
W Tel-Awiwie matka i ja odwiedzamy Klarę Angelkowicz, która przygotowuje piątkowy szabat i mówi: — Po tygodniu zajęć szabat zatrzymuje tempo naszego życia. Hamalka Szabes, królowa odpoczynku, przynosi nam spokój i zbliżenie do Boga.


— Szabat witamy kieliszkiem wina. Na stole leżą dwie chały upieczone na pamiątkę manny, która zaopatrując Mojżesza i jego wyznawców dwa razy w piątek spadała z nieba. Chały okryte są obrusem, żeby nie czuły się zażenowane.

— Koszer jest jednym z przykazań wiary i respektu dla życia. Zwierzęta mają być zabite bez zbędnego bólu, nożem tak cieniutkim, żeby trzymany pod słońce, nie pokazywał ostrza. Mleko, które jest początkiem życia, nie może dotykać mięsa, symbolizującego śmierć.

Klara śpiewa starą piosenkę, którą moja matka pamięta z Łęczycy:
Gdy ojciec karze dziecko za jego złe uczynki, matka bez słowa cichutko płacze, bo żydowska matka jest dziecka najlepszym przyjacielem.

— Tutaj się urodziłem dwa tysiące lat temu, dostałem gęsiej skorki, gdy stanąłem na tej ziemi, mówi nam Jakub Lerner.
Jakub jest rosyjskim emigrantem, chasydem należącym do ortodoksyjnego ruchu Chabad, który uczy, że kara boska wciąż trwa i Żydzi nie zasłużyli sobie jeszcze na powrót do Ziemi Świętej.
„Nie powinniśmy tu być, ale Bóg nam wybacza”, tłumaczą sobie ortodoksyjni Żydzi, „któregoś dnia mesjasz da znak i wszyscy Żydzi się tu znajdą”. –- Skąd się wziąłeś? — pytają. — Z małej, zgniłej kropelki. — Dokąd zmierzasz? — Do ziemi, pełnej robactwa. — Kto będzie twoim sędzią? — Bóg.

Nie bój się niczego, tylko Boga jedynego śpiewa rodzina Lernerów, wychowana w komunizmie, gdzie religia miała przeszkadzać w budowie szczęśliwego społeczeństwa. Prowadzili podwójne życie. Żeby świętować szabat, Jakub mówił w pracy, że w każdą sobotę musi być w domu, bo mają przywieźć węgiel.


–- Noworodek potrzebował transfuzji krwi, opowiada żona Jakuba, przed ósmym dniem życia powinien być obrzezany, co mogłoby pogorszyć jego infekcję. Zapytaliśmy rabina, czy możemy czekać z obrzezaniem. — Możecie, odpowiedział, Bóg jest wyrozumiały.

Jakub jest kierownikiem szkoły zawodowej, w której religii uczy rabin Maklijah. Uczniowie powtarzają za rabinem.

–- Torah uczy nas, że mamy nosić przy ubraniu frędzle, które przypominają nam 613 przykazań do spełnienia. Potrzeba nam dużo frędzli, żeby po każdym dobrym uczynku, dotknąć jednego z nich.

— Pomyślcie, chłopcy: 60 sekund w każdej minucie, 60 minut w każdej godzinie, 24 godziny, 365 dni w roku, każda sekunda się liczy, nosząc frędzle, możecie zostać milionerami dobrych uczynków.

Spotykamy się z ojcem Danielem. Żydowski chłopiec jak ja ukrywał się w polskim klasztorze, ale w przeciwieństwie do mnie, utrzymał wiarę i został katolickim księdzem. Po latach znalazł się w Izraelu, objął parafię katolicką w Haifie, określając się jako Żyd o wierze chrześcijańskiej.


Daniel ma własną koncepcję żydowskiej matki: pierwszą, którą znał, swoją własną, stracił w zagładzie, drugą, którą uzyskał, nazywa żydowską matką chrześcijaństwa. – Judaizm stawia człowieka w swoim centrum i uczy go, jak żyć nabożnie na ziemi, mówi ojciec Daniel – chrześcijaństwo poszukuje abstrakcyjnej prawdy, ale gdzieś po drodze, straciliśmy naszą żydowską matkę.

W ostatnim dniu święta Hanuki żydowski emigrant z Iraku, Abram, mówi dzieciom: — Ta kobieta pochodzi z Polski, przeżyła tam straszną wojnę przeciwko Żydom.

Hanuka jest świętem na pamiątkę zwycięstwa Żydów po ataku na ich synagogę. Gdy zabrakło oleju do zapalenia świec, cud sprawił, że olej się znalazł i hanukowe świece paliły się przez osiem dni.

Moja matka trzyma w ręku ostatnią świecę Hanuki. Inna, znacznie większa, pali się przy ścianie płaczu, domu żydowskiego Boga, o którego istnieniu Broneczka mi nie powiedziała.
Nauczyła mnie jednak dobroci, a gdy zorientowałem się, że nie ma wielkiej różnicy między angielskimi słowami „good” i „God’, uznałem, że była dobrą, żydowską matką.
Kategorie: Uncategorized