Uncategorized

Humorystyczne horrory:
jak Lem nauczył swojego siostrzeńca pisać bezbłędnie

Latem 1970 roku mistrz sci-fi Stanisław Lem napisał serię 68 krótkich ćwiczeń tekstowych, które miały pomóc swojemu młodemu siostrzeńcowi w trudnej sztuce pisania po polsku. To, co wymyślił tamtego lata, to z pewnością tekst Lema – ale czy też literatura? A co może nam powiedzieć o umyśle Stanisława Lema?

Historia tej niezwykłej i mało znanej części dorobku Lema sięga lata 1970 roku. Stanisław Lem był już wówczas światowej sławy pisarzem science-fiction, autorem powieści Solaris i głosem jego pana , filozofem i futurolog . Jego siostrzeniec Michał Zych miał 13 lat i dopiero zaczynał przygotowywać się do matury, która ma się odbyć w przyszłym roku.

Chore dziecko Michaś, jak go często nazywano, mieszkał u swojego słynnego wujka w swoim domu na krakowskich Klinach. Lem, najwyraźniej z własnej woli, postanowił skorzystać z okazji, aby nauczyć swojego siostrzeńca, jak poprawić pisownię i ortografię po polsku, co tradycyjnie uważano za niezbędną dla kulturalnego młodzieńca w polskiej szkole i nie tylko. Lem nie wiedział wówczas, że Michaś ma dysortografię (niepełnosprawność podobną do dysleksji, tylko że dotyczy pisania i gramatyki).

Jak dziś wspomina pan Zych , cała procedura była bardzo zorganizowana. Codziennie o wyznaczonej porze proszono go do gabinetu wuja, gdzie Lem dyktował fragment tekstu, który chłopiec miał napisać ze słuchu. Nie było to łatwe, biorąc pod uwagę, że Lem dyktował w regularnym tempie i nie zostawiał żadnych przerw ani nawet zwalniania. Oznaczało to, że chłopiec musiał pisać bardzo szybko, co czasami utrudniało mu to, że historie były dla niego rozpraszająco zabawne:

Szybko nauczyłem się nie zwracać uwagi na treść, ale koncentrować się wyłącznie na akcie pisania – zwłaszcza, że ​​mój wujek bywał czasami szorstki. Kiedy skończę ćwiczenie, zbierał je i skarcił mnie bezlitośnie, podkreślając moje błędy. Następnego dnia stałoby się jeszcze bardziej naglące, żebym była punktualna na kolejną porcję ćwiczeń.Michał Zych w rozmowie z Culture.pl

Oznacza to, że Zych większość pamiętnych wakacji spędził nie pływając w pobliskim basenie, ale zapisując kilka bardzo niezręcznych zdań (2-3 dziennie) wychodzących z ust wuja. Zdania takie jak:

Świeży, ale sztywny trup leżał w kałuży krwi z smutnym wyrazem twarzy, z której zresztą niewiele zostało. Kula niezwykłego kalibru poczyniła spore spustoszenie w jego zębach trzonowych, małżowinie usznej i móżdżku, z którego teraz regularnie sączyła się kropla na dziką rzodkiewkę i zeszłoroczny numer „Przyjaciółki”.Od pierwszego tygodnia „Dyktandy” Stanisława Lema, przeł. MG/AZ

Skunksy, kanibale i ślepaki

Okładka „Dyktandy” Lema (2001), fot. Przedsięwzięcie Galicja

W efekcie przez całe pamiętne lato Lem, a właściwie jego siostrzeniec, spisał około 68 utworów prozatorskich. Większość z nich nie przekracza połowy zadrukowanej strony, a niektóre przekraczają całą jedną – wszystkie z nich to niezwykłe, małe arcydzieła niezwykłej, choć chorobliwej wyobraźni. I oczywiście przepełnione były „ortograficznie” trudnymi słowami, które są na porządku dziennym w tym bardzo specyficznym gatunku polskiej szkoły literackiej, zwanym dyktando .

Pomijając ortografię , wiele z tych opowieści łączy znacznie bardziej niż użycie „trudnych do przeliterowania” słów, to specyficzne absurdalne poczucie humoru połączone z makabrą. Wszystko to skutkuje bardzo mroczną i często szokującą formą głupoty, którą niektórzy porównują do francuskiego surrealisty Rolanda Topora i, jeśli chcieliśmy trzymać się literatury dziecięcej, amerykańskiego ilustratora Edwarda Goreya czy brytyjskiego powieściopisarza Roalda Dahla.

Te dyktanda Lema, najbardziej radykalne i makabryczne (ale też zabawne), były opowieściami o martwych ciałach leżących w kałużach krwi, głodnych wilkach goniących hipisów z gitarami, kanibali ocalałych z wraku statku i wreszcie o młodych chłopcach piszących pisownię. błędy, które w końcu zostają zjedzone przez ślepaki.

Właściwie stworzyliśmy animację, wykorzystując tę ​​historię ślepca jako inspirację, którą możesz obejrzeć poniżej:

Kadr z filmu „Przygody robala ślepego” Culture.pl na podstawie „Padalca” Stanisława Lema, okład: Magdalena Burdzyńska / Culture.pl / AMI

Skandalista Stanisław Lem

Stanisław Lem w swoim domu na krakowskich Klinach, 1973, fot. Irena Jarosińska / PAP

Stanisław Lem w swoim domu na krakowskich Klinach, 1973, fot. Irena Jarosińska / PAP

Kiedy te utwory zostały ostatecznie opublikowane jako książka Dyktanda z 2001 roku (pełny polski tytuł można przetłumaczyć jako „Dyktanda, czyli raczej jak uczył wtedy wuj Staszek Michaś, teraz Michał pisać bez błędów”), jakieś 30 lat po ich pierwotnym wyprodukowane, wywołały spore zamieszanie. Szczególnie jeden kawałek, prezentujący się jako dość szczegółowy przepis na ugotowanie chłopięcej wątroby (po tym, jak został potrącony przez samochód) i podanie jej (z cebulą) jako przysmak, spotkał się z bardzo silną reakcją konserwatywnych środowisk katolickich: a raczej ich politycznych przedstawicieli.

Opowieść była parodią języka kulinarnego przepisu, ale była też oczywistym przekroczeniem kulturowego tabu kanibalizmu. Trochę jednak dziwi, że gdy utwór brał udział w ogólnopolskim konkursie ortograficznym, Lem został oskarżony o „promowanie kanibalizmu, a ostatecznie cywilizacji śmierci”.

Z pewnością wiele z tych utworów stoi w dość wyraźnym kontraście z tym, czego tradycyjnie oczekuje się od ćwiczeń szkolnych, a mianowicie z intencją pedagogiczną i podbudową moralną. Jak zauważył lemowski Jerzy Jarzębski, jest to rzeczywiście Lem „nieposzanujący”, nastawiony na akty prowokacji wymierzonej w obowiązkową retorykę podręczników szkolnych, z ich fundamentalną cechą „dobroduszności”.

Ale Jarzębski przekonuje też, że ta prowokacja Lema nie odzwierciedlała jego prawdziwego kodeksu moralnego i humanistycznych wartości. Lem mógł eksperymentować, ale z pewnością „nie był gotowy na etyczne ustępstwa wobec cynizmu i czynów przestępczych”. Badacz wskazał na powstałe mniej więcej w tym samym czasie „Cyberiadę” i „ Bajki robotów” Lema i przekonywał, że mimo „wielu naprawdę okrutnych scen, kręgosłup moralny tych opowieści pozostaje nienaruszony, jak w baśniach”. Przyznał, że w literaturze możliwe jest, aby cynizm był obecny w stylu dzieła – a to nie znaczy, że „[tj. cynizm] zaraża ogólny sens dzieła”.

Choć z pewnością dotyczy to literatury w ogóle, to być może dziś warto by w dyktandzie spojrzeć na coś więcej niż tylko żartobliwy pokaz cynizmu i literackiej prowokacji Lema. A raczej świadectwo jego złożonego i skomplikowanego świata wewnętrznego.

Wiertło ortograficzne jako psychoterapia

Stanisław Lem i jego bratanek Michał Zych w Krakowie, fot. archiwum rodzinne Michała Zycha

Stanisław Lem i jego bratanek Michał Zych w Krakowie, fot. archiwum rodzinne Michała Zycha

Właściwie kuszące może być postrzeganie tematycznej treści dyktandy jako w dużej mierze niepohamowanego wyrazu licznych obsesji i demonów Lema. Jak wspominał Michał Zych, opowiedziano je dość spontanicznie i bez większego uprzedniego przygotowania – a więc można je było uznać za rodzaj strumienia świadomości.

Te utwory raz po raz krążą wokół aktów zabójstwa i okrucieństwa człowieka. Pokazują także człowieka w sytuacjach ekstremalnych (wrak statku, bezludną wyspę), wielokrotnie dotykają przekroczeń i kulturowych tabu (np. kanibalizmu). Podobnie tematy kulinarne (jak ktoś, kto chce bardzo źle zjeść kogoś innego) z aspektami gastralnymi (zaburzenia kompulsywnego odżywiania) i wymiotnymi z pewnością zasługują na własne badanie. Ujawniają dosłownie „pseudonim psa” wizję świata w jego rdzeniu.

W swojej najbardziej niezręcznej postaci historie te oferują bardzo złożone i tragiczne obrazy, które mogą być trudne do zinterpretowania. Podobnie jak w przypadku historii pana Szczypiórka, eleganckiego dżentelmena-ptaka, którego próba popełnienia samobójstwa kończy się komicznie, gdy okazuje się, że pistolet w jego ustach jest zrobiony z czekolady (w końcu ją zjada, a potem nadmiernie wymiotuje).

Literatura zbudowana z ograniczeń

Na rysunku Stanisława Lema tuba mówi: „Rodzina do wyciskania (w tubie), 6 osób”, rysunki Lema łączy wiele makabrycznych i surrealistycznych cech ze stylem jego dyktand,

Podczas gdy niektórzy krytycy mogli uznać niektóre z tych narracji za dowód cynizmu ich autora, dziś dużo bardziej uzasadnione jest to, że dyktanda ujawniła o Lemie coś, co nie wyszło na jaw w innych jego utworach lub pojawiło się tylko w przebraniu i zakamuflowaniu. zaszyfrowane sposoby. Coś, co dopiero niedawno wyszło na jaw, oświecone nowymi badaniami naukowców, takich jak Agnieszka Gajewska i Wojciech Orliński. Mianowicie załamanie dawno wypartego przez Lema doświadczenia wojennego Holokaustu i ukształtowany przez to traumatyczne doświadczenie światopogląd .

Patrząc w tym świetle, te małe historyjki, które tego lata podyktował jego młodemu siostrzeńcowi, można uznać za interesującą, niemal psychoanalityczną praktykę Lema. Takiego, w którym Lem użył „ortografii” w roli quasi Oulipopodobnego przymusu. I podobnie jak w technice Oulipo , ograniczenie (w przypadku Lema używanie głównie „trudnych” słów jako materiału pisarskiego) skutecznie uwolniło nie tylko jego kreatywność i wyobraźnię… ale także podświadome obsesje. Nie ma wątpliwości, że gdyby nie te ograniczenia, te elementy wyglądałyby zupełnie inaczej. A ściślej mówiąc, w ogóle by nie zostały wyprodukowane.

Rysunki Stanisława Lema [galeria]

1 / 6

Stanisław Lem, „Cegła z gwiazd”, rysunek, fot. http://english.lem.pl
Na rysunku Stanisława Lema tuba mówi: „Rodzina do wyciskania (w tubie), 6 osób”, rysunki Lema łączy wiele makabrycznych i surrealistycznych cech ze stylem jego dyktand, fot. http://english .lem.pl/
Stanisław Lem, „Pokojówka”, rysunek, fot. http://english.lem.pl
Stanisław Lem, „Cegła z gwiazd”, rysunek, fot. http://english.lem.pl
Na rysunku Stanisława Lema tuba mówi: „Rodzina do wyciskania (w tubie), 6 osób”, rysunki Lema łączy wiele makabrycznych i surrealistycznych cech ze stylem jego dyktand, fot. http://english .lem.pl/
Stanisław Lem, "Gauleiterium Flagellans", rysunek, fot. http://english.lem.pl

Nie znaczy to, że dyktanda są cenne przede wszystkim dla psychoanalityków Lema i badaczy Lema. Większości innych (nieprofesjonalnych) czytelników będą one nadal oferować wiele literackich radości i wybuchów śmiechu (choć inni wciąż mogą ich spotkać z oburzeniem i obrzydzeniem).

Co najważniejsze, spełniają swój pierwotny cel: można je właściwie wykorzystać jako genialne ćwiczenia dla chcących pisać po polsku bez błędów, jak to było w przypadku młodego Michała Zycha… Co to za łacińska fraza szkolna? Docere et delectare ?

Wpisany przez Mikołaj Gliński, lut 2021
Źródło: Stanisław Lem, Dyktanda Czyli … w jaki Sposób Wujek Staszek Wówczas Michasia – Dzis Michala – Uczył Pisac Bez Błędów ( “Dyktanda, albo raczej jak wujka Staszka nauczył Następnie Michaś, teraz Michał, pisać Bez błędów”, Kraków, 2001.

Mikołaja Glińskiego

Autor: Mikołaj Gliński

Mikołaj studiował klasykę na Uniwersytecie Humboldta w Berlinie oraz kulturoznawstwo w Instytucie Kultury Polskiej UW, gdzie pisał magisterium z literatury i historii. Jest wieloletnim autorem sekcji anglojęzycznej w Culture.pl, gdzie specjalizuje się w tej tematyce, a także w językach, które są jego osobistą pasją. Mikołaj jest także współautorem pierwszej książki Culture.pl Quarks, Elephants & Pierogi: Poland in 100 Words . Możesz skontaktować się z nim bezpośrednio pod adresem mglinski@iam.pl

Kategorie: Uncategorized

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.