Uncategorized

Stefan Bratkowski: Pod tym samym niebem. Historia Żydów polskich ( 6 )

Przyslala Rimma Kaul


Seniorzy całych ziem

Roman Rybarski, ekonomista i historyk gospodarki, uważał  udział Żydów w obrotach handlowych polskiego „złotego wieku” – XVI wieku – za niewielki. Żydom lwowskim wolno było wedle „paktów” z lat 1515 i 1527 zakupić tylko 2500 wołów rocznie, ale przez komory celne w Krzepicach i w Gródku Jagiellońskim  pędzili rocznie od blisko trzech tysięcy do trzech i pół  tysiąca sztuk; prawda, że było to ledwie od 15 do dwudziestu kilku procent ogółu wołów, które przechodziły rocznie przez obie te komory, ale dotyczy ta statystyka jedynie kupców żydowskich samego Lwowa! 

Wszystko to w epoce, kiedy arcykatoliccy monarchowie Hiszpanii już wygnali Żydów, a wkrótce zrobi to samo cesarz Karol V, spaliwszy w 1523 roku na stosie za herezję Salomona Molcho, którego idei powrotu Żydów do Palestyny sprzyjał podobno papież i król Portugalii. Kiedy cztery zachodnioeuropejskie uniwersytety, z Sorboną włącznie, potępiły Jana Reuchlina, profesora z Tybingi, za obronę Talmudu i innych ksiąg żydowskich przed spaleniem, w Polsce bracia Heliczowie  (Haliczowie, Żydzi z Halicza), uruchomili w roku 1530 w Krakowie drukarnię druków w języku hebrajskim. Nieco wcześniej, w roku 1523 Zygmunt Stary „doktora prawa  hebrajskiego”, ucznia Jakuba Polaka, jednego z Fiszlów,   przyjaciół Jana Łaskiego, Mojżesza, lekarza, zwolnił od podatków, a w roku 1532  mianował go rabinem krakowskim „ad synagogam quae Polona dicitur”, „przy synagodze, którą zwie się polską” – w odróżnieniu od synagogi postawionej przez Żydów z Czech, którzy, wypędzani przez Karola V, założyli w Krakowie swoją własną gminę. W roku 1541, dopiero po śmierci Jakuba „Polaka”, powołał król tegoż Fiszla oraz innego Jakubowego ucznia, Szaloma Szachnę z Lublina, do roli „seniorów”, czyli starszych wobec Żydów Małopolski. Trudno byłoby to sobie wyobrazić, gdyby ich nauczyciela ścigała skuteczna klątwa… 

Seniorem Żydów Wielkopolski już w roku 1527 Zygmunt Stary mianował „doktora”, czyli rabina, Samuela – ma on, niezawisły od wszelkiej jurysdykcji poza królewską, sądzić w sprawach religijnych wedle żydowskiego prawa, z prawem nakładania klątwy, kto zaś nie podda się wyrokowi, może zapłacić głową (ludzie zamożni i wpływowi nie musieli specjalnie z tym się liczyć, ale biedota kahalna musiała pamiętać, że konflikt ze starszymi kahału można przypłacić gardłem). Jednym i drugim seniorom Żydzi Wielko- i Małopolski muszą płacić osobny podatek, sami seniorzy zaś nie płacą skarbowi nic. 

Ogół żydowski nie protestuje przeciw tym wyróżnieniom: seniorzy solidnie spełniają swe role reprezentantów kupiectwa żydowskiego Rzeczypospolitej. W tejże pierwszej połowie XVI wieku Zygmunt Stary zrównał to kupiectwo żydowskie z chrześcijańskim w opłatach celnych i nadał mu prawo wolnego handlu w całym państwie, włącznie już z terytorium Wielkiego  Księstwa Litewskiego.

Wywołało to zrozumiałą niechęć miast i spolonizowanych już mieszczan, niechęć bezradną tym bardziej, że szlachta, której nie wolno było uprawiać handlu pod groźbą utraty szlachectwa, coraz częściej interesy robiła poprzez Żydów, kupców mniej skrępowanych i obrotniejszych. 

Pod naciskiem miast sejm w 1538 roku zakazał Żydom jarmarków na wsi – skoro mieszczanom tego nie dopuszczano. Mają kupcy żydowscy „stosować się do przepisów ustanowionych w  Królestwie oraz dochowywać umów i ugód”, zawartych z niektórymi większymi miastami, ale te „pacta et conventiones” nie skrępują handlu. Wedle odpowiedzi Żydów na skargę kupców krakowskich w roku 1539 na 500 hurtowników-mieszczan przypadało już wtedy 3200 wielkich kupców żydowskich. Swe sukcesy Żydzi  tłumaczyli prosto: wydają mniej i żyją taniej. 

Taka też była prawda. Mieszczanie, i to nie tylko ci uszlachceni, chcieli żyć jak szlachta. Ta zaś pasjonowała się teraz interesami nie z myślą o tym, by robić coraz większe interesy, lecz o tym, by się pławić w luksusie. Zalewały Królestwo słodkie wina z Grecji; win francuskich sprowadzano tyle, że były tańsze w Polsce niż w Paryżu. 

Dobrobyt, lenistwo i tolerancja

Teraz to szlachta nie chce przyjmować do swego państwa dalszych ziem, próbujących się inkorporować do Królestwa Polskiego – bo nie chce walczyć w ich obronie, ani też płacić na utrzymanie wojsk po temu. Kopernik, rewolucjonizujący astronomię, zarazem – znawca pieniądza, doradza królowi, jak uzdrowić monetę. Królestwo kwitnie wspaniałą muzyką i poezją, prawnicy i myśliciele polityczni zostawiają po sobie dzieła wiekopomne, wojna staje się tu  czymś marginesowym. Ówczesne przewagi, włącznie z dwoma latami szarogęszenia się zdobywców polskich na Kremlu i w Rosji z początkiem XVII wieku, nie obchodzą szlacheckich interesów. Z Rosji można sprowadzać tylko miód, cenne futerka i sokoły do myśliwskiego układania w Polsce.

Dobrobyt odbiera impet i przedsiębiorczość również miastom. Szlachta je ograniczała w prawach, podobnie jak chłopów, ale też miasta ze swymi bogactwami nie wykazywały ułamka dawnej energii, nie wykorzystywały nawet swojej reprezentacji w sejmie.

Lukratywne dzierżawy dochodów państwowych, takich jak „czopowe”, podatek od mieszczan za wyszynk napojów  alkoholowych, jak bicie monety, jak myta i cła, przejmowali kupcy żydowscy – aż zawistna i zadłużona drobna szlachta przeprowadzi wtedy, na owym sejmie w 1538 roku, zakaz oddawania tych dochodów w arendę Żydom: chciała ich mieć jako „swoich” ludzi do handlu, a łatwe zyski zastrzec dla siebie. Zakaz pozostał na papierze; w późniejszych czasach żydowski samorząd krajowy sam zabroni współwyznawcom tych dzierżaw – by objawiana przy tym żądza zysku nie wywoływała wrogości w szlacheckim otoczeniu…

Dobrobyt sprzyjał pokojowi. „Najjaśniejsza Rzeczpospolita”, jak się wzorem Wenecji mianowało Królestwo Polskie, państwo demokracji szlacheckiej, ustrzegła się wojen religijnych, które przez dwa wieki niszczyły Europę. Wchłonęła  schrystianizowane stopniowo Wielkie Księstwo Litewskie i z wiekami spolonizowała elity społeczne Litwy, Rusi kijowskiej  i Białorusi. Żyli w niej obok siebie najrozmaitsi różnowiercy – Rusini, czyli prawosławni, Żydzi, Ormianie, Tatarzy polscy, czyli muzułmanie, i Karaimi. Potem również –  protestanci i grekokatolicy. I był to wybór, nie obojętność. Współczesny straszliwej paryskiej nocy św. Bartłomieja król polski, Zygmunt August, powiadał, że nie chce być królem sumień; podczas bezkrólewia po jego śmierci w 1573 roku szlachta, wskazując na to, co „po inszych królestwach jaśnie widzimy”, uzna, że jej państwo przede wszystkim trzeba uchronić przed rozłamem na tle religijnym i uchwali sławną „konfederację warszawską” na rzecz tolerancji. Nowy król będzie musiał zaprzysiąc wolności religijne. 

Ów Mosze de Mosso pisał o panach polskich i władcach, że „bardzo się starają, żeby krzywdy i rzeczy niesłusznej ich poddani nie cierpieli, nie tylko Żyd, ale by (to) Cygan albo Tatarzyn” (cytuję za Schipperem). Ale też kanclerz Zamoyski, który walnie się przyczynił do zepchnięcia chłopów w bezwzględniejsze poddaństwo, Żydów w swoim Zamościu traktował jak swoich poddanych, czyli chronił ich przed jurysdykcją miejską…

Ekspansja

Paul Johnson nie znał nie tylko historii Polski, ale nawet historii Żydów polskich – nie potrzebowali oni specjalnego, nowego pomysłu i przyzwolenia dla kredytu oprocentowanego; specjalizowali się w nim jak po całej Europie, od wieków. Nowością, i to znacznie późniejszą, będzie teoretyczne, religijne, a bardzo inteligentne usprawiedliwienie kredytu oprocentowanego udzielanego współwyznawcom – bo do tej pory Żydom wolno było udzielać go wyłącznie ludziom innego wyznania.

Przykro mi wytykać Paulowi Johnsonowi niepełną znajomość epoki i jej realiów, stąd zaś i błędy. Słynną, tworzącą greko-katolicyzm Unię Brzeską między katolicyzmem i  prawosławiem zawarto nie w roku 1569, a w roku 1596, zaś w 1569 r. połączyła Królestwo Polskie z Wielkim Księstwem Litewskim Unia Lubelska, tyle że osiedlać się na Ukrainie pozwoliła Polakom nie żadna z tych unii, i nie dopiero wtedy. Co istotniejsze, Ukrainą były wtedy ziemie „u kraju”  Rzeczypospolitej, dolne Naddnieprze, na południe od Kijowa;  na zachód od Rusi kijowskiej rozciągały się natomiast Wołyń  i Podole, wszystko w XVI wieku razem z Kijowszczyzną włączone do Korony. I już od XV wieku polonizowali się tamtejsi magnaci; o spadki po nich, o włości olbrzymie, toczyły się istne wojny. Szlachta polska, zwłaszcza z Mazowsza, gdzie nieraz po kilku szlachciców miało jednego chłopa i pożyczało od niego pieniądze, już od dziesiątków lat przenosiła się na Wołyń i Podole, na ziemie żyzne i łatwe do uprawy.

Traktowała Wołyń, Podole, Ruś kijowską i Ukrainę jak Zachód swój Nowy Świat – i sprzyjała „swoim” Żydom, którzy mogli na jej korzyść prowadzić handel produktami rolnymi i leśnymi. Chłopów ruskich i magnaci, i szlachta traktowali znacznie gorzej niż chłopów polskich, a tego poczucia wyższości i bezwzględności nauczyło się też wielu Żydów, podopiecznych magnatów i szlachty. Żydzi będą tu osiadali masowo, ale – wbrew Johnsonowi – nie „zdominują lokalnej kultury”, bo z tą nie mieli prawie żadnego kontaktu. Przeniosą tu lub wytworzą własną, do dziś mało znaną i zbadaną. 

Wielu szybko dorobiło się sporych fortun. Wspominany przez Johnsona Izrael ze Złoczowa nie był jednak magnatem. Płacił w końcu XVI wieku jako dzierżawca kilkuset hektarów – 4,5 tys. umownych złotych polskich rocznej tenuty, czyli wszystkiego 250 dukatów, a więc zachowywał dla siebie niewiele więcej; nic w porównaniu choćby z obrotami faktorów „księcia Naksos”. Magnaci ziem ukrainnych miewali dziesiątki tysięcy hektarów ziem

uprawnych i lasów, setki wsi, dziesiątki miast i miasteczek. Żydzi Wołynia, Podola i Rusi Kijowskiej zdominowali stopniowo jednak całkowicie tamtejszy handel, ten wielki i ten mały.

Biedniejsi krewni Izraela ze Złoczowa brali od niego w arendę karczmy i młyny; tak samo inni pomniejsi ludzie interesów z żydowskiego świata – od właścicieli majątków i miasteczek.

Rzemiosło żydowskie już wkrótce znajdowało klientów głównie pomiędzy własnymi współwyznawcami – gdyby było inaczej, nigdy by przywilej „de non tolerandis christianis” nie  rozpowszechnił się w miasteczkach Kresów Rzeczpospolitej, na ziemiach Wielkiego Księstwa Litewskiego, którego statuty w XVI wieku próbowały ograniczyć prawa Żydów (bezskutecznie). 

Nigdzie w Europie feudalnej  warstwy niższe, „stany” niższe, stanowiące większość społeczeństwa, nie mogły awansować do warstwy szlacheckiej inaczej niż w trybie wyjątkowym. W Polsce nobilitowano i zwalniano od podatków profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego, jeśli byli mieszczanami lub chłopami (jeszcze w XV wieku profesor, chłop z pochodzenia, witał króla w imieniu Uniwersytetu i adresował doń zresztą swoiste pouczenia). Bogaty Żyd, przyjmując chrześcijaństwo, zostawał szlachcicem – czego nie dostąpiłby bogaty mieszczanin. Abraham Ezofowicz, kupiec, przyjąwszy chrzest oraz imię Jana, został niedługo potem, ni mniej ni więcej,  starostą smoleńskim, a w roku 1510 – podskarbim litewskim! 

Wspomniany tu Jan Łaski ze swym przyrodnim bratem przyjęli do herbu burmistrza Gdańska, Matysa Zimmermana, by  go nobilitować; odmówili tego zaszczytu Łascy – burmistrzowi Poznania. Ale za to przyjęli do herbu niemal demonstracyjnie jednego ze swych żydowskich przyjaciół, poznańskiego Fiszla, Stefana, dzierżawcę ceł, a później spotkamy wręcz szlachtę wyznania mojżeszowego, czyli po prostu Żydów-szlachciców! W 1525 roku został na Litwie szlachcicem, nie zmieniając wyznania, brat owego Abrahama-Jana Ezofowicza, poborca  podatkowy, Michel (Meir) Ezofowicz, a nie będzie to przypadek odosobniony aż po wiek XVIII. Przybywający na tron polski Henryk z rodu Walezjuszów, podczas pobytu w  Poznaniu w drodze do Krakowa, odegrał rolę ojca chrzestnego Żydówki, która przyjęła chrześcijaństwo – i naturalnie dostała herb szlachecki. I były to procedury normalne,  zakorzenione z czasem głęboko w tradycji. 

Życie umysłowe Żydów polskiego „złotego wieku”

Elita umysłowa świata żydowskiego zachowywała bliskie związki z elitą umysłową Polski i krajów ościennych. Nie tylko prawników. Z kilku Heliczów poznański, Łukasz, znakomity hebraista, pomagał… na Morawach, w Kralicach, braciom czeskim tłumaczyć na czeski słynną później Biblię, zwaną „Kralicką”. Jednakże świat żydowski pozostanie swą religią impregnowany na humanizm, na tę rewolucję umysłową w kulturze europejskiej. Aż po czasy nowożytne nie będzie uczestniczył w rozwoju nauki i techniki europejskiej – mimo że handel sam przez się rozwija inteligencję, a już  błyskotliwy jej trening zapewniał „pilpul”.

Pilpul, metodę analizy tekstów Biblii i Talmudu, polegającą na wyszukiwaniu sprzeczności bądź niejasności i na sztuce interpretacji, przeszczepił podobno do Krakowa z Pragi czeskiej Jakub Polak, albo i wręcz stworzył swoimi „Różnicami”, „Chilukim”; być może pod wpływem humanizmu europejskiego. Nawet jeśli poniektórzy współcześni historycy pokpiwają z bezpłodności poznawczej  pilpulu, dawał on aż po wiek XX kapitalny trening w posługiwaniu się własnym umysłem. I tylko oddzielność żydowskiego świata – chroniąca zarazem jego zdolność przetrwania i tożsamość! – blokowała dawnym najzdolniejszym Żydom udział w rozwoju nauki i kultury. 

W ostatnich latach XV wieku, w latach studiów Mikołaja Kopernika, na Uniwersytecie Jagiellońskim, ówczesnym europejskim centrum astronomii, wykładano ją równocześnie na sześciu kursach. Niestety, bez Żydów. Tak samo zresztą rabiniczny rygoryzm religijny blokował twórczość literacką; żydowska literatura świecka nie miała wcześniej, bo nie mogła mieć, swoich Petrarków i Kochanowskich. XVI-wieczny mędrzec, Icchak (Izaak) z Trok, znający biegle polski i łacinę, studiował prace teologiczne i katolików, i  protestantów, i arian polskich, by śmiało krytykować chrześcijaństwo; ot, i wszystko; tyle, że w Polsce nic mu się za to nie stało… 

Łatwo zrozumieć, dlaczego kahał poznański nie lubił ludzi takich jak Łukasz Helicz. Żaden kahał nie przepadał za intelektualistami z ich niespokojnymi  konceptami. A to w Poznaniu humaniści, Szeftel Hurwic i Eleazar Askenazy, brat, jak przypuszczam, owego kupca  egipsko-indyjskiego, próbowali zreformować miejscową jesziwę, szkołę żydowską; seniorzy kahału przy poparciu opinii gminy po prostu ich za to wyklęli i wypędzili. Jaki był los Szymona Ginsburga, astronoma, który opowiedział się za Kopernika teorią „obrotu światów niebieskich”, nie mogłem sprawdzić. Odpowiednikiem kontrreformacji chrześcijańskiej stała się w świecie żydowskim kabalistyka, całkowicie już sprzeczna z racjonalistycznym humanizmem. I chyba to jej wpływy obniżyły w XVII wieku rangę i poziom szkolnictwa talmudycznego w Polsce, słynącego w żydowskiej Europie XVI wieku. 

Żydzi, przypomnę, mogli jak szlachta nosić broń (chłopom w Polsce zakazano noszenia broni dopiero w roku 1582 z uwagi na krwawe bójki w karczmach). Na ziemiach wschodnich, zagrożonych napadami Tatarów, Żydzi uczestniczyli w obronie miast; budowali tam  synagogi obronne, z okienkami jak strzelnice. To coś mówi o ich statusie społecznym.

Miasta ich nadal zwalczały. Ze wspomnianego tu Poznania nie musieli jednak Żydzi wynosić się do „jurydyk”, nowych miast zakładanych przez szlachtę, poza prawem miejskim. Dopiero po wybuchu Wojny Trzydziestoletniej w roku 1618 mieszczaństwo poznańskie zacznie prześladować konkurencję żydowską – ale wtedy wojewoda kaliski otworzy przed Żydami swoją pobliską wieś Swarzędz, zaś w większym już Lesznie sami Leszczyńscy postawią

Żydom synagogę. Poznań rychło pójdzie po rozum do głowy: w 1633 r. Żydzi poznańscy, wróciwszy do miasta, uzyskają dla swej dzielnicy przywilej „de non tolerandis christianis” – co nie powiodło się potężnym kahałom Lublina i Lwowa.

Postaram się uzasadnić, dlaczego określam Żydów jako stan „dwa i pół”. Nie byli na łasce mieszczan. Byli ponad nimi.

cdn


Stefan Bratkowski: Pod tym samym niebem. Historia Żydów polskich ( 6 )

Kategorie: Uncategorized

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.