
Po tym, jak ich twierdzenie, że jest obozem pokoju, rozpadło się na milion kawałków w setkach samobójczych zamachów bombowych, lewica izraelska przekształciła się w obóz syjonistyczny. Ich plan opuszczenia Judei i Samarii oraz podziału Jerozolimy pozostał niezmieniony. Ale przemianowano go nie na plan pokojowy, ale jako środek ochrony żydowskiej tożsamości Izraela w obliczu śmiertelnego zagrożenia palestyńskiego .
W ciągu roku lub dwóch lewica ostrzegła, że jeśli Izrael utrzyma kontrolę nad swoją strategiczną głębią, zjednoczonym kapitałem i historycznym centrum, Żydzi stracą liczebną większość nad Arabami. I w tym momencie Izrael stanąłby przed wyborem, czy stać się państwem nieżydowskim, czy niedemokratycznym. Zgodnie z tym rozumowaniem każdy, kto wzywa do stosowania izraelskiego prawa w całej Judei i Samarii lub do jej części oraz do utrzymania Jerozolimy jako niepodzielnego miasta, jest antysyjonistą, faszystą lub jednym i drugim.
Na szczęście demograficzna bomba zegarowa okazała się tak samo niewypałem, jak bombą był proces pokojowy. Jak pokazują dane dotyczące populacji opublikowane pod koniec 2021 r. przez Centralne Biuro Statystyczne, żydowska większość Izraela jest ogromna i rośnie.
W Izraelu mieszka 6,98 mln Żydów. Stanowią 73,9 procent obywateli Izraela. Z nie-Żydami, którzy są socjologicznie powiązani z żydowską większością (rosyjscy imigranci, którzy nie są Żydami według żydowskiego prawa i inne grupy mniejszościowe), 80% obywateli Izraela to Żydzi.
Żydowskie izraelskie kobiety mają średnio więcej dzieci niż muzułmańskie izraelki i muzułmańskie kobiety palestyńskie w Judei i Samarii. Wskaźniki aliji do Izraela pozostają wysokie i znacznie przewyższają wskaźniki emigracji. Dane te wskazują, że nie tylko żydowska większość Izraela jest stabilna, ale także rośnie. Jak udowodnił demograf i były ambasador Yoram Ettinger poprzez wielokrotne analizy danych dotyczących urodzin, zgonów i emigracji w Palestynie w ciągu ostatniej dekady, gdyby Arabowie palestyńscy w Judei i Samarii zostali włączeni do liczby ludności Izraela, większość żydowska zostałaby oczywiście zmniejszona. ale nie byłby zagrożony. W tym scenariuszu Żydzi stanowiliby 63% obywateli Izraela. Demografia, tak daleko od bycia zagrożeniem dla żydowskiej tożsamości Izraela, jest zabezpieczeniem żydowskiego charakteru Izraela.
Niestety, demografia nie jest jedyną zmienną decydującą o tym, czy Izrael pozostanie czy nie pozostanie państwem żydowskim. Okazuje się, że Arabowie nie muszą przewyższać liczebnie Żydów, by zniszczyć sen syjonistów. Wszystko, czego potrzebują, to znaleźć mniejszość izraelskich Żydów do współpracy z nimi. Przy wystarczającej liczbie Żydów po swojej stronie izraelska mniejszość arabska, która stanowi zaledwie 20% populacji, może skutecznie zakończyć istnienie żydowskiego państwa narodowego.
A to prowadzi nas do ostatniej zmiany lewicy. Klęska Oslo i niepowodzenie wycofania się z Gazy (uzasadnione demagogią demograficzną) pozostawiły lewicę Izraela na podtrzymywaniu życia. W 2014 roku tylko 12% Izraelczyków określiło się jako lewicowcy. Do 2018 roku zrobiło to tylko 8% Izraelczyków.
Rozpaczając, że kiedykolwiek zdobędzie większość wyborczą, począwszy od początku XXI wieku, ideologiczni lewicowcy Izraela zaczęli porzucać syjonizm i dołączać do izraelskich Arabów, międzynarodowej lewicy i Unii Europejskiej jako głównych graczy w ich wojnie politycznej przeciwko Izraelowi i jego prawu do istnienia. Lewicowi profesorowie przyłączyli się do kampanii bojkotu ich uniwersytetów. Prawnicy lewicowi prowadzili wojny prawne i propagandowe finansowane przez rządy europejskie i antyizraelskie fundacje w Ameryce. Pracując ręka w rękę z postsyjonistycznymi sędziami Sądu Najwyższego i prawnikami rządowymi, ci działacze prawa ograniczali zdolność Izraela do egzekwowania swoich praw wśród arabskich obywateli i prowadzenia udanych kampanii antyterrorystycznych przeciwko terrorystycznemu reżimowi Hamasu w Gazie.
Izraelscy lewicowcy prowadzili finansowane z zagranicy walki, aby uniemożliwić Izraelowi egzekwowanie przepisów imigracyjnych przeciwko nielegalnym imigrantom z Afryki.
Prowadzili legalną i polityczną walkę z obyczajami publicznymi Żydów. Ich walka z zakazem sprzedaży hametz [zakwasów] podczas Paschy; o nieprawosławną modlitwę przy Ścianie Płaczu; a ich kampanie zakazujące oddzielnych wydarzeń publicznych dla mężczyzn i kobiet we wspólnotach religijnych to tylko kilka przykładów totalnej wojny postsyjonistycznej lewicy przeciwko żydowskiemu charakterowi Państwa Izrael.
Partie polityczne lewicy, pozornie skazane na tylne ławy opozycji, również przystosowały się do nowych realiów, porzucając syjonizm. Skrajnie lewicowi przywódcy Partii Meretz zdali sobie sprawę, że ich żydowskie wybory raczej się nie powiększą i że jeśli chcą pozostać w Knesecie, muszą skierować swoje działania rekrutacyjne na arabskich Izraelczyków. W zrywach Partia Pracy poszła w ich ślady.
Oczywiście partie lewicowe nie były jedynymi partiami żydowskimi zabiegającymi o arabski głos. Przywódca Likudu Benjamin Netanjahu i przywódca Szas Aryeh Deri również od dawna wytrwale docierali do arabskich Izraelczyków. Ale istniała wyraźna różnica między kampaniami Likudu i Szas, a wysiłkami Partii Pracy i Meretz. Likud i Szas starali się wprowadzić Arabów do żydowskiego państwa, opowiadając się za ich interesami gospodarczymi i komunalnymi. W ten sposób Likud i Shas szukali wsparcia Arabów, którzy starają się zintegrować z żydowskim głównym nurtem izraelskim.
W przeciwieństwie do tego, Meretz i Partia Pracy zabiegały o arabskich wyborców, przyjmując antysyjonistyczne stanowiska popierane przez antysyjonistyczne partie arabskie. Tak więc stało się, że Meretz wymazał syjonizm z platformy partyjnej. Przyjęła hasło: „Być dumnym na naszej ziemi”. Hasło zaczerpnięte z hymnu Izraela „Hatikvah” zawiera oczywiste przeoczenie. Linia w „Hatikvah” brzmi: „być dumnym narodem na naszej ziemi”.
Jeśli chodzi o Partię Pracy, syjonistyczny sztandar Davida Ben-Guriona, Goldy Meir i Icchaka Rabina został zastąpiony sztandarem radykalnego feminizmu. Platforma szefa Partii Pracy Merava Michaeliego nie wymazuje syjonizmu, po prostu definiuje syjonizm jako wycofanie się z Judei i Samarii oraz podział Jerozolimy (oczywiście w celu utrzymania większości żydowskiej). Ale prawdziwym naciskiem Michaeli był radykalny feminizm.
Decyzja Michaeligo o sprowadzeniu arabskiego nacjonalisty Ibtisam Mara’ana do jego listy w Knesecie była podstawą jego nowej Partii Pracy. Mara’ana ma długą historię porównywania ustanowienia Izraela („Nakba”) z Holokaustem. Ale z drugiej strony przyjęła irytujące wysiłki Michaeliego, by sfeminizować język hebrajski, używając żeńskich form rzeczowników i czasowników zamiast męskich, łamiąc podstawowe zasady gramatyki w służbie jakiegoś niepiśmiennego programu feministycznego.
To prowadzi nas do bardziej umiarkowanej lewicy. Jego przejście do postsyjonizmu było bardziej stopniowe i znacznie mniej nagłośnione. W 2011 roku umiarkowana lewica była nadal bardzo oddana syjonizmowi. W tym samym roku, w odpowiedzi na radykalizację skrajnej lewicy, w tym bractwa prawniczego, ustawodawca Kadimy MK Avi Dichter przedstawił projekt ustawy Zasadniczej – Izrael: państwo narodowe narodu żydowskiego. W tamtym czasie szef Dichtera, liderka Kadimy, Tzipi Livni, wspierał wysiłki Dichtera, by wykorzystać prawo pierwotne do ochrony żydowskiego charakteru Izraela. Dichter ponownie przedstawił ustawę jako Likud MK w 2017 roku. Do tego czasu, jako współprzewodnicząca Partii Pracy, Livni była jednym z najbardziej zagorzałych przeciwników ustawy.
Erozja syjonistycznego zaangażowania umiarkowanej lewicy weszła na najwyższy bieg podczas wiru wyborczego 2019-2021, kiedy Izrael przeprowadził cztery nierozstrzygające wybory w krótkich odstępach czasu. Na początku procesu nowa centrolewicowa partia Niebiescy i Biali, kierowana przez trzech byłych szefów sztabu IDF – Benny’ego Gantza, Gabiego Aszkenaziego i Mosze Jaalona – oraz przywódcę Yesh Atid Yaira Lapida, była mocno w obozie syjonistycznym . Wszyscy czterej przywódcy sprzeciwiali się stworzeniu rządu, który opierałby się na poparciu zjadliwie antysyjonistycznej iw dużej mierze proterrorystycznej Wspólnej Listy Arabów.
Ten konsensus zaczął się rozpadać po drugich wyborach. Lapid i jego partia Yesh Atid jako pierwsi poparli utworzenie rządu z arabskimi prawodawcami, którzy dążyli do rozpadu Izraela jako państwa żydowskiego. Po trzecich wyborach Gantz, Ya’alon i Ashkenazi zgodzili się. Jednak sama lewica nie była wystarczająco duża, by stworzyć 61-osobową większość, nawet z Arabami.
Perspektywa przejęcia kontroli nad Knesetem i rządem przez mniejszościową frakcję arabską stała się najistotniejszą możliwością po czwartych wyborach w marcu zeszłego roku. To wtedy karierowicze, antynetanjahu prawicowe partie – Nowa Nadzieja Gideona Sa’ara oraz Naftali Bennett i Yamina Ayelet Shaked – zdecydowały, że w zamian za wysokie stanowiska utworzą rząd koalicyjny zależny od Ra’ama, który pochodzi z Ruchu Islamskiego sprzymierzonego z Bractwem Muzułmańskim.
Początkowo nie było jasne, kto kogo połyka. Przewodniczący Ra’am, Mansour Abbas, stał się ekspertem wygłaszającym puste oświadczenia (jego ostatnie dotyczyło stwierdzenia niekwestionowanego faktu, że „Izrael jest państwem żydowskim”), które są muzyką dla uszu Izraelczyków, jednocześnie realizując swój islamistyczny, zdecydowanie antyżydowski program. Wcześnie pojawiła się nadzieja, że chęć Abbasa do przyłączenia się do koalicji rządzącej wynikała z porzucenia antysyjonizmu na rzecz impulsu integracyjnego. Być może tak by się stało, gdyby dołączył do kierowanej przez Netanjahu, prawicowej koalicji. Ale w rzeczywistości, od początków obecnego oportunistycznego, prawicowego, zdominowanego przez lewicę rządu stało się jasne, że to Abbas połknął lewicowe i oportunistyczne prawicowe partie. Ustawili się w jego kierunku, a nie na odwrót.
Niepowodzenie rządu w uchwaleniu znowelizowanej ustawy o obywatelstwie, która blokuje masową imigrację arabską; uchwalenie tak zwanego „prawa o elektryczności”, które skutecznie zalegalizowało tysiące nielegalnych beduińskich domów i miast zbudowanych na skradzionych ziemiach państwowych w Negewie; odwołanie przez rząd w środę sadzenia drzew na Negewie w obliczu popieranych przez Raam arabskich nacjonalistycznych zamieszek; wielokrotne odrzucanie przez rząd ustaw wymagających dostarczania energii elektrycznej nowym społecznościom żydowskim w Judei i Samarii – to tylko niektóre z działań rządu, które świadczą o tym, że obecny rząd porzucił syjonizm jako uzasadnienie rządzenia i zastąpił go etosem postsyjonistycznym i porządku obrad.
Lekcja z tego wszystkiego jest oczywista. Posiadanie większości żydowskiej nie gwarantuje, że Izrael pozostanie państwem żydowskim. Musimy przywrócić żydowski konsensus wokół syjonizmu w naszych szkołach, mediach i polityce. Politycy postsyjonistyczni muszą zostać zdemaskowani. A oportuniści, którzy przedkładają swoje ambicje nad zabezpieczenie państwa żydowskiego, muszą zostać wyrzuceni i zastąpieni mężczyznami i kobietami oddanymi od niepamiętnych czasów syjonistycznej wizji narodu żydowskiego.
Caroline Glick jest wielokrotnie nagradzaną felietonistką i autorką „The Israeli Solution: A One-State Plan for Peace in the Middle East. ”
Przetlumaczyl Sir Google Translate
Większość żydowska jest niewystarczająca, by chronić Izrael
Kategorie: Uncategorized
Nie mowiac juz o tym ze Maley, ” negocjator” USA z Iranem , tak jak poprzednia ” negocjatorka”, Wendy Sherman, sa Zydami, a 75% Zydow amerykanskich glosowalo przeciw Trumpowi
Bardzo madry, przenikliwy i niestety prawdziwy opis sytuacji. Każdy Żyd – antysemita zagraża bezpośrednio istnieniu Izraela. I niewazne czy robi to dla kariery, dla pieniędzy, z ideologii czy ze zwykłej głupoty, jego szkodliwość jest ogromna i nie zna usprawiedliwienia.