Uncategorized

Co zrobiliśmy Żydom

czyli co zrobiliśmy z naszym chrześcijaństwem?


Abp Grzegorz Ryś. Kraków, 29 marca 2015.

Na średniowiecznych malowidłach w dwóch polskich kościołach Krzyż zabija Synagogę. Krzyż – a więc, tak naprawdę, Ukrzyżowany na nim Pan – mordercą! Czy można bardziej wypaczyć sens Ewangelii? Czy może być większe bluźnierstwo?!

Publikujemy niżej tekst zakończenia książki „Chrześcijanie wobec Żydów. Od Jezusa po inkwizycję. XV wieków trudnych relacji”, która ukazuje się w Wydawnictwie WAM. Tytuł pochodzi od redakcji Więź.pl

Najnowsza książka abp. Grzegorza Rysia, historyka mediewisty, opisuje stosunek chrześcijan do Żydów w starożytności i wiekach średnich, a zatem w okresie budowania tożsamości zarówno Kościoła, jak i judaizmu rabinicznego. Jak pisze wydawca, jest to „wyjątkowo odważna, poparta źródłami, analizą tekstów i wydarzeń, a jednocześnie przystępna opowieść o bolesnym pęknięciu we wspólnym dziedzictwie chrześcijan i wyznawców judaizmu. Ta książka to także zadane nam dziś pytanie o to, co z tym pęknięciem zrobimy”.

Przyszła pora zakończyć nasze rozważania, choć zdaję sobie sprawę z tego, iż wielu Czytelników osiągnięty przez nas próg czasowy (początek epoki nowożytnej) wolałoby widzieć bardziej jako punkt wyjścia niż dojścia. Zwłaszcza jeśli jednym z motywów podjęcia lektury – obok pasji poznawania dawnych dziejów – było również pragnienie zrozumienia ciągle stosunkowo niedawnej (wszak żyją jeszcze jej świadkowie) historii.

W historii Kościoła wiele jest momentów pięknych i Bożych, sąsiadują z nimi jednak inne: tragiczne i budzące wstyd. Wybór, przed jakim nas to stawia, nie polega na wyparciu z pamięci tego, co niewygodne, lecz na decyzji, którą z jej części chcę/chcemy kontynuować

Abp Grzegorz Ryś

Udostępnij cytatFacebookTwitter

Nie sposób bowiem uciec od pytania o to, jak był możliwy Holocaust w świecie (w Europie) od blisko dwudziestu wieków chrześcijańskim? Z perspektywy takiego pytania ważniejsza wydaje się wiedza, w jaki sposób do Żydów odnosił się Pius XII niż Grzegorz Wielki. Od pism św. Justyna czy Piotra z Cluny ważniejsze zdają się poglądy Lutra, Voltaire’a czy Hegla.

Zapowiadane w jakiejś mierze przez kanony kościelnych synodów w wiekach średnich getta pojawiły się tak naprawdę dopiero w czasach nowożytnych. Z drugiej strony jednak, w jednej z najważniejszych prac służących budowaniu wspólnej (w miejsce równoległych) pamięci historycznej Żydów i chrześcijan o Zagładzie[i] pojawia się zestawienie regulacji prawnych dotyczących Żydów promulgowanych przez średniowieczny Kościół i przez III Rzeszę!

Zakazy małżeństw mieszanych (od 306 r. począwszy) zestawione zostały z przepisami służącymi ochronie czystości krwi i rasy (15 września 1935). Zakazy ograniczające Żydom swobodę publicznego poruszania się w uroczystości chrześcijańskie (szczególnie w Wielkim Tygodniu) z dekretem z dn. 3 grudnia 1938 roku zakazującym im pokazywania się na ulicach w święta nazistowskie. Nakaz noszenia oznakowania na wierzchnim odzieniu (wydany przez Sobór Laterański IV) z zarządzeniem z 19 września 1941 roku zobowiązującym niemieckich Żydów do oznakowania ubrania żółtą gwiazdą itp.[ii]

Abp Grzegorz Ryś, „Chrześcijanie wobec Żydów. Od Jezusa po inkwizycję. XV wieków trudnych relacji”
Abp Grzegorz Ryś,Wydawnictwo WAM, Kraków 2022

Takie zestawienie w sposób nieubłagany przesuwa chronologiczne granice pytania o przyczyny i o odpowiedzialność. Stawia także pytanie o ciągłość historycznych procesów: czy takie same co do litery przepisy kryją w sobie tego samego ducha? Identyczne uzasadnienia i powody? Jednakową wizję świata? To prawda, że raczej nie, i wielokrotnie mogliśmy to stwierdzić podczas lektury naszych źródeł: antysemityzm średniowieczny raczej nie miał – z wyjątkiem przypadku hiszpańskiego – charakteru rasowego. Ta nie-ciągłość co do charakteru/motywacji nie oznacza jednak nie-ciągłości w ogóle i nie zwalnia w żadnym wypadku z poczucia odpowiedzialności i winy.

Zgodnie z diagnozą wybitnego filozofa i badacza Holocaustu Johna K. Rotha: „jeśli [nawet] chrześcijaństwo nie było wystarczającym warunkiem, by się wydarzył Holocaust, to było jednakże warunkiem koniecznym dla zaistnienia tej klęski”[iii]. Zapewne z takiej właśnie świadomości dopiero po Zagładzie zrodziła się w Kościele radykalna zmiana w nauczaniu i w podejściu do Żydów i judaizmu.

Odrzucenie rasowego motywu antyżydowskich regulacji i działań (po pogromy włącznie) prowadzi nas jednak nieuchronnie do postawienia innego pytania. By zrozumieć to, co zrobiliśmy Żydom, potrzebujemy z pokorą (i przerażeniem?) zobaczyć, co zrobiliśmy z naszym chrześcijaństwem!

Szukając odpowiedzi, chcę przywołać pewien motyw ikonograficzny, zachowany na ziemiach polskich w postaci malarstwa ściennego w przynajmniej dwóch średniowiecznych kościołach. Pierwszym z nich, chronologicznie, jest cysterski kościół w Koprzywnicy, drugim – wiejski kościół parafialny w Cyganku (dawne Tujce) na Wielkich Żuławach. Freski, o których mowa, datowane są odpowiednio na ostatnią ćwierć wieku XIV i na 2 ćwierć XV stulecia[iv].

Nie miejsce tu i moment, by zagłębić się w drobiazgowe analizy dotyczące powszechności tego przedstawienia i jego siły oddziaływania, trudno jednak nie zauważyć, że ani wiejska świątynia (Tujce), ani klasztorny kościół w średnio znaczącym mieście nie były ośrodkami prekursorskimi w wypracowywaniu motywów sztuki. Czerpały raczej ze wzorców wykształconych gdzie indziej i w miarę popularnych.

Przedstawienie, o którym mówię, to tzw. Żywy Krzyż. W obu przypadkach umieszczone zostało w kontekście szerszego cyklu, przedstawiającego Sąd Ostateczny. Ukazuje ono Jezusa ukrzyżowanego pomiędzy Eklezją a Synagogą. Eklezja, dosiadająca gryfa, w jednej ręce dzierży rozwiniętą dumnie chorągiew, a w drugiej kielich, do którego zbiera krew wytryskującą z boku Pana. Synagoga – a jakże – z przepaską na niewidzących oczach, siedzi na ośle, w jednej ręce trzyma połamany sztandar, a w drugiej kozią głowę. Do tego momentu jest to przedstawienie, które mniej lub bardziej zmodyfikowane można odnotować w wielu kościołach (np. w kościele św. Jana w Toruniu, malowidło z ok. 1380-1390 r.). W Koprzywnicy i w Tujcach jednak było to jeszcze „za mało”.

Krzyż Chrystusa został więc „ożywiony” – wszystkie jego ramiona zostały zakończone dłońmi. Dłoń kończąca dolne ramię krzyża rozbija młotem bramę piekła; górna otwiera kluczem niebo; lewa koronuje Eklezję, a prawa… wbija miecz w głowę Synagogi! Właśnie tak: Krzyż zabija Synagogę.

Krzyż – a więc, tak naprawdę, Ukrzyżowany na nim Pan – mordercą! Czy można bardziej wypaczyć sens Ewangelii? Czy dlatego Jezus dał się jak baranek poprowadzić na śmierć za wszystkich, by mieć tytuł do zabijania kogokolwiek? Czy można się bardziej rozminąć z prawdą Krzyża? Czy może być większe bluźnierstwo?! Powie ktoś: „niezamierzone”, „na pewno nie intencjonalne”. Ot, taka „ludowa” i „spauperyzowana”, nie domyślana do końca wersja uczonej „teologii zastępstwa”…

Więc trzeba dodać jeszcze i to, że zarówno w Koprzywnicy, jak i w Tujcach malowidło umieszczone zostało w prezbiterium (!), w bezpośredniej bliskości ołtarza. Wszyscy, którzy przychodzili do tych kościołów na niedzielną Mszę św., wychodząc z niej, mieli w oczach, i w głowie, jego przekaz. Co mogli myśleć i w jaki sposób reagować na spotkanych w ciągu tygodnia Żydów? Jest przy tym oczywiste, że „siła rażenia” takiej sztuki w społeczeństwie ludzi niepiśmiennych była niepomiernie większa niż omawianych przez nas wyżej papieskich dokumentów czy wyważonych traktatów teologicznych, elitarnych w zasięgu i zamkniętych na „klucz łaciny”.

Co więcej, dokumenty te i traktaty jakiś czas po swym powstaniu „lądowały” na półkach archiwów czy bibliotek; malowidła natomiast przemawiały bez przerwy przez ponad pół tysiąclecia. Jakieś 20–25 kolejnych pokoleń chrześcijan? Ostatnie z nich były świadkami Zagłady…

Oczywiście, koprzywnicki kościół jest bardziej znany badaczom historii sztuki z innego malowidła, a mianowicie z umieszczonego na filarze północnej nawy fresku przedstawiającego Maryję ochraniającą swoim płaszczem ludzi wszelkiego stanu i pochodzenia (Mater Misericordiae). Objawia się Ona taką umierającemu u jej stóp cysterskiemu mnichowi, o którego duszę walczą – stojący po dwóch stronach jego łóżka – anioł i szatan. Maryja jako miłosierna Matka jest figurą Kościoła, którego funkcją jest przygarniać, gromadzić i chronić, a nie wykluczać i zabijać.

Z kolei przedstawienie indywidualnej śmierci zakonnika (jedno z najwcześniejszych w polskiej sztuce sakralnej) uzmysławia widzowi, że wiara, choć przeżywana we wspólnocie, jest wydarzeniem głęboko osobistym – jest spotkaniem każdego z nas z Bogiem i osobistym zmaganiem. Przekłada się również na indywidualną odpowiedzialność i takiż osąd, przed którymi nie da się uciec i schować za zasłonę stadnych zachowań. Obydwa te motywy układają się w syntezę tego, co najlepsze i rzeczywiście ewangeliczne w chrześcijaństwie.

Z Kościołem, z jego historią, ale także (niestety!) z dniem dzisiejszym, jest tak, jak z malowidłami w Koprzywnicy. Wiele tu momentów pięknych i Bożych, sąsiadują z nimi jednak inne: tragiczne i budzące wstyd. Nie można udawać, że są tylko te pierwsze, i metodycznie odwracać wzrok (swój i innych) od tych drugich. Trzeba przyjąć i wziąć odpowiedzialność za całą swoją historię. Wybór, przed jakim ona nas stawia, nie polega na wyparciu z pamięci tego, co niewygodne, lecz na decyzji, którą z jej części chcę/chcemy kontynuować.

Chcę zakończyć nasze rozważania modlitwą, jaką w imieniu całego Kościoła wypowiedział św. Jan Paweł II w bazylice św. Piotra na Watykanie 12 marca 2000 roku (w I Niedzielę Wielkiego Postu):

„Módlmy się, aby przez przywoływanie cierpień,
które Lud Izraela musiał przetrwać przez wieki historii,
chrześcijanie uznali grzechy popełnione
– zgoła nie tylko przez nielicznych spośród nich –
przeciw Ludowi Przymierza i błogosławieństw
i na tej drodze oczyścili swoje serca.

[Modlitwa w ciszy]

Boże naszych ojców,
Ty wybrałeś Abrahama i jego potomków, by zanieśli Twoje Imię Narodom;
Bolejemy głęboko nad postępowaniem tych,
którzy w ciągu historii spowodowali cierpienie tych Twoich dzieci,
A prosząc o Twoje wybaczenie pragniemy zaangażować się
w autentyczne braterstwo z Ludem Przymierza.
Przez Chrystusa Pana naszego. Amen

Co zrobiliśmy Żydom

Kategorie: Uncategorized

6 odpowiedzi »

  1. AK:
    Teologicznie biorąc taka jest główna między stosunkiem chrześcijaństwa i stosunkiem Islamu do Żydów:
    Chrześcijaństwa definiuje Żydów jako morderców ich pierwszego proroka, ale Islam ma do nich tylko urazę że nie przyjęli Islamu z rąki ich pierwszego proroka. Różnica jasna nawet dla ateistów. Tu sprawa kryminalna a tam zwykła uraza i zraniona duma Mahometa. A dzisiejszy antysemityzm muzułmański jest podsycany sztucznie elementami politycznymi stosującymi język świecki.
    A demonstracja tej różnicy? Obecność żydowska w Jerozolimie w 2k latach Diaspory. W każdej rundzie zmiany władców Jerozolimy, muzułmanie zezwalali Żydom mieszkać w Jerozolimie, a chrześcijanie nie. W czasie spotkania Herzla z papieżem Żydzi stanowili około 50% populacji Jerozolimy z czym byli największą grupą religijną i etniczną. Pod władzą muzułmańskiej Turcji, jakże nie.

  2. Możesz nie mieć racji. Kiedy powiedziałem pewnemu muzułmaninowi, że jedyna rzecz która łączy plus minus 200 sekt muzułmańskjich to antysemityzm bardzo sie obraził. Nie oszukujmy się, antysemityzm jest tak samo zwornikiem religii muzułmańskjiej jak i chrześcijańskiej, co wielu byłych muzułmanów potwierdza.

  3. Cenię ABP Grzegorza Rysia za ten niepokój i poczucie niewygody po latach studiów stosunków chrześcijańsko – żydowskich. A mógł sobie zaoszczędzić wysiłku, bo wystarczyło zapytać Żydów. Oni mają pamięć dłuższą od historyków chrześcijaństwa. Tylko czytać źródła żydowskie i pisać streszczenia. I nie tylko na Zachodzie (KK i Protestanci) ale i na Wschodzie ( Ortodoksja grecka- bizantyjska).
    Jego pytanie w tytule ” co zrobiliśmy z chrześcijaństwem” jest bezsensowne. Bo fundamentem chrześcijaństwa jest antysemityzm. Gdyby tego fundamentu nie założono, chrześcijaństwo zostałoby jeszcze jedną sektą judaizmu, naturalnie. Grecy to doskonale rozumieli i tak zdefiniowali katechizm chrześcijaństwa.
    Apropos, nie można tego samego powiedzieć o Islamie. Ten nie wymaga antysemityzmu aby przetrwać.

  4. Dziękuję Panu Koraszwskiemu za tę bardzo rzeczową, dobitną i przekonowującą wypowiedź.

  5. Czytając wynurzenia biskupa Rysiua zastanawiałem się, czy wie, gdzie jest stolica Izraela? Może nie wiedzieć. Może również nie wiedzieć, dlaczego nie wie. Odpowiedź na to pytanie powinna się zacząć od historii, którą opowiadałem już winnym miejscu, czyli od spotkania Theodora Herzla z papieżem Piusem X w styczniu 1904 roku. Herzl próbował pozyskać papieża dla idei odbudowy państwa żydowskiego i papież zgodził się na audiencję. W swoim dzienniku po tej audiencji Herzl zapisał:
    W krótkich słowach przedstawiłem mu moją prośbę. On jednak, być może rozgniewany tym, że odmówiłem ucałowania jego ręki, odpowiedział szorstko i stanowczo:
    „Nie możemy uznać waszego ruchu. Nie możemy powstrzymać Żydów przed wejściem do Jerozolimy – ale nigdy tego nie usankcjonujemy. Ziemia Jerozolimy, jeśli nie była zawsze święta, została uświęcona przez życie Jezusa Chrystusa. Jako głowa Kościoła nie mogę powiedzieć ci nic innego. Żydzi nie uznali naszego Pana, dlatego nie możemy uznać żydowskiego narodu.”
    Herzl zapytał papieża o obecny status Jerozolimy. Na co papież odpowiedział:
    „Wiem, że nie jest miłe patrzenie na to, że Turcy posiadają Święte Miejsca. Musimy się z tym po prostu pogodzić. Ale poparcie Żydów by weszli w posiadanie Świętych Miejsc, tego nie możemy zrobić.”
    Podczas tej trwającej 25 minut audiencji papież zaproponował rozwiązanie tej sytuacji w postaci odrzucenia przez Żydów ich religii i przejścia na katolicyzm.
    W tamtej audiencji papież wyznaczył stanowisko Watykanu podtrzymywane do dnia dzisiejszego. W 1919 roku brytyjski katolik, kardynał Francis Bourne wystosował list do brytyjskiego rządu, pisząc, że syjonizm nie ma aprobaty Watykanu, i że ponowna dominacja i władza [Żydów] nad krajem byłaby obrazą dla chrześcijaństwa i jej założyciela. Włoski kardynał, Filippo Gustini w tym samym czasie pisał z Jerozolimy do papieża z prośbą o jego interwencję „by zapobiec ponownemu ustanowieniu Izraela w Palestynie”. To wtedy pojawiła się po raz pierwszy idea „międzynarodowego statusu Jerozolimy” (jako lepsza alternatywa niż pozwolenie na to, by rządzili nią Żydzi).
    W 1947 roku biskup San Giovani d’Acri dostarczył papieżowi list Wielkiego Muftiego Jerozolimy (tak, tego samego, który przez całą wojnę współpracował z Hitlerem, zakładał muzułmańskie formacje SS i osobiście wizytował obozy zagłady), na który Papież Pius XII zareagował „bardzo serdecznie”. Był to rok kulminacji dyplomatycznych zabiegów Watykanu, by Jerozolima została miastem wydzielonym pod nadzorem Organizacji Narodów Zjednoczonych. Na pytanie, dlaczego ambasady krajów zachodnich znalazły się w Tel Awiwie, a nie w stolicy Izraela, odpowiedzi należy szukać w archiwach Watykanu.
    W grudniu 2017 roku papież Franciszek był w pierwszym szeregu protestujących przeciwko przeniesieniu amerykańskiej ambasady do stolicy Izraela. jego opinię podzielał prezydent Palestyny Abbas, przywódcy Hamasu, władze irańskie i tureckie i wszyscy twierdzili, że Ameryka podpala świat.
    Dobry biskup najwyraźniej kocha martwych Żydów, czy zauważa, że jego Kościół współpracuje z tymi, którzy mordują jeszcze żywych?

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.