Robert Stefanicki
Przerażające statystyki podawane codziennie przez podlegające Hamasowi ministerstwo zdrowia Strefy Gazy wstrząsają opinią publiczną na całym świecie, wpływają na działania rządów i organizacji międzynarodowych. Są też powszechnie kwestionowane.
W dane napływające z Gazy wątpi nawet ich najważniejszy odbiorca. Przed tygodniem Joe Biden w odpowiedzi na pytanie zadane podczas konferencji prasowej i odnoszące się do wysokiej liczby ofiar izraelskich nalotów (w tej chwili już ponad 9 tys.) zasugerował, że nie można do końca ufać napływającym z Gazy informacjom.
– Jestem pewien, że zginęli niewinni, a jest to cena prowadzenia wojny – powiedział. – Ale nie mam pewności co do liczb podawanych przez Palestyńczyków.
Czy resort zdrowia w Gazie jest tylko narzędziem Hamasu
Prezydent USA nie przedstawił powodów swojego sceptycyzmu. Ale następnego dnia rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego John Kirby powtórzył, że w liczbę ofiar śmiertelnych nie warto wierzyć, ponieważ „ministerstwo zdrowia Gazy jest organem Hamasu”.

Izraelskie wojska weszły do strefy Gazy od południa i północy otaczając miasto, odcięły ostatnią trasę łączącą Gazę z południową częścią Strefy
To właśnie jest naczelny argument wątpiących: dane kontroluje Hamas, a Hamas to czyste zło. W jego interesie jest zawyżanie liczby ofiar, bo w ten sposób zaciera świeżą jeszcze pamięć o własnych zbrodniach (1,4 tys. Izraelczyków zabitych w rajdzie z 7 października) i ze sprawcy przemienia się w ofiarę.
Argument, że ministerstwo zdrowia – podobnie jak wszystkie inne ministerstwa w oblężonej enklawie – podlega przywództwu Hamasu, może być jednak nie do końca trafny. Według raportu Associated Press Hamas ma mniejszą kontrolę nad tym resortem niż nad ministerstwami politycznymi i agencjami bezpieczeństwa. Pracownicy ministerstwa zdrowia wywodzą się z różnych frakcji, nie tylko z Hamasu, ale także świeckiej, nacjonalistycznej partii Fatah, a niektórzy są niezależni. Hamas nie wypłaca ich pensji ani, jak sami twierdzą, nie wpływa na podawane dane dotyczące ofiar.
Istotniejsze jest to, że na fałszywość danych nie ma jednak żadnych dowodów. Zdaniem ekspertów, biorąc pod uwagę niezwykłą intensywność izraelskich ataków na Strefę Gazy oraz wysoką gęstość zaludnienia bombardowanych obszarów, należałoby się spodziewać mniej więcej takiej liczby ofiar jak podają władze w Gazie.
212-stronicowa lista ofiar
Dzień po słowach Bidena ministerstwo zdrowia w Strefie przekazało Amerykanom imienną listę zmarłych. 212-stronicowy dokument zawierał nazwiska, wiek, płeć i numer identyfikacyjny 6747 osób, które według palestyńskich urzędników zginęły w Gazie do tego dnia od chwili rozpoczęcia przez Izrael nalotów. Zaznaczono, że lista nie obejmuje 281 ofiar, których nie udało się zidentyfikować.
Wątpiących to nie przekonało, bo przecież nie da się szczegółowo sprawdzić prawdziwości listy.
Serwisy informacyjne oraz organizacje i agencje międzynarodowe standardowo opierają się na źródłach władz izraelskich i palestyńskich – nie tylko dlatego, że nie są w stanie samodzielnie zweryfikować statystyk, ale też dlatego, że w przeszłości okazywały się one dokładne. W przypadku poprzednich konfliktów ONZ ustaliła, że rozbieżność między danymi podawanymi przez Gazę a stanem faktycznym nie przekraczała 4 punktów procentowych. Human Rights Watch, który na własną rękę weryfikuje dane, też to potwierdza.
Kolejny zarzut: lista opublikowana przez resort zdrowia Gazy nie wprowadza rozróżnienia pomiędzy zbrojnymi członkami milicji a cywilami. Tego problemu nie da się w tym momencie jednoznacznie rozstrzygnąć, jednak nie ulega wątpliwości, że cywile dominują wśród ofiar. Oenzetowska agencja UNRWA podaje, że 62 proc. zabitych i rannych to kobiety i dzieci – to podobne statystyki jak podczas wcześniejszych wojen.
Zwykła metodologia zliczania ofiar jest na razie nie do zastosowania
Portal Vox rozmawiał o tym z Therese Pettersson, analityczką z Uppsala Conflict Data Program (UCDP). Ta szwedzka organizacja zajmuje się od 40 lat gromadzeniem i publikowaniem zweryfikowanych danych na temat ofiar śmiertelnych konfliktów i jest postrzegana jako jedno z najbardziej wiarygodnych źródeł.
UCDP zaczyna od gromadzenia danych z materiałów open source, w tym mediów, agencji pozarządowych i forów społecznościowych. Weryfikuje je po kilku tygodniach, przepytując źródła informacji: dziennikarzy, uczestników walk, świadków. Często weryfikacja ta odbywa się we współpracy z organizacjami na miejscu – w Gazie jest to izraelska grupa B’Tselem, która prowadzi bazę danych dotyczącą zgonów. Efektem końcowym jest lista zweryfikowanych ofiar śmiertelnych z podziałem na walczących i ludność cywilną.
Pettersson potwierdziła, że w przeszłości dane podawane przez władze w Gazie okazywały się prawdziwe. Obecnie nie ma możliwości ich weryfikacji zgodnie z przyjętą metodologią, bo panuje tam chaos, media działają z przerwami ze względu na problemy z prądem i dostępem do internetu, a także wskutek wysokiego ryzyka pracy w Strefie. Jednak te doniesienia i obrazy, które napływają z miejsc nalotów, z kostnic i pogrzebów, potwierdzają wysoką liczbę ofiar.
Sceptycyzm wzrósł w następstwie eksplozji w szpitalu Al-Ahli i późniejszego chaosu informacyjnego. Ministerstwo zdrowia Gazy od razu podało, że w wybuchu zginęło 500 osób – liczbę tę później obniżono do 471. (Według dziennikarza śledczego Davida Zweiga samo sformułowanie „500 zgonów” było prawdopodobnie efektem błędnego tłumaczenia z języka arabskiego). Natomiast wywiad amerykański podał bardziej ostrożne szacunki mówiące o liczbie ofiar śmiertelnych w szpitalu wynoszącej od 100 do 300 osób. Kwestia pozostaje sporna, podobnie jak to, kto w ogóle był odpowiedzialny za wybuch (istnieje silne podejrzenie, że spowodowała go rakieta ugrupowania Islamski Dżihad).
Eksperci zauważają, że liczby zgonów podawane na początku konfliktów są często niedokładne, precyzują się dopiero w miarę upływu czasu. Działania wojenne uszkadzają infrastrukturę, a w kostnicach i placówkach opieki zdrowotnej, które są ważnym źródłem informacji, brakuje personelu.
Jednak w Gazie do statystyk przykłada się dużą wagę. Reporterzy agencji AP rozmawiali z administratorami szpitali, którzy powiedzieli, że rejestrują dane każdej rannej osoby zajmującej łóżko i każdego zmarłego odesłanego do kostnicy, po czym przesyłają je do centralnej bazy danych.
– Po każdej wojnie sporządzana jest lista zawierająca nazwiska, płeć, wiek i numer identyfikacyjny. Dzieje się tak nie bez powodu, ponieważ trzeba wystawiać oficjalne akty zgonu – powiedział magazynowi „Time” Nour Odeh, analityk polityczny z Ramalli, zauważając, że ta procedura umożliwia rodzinom uporanie się z kwestiami takimi jak dziedziczenie i opieka nad sierotami.
– Tego nie robią politycy, tylko pracownicy ochrony zdrowia – powiedział Odeh. – W Palestynie podejmuje się wysiłek, aby to zrobić należycie, a niestety mamy w tym lata praktyki.
Robert Stefanicki
Czy wierzyć w dane o liczbie ofiar w Gazie? I jak je weryfikować?
Kategorie: Uncategorized
Jeżeli wiadomo że Hamas liczy mniej więcej 20-30 tysięcy terrorystów minimum i że celem odwetu Izraelskiego jest ich likwidacja to podział statystyki na ludność cywilną i walczącą jest bazą niezbędną do dojścia do prawdy.
Argumenty red. Stefanickiego nie trzymają się kupy. Zwolennicy/członkowie El Fatach w administracji Strefy Gazy zostali w r. 2007 po przejęciu władzy przez Hamas bezceremonialnie wyrzuceni z pracy (niemało z nich prosto z dachów budynków, w których pracowali i to bez pośrednictwa windy…). Niewątpliwie, liczby śmiertelnych ofiar izraelskich nalotów idą w tysiące ale nie wiadomo, ilu z nich walczyło z bronią w ręku. Jeśli przykładem rzetelności danych mają być liczby zabitych podane przez hamasowskie “Ministerstwo Zdrowia” po niedawnym trafieniu palestyńskiej rakiety rzekomo w szpital to redukcja liczby ofiar do 10% wydaje się być wiarygodna.