Państwo Islamskie (IS) – struktura powstała w 2014 roku wraz z pojawieniem się „odnowionego” kalifatu – jest najnowszą generacją islamskiego sunnickiego dżihadu. To organizacja będącą w istocie „młodszą siostrą” Al-Kaidy i daleką krewną Bractwa Muzułmańskiego, a więc ugrupowaniem, które obficie korzysta z doświadczeń (zarówno tych dobrych, jak i złych) wcześniejszych pokoleń sunnickiego radykalizmu religijnego. Jednocześnie jednak IS wnosi do tego ruchu powab młodości (średnia wieku bojowników kalifatu to 18 – 20 lat) i związanej z nią świeżej energii, nowych interpretacji starych idei oraz zupełnie innego sposobu działania w świecie XXI w. (oczywiście według zachodniej miary; wszak w świecie islamu mamy dopiero wiek XV, czyli głębokie „średniowiecze”…). Ta „nowość” i „świeżość” IS przejawia się w wielu różnych aspektach jego działalności: od samej strategii ruchu i jego celów, po szczegółowe kwestie dotyczące taktyki i modus operandi jego aktywności na różnych płaszczyznach. Jednym z takich fenomenów Państwa Islamskiego jest jego skuteczność operacyjna, zarówno w wymiarze czysto militarnym (realizowanym w krwawych, ciężkich walkach na wielu „frontach” w regionie Lewantu i Mezopotamii, w Afryce Północnej czy Azji Południowej), jak też w ramach działalności stricte terrorystycznej, zwłaszcza tej podejmowanej na Zachodzie (głównie w Europie).
Państwo Islamskie jako siła militarna
W niemal dwa lata od powstania kalifatu nie ulega już najmniejszej wątpliwości, że IS jest obecnie w istocie jedynym sunnickim ugrupowaniem islamistycznym, przykładającym tak dużą wagę do ściśle militarnych aspektów swej aktywności. Czy też, ujmując rzecz precyzyjniej, będących w stanie – w sensie finansowym, organizacyjnym i kadrowym – na skuteczne przykładanie takiej wagi. Chodzi tu głównie o istotne wysiłki IS na rzecz budowy jego własnych, „profesjonalnych” sił zbrojnych. Kalifat od momentu swego powstania latem 2014 roku angażuje w to zadanie znaczące środki i fundusze, a celem jest nie tylko utworzenie regularnej armii lądowej, ale też poszukiwanie możliwości sformowania własnych sił specjalnych i powietrznych (!), a nawet wykorzystania broni masowej zagłady (zwłaszcza chemicznej). Nie powinno więc dziwić, że to „islamskie państwo” – utworzone według
„czystej” muzułmańskiej tradycji i odwołujące się do ścisłych nauk Proroka – dysponuje obecnie strukturą militarną pod wieloma względami przypominającą regularną, zawodową armię. Formację nie tylko budowaną w sposób systematyczny i planowy, szkoloną i pieczołowicie wyposażaną, ale też doświadczoną i sprawdzoną już w boju w wielu różnych uwarunkowaniach operacyjnych – zarówno podczas działań ofensywnych, jak i w uporczywej obronie.
Fakt istnienia ściśle dobrze zorganizowanej i sprawnie zarządzanej struktury militarnej Państwa Islamskiego – z całą pewnością liczącej znacznie więcej „bagnetów”, niż owe mityczne 30 tys. bojowników, która to wartość jest od dwóch lat uporczywie powtarzana przez wspólnotę wywiadowczą USA – wciąż nie jest jednak uznawany na Zachodzie jako coś oczywistego. W niemal dwa lata od powstania kalifatu – po wielu, nieraz gorzkich doświadczeniach z lat 2014-2015 (zajęcie przez ISIS/IS niemal całej wschodniej Syrii, upadek Mosulu, Ramadi i Tikritu w Iraku), gdy „armia” kalifatu pokazała swą sprawność i skuteczność – wciąż powszechnie uważa się IS za typową strukturę dżihadystów. Czyli, ujmując rzecz najogólniej, jako grupę niesfornych i niezdyscyplinowanych bojowników, o niewielkim poziomie wyszkolenia taktycznego i zgrania w boju, za to będących fanatycznymi i brutalnymi islamskimi ekstremistami. Przyjęcie takiej perspektywy sprawia jednak, że niejako z założenia nie zauważa się oczywistych przejawów dużego poziomu profesjonalizmu i ogólnego dużego potencjału tej formacji. Nie sposób też wówczas zauważyć, że kalifat dysponuje obecnie faktycznie najskuteczniejszą i najlepiej wyposażoną (choć z pewnością nie najliczniejszą!) formacją para-militarną w całym regionie Bliskiego Wschodu. Formacją, której członkowie to najlepiej zmotywowani (nie tylko ideologicznie i religijnie, ale też materialnie i finansowo) bojownicy muzułmańskiej „świętej wojny”. Warto tu odnotować, że ta utrzymująca się na Zachodzie zafałszowana percepcja odnosząca się do „sił zbrojnych” kalifatu ma duży wpływ na nieefektywny sposób prowadzenia wojny przeciwko Państwu Islamskiemu. Mówiąc wprost, Zachód wciąż lekceważy przeciwnika w swej wojnie z IS.
Dotychczasowe próby tworzenia własnych „armii” przez sunnickie ugrupowania terrorystyczne – a było takich inicjatyw co najmniej kilka w ostatnich dwóch-trzech dekadach – kończyły się w istocie fiaskiem, czego zasadniczymi powodami były zarówno niesprzyjające okoliczności geopolityczne, jak też ograniczenia organizacyjne i brak odpowiednich funduszy. Największa (i najbardziej „profesjonalna”) formacja militarna Al-Kaidy – osławiona Armia Cieni (Laszkar al-Zil), działająca w warunkach pół-konspiracyjnych na pograniczu afgańsko-pakistańskim, która w zamierzeniach nieżyjącego już Osamy bin Ladena miała być zalążkiem wielkiej armii przyszłego globalnego kalifatu – ostatecznie nigdy nie liczyła więcej niż ok. 5 tys. bojowników (obecnie – ok. 1 tys.). Inna duża formacja islamistyczna – afgańscy talibowie – mają do dyspozycji ok. 10 – 12 tys. „kadrowych” bojowników, rozproszonych jednak po całym kraju, i doraźnie wspieranych przez ok. 20-30 tys. „sezonowych”, lokalnych wojowników plemiennych. Al-Kaida Półwyspu Arabskiego (AQAP) – będąca najlepiej rozwiniętym organizacyjnie i najbardziej nowatorskim operacyjnie regionalnym odgałęzieniem Al-Kaidy – ma do dyspozycji w kontrolowanych przez siebie prowincjach południowego i wschodniego Jemenu „zaledwie” ok. 5-6 tys. bojowników. Rekordzistą pośród sunnickich grup dżihadu, jeśli chodzi o wielkość ich kadrowego potencjału militarnego, jest bez wątpienia nigeryjska grupa Boko Haram (od 2014 roku będąca formalnie częścią Państwa Islamskiego, jako jego Wilajet al-Gharb fi’ al-Ifriqija’a, czyli „Prowincja Afryki Zachodniej”), która może pochwalić się „armią” liczącą ok. 7-8 tys. bojowników.
Na marginesie warto w tym miejscu odnotować, że nieco lepiej przedstawia się sytuacja wśród szyitów. Libański Hezbollah (Partia Boga) ma pod bronią „w czasie pokoju” ok. 30 tys. bojowników; w czasie „W” liczba ta może sięgnąć nawet 80 tys. ludzi. Irackie Siły Mobilizacji Ludowej (Al-Haszd asz-Sza’abi) to już siła ok. 100-120 tys. bojowników. Co ciekawe, obie wymienione formacje są aktualnie aktywnie zaangażowane w walki z Państwem Islamskim w Syrii i Iraku (Hezbollah wysyła od czterech lat do Syrii stały kontyngent, liczący ok. 10-12 tys. swych żołnierzy.
Jednak nawet największa i najlepiej zmotywowana ideologicznie (religijnie) islamska formacja paramilitarna nie byłaby w stanie odnosić tak oszałamiających sukcesów operacyjnych, jak IS w 2014 roku, gdyby w parze z jej liczebnością i wysokim morale nie szły wyszkolenie jej „żołnierzy” i skuteczna taktyka walki. Także i na tym polu siły zbrojne kalifatu zdołały wypracować rozwiązania i mechanizmy, które umożliwiły im uzyskanie szeregu błyskotliwych zwycięstw, w rezultacie których „państwo islamskie” osiągnęło w swym apogeum rozmiary porównywalne z obszarem Wielkiej Brytanii. Warto zatem bliżej przyjrzeć się tej nowatorskiej taktyce.
Siły kalifatu w ofensywie (wiosna 2014 – wiosna 2015)
Calosc TUTAJ
Kategorie: Polityka