorów. Dodam tylko ze taka „ ledwo tlącą się iskierka żydowskiego ducha” jest ladnym i poetycznym sformułowaniem, jednakze z pewnością nie wystarcza dla przetrwania narodu żydowskiego. Iskierki czasem rozpalają się w wielki i gorący płomień, ale najczęściej gasną, niestety. A zdarza się tez ze ten płomień nie jest bynajmniej oświetlający lecz toksyczny, jak w przypadku Żydów-antysemitów wrogich Izraelowi, ktorych zydowska iskierka lepiej aby całkiem zgasła i poszła w zapomnienie.
Pozdrowienia z Izraela, gdzie trzeba być, a szczególnie wtedy gdy cos złego się wydarza.
I wole sto razy bardziej siedziec z rodzina i sąsiadami w schronie w Tel Avivie niż ogladac zjadliwa telewizje z wygodnego fotela w Genewie i nie wiedzieć tak naprawdę co się tutaj dzieje.
O:
Nie zgadzam się. Tożsamość żydowska zmienia się i adoptuje przez stulecia i pokolenia, już prawie 4,000 lat, i zwyciężyła kilka kryzysów w tym długim okresie.
Narody i cywilizacje które były i znikły są/miały zdefiniowaną tożsamość tysiąc lat albo i mniej. Porównaj skalę.
Dlatego przykłady które przytoczyłeś, nie są analogią do losu żydowskiego.
Apropos, dzisiaj jesteśmy świadkami zaniku dwóch narodów: Starego narodu irańskiego i młodego narodu rosyjskiego. Oba nie przez asymilację, ale przez niską dzietność.
Taki sympatyczny artykuł, to czemu nie dodać trochę propagandy syjonistycznej?
Izrael jest najbezpieczniejszym miejscem dla Żydów:
Od początku zorganizowanej imigracji do Palestyny, powiedzmy od połowy 19 wieku, do początku 2021, poległo trochę mniej niż 24 tysiące Żydów palestyńskich, cywilów i i żołnierzy.
Te dane porównuję z liczbą Żydów poległych w wojnach w diasporze z bronią w ręce. Dlatego nie liczmy ofiar pogromów i Zagłady 6 Milionów, bo to kategoria inna. Wspomnę tylko przelotem że tylko w latach 1918-1920 około 100 tys. Żydów zostało zamordowanych tylko na Ukrainie. Bezbronnych.
A zatem:
Nie mam danych o padłych żołnierzach żydowskich do I wojny światowej. Jeśli ktoś ma, to bardzo podziękuję za informację.
W I wojnie światowej uczestniczyło około 1.35 mln Żydów. Według Wikipedii padło około 170 tysięcy.
W II wojnie światowej uczestniczyło około 1 mln Żydów. Połowa u aliantów i połowa w armii sowieckiej. 120 tys. z nich padło w walce i około 80 tys. zostało zamordowanych przez Niemców i ich sojuszników, już będąc jeńcami (Yad vaShem).
Razem przynajmniej 370 tys. Żydów diaspory padło w wojnach 20 wieku, w okresie kiedy w Palestynie padło około 24 tys. 370 tys. to 15 razy więcej niż 24 tys.
I nawet więcej: Pobieżna analiza pokazuje że czym więcej Żydów żyje w Palestynie, tym mniejszy ich procent płaci życiem za tą przyjemność.
Czyli, “Żydzie ,zwiększ 15-krotnie szanse przeżycia twoich potomków i wyrób im paszport izraelski, razem z jego wadami i korzyściami “.
Z uśmiechem z okazji święta Tory i urodzaju.
Może wszystko nie jest takie zawile jakby się wydawało. W historycznej perspektywie Żydzi podzielę los wielu innych narodów które na przestrzeni swojej histirii znajdowały się w podobnych sytuacjach politycznie, geograficznie i demograficzne . Rozbiory Polski na przykład , choć wymazały Polskę z mapy świata na dużo krótszy okres niż starożytny Izrael , spowodowały , ze miliony Polaków utraciły swoją identyfikację narodową i stałi sie Rosjanami , Niemcami , Austriakami itd co słychac po polsko brzmiących nazwiskach ich przodków .
Po odrodzeniu Izraela obecna sytuacja z grubsza wygląda mniej więcej tak:
Będąc Żydem w Izraelu nie jest sie uzależnionym od wiary i religii, tradycje izraelskie nabierają też coraz więcej świeckich parametrów jak na przykład izraelskie święta państwowe . Po prostu dzieli sie losy kraju, na dobre i na złe.
Będąc w diasporze pod nieustannym naciskiem asymilacyjnym otoczenia Żydzi dzielą sie na trzy grupy . 1. Ci co zmęczeni ciagłym oporem przed asymilacją wyemigrują do Izraela . 2 Ci co z tych samych powodów mniej lub bardziej świadomie wleją sie , przynajnmniej poprzez zwoje potomstwo w ludność miejscową , co już ma miejsce w wielu krajach 3. Ci ci bedą próbować za pomocą religii pozostać żydami pozostając w swoich krajach , co ortodoksi historycznie udowodnili jest możliwe . Ci ostatni , a szczególnie ci którzy z religijnych powodów nie uznają Izraela bedą coraz bardziej egzotyczną , odizolowaną grupą etniczną zdaną na przychylność otoczenia.
Każdy człowiek ma prawo żyć i wychowywać swoje dzieci jak chce i potrafi – to jego prawo i odpowiedzialność.
To z czym mam problem to ci co są obsesyjnie wrogo nastawieni do państwa Żydów , jednocześnie deklarując , że są „dumnymi Żydami” Dumnymi z czego ?? Że zwalczają panstwo SWOJEGO narodu?!