Przyslala Rimma Kaul

03. Samorząd
Jak zapomnieć oczywiste
W 1541 roku król Zygmunt Stary przystał na to, by Żydzi Wielkopolski sami wybierali swojego rabina generalnego, a w 1551 roku Zygmunt August zrezygnował z zatwierdzania wszystkich rabinów generalnych dla wszystkich „ziem”. Zrezygnował też z mianowania seniorów gminnych, odpowiedzialnych za zbieranie podatków od Żydów z danego kahału, gminy żydowskiej.
Johnson, najwyraźniej w ślad za marksistowskimi badaczami, ma za złe rządom seniorów i rabinów ich oligarchiczny charakter, co pozwoliło mu odrzucić całą tradycję rodzącego się wtedy samorządu Żydów polskich. Były to na pewno rządy twarde i bezwzględne, czasem i może okrutne, ale – zgodne z Prawem, jakie dawały Żydom ich księgi religijne. Kary śmierci gmina żydowska nie mogła orzec, tym bardziej – wobec odstępców, choćby nawet bardzo chciała i próbowała. Sprawy Żydów z chrześcijanami rozstrzygał, jak pamiętamy, „sędzia żydowski”, z reguły jakiś szlachcic. Ówczesna szlachta polska pasjonowała się prawem i produkowała tysiące kauzyperdów do swoich sporów o własność. Mieliśmy i polskich znawców Prawa żydowskiego; w XX wieku w dobrze mi znanym Jędrzejowie starsi tamtejszego kahału prosili dr Feliksa Przypkowskiego o rozstrzygnięcia swych sporów na gruncie Starego Zakonu.
Do dziś od czasów Dubnowa i szkicu Mojżesza Schorra sprzed stu lat nie mamy w żadnym języku nowoczesnej historii tego samorządu. Przyjmuje się, że Sejm Czterech Ziem, Waad Arba Arcot (Rada Czterech Ziem), „Kongres Generalności Żydowskiej” (jak zwały go później w Polsce oficjalne dokumenty XVIII wieku), spotkał się po raz pierwszy za panowania Stefana Batorego w roku 1581 w Lublinie, a tymi „czterema ziemiami” miały być Wielkopolska, Małopolska, Ruś i Litwa. Jednakże wcześniej funkcjonowały już związki kahałów na określonych „ziemiach”, jak to zarządził Zygmunt Stary, i tym czterem „ziemiom” przekazano prawo wyboru rabinów generalnych dla siebie, przy czym w roku 1551 było tych „ziem” już nie cztery, a pięć.
Ów Sejm Generalności Żydowskiej był wybieralną władzą zwierzchnią kahałów, ale przede wszystkim przejął obowiązki dawnych poborców pogłównego żydowskiego, czyli podatków. On teraz ustalał wysokość „sympli”, przypadającej na poszczególne kahały, czyli ustalał „taryfę”, inaczej – „dyspartyment”, rozdział obciążeń. Na „symplę” składało się pogłówne i dodatek na koszta własne „ziemstw” żydowskich i Generalności, ale tylko „dyspartyment pogłowia” uzgadniano z komisarzami podskarbiego koronnego lub delegatami Trybunału Skarbowego (był taki w dawnej Rzeczypospolitej Polskiej, nb jeden z ciekawszych wynalazków prawników szlacheckich XVI wieku, jedno z osiągnięć ruchu egzekucji praw i egzekucji dóbr, ruchu na rzecz praworządności i poprawnego zarządzania majątkiem skarbowym). Sejm żydowski wybierał syndyka generalnego; potem, z upływem lat, uformowano stałą komisję – złożoną z sześciu starszych generalnych, syndyka i „notariusa”, sekretarza generalnego – do załatwiania spraw z dworem królewskim i sejmem Rzeczypospolitej. Od miejsca urzędowania zwano ją „Komisją Warszawską”. Komisja ta mogła wymagać od kahałów dodatkowych składek na koszta interwencji u władz lub po prostu na przekupstwo – ale też to jej członkowie, jak rozumiem, ze swoich środków pokrywali wpłatę do skarbu, a następnie ściągali należności od ziem i kahałów…
W roku 1580 przyjęto jako wysokość pogłównego 1,5 złotego polskiego od głowy, co dało skarbowi z samej Korony, najwyraźniej wedle bardzo ogólnego szacunku i po należytych targach – 15 tys. złp. Że to wedle szacunku, nie trudno się domyślić, bo w 8 lat później było 20 tys. złp. Później, od 1613 roku, liczono po 3 złp od głowy i w roku 1620 oba Waady, koronny i litewski, wniosły razem 70 tys. złp.
Łatwo chyba zrozumieć po uwzględnieniu tych informacji, dlaczego nie przemawia do mnie opinia, że dopiero Sejm Czterech Ziem ustanowił ostateczny kształt ustroju kahałów. Nie po to go powołano do życia. Samorząd kahałów, w sensie handlowym – swoistych spółek z solidarną odpowiedzialnością, rozwinąć się musiał znacznie wcześniej, w epoce przywileju dla gminy kaliskiej. Instytucję „seniora” gminy znamy już z XIII wieku!
Starsi
W Krakowie wybierano 40 seniorów, czyli „starszych”, w Poznaniu 37, w Wilnie 35; w pomniejszych kahałach – dwudziestu paru. Wybierali ich tylko mężczyźni – jak w każdym innym feudalnym „stanie”, a seniorem na pewno nie mógł zostać byle kto, lecz ktoś z autorytetem tudzież z majątkiem, którym w świecie handlu musiały podpierać się autorytety. Zatwierdzał tych „starszych” – wojewoda. Oni też angażowali rabina, religijnego mędrca kahału, który też właściwie stał na jego czele – „doctor” w polskiej nomenklaturze państwowej, uczony, archisynagogus.
Dawni historycy żydowscy mogli bezpośrednio studiować „pinaksy”, księgi gminne, protokoły posiedzeń zarządów kahałów, żydowskich cechów rzemieślników czy też bractw kahalnych, nie mówiąc o zjazdach generalnych; księgi te spłonęły w hitlerowskim ogniu.
Wiemy jednak ze świadectwa Dubnowa („Kahalnyje ustawy w Polszie”), że ustrojem rządziły się kahały dość jednolitym.
Struktury i zadania miał kahał bardzo rozbudowane; bogatsze gminy dysponowały osobnymi siedzibami swych władz, zwano te budynki w Polsce „żydowskimi ratuszami”. Pierwszymi wśród seniorów było kilku „parnassim”, „zawiadowców”, jak ich określenie tłumaczy Schipper, bądź „naczelników”, „raschim”, z paroma „towim”, „dobrymi”. Wśród pozostałych seniorów kilkunastu było kahalnikami, członkami różnych komisji kahału do różnych spraw. Z tych komisji wyłaniały się i różnorakie bractwa, „chewry”, a to zajmujące się organizacją pogrzebów, a to zbieraniem na posagi dla ubogich dziewcząt, a to opieką nad chorymi. Nadzorował to „gabbai” od dobroczynności, jak inny spośród wielu kahalnych „gabbaim” zbierał ów „grosz palestyński”, „grosz na Ziemię Świętą”. Ci gabbaje „palestyńscy” tworzyli całą, ogólnokrajową strukturę pod władzą mieszkającego we Lwowie, odpowiedzialnego przed Sejmem Czterech Ziem urzędnika; tytułował się on bardzo górnie „księciem kraju Izraela”, „Nasi szel erec Izrael”, albo „Panem Ziemi Świętej”, „Mara d’ar’a kadisza” – jak głosiły epitafia cmentarne; pieniądze szły odeń karawanami najpierw do Stambułu, potem dalej; też sprawa do własnej historii.
Seniorzy zarządzali kahałem i reprezentowali kahał wobec króla bądź właściciela dóbr; co nie bez znaczenia – zbierali owe podatki, z których spory procent zatrzymywali dla siebie, najzupełniej legalnie. Stopę podatkową dla członków gminy wyznaczało trzech na ogół cenzorów, „szamaim”, przed którymi należało się stawić i podać im swój stan majątkowy, niczego nie ukrywając. „Memunim”, przełożeni, jedni czuwali nad bezpieczeństwem, inni nad czystością, doglądając czyszczenia kominów i studni; jeszcze inni pilnowali jakości miar i wag, z prawem nakładania kar na nieuczciwych, a ci sami też nadzorowali rytualny wyrób masła, sera i wina. W Poznaniu komisja „siedmiu mężów” normowała swoimi przepisami obyczaje, stroje i biesiady – w czasach, gdy mieszczaństwo poznańskie wysadzało się na ostentacyjne popisy w swoim bogactwie; „siedmiu mężów” poznańskich dbało i o to, by rozrzutnością nie drażnić chrześcijan, i o to, by zachować konkurencyjność żydowskich interesów. Żyd nie powinien w głupi sposób szastać pieniędzmi.
Seniorzy, gdy narodziły się żydowskie cechy rzemieślnicze, wyznaczali im co roku zwierzchników. Sami korzystali z pomocy, zwłaszcza w większych kahałach, rozmaitych płatnych urzędników; był wśród nich i nauczyciel chederu, szkoły gminnej dla najmłodszych.
Jak to było zorganizowane
Później, w XVII wieku, jak zachowały się tego dowody, każda gmina żydowska miała też swoją jesziwę, szkołę średnią – w spadku, jak sądzę, po wieku XVI: moim dowodem na to są przywileje Zygmunta Augusta, w tym z roku 1567 dla Żydów lubelskich. Zezwala on „sumpto communi Judaeorum”, wspólnym sumptem Żydów, wystawić „gymnasium” dla nauki religii żydowskiej i obok synagogę na gruncie należącym do rabina lubelskiego, Izaaka Maja, przy czym „rectora” mają wybrać rabini całego okręgu lubelskiego, a będzie on – uwaga! – zwierzchnikiem wszystkich uczonych (doctores) Żydów, rabinów okręgu, nie podlegając jurysdykcji rabina lubelskiego! Więcej, wedle przywileju „powinien to być jeden z najbardziej uczonych i powszechnie poważanych Żydów”, żeby cieszył się odpowiednim utorytetem wobec uczniów (a w domyśle – wobec innych rabinów, z rabinem lubelskim włącznie). Król tego wybrańca zwolni od podatków na rzecz skarbu. Podobnie „doktorowi” Salomonowi, wybranemu rabinem we Lwowie dla całej ziemi ruskiej, nada król – obok mocy sądzenia wedle zakonu żydowskiego, aż po prawo klątwy – prawo prowadzenia szkoły.
Co do owej mocy sądzenia… W sporach między członkami kahału wyrokowało kolegium „dajanów”, złożone oczywiście z seniorów; takich kolegiów było w co większych kahałach dwa i trzy nawet, ustopniowanych wedle wartości sporu. Przy najwyższych wartościach rozstrzygał – rabin, „doctor”.
Od czasów Batorego podczas waadów ogólnopolskich (później – osobno – i ogólnolitewskich) obradowali posłowie kahałów i rabini. Poza rozdziałem obciążeń podatkowych i ściąganiem ich ustalali też prawa dla Żydów. Nie trzeba dodawać, że wpływy z tych podatków, rozkładanych bardziej rzeczowo, wedle zamożności kahałów, znacznie wzrosły…
Prawo Żydów i dla Żydów, halacha, kształtowało się tu własne, miejscowe, nie bez związku z ówczesną, bardzo szeroko rozwiniętą polską myślą prawniczą. Krakowski rabin, Mosze Isserles, zwany Remu, uczeń Jakuba Polaka, rektor „jesziwy”, czyli żydowskiej szkoły średniej na Kazimierzu, uczestnik obrad „waadu” (na pewno przed rokiem 1581, bo zmarł wcześniej!), uzupełnił wykład palestyńskiego mistrza Prawa, Józefa Karo, swoim komentarzem, znacznie bardziej racjonalistycznym, i do dziś oba te dzieła wydaje się razem (zbudowana dla Isserlesa synagoga, dziś jego imienia, Remu, stoi na Kazimierzu krakowskim). Cały ten rozbudowany system organizacji społecznej i pomocy wzajemnej – i ostrych rygorów zarazem, rygorów, składających się na ówczesny judaizm! – nie ma do dziś, mimo tamtych studiów sprzed ponad stu lat, swojej porządnej, pełnej historii. Nie była to żadna idylla, kłótnie wybuchały nieraz, i to dzikie, zwłaszcza, jak w każdej demokracji, przy wyborach. Przeciwnikom zarzucano oczywiście z reguły nadużycia i nieuczciwość, bo jakże by inaczej; stąd żydowskie w jidisz „machlojkes”, kłótnie, przeszły do polszczyzny jako synonim kantów u władzy. Niemniej kahał, ze swymi „przykahałkami”, pomniejszymi osiedlami, wybierającymi kilku swoich seniorów, które nie korzystały z samodzielności, działał jako system – paręset lat!
Nie ma ten system swej rzeczowej historii, podobnie jak polska demokracja szlachecka; tej znowu, zwrócę uwagę, nie trawiła nowożytna historiografia polska – obciążyła ją odpowiedzialnością za późniejszy rozkład państwa, choć to akurat nie królowie, lecz panowie szlachta ze swym duchowieństwem stworzyli w Polsce na kilkaset lat państwo, będące przedmiotem westchnień samego Michała z Montaigne, a dopiero z czasem rozłoży tę demokrację i zanarchizuje obezwładniający dobrobyt, z typowym dla dobrobytu zanikiem instynktu samozachowawczego. Te luki nie są zresztą w historiografii nam współczesnej przypadkami wyjątkowymi. Będąc w Hamburgu, nie mogłem dostać historii wolnego miasta Hamburga, najdłużej funkcjonującej demokracji niemieckiej – bo jej nie napisano; sam pisałem długie lata dzieje zamordowanej (dosłownie) przez carów średniowiecznej republiki Wielkorusi, Nowogrodu Wielkiego, wykreślonego całkowicie z pamięci i tradycji Rosji.
Konkurencja
Najsilniejsze z miast, Gdańsk, próbowało się bronić. Wespół z Elblągiem i Tczewem przekonało wojewodów ziem „pruskich” do swych argumentów i ci w roku 1551 wystąpili z petycją do Zygmunta Augusta, by „Szkotom, Żydom i innym kupcom zabronił osiedlania się lub handlu z wyjątkiem dni jarmarcznych”, a nieposłusznych, żeby można było „wysiedlić, skonfiskować im towar i nałożyć na nich inne nadto kary”. Król nawet i przystał, bo mu zależało na dobrych stosunkach z Gdańskiem, do którego wpływało wtedy dziennie po towary kilkadziesiąt statków (!), ale teren powstałego tuż obok wtedy, w połowie XVI wieku, przedmieścia Gdańska, Szotlandu, czyli Szkotów, nie należał do miasta, lecz do biskupa kujawskiego, zaś biskup chętnie widział u siebie i Szkotów, zresztą chyba w sporej części – anabaptystów, więc heretyków, i Żydów.
Jedni i drudzy byli groźną konkurencją. Następnemu władcy, Stefanowi Batoremu, Gdańsk wręcz wypowiedział posłuszeństwo. Energiczny król, który nie zamierzał być „królem malowanym”, spacyfikował go jednak dość szybko i przez następne wieki to Gdańsk będzie podporą Rzeczypospolitej. W roku zaś 1576, niedługo po objęciu tronu, Batory wydał – ku niezadowoleniu mieszczan – znamienny uniwersał w sprawach żydowskich: po zbadaniu nauki żydowskiej doszedł, że nie ma w niej prawideł przewidujących używanie krwi dziecięcej, tak więc podnoszony wobec Żydów zarzut dzieciobójstwa jest bezpodstawny. Mądry król potrzebował spokoju wewnątrz państwa – i pieniędzy.
W „Kosmografii” czyli „Opisaniu świata” z połowy XVI wieku, bazylejskiego geografa, Sebastiana Muenstera, w dziele wielokrotnie wznawianym przez ponad pół stulecia w różnych językach, mamy informacje o rozsiedleniu Żydów na terenie całej Rzeczypospolitej; informacje te pochodziły od czcigodnych osób, które Muenster wymienia, dobrze urodzonych, dbałych o dobre imię swego państwa i polskich Żydów. Otóż „są liczni Żydzi na Rusi, ale nie wolno im uprawiać lichwy: prawie wszyscy poświęcają się uprawie pól, handlowi towarami wszelkiego rodzaju, dzierżawie myt i podatków publicznych”. Mogą zdzierać na mytach, na podatkach, ale pieniędzy na procent nie pożyczają!
Wedle obowiązującego stereotypu nigdy Żydzi nie uprawiali roli, bo robili interesy wyłącznie na handlu i „lichwie” (czyli kredycie oprocentowanym). Otóż nie, potrafili uprawiać rolę, właśnie na Rusi, Podolu i Wołyniu. Z upływem czasu przestali, bo najwyraźniej handel i dzierżawa dochodów publicznych bardziej się opłacały, ale o żadnym kulturowym przedziale między wyobraźnią żydowską a rolnictwem nie ma mowy.
Na Litwie nie było ziem tak żyznych. I też wedle informatorów Muenstera obok Tatarów, mieszkających w okolicy Wilna, uprawiających pola, handlujących, zawsze gotowych iść na wojnę pod komendą Wielkiego Księcia Litwy, mówiących po tatarsku i podległych „prawu Saracenów” – „są także na Litwie i Żydzi, głównie w mieście Troki. Ci również dzierżawią myta, a sprawują urzędy publiczne, i nie żyją z żadnej lichwy jak to robią inni Żydzi gdzieindziej”. O rolnictwie tu nie czytamy. Ale w Trokach oczywiście udzielano „lichwy”. Chroniono tylko dobre imię „swoich” Żydów.
Dla scharakteryzowania tej epoki Heiko Haumann przytoczył znamienny cytat z opinii legata papieskiego z roku 1565, Commendonego:
„Na tych obszarach spotyka się wielkie masy Żydów, którymi się aż tak nie pogardza, jak to ma miejsce gdzie indziej. Nie żyją w stanie poniżenia i nie ogranicza się ich do nikczemnych zajęć. Mają ziemię, trudnią się handlem i studiują medycynę oraz astronomię. Posiadają wielkie bogactwa i nie dość, że zalicza się ich do porządnych ludzi, ale także sprawują nawet niekiedy władzę nad sobą. Nie noszą żadnych wyróżniających ich oznak i pozwala się im nawet nosić broń. Krótko mówiąc, dysponują wszystkimi prawami cywilnymi”. (tłum. C. Jenne).
Stefan Bratkowski: Pod tym samym niebem. Historia Żydów polskich ( 7 )
Kategorie: Uncategorized