Uncategorized

Gej, Polak, Żyd, Kaszub i pracownik zoo w jednej osobie.

Jego relacja ze zwierzętami budzi zazdrośc


Patryk Pufelski Fot Archiwum prywatne

Autor, gej o żydowsko-kaszubskich korzeniach przyjaźniący się ze starszymi paniami i kolonią pingwinów, w dodatku prowadzący dziennik w trakcie pandemii. Brzmi jak marzenie redaktora.

„Umarł dziś mój jeż, Tadeusz”. To pierwszy zapisek w dzienniku Patryka Pufelskiego, który wkrótce ukaże się nakładem Karakteru jako „Pawilon małych ssaków”. Zgrabne pierwsze zdanie, w sam raz, by przytrzymać czytelnika. Dopiero kilkadziesiąt stron później się orientujemy, że w tym prostym stwierdzeniu kryje się esencja książki: melancholia, wrażliwość i pożegnanie. I wyjątkowa bliskość z innymi istotami.

W przypadku Pufelskiego ta wyjątkowość ma kilka wymiarów. Najbardziej oczywisty – autor od 2015 r. pracuje w ogrodach zoologicznych: najpierw w Krakowie, potem we Wrocławiu. W dzieciństwie jako wolontariusz wyprowadzał na spacer małe lamy z oliwskiego zoo w rodzinnym Gdańsku, na studiach opiekował się porzuconymi pisklętami. Czasem jego poranek zaczyna się od gotowania owsianki dla hipopotamów, czasem dostaje w plecy pingwinim dziobem, a czasem foka ugryzie go w kolano.

Poziom mniej oczywisty to emocje. Sposób, w jaki autor opisuje relacje ze zwierzętami, budzi zazdrość – nie ze względu na egzotyczność, ale na autentyczną bliskość. Taką, którą niełatwo jest osiągnąć nawet z przedstawicielami naszego gatunku.

Mucha na żerdzi

Nie ma tu słodkiego ciumkania, infantylizacji, w jaką łatwo popaść, pisząc o małych kotikach czy wielkich oczach lemura; nie ma szpanerskich popisów spod znaku telewizyjnych podróżników. Pufelski traktuje zwierzęta poważnie. Wszystko jedno, czy pisze o swojej amstaficy Zośce, słonicy Baby czy siedemdziesięciu sześciu ślimakach Lissachatina, które przywiozła ze sobą uciekająca z Kijowa siedmiolatka.

Tak samo poważnie traktuje swoich ludzkich towarzyszy. Jest to stado równie interesujące. Należy do niego babcia Wusia, która w dzieciństwie świetnie się biła, a jako lemoniadę z Zachodu sprzedawała innym dzieciom rozwodnione siuśki; dziadek Hilek, Kaszub, który obraził się na starotestamentowego Boga; Milena, która pracuje w zoo i umie zrobić z galarety i mrożonych ryb chanukowy torcik dla kotików; Ela i Waldek wieszający budkę z żerdzią dla muchy („żeby siedziała (…), a nie srała po kątach”). Dziewięćdziesięcioletnia przyjaciółka Krysia oraz chłopak Paweł, który na Helu żegna się z morzem.

Patryk Pufelski jest gejem i Żydem, co ma znaczenie o tyle, że urodził się w Polsce, gdzie obie te cechy bywają, łagodnie mówiąc, niemile widziane. I może jeszcze o tyle, że „Pawilon małych ssaków” wysłał na konkurs pamiętników osób LGBTQ+. Z konkursu powstał zbiór „Cała siła, którą czerpię na życie”, a dziennik Pufelskiego tak się redaktorom spodobał, że postanowili wydać go oddzielnie.

Awers i rewers

Czy była to dobra decyzja? Wciąż się waham. Nie żebym uważała, że „Pawilon…” nie jest wart wydania. To opowieść wzruszająca, napisana lekko, z humorem i ogromną wrażliwością. A do tego unikalna. Narrator o żydowsko-kaszubskich korzeniach, gej przyjaźniący się ze starszymi paniami i kolonią pingwinów, w dodatku prowadzący dziennik w trakcie pandemii, wojny, „czarnych protestów” i kryzysu na granicy polsko-białoruskiej. To brzmi jak marzenie redaktora.

A jednak czuję niedosyt. Wynika on z samej formy książki. Dziennik to proza specyficzna. Autor może mieć w nosie potencjalnego czytelnika, zapisywać, co chce i kiedy chce, a wagi tych zapisków nie musi uzasadniać nawet przed sobą samym – to jego święte i niepodważalne prawo. Awersem dziennika jest szczerość i intymność; rewersem – nieuchronność banału.

Autor „Pawilonu małych ssaków” jest osobą wrażliwą, inteligentną, potrafiącą opowiadać. A na banały trafimy i w dziennikach pensjonarek, i w tych pisanych przez gigantki literatury. Jeśli czegoś żałuję, to tego, że ta książka nie stała się wielowątkową powieścią o korzeniach, przemijaniu, współczesności, tożsamości; o żegnaniu się z jeżem i z zapadającą się w alzheimerze przyjaciółką, o ludzkich i nieludzkich zwierzętach.

Czytam fragment, w którym zmarła koleżanka Pufelskiego namawia go we śnie do wystawienia sztuki: „Dwie stare baby, Dzieci Holocaustu, razem z tobą i niewidomym psem na tratwie morskiej! A na nas – piraci!”. Nie mam wątpliwości, że byłaby to lektura niepowtarzalna.

“Pawilon małych ssaków”, Patryk Pufelski, Karakter, Kraków, PREMIERA: 12 października

Gej, Polak, Żyd, Kaszub i pracownik zoo w jednej osobie.

Emilia Dłużewska

Kategorie: Uncategorized

1 odpowiedź »

  1. Pisze Aleksander D
    Gej na pierwszym miejscu, i o tym muszą wszyscy wiedzieć… wielki honor !

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.