Uncategorized

HELIODOR – DAR  SŁOŃCA

Zenon Rogala

Czułem od dawna, od bardzo dawna, właściwie od kiedy z nawyku i bez żadnej oczekiwanej nadziei, na jakikolwiek sygnał z zewnątrz, otwierałem co dzień swoją skrytkę pocztową i jak co dzień, tak i dziś, nie spodziewałem się, że kiedykolwiek coś w niej zastanę. Jednak dzisiaj, niespodzianka. Na dnie skrytki leżał przyczajony  prostokącik.  

Teraz trzymam go w prawej dłoni, a kciuk spoczywa  w okolicach pięknego, kolorowego znaczka, a drugim końcem papierowej niespodzianki, rytmicznymi ruchami,  wyrównuję opuszki palców drugiej dłoni. Jeszcze chwilę trwał ten rytmiczny, niepokojący, prawie bezgłośny stukot świadczący o zakłopotaniu, braku zdecydowania z jednoczesnym dojrzewaniem do decyzji co zrobić z tym fantem co go trzymam w ręce.

Koperta była koloru ekry. Papier mocny i wcale nie gładki. Starannie wykorzystany każdy milimetr kleju. Znaczek był kolorowy, starannie przyklejony do narożnika koperty. Odległości perforowanych krawędzi znaczka od krawędzi poziomej i pionowej koperty, identyczne. Adresat : imię, nazwisko, ulica, numer domu i numer mieszkania, kod pocztowy, miejscowość, słowem wszystko, dokładnie wszystko, wskazywało na to, że list jest do mnie.

         Jedno czego nie byłem pewien to nadawca. Żadna wskazówka , która mogłaby cokolwiek sugerować z charakteru pisma, sposobu trzymania pióra, czy długopisu, pochylenia liter, nacisku na papier, sposoby łączenia liter, cechy charakterystyczne dla pisowni liter wymagających stosowania przeróżnych zawijasów, ogonków, kropek, przecinków i innych danych o nadawcy, były niestety nie do wykorzystania, bowiem z takim pismem i charakterystycznym sposobem pisania spotkałem się po raz pierwszy.

          Elegancka koperta i starannie wykaligrafowany adres zapowiadały elegancką niespodziankę. U góry zamieszczonej wewnątrz kartce, po lewej stronie stempel nadawcy.: Zakład dla Psychicznie i nerwowo chorych „Zofiówka” ulica Kochanowskiego 10/16. Największy szok był jeszcze przede mną. W środku również eleganckim kaligrafowanym pismem zaproszenie podpisane przez mego dawnego szkolnego kolegę z  otwockiego liceum.

Bardzo byłem zdziwiony i zaskoczony tym niespodziewanym zaproszeniem, ale sam fakt, że kolega z dawnych otwockich lat przypomniał sobie o mnie, był nie lada zaskoczeniem i wyróżnieniem. Kiedyś był moim najlepszym kolegą szkolnym. W czasach naszej młodości uczęszczaliśmy do renomowanego na owe czasy Liceum Ogólnokształcącego im.K.I.Gałczyńskiego. 

       Polubił mnie tylko dlatego, że nie dokuczałem mu z powodu jego szkolnego mazgajstwa. Inni wyśmiewali jego ciągłe skrajne zachowania. Od wartkiego roztrzepania, po zaspaną melancholię. Tylko ja w kontaktach koleżeńskich wykazywałem mu dużo cierpliwości i zrozumienia. Pocieszałem go mówiąc, że ten jego stan jest przejściowy i minie po latach. Okrucieństwo nas, tych małych ciemiężycieli wobec siebie samych jest bezwzględne i ma w sobie coś z walki o byt. Choć ten atawizm jest całkiem nieuświadomiony, u jego podłoża leży chęć eliminowania niechcianych, bo odmiennych jednostek z pośród gromady. Nasze drogi indywidualnych losów całkowicie się rozminęły, aż do tego niespodziewanego zaproszenia. 

          W dodatku zapraszał mnie jako szef nowej placówki poświeconej medycynie emocjonalnej, eksperymentalnej placówki zajmującej się osobami z nadmiarem ekspresji.

Nie mogłem zresztą odmówić przybycia na tak specjalne zaproszenie kiedy zaprasza mój dawny kolega. Tytuły naukowe zamieszczone na zaproszeniu prezentowały profesora wielkiej światowej sławy psychologicznej. Dzięki niemu i jego doświadczeniu poznam tajemnice tego obiektu, a raczej ciekawe przypadki zakamarków psychiki jego lokatorów.

Czekał na mnie na zewnętrznych schodach przed  wejściem do okazałego gmachu i dopiero po dziwnie chłodnym powitaniu założył biały wyjęty z aktówki zwiewny fartuch. W aktówce dojrzałem brulion w twardej oprawie, stetoskop, oraz elegancko inkrustowany, lekko zakrzywiony sztylet. Na portierni – dyżurce, czy raczej punkcie informacyjnym, podpisałem wskazaną mi przez gospodarza kartę odwiedzin.

Sam dość rozległy obiekt, oraz teren przyległy do siedziby placówki, nie sprawiał wrażenia nadmiernie strzeżonego. Niby ogrodzenie wcale nie różniło się od innych sąsiedzkich płotów. Ale tu już wewnątrz, zaraz po przekroczeniu nieokazałej bramy, wyczuwało się jakąś specjalną atmosferę. Placówka poza głównym gmachem, rozmieszczona była na dość rozległym i urozmaiconym terenie.  Umożliwiała zamieszkanie swych pacjentów w oddzielnych pawilonach. Słowem każdy pacjent mieszkał w sposób całkowicie nieskrępowany w samodzielnym niewielkim, ale komfortowo wyposażonym pawilonie. Już będąc na szerokich schodach wiodących na wyższe kondygnacje ustaliliśmy, że będę zwracał się do niego, jak dawniej w latach szkolnych krótko, Dorek. Miał dość osobliwe i rzadkie imię Heliodor. Nawet usprawiedliwiam rodziców, że tak osobliwe imię nadali temu, który dzisiaj idzie obok mnie w głąb tego dziwnego rozmieszczonego w oddzielnych pawilonach  sanatorium. 

– Formalnie jest to Ośrodek Wypoczynkowy. Tylko  w takiej formule możemy funkcjonować i otrzymywać dotacje rządowe. Nasi pensjonariusze to osoby, póki co, nieznane światu zewnętrznemu, ale badania jakimi są poddawani wniosą kiedyś wielki wkład w rozwój i zrozumienie mechanizmów leżących u podstaw emocji człowieka. Nasi psychologowie zatrudnieni w tym Ośrodku, dzięki eksperymentom tutaj stosowanym osiągną szczyty wiedzy, – szeptał mi poufale. W czasie powolnego marszu między pawilonami Dorek zatrzymywał się co chwilę i patrząc mi w oczy z wielkim zaangażowaniem tłumaczył mi zasady pracy w „Zofiówce”. 

– Formuła działania mojego Ośrodka jest prosta – Ujął mnie pod ramię i spokojnym głosem  tłumaczył. 

– Personel pomocniczy uważnie, choć dyskretnie, jedynie obserwuje pensjonariuszy, ale nie wnika w ich porządek dnia i nocy. Czynności pacjentów wynikają z ich indywidualnych potrzeb i chwilowych emocji. Zadanie pracowników umownie nazywanych personelem pomocniczym polega na zapewnieniu bezpieczeństwa i zdrowia naszych kuracjuszy. Dopóki nic nie zagraża zdrowiu i bezpieczeństwu pensjonariuszy, personel pomocniczy nie może ingerować w całkowicie samodzielnie planowany, indywidualny rozkład dnia mieszkańców. W tym celu personel dysponuje takimi oto brulionami, w których na bieżąco zamieszcza swoje spostrzeżenia i uwagi. To mówiąc wyjął z aktówki bardzo funkcjonalny notatnik i pokazał jak dokonuje się wpisów i uwag dotyczących poszczególnych pacjentów. 

– Zdarzył się kiedyś przypadek, że znany chirurg doznał w nocy olśnienia i dla sprawdzenia swoich koncepcji chirurgicznych dokonał na śpiącym współlokatorze operacji transplantacji serca wraz z płucami. Owładnięty ideą pomocy bliźniemu nieświadomie odesłał go w zaświaty. Od tamtego zdarzenia sale i pawilony w terenie są stale monitorowane, a każde niepokojące zachowanie pensjonariusza wywołuje natychmiastową reakcję personelu.

Mówił o tym przypadku z taką obojętnością, że przystanąłem na środku wyłożonej kostką brukową alejki. W reakcji na to, już w połowie drogi do gabinetu, Dorek gwałtownie zawrócił i zaproponował przegląd poszczególnych pawilonów rozlokowanych w dużym oddaleniu od siedziby placówki. Wyszliśmy zatem na rozległy teren.  

– Pokażę ci przypadek artysty rzeźbiarza. Pracował latami prawie bez przerwy. Pochłonięty pasją twórczą nie jadał, nie sypiał, pracował jak w jakimś twórczym szale. Kiedy rzeźba była już prawie na ukończeniu, w ramach teoretycznego dokształcenia zobaczył w albumie dzieło swojego życia, wykonane już przez innego, żyjącego przed stu laty artystę. Przekonał się z przerażeniem, że już dawno ktoś taką  „jego” rzeźbę wykonał. Był wstrząśnięty. Dlatego postanowił znów zamknąć w bryle marmuru tę prawie wykończoną postać myśliciela i obecnie już drugi rok odnajduje i skleja w całość powstałe w czasie pracy twórczej odłamki marmuru, aby odtworzyć tę wyjściową bryłę jaką zastał w chwili podejmowania pracy, – Dorek już nie patrzył na mnie.

– Pokaże ci, a właściwie zapoznam z niezwykłym człowiekiem. Jest on u progu wynalazku, który zrewolucjonizuje energetykę światową. Jego doświadczenie prowadzone wśród naszych pensjonariuszy polega na sumowaniu energii emocjonalnej. Nie czas na szczegóły, do tego dojdziemy kiedy pobędziesz tu dłużej, jednym słowem wyobraź sobie, że ten naukowiec sprawia, że skupieni na szklance wody, siedzący wokół niej pensjonariusze są w stanie zagotować znajdującą się w niej wodę. Słowem siedzą wokół i myślami swymi, energią wyzwoloną i skupioną jak promienie słoneczne w soczewce, są w stanie doprowadzić do wrzenia wodę. Niedługo dojdzie do tego, że wodę na herbatę każdy będzie mógł sobie zagotować tylko siłą swojej woli. Co to za oszczędność, ile środków można będzie przeznaczyć na inne o wiele ważniejsze cele.

Dorek mówił te słowa z wielkim zaangażowanie i i był tak pochłonięty przekazem, ze jak dotąd nie miałem okazji przekazać mu informacji o swoim życiu i moich sprawach od czasu ukończenia miejscowego liceum.

– Albo mamy tu też pisarza. Jest tak owładnięty pasją twórczą, że kazał sobie dostarczyć tylko klawiaturę komputerową bez monitora. Od rana siada ten pisarz do klawiatury i stuka zapamiętale w klawisze. Nie przeszkadza mu, że urządzenie nie rejestruje przecież jego tekstu, ale spróbuj zapytać go co napisał. Jest w każdej chwili gotów powtórzyć cały tekst, który jak mówi ma w głowie. Potem pokażę ci nagranie jego tekstu, bo co jakiś czas sprawdzam, czy zapamiętuje dokładnie to co „napisał” do swojej głowy. On uważa, że tam jest jego komputer i dokładnie powtarza całość tekstu powstającego już prawie od roku.

Słuchałem tego z rosnącym zdumieniem. Nigdy był nie przypuszczał, ze ten safanduła i popychadło z czasów licealnych to sam profesor i znawca psychiki ludzkiej.

– Mamy tu też pewnego naukowca, który sobie znaną metodą  doszedł do wniosku, że inwazja kosmitów nastąpi ze znanego mu kierunku i od kiedy zamieszkał tutaj, bez przerwy patrzy w tę stronę, z której spodziewa się przylotu eskadry zielonych ludzików, – zatrzymał się i wskazał ten spodziewany kierunek. 

Szliśmy po świeżo skoszonym trawniku. Dorek lekko podtrzymywał mnie za ramię. Jego relacja była tak niesamowita, że nie znajdowałem szczeliny w jego wywodzie, żeby wtrącić jakąkolwiek uwagę.   

– Obecnie i mówię ci to tylko jako swemu przyjacielowi, mimo nawału pracy sam rozpocząłem projekt, który zrewolucjonizuje światową psychologię. Pokrótce chodzi o to, że dzięki opracowanemu przeze mnie  systemowi komunikacji pozawerbalnej, następować będzie  wymiana zawartości psychicznej i emocjonalnej  poszczególnych osobników. Zaistnieje zatem możliwość przekazywania sobie porcji wrażliwości i doświadczeń intelektualnych pomiędzy, na początku dobranymi, a w przyszłości całkowicie przypadkowymi psychikami. Na początku doświadczenia należy dobrać psychiki, które nie są nastawione wobec siebie antagonistycznie, a raczej akceptują się, co powszechnie nazywane jest porozumieniem, czy funkcjonowaniem na jednakowej fali. 

Nagle zauważyłem biegnących w naszym kierunku trzech wysportowanych młodzieńców. Biegli od strony lasu. Dorek dojrzał ich na kilka kroków przed nami. Podbiegli do nas i otoczyli zwartym kręgiem. Byli lekko zdyszani i ale działali sprawnie i zdecydowanie.  

Dorek zatrzymał się i nagle opadł mi na ręce jak zwiędły kwiat. Zamilkł, a ja podtrzymywałem go słaniającego się. Cała jego energia i werwa wyciekły przez stopy w głąb ziemi. Brulion wypadł mu z ręki. 

Szef trzyosobowej brygady interwencyjnej podszedł do Dorka i energicznym ciosem powalił go na ziemię. Po chwili założono mu kaftan bezpieczeństwa.

–  Heliodorze. A cóż to znowu za sztuczki. Skąd wziąłeś fartuch i od kogo, do licha, masz zapiski na temat twego leczenia – brulion wypadł mu z ręki, na otwartej stronie przeczytałem:

Program HELIODOR – DAR SŁOŃCA

„Pacjent głęboko upośledzony umysłowo. Projektuje się na światowego naukowca w zakresie wymiany zawartości bagażu psychicznego między ludźmi. Dokonał próby transplantacji płuco serca, a obecnie pracuje nad zamianą głów między pacjentami. W notatkach wspomina o podstępnym zaproszeniu swego znienawidzonego kolegi z liceum, aby dokonać zamiany jego głowy z głową przypadkowego pacjenta”.


Wszystkie wpisy Zenka TUTAJ

Kategorie: Uncategorized

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.