
Byłem sam. Ogród pachniał wschodzącą wiosną, ale jej istota była jeszcze nie nagrzana. Zamknąłem oczy i popłynąłem wraz z wzbierającą kropliście rosą.
– Śmiało, stanowczo, ale powoli, dotykaj mnie delikatnie, weź mnie w palce i delikatnie przesuwaj każdą odrobinkę, żeby sprawdzić jak jestem przygotowana do swojej roli, wiesz jak to robić, żebym była zadowolona. Przesuwaj delikatnie palce po moich nierównościach, wtedy odwdzięczę się ciepłem i wilgotną delikatnością. Przesuwaj po mojej powierzchni swoimi palcami, ale ciągle delikatnie, rób także stosowne przerwy, żeby przekonać się, czy robisz to właściwie, a ja dam ci stosowny sygnał, czy robisz to według moich potrzeb, a raczej oczekiwań. Wiedz także, że są sytuacje, kiedy jest konieczne, żebyś mnie potraktował bardziej zdecydowanie. Kiedy jestem uśpiona po dłuższym czasie i kiedy chcesz, abym pokazała na co mnie stać mimo, że wydaję ci się, leniwa i zaniedbana, wtedy nie masz wyjścia, musisz mnie skaleczyć, wydobyć na powierzchnię moją naturę istnienia i moje przeznaczenie. Wtedy nawet trzeba, wtedy musisz mnie skaleczyć, pokroić, a następnie ostrymi zębami wyrównać, wydrapać, stworzyć mnie podatną do przyjęcia twego nasienia. Ja starannie i z właściwą sobie umiejętnością, przechowam je we własnym wnętrzu, odczekam, i przemienię te złożone we mnie nasionka w owoce przewspaniałe, owoce do nasycenia… – to był natarczywy szept.
Słuchałem go, bo był łagodnie stanowczy i obiecująco, beznadziejnie nachalny. Nie oponowałem. Sens tego szeptu miał wyraźnie erotyczny kontekst, i sam nie wiem, czy to pora budzenia się wiosennych emocji, czy słodycz kuszących szeptów, a może i jedno i drugie, założyły mi ponętną opaskę, na moje zmęczone oczy i brzmiały jak upojna muzyka.
– Nie myśl sobie, że nie pamiętam o tobie. Powiem nawet bezczelnie, że liczyłam na ciebie i sądzę, że nie zawiodę się na tobie tak jak to zdarza się z innymi. Musisz stanąć na wysokości zadania, teraz leżysz na mnie i nawet akceptuję twoje lenistwo ale liczę, że niebawem poderwiesz się uczynisz mnie przydatną do spełnienia mojej funkcji. Będziemy współistnieć i będzie tak, jak być powinno, jesteśmy bowiem skazani na siebie. Nie chcę nikogo tylko ciebie, ale mimo, że nie dojrzałeś jeszcze, zapatrzony w horyzont życia, nie widzisz tego, co zobaczysz niebawem. Jesteś tak blisko mnie, że mój szept do twoich uszu, trafia bez żadnych przeszkód. I powiem ci, bo muszę ci to powiedzieć, że przyjdzie taki dzień i wcale nie jest istotne kiedy to będzie, że zakochasz się we mnie po wsze czasy, po kres, że poza mną nikt już nie będzie cię interesował i tęsknił będziesz za mną, aż przyjmę cię do swego łona.
– Mów mi jeszcze, uwielbiam słuchać takiej mowy, podniecasz mnie, wzniecasz moje pożądanie, pragnę cię tulić i być z tobą, powiedz mi tylko… kto…
- – Kto widział leżeć na gołej ziemi i w dodatku spać – Iwona po raz pierwszy mówiła podniesionym głosem,
– I przestań grzebać w tej zasianej grządce.
Wszystkie wpisy Zenka TUTAJ
Kategorie: Uncategorized