Uncategorized

Henry Kissinger kończy 100 lat.

Wolał silnych satrapów od słabych demokratów

Były sekretarz stanu USA Henry Kissinger kończy 27 maja 2023 r. 100 lat. Na zdjęciu w 2012 r. obok swojego portretu w ratuszu w Fürth (Bawaria), skąd jego rodzina w 1938 r. uciekła przed nazistami do Stanów Zjednoczonych

Były sekretarz stanu USA Henry Kissinger skończyl 27 maja 2023 r. 100 lat. Na zdjęciu w 2012 r. obok swojego portretu w ratuszu w Fürth (Bawaria), skąd jego rodzina w 1938 r. uciekła przed nazistami do Stanów Zjednoczonych (fot. Daniel Karmann/picture-alliance/dpa/AP Images)

Ma pokojowego Nobla. Ale dziennikarz Christopher Hitchens postawił tezę, że to zbrodniarz wojenny, który powinien stanąć przed Trybunałem w Hadze. Henry Kissinger kończy 100 lat.

Sondaże Gallupa na najbardziej podziwianego w Ameryce mężczyznę z zasady wygrywa prezydent USA. Od końca II wojny światowej do tej grupy wdarły się trzy osoby: w latach 1946-47 i w 1951 r. – gen. Douglas MacArthur, w 1980 r. – Jan Paweł II, w 1973, 1974 i 1975 r. – Henry Kissinger.

Sam zbuduję sobie pomnik

Styczeń 2023 r., Kissinger mówi do uczestników szczytu w Davos. Gratuluje Ukraińcom i ich prezydentowi odwagi. Daje do zrozumienia, że jest za przyjęciem Ukrainy do NATO. Miesiąc wcześniej uważał, że Kijów powinien pogodzić się z utratą Krymu i – wedle woli Moskwy – złożyć deklarację swej „wieczystej neutralności”. „Zostałem wtedy źle zrozumiany”.

21 razy figurował na okładce tygodnika „Time”. Ostatni raz doradzał prezydentowi USA 46 lat temu. Robił to przez osiem lat, co nie burzy mitu, że przez całe dekady był architektem polityki zagranicznej Ameryki. Kissinger jak nikt inny umie zadbać o swoje miejsce w historii.

W ubiegłym roku wydał książkę na temat przywództwa („Leadership: Six Studies in World Strategy”). Opisał sześcioro liderów i powody, dlaczego ich wybrał:

1. Konrad Adenauer, który pokonanym i moralnie zbankrutowanym Niemcom utorował powrót do wspólnoty narodów drogą „strategii pokory”.

2. Charles de Gaulle, który odnowił historyczną wielkość Francji przez „strategię woli”.

3. Richard Nixon, który w czasie zimnej wojny zapewnił Stanom Zjednoczonym przewagę, realizując „strategię równowagi”.

4. Anwar Sadat, który przyniósł Bliskiemu Wschodowi wizję pokoju drogą „strategii transcendencji”.

5. Lee Kuan Yew, który stworzył z Singapuru potężne miasto-państwo przez „strategię doskonałości”.

6. Margaret Thatcher, która odnowiła morale i międzynarodową pozycję Wielkiej Brytanii drogą „strategii przekonania”.

Dlaczego Nixon, a nie Truman, który pomógł Europie stanąć na nogi (plan Marshalla) i powstrzymał komunizm (utworzenie NATO), albo Eisenhower, Kennedy czy Johnson? Dlaczego wyróżnia jedynego prezydenta USA zmuszonego do rezygnacji z urzędu? Czego wielkiego dokonał? H.K. wymienia trzy „dzieła” – architektem wszystkich, co powszechnie wiadomo, był H.K. Czy stawiając na cokole Nixona, Kissinger buduje pomnik sobie?

Wszystkie nasze zasługi

Pierwszy triumf Nixona to ponoć zakończenie wojny w Wietnamie. H.K. nawet się nie zająknął, że mogła się ona skończyć znacznie wcześniej, a Ameryka po czterech latach negocjacji z Wietnamem Północnym osiągnęła dokładnie to, czego Hanoi domagało się od początku – wycofania wojsk USA i porzucenia przez Waszyngton sojusznika południowowietnamskiego. Te dodatkowe lata kosztowały życie dziesiątki tysięcy Amerykanów i Wietnamczyków.

A w międzyczasie rozpoczęto operację „Menu”, dywanowe naloty na Kambodżę. Trzymano ją w takiej tajemnicy, że nie wiedzieli o niej ani sekretarz lotnictwa, ani szef sztabu sił lotniczych USA. Gdy napisał o niej „New York Times”, Nixon i Kissinger byli tak wściekli, że J. Edgar Hoover, szef FBI, dostał zadanie znalezienia przecieku. Wtedy zaczęły się nielegalne podsłuchy, które doprowadziły do afery Watergate. Operacja „Menu” pomogła przejąć władzę Czerwonym Khmerom, co skutkowało ludobójstwem.

Drugie „dzieło” to awans USA na dominującego gracza na Bliskim Wschodzie. H.K. pomija fakt, że Waszyngton zawdzięcza go wolcie de Gaulle’a, bo Francja, przez lata najważniejszy sojusznik Izraela, nagle zaczęła zabiegać o względy Arabów i trzy dni przed wybuchem wojny w 1967 r. nałożyła embargo na eksport broni do Izraela. Wtedy Lyndon B. Johnson zgodził się sprzedać Izraelowi myśliwce Phantom, co rozpoczęło dramatyczną reorientację Izraela na Stany Zjednoczone.

Henry Kissinger podczas wizyty w Izraelu w 1961 r.

Henry Kissinger podczas wizyty w Izraelu w 1961 r. fot. Boris Carmi /Meitar Collection / National Library of Israel / The Pritzker Family National Photography Collection, CC BY 4.0 , via Wikimedia Commons

H.K. oddaje hołd egipskiemu prezydentowi Sadatowi, ale zapomina dodać, że do „transcendencji”, czytaj: normalizacji relacji z Izraelem, nie przekonali go ani Nixon, ani Kissinger, ale Jimmy Carter. Cztery lata po tym, jak Nixon musiał odejść na wczesną emeryturę.

Kissinger przypisuje Nixonowi (i sobie) także zasługę normalizacji relacji z Chinami. Wprawdzie wizycie w Pekinie nadali obaj rangę wydarzenia epokowego, ale niczego konkretnego, poza fotografiami z Mao, nie załatwili. Nixon miał nadzieję, że Chiny pomogą mu wygrzebać się z Wietnamu. Chiny – że Ameryka przestanie bronić Tajwanu. Lecz duet Nixon-Kissinger był zbyt ostrożny, aby coś z tego wyszło.

Harvard i patroni

Urodził się w bawarskim miasteczku Fürth, niedaleko Norymbergi, w ortodoksyjnej żydowskiej rodzinie. Gdy w 1938 r. uciekli z Niemiec przed Hitlerem do Nowego Jorku, Heinz uczył się wieczorami, a w dzień pracował w fabryce pędzli do golenia. Później studiował rachunkowość.

Miał 20 lat, gdy dostał obywatelstwo i powołanie do wojska. Poznał tam szeregowca Fritza Kraemera, niemieckiego luteranina, z doktoratami z prawa i nauk politycznych, i poglądami na prawo od Hitlera. To on zaszczepił w Henrym przywiązanie do porządku, szacunek dla arystokracji i nieufność wobec demokracji. Przekonał, że następnym krokiem powinien być Harvard. W wojsku H.K. służył głównie jako tłumacz, a w 1946 r., już w cywilu, jako instruktor w Europejskiej Szkole Wywiadu.

W Harvardzie rozkwitł. Trafił pod skrzydła Williama Y. Elliotta, historyka, doradcy prezydentów, twórcy letniego programu dla rokujących liderów. Elliott oddał Kissingerowi kierownictwo programu. Wśród słuchaczy były późniejsze tuzy polityki: Pierre Trudeau, premier Kanady, Yasuhiro Nakasone, premier Japonii, i Valéry Giscard d’Estaing, prezydent Francji. Henry nawiązywał kontakty i nabierał pewności siebie.

Henry Kissinger w 1950 r.

Henry Kissinger w 1950 r. English: Photographer unknown (presumably work-for-hire); published by Harvard University., Public domain, via Wikimedia Commons

Doktorat poświęcił dyplomacji XIX-wiecznej Europy, szczególnie księciu Metternichowi, szefowi dyplomacji Cesarstwa Austrii, który dławił ruchy zagrażające istniejącemu porządkowi. W swej rozprawie pokazywał, że celem dyplomacji powinna być stabilizacja. A tej, uważał, nie służą ani moralne, ani ideologiczne krucjaty. Tak rodziły się podwaliny jego filozofii Realpolitik.

Henry, do czasu Harvardu zakompleksiony imigrant (nigdy nie pozbył się ciężkiego bawarskiego akcentu), bez ceregieli zgłosił władzom uczelni swój apetyt na „szybką ścieżkę” awansu. Skwitowano to uśmiechem, ale wkrótce został zastępcą dyrektora nowego Center for International Affairs.

Pierwszy sukces poza światem akademickim przyniosła mu w 1957 r. książka „Nuclear Weapons and Foreign Policy”, w której proponował „ograniczoną wojnę nuklearną”.

Wtedy w życiu Kissingera pojawił się nowy patron – Nelson Rockefeller, od którego dostał zadanie zdefiniowania krytycznych dylematów USA. Plonem był raport, który przypiął nazwisko Kissingera do doktryny taktycznej broni atomowej. Jego reputacja nie ucierpiała, gdy trzy lata później zdystansował się od własnej koncepcji i wrócił do doktryny wojny konwencjonalnej, a broń atomową uznał za ostatnią deskę ratunku.

Paranoicy w konspiracji

W 1959 r. dostał stały angaż na Harvardzie, a w 1962 r. – stanowisko profesora. Pracując na pół etatu dla Rockefellera, republikańskiego gubernatora stanu Nowy Jork, przyjął jednocześnie funkcję konsultanta w demokratycznej administracji Johna F. Kennedy’ego.

Sekretarz stanu Henry Kissinger i wiceprezydent USA Nelson Rockefeller, 3 stycznia 1975 r.

Sekretarz stanu Henry Kissinger i wiceprezydent USA Nelson Rockefeller, 3 stycznia 1975 r. See page for author, Public domain, via Wikimedia Commons

W 1965 r. pierwszy raz z bliska zobaczył konflikt w Wietnamie. Czarno widział perspektywy USA, ale wojnę poparł. Jego intelektualny autorytet Hans Morgenthau, również „realista”, zbyt cenił pryncypia, aby złożyć je na ołtarzu kariery. Jako konsultant administracji Johnsona publicznie krytykował wojnę w Wietnamie w przekonaniu, że szkodzi ona pozycji Ameryki. Kosztowało go to posadę. Był rozczarowany, że Kissinger publicznie popierał wojnę, choć prywatnie przyznawał, że jest ona nie do wygrania.

W 1968 r. prezydent elekt Richard Nixon nieoczekiwanie mianował H.K. swym doradcą ds. bezpieczeństwa narodowego. Panowie praktycznie się nie znali, a Kissinger nie ukrywał niechęci do Nixona. Mimo to zrodziło się partnerstwo, które dla Kissingera oznaczało wejście na najwyższe szczeble władzy i sławy. W pamiętnikach sugeruje, że Nixon wybrał go bez żadnych podszeptów, w rzeczywistości sam zabiegał o nominację.

Nixonowi nie przeszkadzały próżność i dwulicowość profesora Harvardu. Dostrzegł w nim pokrewną duszę: obaj uważali, że otacza ich konspiracja i najlepszą na to bronią jest także konspiracja.

Lawrence Eagleburger, wieloletni współpracownik Kissingera, powiedział, że prezydent i jego doradca cierpieli na paranoję, obawiali się siebie nawzajem, ale jednocześnie działali wspólnie wobec ludzi postrzeganych jako wrogów. Wykluczali z obiegu informacji nawet szefów Pentagonu i Departamentu Stanu – dopóki sam Kissinger nie został sekretarzem stanu, pozostając doradcą ds. bezpieczeństwa narodowego, co nie miało precedensu w historii USA.

Bez przedziałka, ale z Noblem

Nixon wygrał wybory, obiecując, że ma tajny plan zakończenia wojny w Wietnamie. Do chwili, gdy znalazł się w Białym Domu, Ameryka straciła w niej 30 610 ludzi. Porozumienie pokojowe podpisano w Paryżu w styczniu 1973 r., ale wojna skończyła się upadkiem Sajgonu dopiero 30 kwietnia 1975 r., a z ramienia USA układ paryski podpisał sekretarz stanu William Rogers.

Kilka miesięcy później zastąpił go Kissinger. Na uroczystości zaprzysiężenia Nixon przypomniał, że to pierwszy naturalizowany Amerykanin w roli sekretarza stanu i… pierwszy od końca wojny, który nie czesze się z przedziałkiem. Gdy Nixon odchodził, „honorowy pokój” oznaczał okupację Sajgonu przez komunistów i 58 202 zabitych Amerykanów.

Za negocjacje z Wietnamem Północnym Kissinger dostał w 1973 r. Pokojową Nagrodę Nobla. Wietnamski współlaureat Le Duc Tho odmówił jej przyjęcia. Dwóch z pięciu członków norweskiego komitetu przyznającego nagrodę zrezygnowało na znak protestu. Profesor Harvardu Edwin Reischauer powiedział, że „albo społeczeństwo Norwegii kiepsko rozumie, co się tam [tzn. w Wietnamie] wydarzyło, albo ma dobre poczucie humoru”. Kissinger nie pojechał odebrać nagrody.

Biały Dom, 16 października 1973 r. Prezydent Richard Nixon składa gratulacje w Gabinecie Owalnym sekretarzowi stanu Henry'emu Kissingerowi z okazji otrzymania przez niego Pokojowej Nagrody Nobla razem z północnowietnamskim dyplomatą Le Duc Tho, który odmówił jej przyjęcia

Biały Dom, 16 października 1973 r. Prezydent Richard Nixon składa gratulacje w Gabinecie Owalnym sekretarzowi stanu Henry’emu Kissingerowi z okazji otrzymania przez niego Pokojowej Nagrody Nobla razem z północnowietnamskim dyplomatą Le Duc Tho, który odmówił jej przyjęcia fot. AP Photo

Jeszcze przed Noblem stał się celebrytą. Na okładce „Newsweeka” występował jako „Super-K”. Dziennikarze jedli mu z ręki, najbardziej uprzywilejowani mówili, że to on rządzi światem. John Ehrlichman, doradca prezydenta ds. polityki wewnętrznej, głośno zastanawiał się, czy Kissinger nie wymaga opieki psychiatrycznej.

Podsłuchy przyjaciół i adwersarzy oraz nagrywanie rozmów ostatecznie przypieczętowały los prezydenta. W przeddzień ogłoszenia decyzji o ustąpieniu poprosił Kissingera, aby się z nim pomodlił. Razem klęczeli, a Nixon płakał. Zdaniem jego biografów metody Kissingera były częścią patologii tej prezydentury.

Dyplomacja. Zawsze trzymajmy z silnymi

Nixona w Gabinecie Owalnym zastąpił Gerald Ford. Kissinger pozostał. Wkrótce po powrocie z Władywostoku, gdzie towarzyszył prezydentowi w rozmowach z Breżniewem, znów poleciał do Pekinu. Tym razem z liczną świtą, która miała być świadkiem triumfu. Triumf nie nadszedł. Okazało się, że wybór miejsca na spotkanie z Kremlem był błędem, bo Władywostok, położony 70 km od granicy chińskiej, należał wcześniej do Chin, a stał się bazą sowieckiej floty Pacyfiku.

Prezydent USA Gerald Ford, sekretarz generalny Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego Leonid Breżniew i Henry Kissinger podczas nieformalnego szczytu we Władywostoku w 1974 r.

Prezydent USA Gerald Ford, sekretarz generalny Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego Leonid Breżniew i Henry Kissinger podczas nieformalnego szczytu we Władywostoku w 1974 r. fot. David Hume Kennerly, Public domain, via Wikimedia Commons

Naprzeciwko Kissingera siedział Deng Xiaoping i mówił: „Przecież mieliśmy wspólnie kastrować Niedźwiedzia Polarnego”. Postawił twarde warunki: zerwanie stosunków z Tajwanem, wycofanie stamtąd amerykańskich wojsk, anulowanie traktatu o wzajemnej obronie. Kissinger zgodził się na wszystko, choć wiedział, że to warunki nie do przyjęcia. I to nie on, ale Jimmy Carter i Zbigniew Brzeziński doprowadzili cztery lata później do normalizacji stosunków z Chinami. Tyle że genialny PR Kissingera stworzył w Ameryce mit, do dziś nienaruszony, że to jego dzieło.

U szczytu sławy z siodła wysadziło go wyborcze zwycięstwo Cartera. Jego miejsce zajął Brzeziński. Media dostrzegły analogię: kolejny profesor z wyraźnym akcentem, kolejny imigrant ze środka Europy. Jeden musiał stamtąd uciekać, drugi nie mógł tam wrócić. Obaj karierę zaczęli na Harvardzie, ale do Białego Domu poszli innymi ścieżkami. I tu kończyły się podobieństwa, a zaczynały różnice.

Kissinger cedził słowa, jakby ich mozolnie szukał w zakamarkach pamięci, a potem z rozkoszą przeżuwał. Brzeziński strzelał nimi jak z karabinu maszynowego. Jeden owijał wszystko w bawełnę, drugi walił prosto z mostu. Brzeziński chciał hamować mocarstwowe aspiracje Kremla, bo wiedział, że nie mają granic. Spotykał się z dysydentami, wspierał Wolną Europę i radio Swoboda.

Kissinger chciał zaklepać panujący porządek, dogadać się z oponentem, podzielić sfery wpływów i nie zaglądać sobie nawzajem pod kołdrę.

Pochodną „realizmu” Kissingera była niechęć do wspierania sił demokratycznych i praw człowieka w krajach autorytarnych. Jak pisał jego biograf Walter Isaacson, „czuł się bardziej komfortowo, mając do czynienia z silnymi władcami – Breżniewem, Zhou Enlaiem, szachem Iranu, Asadem i Sadatem – niż bałaganiarskimi demokracjami w Europie i Izraelu”.

Mąż stanu do wynajęcia

Po przegranych wyborach Kissinger wrócił do Nowego Jorku, rzucił się w wir życia towarzyskiego i zabrał się do zarabiania pieniędzy jako „mąż stanu do wynajęcia”. Stworzył firmę o nazwie Kissinger Associates, która do dziś sprzedaje rady, ale przede wszystkim otwiera drzwi. Sukces przerósł najśmielsze oczekiwania. Wśród klientów znalazły się największe korporacje Ameryki.

W 1989 r. wpadł na pomysł, który zyskał etykietkę „Jałta II”. Proponował tajny układ z Kremlem: Moskwa zezwoliłaby na liberalizację w Europie Wschodniej w zamian za obietnicę Waszyngtonu, że nie wykorzysta tego przeciwko Kremlowi – np. nie będzie wyłuskiwać satelitów z Układu Warszawskiego. Pomysłem podzielił się z Michaiłem Gorbaczowem, który uznał go za księżycowy, bo ZSRR już słaniał się na nogach. Departament Stanu skomentował to krótko: „Po co kupować coś, co historia daje ci za darmo?”.

Wielu opadła szczęka, gdy w listopadzie 2002 r. George W. Bush wybrał Kissingera na przewodniczącego komisji badającej błędy w systemie bezpieczeństwa, które umożliwiły atak 11 września 2001 r. Komentator telewizyjny Mark Shield powiedział wówczas, że to tak, jakby księciu Drakuli powierzyć nadzór nad bankiem krwi. Kissinger szybko zrezygnował, gdyż – jak stwierdził – śledztwo groziło konfliktem interesów z działalnością Kissinger Associates.

Długa lista win

W 2002 r. Christopher Hitchens opublikował książkę „The Trial of Henry Kissinger” (Proces Henry’ego Kissingera) z tezą, że Kissinger to zbrodniarz wojenny i gdyby nie jego pozycja i koneksje, trafiłby, jak Slobodan Milošević, przed Trybunał w Hadze. Hitchens przypomniał nie tylko Chile, Laos, Kambodżę, Wietnam, lecz także inwazję na Timor Wschodni dokonaną w 1975 r. przez Indonezję za przyzwoleniem Kissingera i Forda, która kosztowała życie setek tysięcy ludzi. A w 1971 r. Nixon i Kissinger wsparli prezydenta Pakistanu w jego barbarzyńskiej kampanii przeciwko ruchowi na rzecz niezależności Bangladeszu. Armia Pakistanu wspomagana przez islamistów mordowała masowo i zgwałciła 200-400 tys. kobiet. Rząd Bangladeszu, który powstał w 1971 r., szacował straty na 3 mln ludzi i nazywał to największym ludobójstwem od czasu Holocaustu.

Wiosną 2011 r. Kissinger wydał książkę „On China”. Omawiając ją, Chris Patten, ostatni brytyjski gubernator Hongkongu, zwrócił uwagę, że w fascynacji Mao Zedongiem Kissinger przechodzi do porządku dziennego nad skalą terroru, okrucieństwa i ofiar, jakie pociągnęły za sobą jego rządy. Pół wieku temu Kissinger usłyszał od Mao, że Chiny mogą poczekać 50 lub 100 lat, aby przejąć Tajwan. Kissinger już w 2007 r. napomknął publicznie, że Tajwan powinien się pogodzić ze stanowiskiem Pekinu, „ponieważ Chiny nie będą czekać wiecznie”. Prezydent Xi jest mniej cierpliwy niż Mao. Kissinger też.

Mao Zedong i Henry Kissinger, za nimi: prezydent Gerald Ford i jego córka Susan, 2 grudnia 1975 r.

Mao Zedong i Henry Kissinger, za nimi: prezydent Gerald Ford i jego córka Susan, 2 grudnia 1975 r. fot. Unknown / Courtesy Gerald R. Ford Library, Public domain, via Wikimedia Commons

Kumpel Putina

W swej autobiografii „Pierwsza osoba” Putin wspomina pierwsze spotkanie z Kissingerem w 1992 r., gdy pracował w administracji Sankt Petersburga. Usłyszał wówczas od niego, że ZSRR nie powinien był porzucić Europy Wschodniej tak wcześnie. „Do dziś dnia nie rozumiem, dlaczego Gorbaczow to zrobił” – stwierdził Kissinger. „Powiedziałem mu wtedy, co myślałem, i powtórzę to wam teraz – to Putin – Kissinger miał rację”.

Spotkali się potem kilkanaście razy. Kreml został klientem Kissinger Associates, a szef departamentu rosyjskiego w firmie Thomas Graham tak się z nim utożsamił, że rekomendował administracji Baracka Obamy, aby dać Moskwie prawo weta wobec decyzji NATO albo zrezygnować z tej organizacji na rzecz sojuszu z Rosją. Gdy w 2013 r. Kissingerowi przyznano tytuł Honorowego Profesora Akademii Dyplomatycznej Rosji, laudację wygłosił sam Putin. A kiedy rok później Rosja wzięła Krym i wschodnią Ukrainę, Kissinger zalecał Kijowowi spokój i neutralność. W zeszłym roku w Davos rekomendował zawieszenie broni i negocjacje, za idealne rozwiązanie uznając powrót do sytuacji sprzed 24 lutego. Twierdził, że ukraińskie próby odzyskania terenów utraconych w 2014 r. byłyby wojną przeciwko Rosji. Wołodymyr Zełenski odpowiedział: „Wydaje się, że kalendarz pana Kissingera to nie rok 2022, ale 1938, i mówił nie w Davos, ale w Monachium. A przy okazji w prawdziwym roku 1938, kiedy rodzina pana Kissingera uciekała z nazistowskich Niemiec, nie było słychać… że trzeba zaadaptować się do nazistów, zamiast przed nimi uciekać lub z nimi walczyć”.

Henry i Anatolij

Na tysiącach stron zapisanych własną ręką Kissinger buduje autoportret chłodnego intelektualisty, pogrążonego w analizach wyzutych z emocji. To chyba największa mistyfikacja człowieka, który w służbie państwowej był jednym wielkim kłębkiem nerwów. Wybuchy gniewu, ataki histerii, częste groźby rezygnacji – sam to określał „wchodzeniem na orbitę” – dowodziły emocjonalnej niestabilności. A ta brała się z koktajlu egotyzmu, poczucia zagrożenia i dążenia do większej władzy.

Wiele wiadomo o emocjonalnym podłożu relacji Nixon-Kissinger, niewiele o jego zażyłości z Anatolijem Dobryninem, sowieckim ambasadorem w Waszyngtonie w latach 1962-86.

Wkrótce po przeprowadzce do Białego Domu Kissinger poinformował Nixona, że Dobrynin zaproponował stworzenie tajnego kanału kontaktu między nimi i dodał, że byłby on korzystny. Wiele wskazuje na to, że pomysł wyszedł od H.K. Prezydent polecił zainstalować bezpieczną linię z ambasadą ZSRR. W ten sposób to Kissinger, a nie Departament Stanu kontrolował relacje między Kremlem a Białym Domem.

Od tego momentu do szczytu Nixon-Breżniew w Moskwie w maju 1972 r. Henry i Anatolij rozmawiali ze sobą telefonicznie ponad 450 razy. Czasem widywali się codziennie. Chodzili razem na koncerty. Poznali swoich rodziców. Wymieniali się prezentami gwiazdkowymi. Trzyletnia wnuczka Dobrynina ma zdjęcie przy biurku prezydenta w Gabinecie Owalnym. A żonę Dobrynina podejmowała herbatką pierwsza dama. Kissinger zaprosił Dobrynina do spędzenia nocy w prezydenckiej rezydencji w Camp David.

Anatolij Dobrynin, radziecki ambasador w Stanach Zjednoczonych w latach 1962-1986, i Henry Kissinger, sekretarz stanu USA w latach 1973-1977, podczas spotkania 25 stycznia 1974 r.

Anatolij Dobrynin, radziecki ambasador w Stanach Zjednoczonych w latach 1962-1986, i Henry Kissinger, sekretarz stanu USA w latach 1973-1977, podczas spotkania 25 stycznia 1974 r. fot. United States Government Work (U.S. Foreign Policy History), Author unknown, Public domain, via Wikimedia Commons

Kissinger bardzo chciał spotkać się z Breżniewem. Przekonywał Dobrynina, jakie to ważne dla Nixona. Ponieważ prezydent nie palił się do tego pomysłu, opowiadał mu, że wprawdzie on też, ale wie od Dobrynina, z jaką niecierpliwością Kreml czeka na jego przyjazd. Nixon dał się przekonać. Kissinger zabrał Dobrynina na pokład rządowego samolotu, którym poleciał do Moskwy. W czasie spotkania z szefem sowieckiej dyplomacji Andriejem Gromyką, w obecności Dobrynina, Kissinger nie omieszkał powiedzieć, że ambasador ZSRR widzi więcej amerykańskich tajnych depesz z Wietnamu niż sekretarz stanu USA.

Anatolij odgrywał w życiu Henry’ego rolę podobną do tej, jaką H.K. miał w życiu Nixona: oferował pochlebstwa, uspokojenie, leczył poczucie niepewności. Ta relacja w Moskwie dowodziła użyteczności Dobrynina, Kissingerowi zaś pomagała imponować Nixonowi i pokazać swoją wyjątkową przydatność. Gdy przejął stanowisko sekretarza stanu, sowiecki ambasador dostał własne miejsce parkingowe w Foggy Bottom. Odebrał mu je dopiero Ronald Reagan, choć uważał, że „Dobrynin był niewątpliwie komunistą, ale nie mogłem go nie lubić jako człowieka”.

Nie byłoby to warte uwagi, gdyby nie fakt, że ta relacja wpisywała się w przekonanie Kissingera, że droga do rozwiązania najważniejszych problemów wiedzie zawsze przez Moskwę.

Dlatego przeceniał wpływ Kremla na decyzje Hanoi. A kiedy wybuchła wojna Jom Kippur, zanim poszukał kontaktów z Izraelem, Egiptem i Syrią – stronami konfliktu – zadzwonił do Dobrynina. Choć sterował polityką Ameryki, gdy świat wychodził z modelu dwubiegunowości, pozostawał obsesyjnie do niego przywiązany.

Główka pracuje

Lata lecą, ale umysł Kissingera nie przestaje pracować na wysokich obrotach. Czasem serwuje odgrzewane kotlety, czasem błądzi, ale o sztucznej inteligencji wydał książkę półtora roku wcześniej, niż świat się nią zachłysnął. Z jednej strony niepospolity intelekt, wiedza, erudycja, pracowitość i energia. Z drugiej – próżność, dwulicowość, skłonność do kłamstwa, manipulacji i intryg. Jego brawura przykrywała brak pewności siebie i potrzebę akceptacji. Orianie Fallaci powiedział w 1972 r., że uwielbia „działać w pojedynkę”, i porównał się z samotnym kowbojem z westernu. W Białym Domu uznano to za szczyt megalomanii. Po latach przyznał: „Zrobiłem to głównie z próżności. Sława była dla mnie wystarczającą nowością, aby czuć się połechtanym jej towarzystwem”.

***

Kissinger o sobie:

*Gdybym miał wybierać między sprawiedliwością i nieporządkiem z jednej strony a niesprawiedliwością i porządkiem z drugiej, zawsze wybiorę to drugie (jako student Harvardu).

*Nie widzę powodu, dlaczego mielibyśmy przyglądać się obojętnie, jak kraj zamienia się w komunistyczny tylko dlatego, że jego obywatele są nieodpowiedzialni (o Chile po zwycięstwie Salvadore Allende).

*Emigracja Żydów z ZSRR nie jest celem amerykańskiej polityki zagranicznej. Nawet jeśli ich wyślą do komór gazowych, to nie jest sprawa Ameryki. Najwyżej kwestia humanitarna.

*Mam pierwszej klasy mózg i trzeciej klasy intuicję, gdy idzie o ludzi.

*W przyszłym tygodniu nie może dojść do żadnego kryzysu. Mój kalendarz jest wypełniony.

*Na Harvardzie potrzebowałem 18 lat, zanim wszyscy mnie znielubili. W Waszyngtonie osiągnąłem to w 18 miesięcy.

Inni o Kissingerze:

*Szymon Peres: – Przy całym należnym szacunku dla Kissingera to najbardziej pokrętny człowiek, jakiego spotkałem.

*Helmut Sonnenfeldt (doradca ds. międzynarodowych Nixona i Forda): – Nie rozumiecie. Henry nie kłamie, bo to leży w jego interesie. Kłamie, bo to leży w jego naturze.

*Hans Morgenthau: – Henry ma wspaniały dar przeistaczania się w każdej stolicy w przyjaciela i promotora kraju, w którym się znalazł. Taka dyplomacja niesie niebezpieczeństwo, bo początkowo działa, ale przestaje, jeśli rządy mają dobre relacje i rozmawiają ze sobą.

*Harry Haldeman (szef sztabu Białego Domu Nixona): – W Gabinecie Owalnym Henry był „jastrzębiem wśród jastrzębi”. Ale wieczorami następowała magiczna transformacja. Stukając się kieliszkiem ze swymi liberalnymi przyjaciółmi, nagle stawał się gołębiem.

*James Schlesinger (szef CIA i sekretarz obrony w gabinecie Nixona): – Inni ludzie, kiedy kłamią, wyglądają na zawstydzonych. Henry robi to ze stylem, jakby to było arabeska.

*Frank Shakespeare, szef Agencji Informacyjnej USA: – Kissinger może się spotkać z sześcioma osobami, mądrymi jak cholera, świetnie wykształconymi, doświadczonymi, o różnych zapatrywaniach, i przekonać każdą z nich, że prawdziwy Henry Kissinger podziela dokładnie ich punkt widzenia.

*Nachum Goldmann, wieloletni przewodniczący Światowego Kongresu Żydów: – Gdyby był o 10 procent mniej błyskotliwy i o 10 procent bardziej prawdomówny, byłby wielkim człowiekiem.

Andrzej Lubowski

Ekonomista, bankowiec i publicysta, autor biografii Zbigniewa Brzezińskiego pt. “Zbig. Człowiek, który podminował Kreml”.

Kategorie: Uncategorized

2 odpowiedzi »

  1. Szymon Peres miał wiele wspólnego z H. Kissinger. Podobny krętacz.

  2. Po co nam antysemici,przeciez mamy kissingerow i blinkenow…

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.