

Izraelska lądowa operacja wojskowa w Strefie Gazy, 5 listopada 2023 r. (Israel Defense Forces via AP)
Liczba ofiar cywilnych izraelskiego ataku na Hamas w Gazie idzie już w tysiące. Dokładne dane są trudne do uzyskania: ministerstwo zdrowia Gazy jest kontrolowane przez Hamas i ma skłonność do zawyżania liczb oraz do nierozróżniania cywilnych i wojskowych ofiar kolejnych starć.
Opinie publikowane w naszym serwisie wyrażają poglądy osób piszących i nie muszą odzwierciedlać stanowiska redakcji
To, że dane Hamasu potwierdza ONZ, jest także bez znaczenia: niemal cały personel agend ONZ w Gazie jest lokalny i kontrolowany przez Hamas, zaś organizacja, by mogła działać, musi się cieszyć aprobatą islamistów. W nielicznych przypadkach, kiedy ONZ krytykowała działania Hamasu – jak podczas obecnego konfliktu, kiedy oskarżyła islamistów o przywłaszczanie sobie pomocy humanitarnej, czy kiedy pół roku temu zwolniła sześciu nauczycieli ze swych szkół w Gazie za pochwalanie terroryzmu – nieodmiennie kończyło się to przeprosinami ze strony organizacji.
Ale rzędu wielkości strat nie sposób podważyć. Szczególnie tragiczne jest to, że około połowy z nich stanowią dzieci, czyli osoby w wieku poniżej 18 lat – choć nie powinno to dziwić, gdyż taka jest struktura demograficzna Gazy.
Straty te były nieuchronne i całkowicie przewidywalne. Gdy w odpowiedzi na morderczy atak terrorystów z Gazy na przygraniczne izraelskie osiedla, w którym zamordowano ponad 1400 osób, dowództwo armii Izraela planowało swój kontratak, musiało przewidywać, że taka będzie liczba ofiar cywilnych.
Walki w miejskim terenie zabudowanym zawsze powodują takie skutki: Rosjanie, zdobywając Grozny w 1995 roku, zabili około 27 tysięcy cywili; Irakijczycy i Amerykanie – zdobywając Mosul – do 25 tysięcy, a Gaza jest dużo gęściej zaludniona.
Co więcej, oba państwa z którymi graniczy Strefa Gazy – Izrael i Egipt – objęły ją blokadą, co oznacza, że skuteczna ucieczka cywili z pola bitwy nie jest możliwa. W dodatku Hamas – z którym Izrael walczy – systematycznie posługuje się mieszkańcami Strefy Gazy jako żywymi tarczami, umieszczając swe instalacje wojskowe przy obiektach cywilnych, takich jak szkoły i meczety, lub wręcz w nich: główny bunkier dowodzenia mieści się na przykład pod największym szpitalem Asz-Szifa.
Churchilla nie można zrównywać z Hitlerem
Niezależnie więc od działań zapobiegających ofiarom cywilnym: wezwania do opuszczenia obszaru walk, ostrzeżenia poprzez uderzenie rakietą bez głowicy, które Izraelczycy stosują, choć nie wymaga tego prawo wojny, oraz kategorycznie wymaganego przez prawo międzynarodowe stosowania zasady proporcjonalności – czyli wyważenia liczby ewentualnych ofiar cywilnych i wartości militarnej celu osiągniętego kosztem ich śmierci – było oczywiste, że zginą tysiące cywilnych mieszkańców Strefy Gazy. Cywilnych i dokładnie tak samo niewinnych jak izraelskie ofiary rzezi Hamasu.
Jest prawdą, że Gaza wybrała władzę Hamasu w 2006 roku w demokratycznych wyborach, ale jest też prawdą, że było to, zanim Hamas rozpoczął wojnę z Izraelem, zaś żadne nowe wybory się od tej pory nie odbyły, a opozycja została fizycznie wymordowana. Co więcej, stosowanie odpowiedzialności zbiorowej jest i tak zakazane, a zresztą w ostatnich badaniach opinii publicznej jedynie 25 proc. mieszkańców Strefy poparło Hamas, zaś 62 proc. opowiedziało się za utrzymaniem rozejmu z Izraelem. Czy w tej sytuacji Izrael miał w ogóle prawo do kontrataku?
Błyskawiczny przegląd wydarzeń ze świata, o których trzeba wiedzieć.
Zapisz się na autorski newsletter i przekraczaj granice bez ruszania się z domu.
Administratorem danych osobowych podanych przy zapisaniu się na newsletter jest Agora S.A. z siedzibą w WarszawieWięcej
Uprawnione jest stanowisko, że nie. Ale uprawnione jest jedynie, jeśli jego zwolennicy równie kategorycznie jak potępiają Izrael, że nie zastosował się do ich oczekiwań, potępiają własny kraj za to, że w ogóle posiada siły zbrojne. Nie jest bowiem znana żadna wojna, w której nie byli atakowani, i to celowo, cywile wroga. Naloty alianckie na Drezno, Hamburg, czy Lipsk podczas II wojny światowej mogą posłużyć za przykład: były zbrodniami wojennymi, za które nikt nigdy nie został skazany.
Odmawiając Izraelczykom prawa do samoobrony, ze względu na jej straszliwą cenę, musielibyśmy konsekwentnie odmówić tego prawa wszystkim. To zaś, rzecz jasna, oznaczałoby pozostawienie wolnej ręki tym, którzy mordują w akcie agresji, nie samoobronie – jak Hamas wokół Gazy czy Rosja w Ukrainie, by użyć tylko najnowszych przykładów.
Jeżeli jednak nie jesteśmy w stanie zaakceptować bezkarności mordowania przez agresorów, musimy zaakceptować nieuchronność ofiar cywilnych. Jest rzeczą oczywistą, że – jak pisał w “GW” Marek Beylin – „można współczuć i Izraelczykom, i Palestyńczykom”. Nie tylko można, ale wręcz należy, bo cierpienie nie różnicuje według narodowości. Ale tożsamość cierpienia nie oznacza tożsamości odpowiedzialności. Wbrew temu, co napisał Beylin, premier Izraela Beniamin Netanjahu nie jest „zbrodniarzem” tak jak Hamas – choć zapewne jest istotnie przestępcą; jego procesy o korupcję, oszustwa i nadużycie władzy nadal trwają. Churchill nie był tożsamy z Hitlerem, i to mimo ewidentnych zbrodni, na jakie zezwolił.
Atak na Dżabaliję powinien ocenić niezawisły sąd
Jest natomiast całkiem możliwe, że Izraelczycy mogli popełnić w Gazie zbrodnie wojenne. Nie ze względu na dysproporcję w liczbie ofiar, która wynika po prostu z odmiennego stosunku obu stron do własnych cywili. Izrael ich chroni, budując ogromnym kosztem schrony oraz systemy obrony przeciwrakietowej. Hamas zaś zbudował pod Gazą sieć około 500 km tuneli, które jednak, jak oznajmił członek Biura Politycznego organizacji Musa Abu Marzuk, są do wyłącznego użytku Hamasu i jego bojowników, jako bezpieczne schronienia i składy broni. Ochrona cywili w Gazie – wyjaśnił – to odpowiedzialność ONZ i Izraela, nie Hamasu.
Zgodnie z tą zasadą Hamas nie zbudował w Gazie ani jednego schronu dla cywili – ale fizycznie, a czasem używając broni, uniemożliwiał im ucieczkę z objętej walkami północnej Gazy do bezpieczniejszej południowej. Gdy zaś wojsko izraelskie ogłosiło jednostronny rozejm, by zabezpieczyć główną arterię Gazy, ulicę Salah ad-Dina, którą miała objąć ewakuacja, Hamas ostrzelał tam i Izraelczyków, i cywili ze Strefy Gazy.
Ewakuacja obywateli obcych państw oraz rannych cywili do Egiptu przez przejście w Rafah została wstrzymana, bo Hamas żąda, by jedną trzecią miejsc na listach ewakuacyjnych zajęli jego bojownicy – na co nie godzi się Egipt, o Izraelu nie wspominając. Zaś po egipskiej stronie granicy stoją w Rafah egipskie czołgi z lufami skierowanymi w stronę przejścia – na wypadek, gdyby uchodźcom z Gazy udało się przedrzeć tamtędy, choć Hamas gwarantuje, że do tego nie dopuści.
W takich warunkach nie dziwi, że liczba ofiar palestyńskich jest większa niż izraelskich. Sam ten fakt nie narusza jednak zasady proporcjonalności; gdyby tylko o liczby chodziło, to należałoby żądać, żeby Izraelczycy rozstrzelali kilka tysięcy własnych obywateli, ewentualnie zlecili to zadanie Hamasowi.
Atak na Dżabaliję, gdzie wybuch jednotonowej bomby rozbił sieć tuneli w Hamasie, co z kolei spowodowało zawalenie się stojących nad nimi domów mieszkalnych, miał na celu eliminację ważnego dowódcy Hamasu, który się w tych tunelach ukrywał. Zginęło przynajmniej kilkudziesięciu cywili i można powątpiewać, czy istotnie było to proporcjonalne. Dobrze by było, gdyby w tej sprawie się wypowiedział niezawisły sąd.
Za to pogromy Palestyńczyków, do których od wybuchu wojny dochodzi na Zachodnim Brzegu, z całą pewnością są, jak każdy pogrom, zbrodnicze – i w sposób oczywisty nie usprawiedliwia ich terror, jakiego osadnicy sami doświadczają. Tu konieczne są procesy i wysokie kary. Co więcej, mówienie o hamasowcach jako o „bestiach w ludzkiej skórze”, jak powiedział zaraz po rzezi minister obrony Gallant, jest oczywiście niedopuszczalne, zaś rozważanie zrzucenia bomby atomowej na Gazę, czego dopuścił się faszyzujący minister dziedzictwa narodowego – haniebne. Język taki legitymizuje zbrodnie – tyle że Gallant przeprosił, a minister dziedzictwa został zawieszony.
Hamas zapowiadał kolejne masakry
Może, wiedząc, z kim mają do czynienia i jakie będą skutki kontrataku, Izraelczycy powinni byli jednak zeń zrezygnować? Dobrze byłoby żyć w takim świecie, w którym państwo tak się troszczy o bezpieczeństwo cywili wroga. Ale inny członek politbiura Hamasu, Ghazi Hamad, oświadczył, że takie masakry jak 7 października jego organizacja popełni „po raz drugi, trzeci i czwarty, aż zniszczony zostanie Izrael, źródło wszelkiego zła”.
Nie powinno to zaskakiwać: tak stanowi karta Hamasu i taka była przez niemal 40 lat konsekwentna polityka organizacji. Rezygnując z kontrataku, Izrael oszczędziłby cywili ze Strefy Gazy i skazał swoich na kolejne rzezie.
Komentując sytuację w Gazie, były prezydent Obama powiedział: „To, co zrobił Hamas, było straszliwe i nie ma na to usprawiedliwienia, ale okupacja i to, co dzieje się z Palestyńczykami [w Gazie] jest nie do zniesienia”. To trafny dobór słów: zbrodnie Hamasu nie dają się usprawiedliwić, ale dają się znieść – bo to nie my giniemy. Ofiary w Strefie Gazy dają się usprawiedliwić, ale nie znieść – bo to od nas się żąda potępienia ich śmierci. Dlatego nie ulega wątpliwości, że to skutki izraelskiej kampanii, a nie jej przyczyna, będą decydującym czynnikiem w narastającym potępieniu świata. Ale w jednym Obama ma rację: okupacja stała się nie do utrzymania, a to może sprawić, że kolejny izraelski plan pokojowy (trzeci już – po tych z roku 2000 i 2008) może nie zostanie przez Palestyńczyków tym razem odrzucony. O ile jeszcze będzie w Izraelu rząd zdolny taki plan wysunąć.
Gaza: Rachunki proporcjonalności i rachunki sumienia
Kategorie: Uncategorized
W Gazie nie ma zadnych ”cywilow”. Wybrali sobie Hamas do rzadzenia, i popierali jego wszystkie masakry, to sa za wszystko odpowiedzialni.
No nie moze bez tej ” bezstronnosci i obiektywizmu”. Sam mowi ze celem Hamasu nie jest pokoj a dalej Murzynka Obamy plecenie o ” okupacji ” przytacza. Radzilbym mu przczytac jeszcze raz ” Ostatni Krag” Solzenicyna, jest scena z kiedy Stalin skie zachwyca wlasnym obiektywizmem, Gerbert tez , zakochochany w sobie.