Przyslal Henryk Akselrad

Każda macewa, każdy nagrobek, to historia ważna i niepowtarzalna. A napisy, które czytamy, chociaż to zaledwie kilka słów, są wyjątkową pożywką dla wyobraźni. Kim byli pochowani tu ludzie? Jak wyglądało ich życie? Historia kirkutu w Bytomiu zaczęła się w maju 1865 roku, kiedy geodeta Sage wytyczył na tzw. Przedmieściu Piekarskim teren pod założenie nowego cmentarza żydowskiego (stary znajdował się przy obecnej ul. Piastów Bytomskich i został zlikwidowany w latach 60. XX w.). Pochówki zaczęły się tu już pod koniec XIX wieku – dokładnie w roku 1870 i – co ważne – trwają do dzisiaj. Jak podają źródła, obecnie jest tu ponad 2 tysiące grobów i około 1300 macew. Kirkut jest wpisany do rejestru zabytków. Można go zwiedzać w środy i w niedziele.
Cmentarz żydowski w Bytomiu
Koniec października. Słoneczny, bardzo ciepły dzień. Cmentarz żydowski przy ulicy Piekarskiej w Bytomiu, położony jest prawie dokładnie vis a vis jednego z najsłynniejszych cmentarzy katolickich na Śląsku, Mater Dolorosa. Wysoki mur i drewniana brama skrywa miejsce niezwykłe. Nekropolię, jakich już coraz mniej…
Jesteśmy umówieni na spotkanie, więc brama otwiera się szybko. Wchodzimy na niewielki dziedziniec i stajemy przed żeliwnym wejściem. Na nim tabliczka z informacją, że mężczyźni, którzy wchodzą na teren kirkutu, powinni mieć nakrycia głowy. Przekreślony także aparat – my jednak mamy pozwolenie, aby uwiecznić na zdjęciach to miejsce.
Po lewej stronie od wejścia ważna tablica – powstała ku uczczeniu Bytomskiej Gminy Żydowskiej, która uległa zagładzie podczas II wojny światowej, a jej członków wysłano do obozów hitlerowskich w maju i czerwcu 1942 roku. Tablica została ufundowana w 1992 roku przez ziomkostwo w Izraelu. Tuż przy tablicy, hala cmentarna – czyli tzw. dom przedpogrzebowy, zbudowany w stylu neogotyckim z pieniędzy fundacji Moritza i Ottona Friedlaenderów. Niestety, stan budynku jest coraz gorszy. Przydałby się remont. Nie, on po prostu jest konieczny. Zwłaszcza, że na cmentarzu nadal odbywają się przecież ceremonie pogrzebowe.
Rabin, farmaceutka, doktor medycyny
Po tym niezwykłym miejscu oprowadza nas Henryk Akselrad, przewodniczący Bytomskiego Stowarzyszenia Kultury Żydowskiej . . Zaraz przy wejściu zatrzymujemy się przy grobie jego ojca – na tabliczce napis: „Mozes(Marian) Askselrad. Daty urodzin według dwóch kalendarzy. Gwiazda Dawida. I jeszcze ważny dopisek: “Ostatni przewodniczący Kongregacji Wyznania Mojżeszowego w Bytomiu. Urodzony w roku 1913 , zmarł w 1992.”REKLAMAADVERTISING
Nagrobek nietypowo stanowi jakby część głównej alejki. Tuż za nim wznosi się imponujący wielkością grób dr. Maxa Kopfsteina, naczelnego rabina Bytomia. Gminą żydowską kierował 37 lat. Co ciekawe, nie był rodowity bytomianinem – urodził w 1856 r. na Węgrzech. Do Bytomia dotarł jako 33-letni mężczyzna. Zasłużył się w życiu społecznym i kulturalnym miasta, dlatego został pochowany tutaj, mimo że zmarł w Bad Nauheim w górach Taunus. W czasie I wojny światowej, razem z ks. Augustinem Schwierkiem, towarzyszył wojskom niemieckim, wkraczającym do Kongresówki, aby pośredniczyć w kontaktach między armią a ludnością polską (ks. Schwierk) i żydowską (Kopfstein) Będzina, Sosnowca i innych miejscowości Zagłębia. Zmarł w 1924 roku. Na szczęście nie doczekał Holocaustu. Napisy na jego nagrobku, gdzie spoczywa również jego żona Bertha są po hebrajsku i po niemiecku. – Ten nagrobek był zasypany, ale odkopał go jeden z dozorców, tak opowiadał mi ojciec – wspomina pan Henryk.
Po przeciwnej stronie głównej alei, grób młodego mężczyzny, który prawdopodobnie zmarł nagłą śmiercią. Skąd to wiemy? Na macewie wyryto symbol złamanego drzewa. Z dat wynika, że miał 20 lat. I jeszcze dopisek: “Nasz najukochańszy syn i brat.” Symboli na macewach można znaleźć więcej. Dzban z wodą – był z rodu Lewitów, rozstawione palce, zwoje Tory – to rodzina rabina.
Na tym cmentarzu spoczywają żydowscy mieszkańcy, którzy zapisali się w historii Bytomia i Śląska. Ale też po prostu ci, którzy zapisali się w pamięci tych, którzy byli ich sąsiadami, przyjaciółmi, rodziną. Na wielu płytach inskrypcje, epitafia. Czasem kilka zdań, ale wiele mówiących: “Sabina Kamińska zd. Strassberg, farmaceutka. Żyła dla innych, wrażliwa na niedolę i zawsze śpiesząca z pomocą. Naszej wspaniałej matce i żonie, córka i mąż”.REKLAMAADVERTISING
Spoglądając te na napisy, często dowiadujemy się, jakiej profesji była osoba, której szczątki spoczywają w tym miejscu. Dr med. Jakub Jelin; Dr inż. Zygmunt Rozewicz…czy Henryk Słodkowski – niezwykły lekarz medycyny i terapeuta.” Na jego nagrobku rzeźba w kształcie łodzi z cytatem z „Hamleta” – „…reszta jest milczeniem”.
– O, tu leży kandydat na rabina – pokazuje Henryk Akselrad. Mężczyzna miał zaledwie 21 lat. Na tablicy faktycznie napis, poświadczający, że zmarły miał być rabinem. Zginął w KL Dachau. – Jakim cudem rodzinie udało się przetransportować jego ciało tutaj, pozostaje zagadką. No ale wiemy, że takie historie się zdarzały – mówi pan Henryk.
Część macew zarośniętych jest roślinnością- oplata je bluszcz, niektóre osłaniają paprocie. Między nim przebijają się hebrajskie napisy, ale jest i gotyk, i polskie. Wiele nagrobków pokrytych jest dywanem liści. Kolory zgaszonej żółci przeplatają się z zielenią i brązem, czasem czerwienią. Pełno tych liści także na ścieżkach, tak samo jak kasztanów. I nic dziwnego, bo sporo tu starych kasztanowców, ocieniających miejsca wiecznego spoczynku. Mimo że mamy koniec października, kirkut sprawia wrażenie tonącego w zieleni, która dominuje nad jesiennymi barwami. I w tej postaci ma w sobie urokliwość, tajemnicę, ale jest też wielką księgą ludzkich losów, zapisanych w kilkunastu znakach na nagrobkach z piaskowca , granitu, betonu czy lastrika w różnych stylach – renesansowym, secesyjnym, modernistycznym.
Ślady po nabojach i… mydło
Na niektórych macewach widać wyraźnie wgłębienia. To, jak mówi pan Henryk, ślady po nabojach.
– Kiedy kończyła się II wojna światowa, Rosjanie z pepeszami wyganiali ludność niemiecką z Bytomia, a niektórzy uciekali właśnie tędy – mówi i pokazuje pozostałości po odłamkach.REKLAMA
Idziemy dalej. Skręcamy w lewo.
W murze widać wyraźnie zamurowane miejsce po furtce.
– Tędy wychodzili żałobnicy, już po pochowaniu zmarłego. Zgodnie ze zwyczajem, nie należało wracać tym samym wejściem, który wniesiono ciało – mówi pan Henryk. Skręcamy. Po prawej stronie mamy dom pogrzebowy. A obok, w jednej z alejek, płyta z gwiazdą Dawida. Nie ma jednak na niej żadnego napisu…- _To też niesamowita historia, którą znam od ojca. Jedna z kobiet, tuż przed swoją śmiercią, wyznaczyła to miejsce na pochówek. Bardzo upierała się, aby było to dokładnie tutaj. Jednak kiedy zaczęto kopać, natrafiono tam na dębową skrzynię. Kiedy ją otworzono, okazało się, że jest wypełniona… mydłem, owiniętym pergaminem z niemieckimi etykietami. To mydło wyprodukowane z ludzkich szczątków, pozyskanych z krematoriów. Postanowiono tego nie ruszać. Skrzynię zakopano, miejsce przykryto płytą, a zmarłą pochowano gdzie indziej _– opowiada nasz przewodnik.
Jest i grób księcia żydowskiego – z symbolem korony z ośmioma pałkami. Odkrył ją dozorca – czyszcząc nagrobek. Leży tu Gottfried Altmann, aptekarza, który ten tytuł… sobie kupił.
Ściana Pamięci
Na końcu lapidarium – Ściana Pamięci. Powstała m.in. z inicjatywy pana Henryka. Mieści się przy ogrodzeniu od strony północnej przy ul. Bolesława Prusa. To dzieło architekta Marka Miodońskiego i rzeźbiarza Stanisław Pietrusa . Złożona jest z macew uratowanych ze starego cmentarza żydowskiego w Bytomiu. Niektóre pochodzą nawet z XVIII wieku! Uwagę zwraca pęknięta macewa – upamiętnia dwóch rabinów z cmentarza przy ul. Piastów Bytomskich. – Pęknięcie powstało przy okazji transportu-przyznaje pan Henryk.
Pod murem, rodzinne grobowce znamienitych bytomskich rodów – przemysłowców, bankierów, kupców, rzemieślników. Czytamy nazwiska Friedlanderów, Rosenthalów, Proskauerów, Loewich. Zatarte litery da się jeszcze odczytać już tylko w niektórych przypadkach. – _Samych grobów Rosenthalów jest chyba około 17 _– twierdzi pan Henryk. A w rogu, praktycznie niewidoczny, zarośnięty nagrobek – _To miejsce pochówku samobójcy _– mówi Akselrad.REKLAMA
Jest i ohel, jedyny na całym cmentarzu. Jak podaje Wikipedia: “To niewielki, żydowski grobowiec murowany lub drewniany, najczęściej kształtu prostopadłościanu, zwykle z drzwiami, a czasem również okienkami, o dachu półkolistym lub dwuspadowym. Pierwotnie ohele ograniczały się do wspartego na czterech filarach daszku ustawionego nad nagrobkiem. Ohele wznosi się nad grobami wybitnych rabinów lub cadyków oraz ich męskich potomków .” Warto byłoby go odnowić. Co ciekawe, na linii jego wejścia rośnie potężne drzewo. Wygląda, jakby broniło do niego dostępu. Ale jak zapewnia nasz przewodnik, nie było tu zasadzone celowo – to samosiejka. Korzeń szedł dalej, aż rozsadził pomnik przy innym grobie. Na szczęście nie pękł, udało się go naprawić.
Zgodnie ze zwyczajem, przy grobach żydowskich, na znak pamięci kładzie się kamienie. Coraz częściej są jednak zapalane znicze. To dozwolone. Kwiaty, jeśli ktoś chce, to tylko sztuczne. Nie poświęca się żywego dla zmarłego.
Po prawej stronie od wejścia, szczególnie rozczulające, bo dziecięce, malutkie macewy. Jedna z obramowaniem w kształcie Tory – dziecko pochodziło prawdopodobnie z rodziny rabina.
Idziemy na wprost. Kolejny, ciekawy nagrobek.
– Ten człowiek był uczniem samego Alberta Einsteina. Został inżynierem, Richard Kalischet. Jego pierwsza żona, Żydówka zginęła w czasie wojny. Druga była Niemką ze Śląska. Znałem ją – mówi Akselrad.
Kończymy naszą wędrówkę po przeszłości. Przez chwilę mamy wrażenie, że za chwilę, w którejś z alejek usłyszymy zawodzenie płaczek: „aj, waj, waj, waj”. Ale nie. Ciszę przerywa tylko szelest opadających liści.
Magdalena Nowacka-Goik
Kategorie: Uncategorized
W 65’r kiedy Jerzy opuszczal Bytom, Heniek mial 12 lub 13 lat. Pamietam Henka dobrze, kiedy on uczeszczal do technikum w Gliwicach, udzielalem mu korepytycji pod koniec lat 60, kiedy ja z kolei wyjezdzalem do Izraela.
Wtenczas on oczywiscie nie zajmowal sie cmentarzem zydowskim, mozliwe, e pomagal przy pracach porzadkowych na wiosne.
Stan zydowskiego cmentarz, sadzac podlug zamieszczonych zdjec, znajduje sie w bardzo zaniedbanym stanie. Jezeli cmentarz zostal wpisany w rejester zabytkow, powinne sie znalesc fundusze na odrestaurowanie domu przedpodgrzebowe oraz na sciecie drzew i krzekow tam wyrosnietych. Tym wlasnie powinien sie zajac Heniek.
Kilka uwag o cmentarzu, ktore nie znalazly odbicia w reportazu: znajduje sie tam ciekawy pomnik poswiecony zolnierzom zydowskim z Bytomia poleglym w WWI, oraz mogily zamordowanych Zydow holenderskich,zatrudnionych w WWI do niewolniczej pracy w kopalni Bobrek oraz znajduje sie tablica zafundowana przez krolowa poswiecona zamordowanym Zydom holenderskim.
Szkoda, ze nie zamieszczono zdjec.
A propos skrzyni z mydlem i ksiazkami – stara legenda. Ksiegi modlitewne, po dlugim zuzyciu sa zawsze zakopywane na cmentarzach.
Lapidarium na scianie wschodniej (od ulicy Prusa), wykonany z sredniowiecznych macewot wywiezonych w 62r’ na cmentarz komunalny a ten lapidarium budowali uczniowie z mojego Technikum Budowlanego w Bytomiu. Dyrektor szkoly, inz. Edmund Ostapczyk przeslal mi zdjecia zbudowanego lapidarium wkrote po zakonczeniu prac.
Zniszczony stary (sredniowiczny) cmentarz zydowski Cznajdowal sie za murami starego miasta przy ulicy Pstrowskiego, 3 obecnie ul. Piastow Bytomskich 3 rozcigajaca sie od pl.Sikorskiego do
Rynku
e
Do nie jego praca ale reportaż. Skansen.
Do MEF:
Nie rozumiem tej uwagi. Mieszkałem w Bytomiu od 1950 do 1965. Znam Heńka Akselrada i wiem, że dzięki niemu ten cmentarz działa w przeciwieństwie do tych cmentarzy po których ślad nie został.
Rozstawione palce na nagrobku to nie ” symbol rabina”, a symbol Kohena, potomka Arona, brata Mojzesza.
Nie ma jak archeologia pożydowska. Zdrowa, bezpieczna i intratna. Nawet warto zainwestować, bo szybka amortyzacja.
Caly artykul: https://dziennikzachodni.pl/cmentarz-zydowski-w-bytomiu-to-niezwykle-miejsce-historie-zydow-zyja-zaklete-w-macewach/ar/c1-15879863