Indochiny cz.10 – zatoka Ha long bay
Wczesnie rano pobudka i wyjazd autobusem do Ha long city. Podroz trwala prawie 4
godziny.
Po drodze zatrzymujemy sie w lokalnej fabryce, gdzie wyszywano obrazy. Mozna bylo
zrobic zakupy sztuki wietnamskiej, jak rowniez produkty z jedwabiu. Mielismy sie
rowniez zatrzymac w drodze powrotnej, ale wiekszosc nie wytrzymala i i juz zaczela
kupowac. Przerwa jednogodzinna zrobila sie dwugodzinna. W czasie podrozy
przewodnik opowiadal fascynujaco o histori kraju, ludziach, rodzinie, zwyczajach,
tradycjach kulturalnych i jak to osobiscie wplynelo na niego o jego rodzine. W czasie
tych opowiadan w autobusie panowala cisza, bo tak ciekawie opowiadal.
W koncu dotarlismy do zatoki i jak dowiezli nas do statku to okrzykom podziwu nie bylo
konca.
Trzy pietrowy statek caly z drewna, kabiny to byly jak pokoje hotelowe z duza lazienka i
toaleta. Szafy a w ogole cos czego nikt sie nie spodziewal. Zaproszono na drinka i
statek odplynal.
Wiekszosc rzucila sie do aparatow fotograficzny bo widok wysp w zatoce był
niezwykly.. Wtedy zrozumieliśmy, dlaczego to jest jeden z 7 cudow swiata i jest na liscie
UNESCO
http://whc.unesco.org/en/list/672
Lunch gdzie kelnerzy pomagali nam obierac raki skladal sie z potraw rybnych /
rakowych.
Po lunchu dalsze fotografowanie i po paru godzinach jak statek zacumowal, zawiezli
nas to grot. Groty znajdowaly sie chyba na wysokosci 100 m nad poziomem wody. Setki
schodow po drodze ale jak weszliśmy na gore, widok byl warty tego wysilku. Olbrzymie
groty stalagmity, stalaktyty i stalagnaty.
Niektore mialy dziwne formy . Jedna z form to byl olbrzymi zolw gdzie skladano
pieniadze na szczescie. Groty te uzywano w czasie wojny, przechowywano tu chinska i
rusyjska bron.
Potem malymi lodziami rybnymi z podwojnym dnem przewozono na lad.
Wieczorem po powrocie kucharz pokazywal jak sie ozdabia (robi kwiatki) z marchewki i
pomidora, pozniej pokazal jak sie robi sajgonki czyli cos na podobienstwo krokietow –
farsz zawijany w papier ryzowy i smazony na oleju. Smiechy i krzyki, bo kazdy mogl
sprobowac zrobic wlasnego sajgonka.
Obiad rowniez z potraw rybnych, a poznym
wieczorem proba lowienia ryb.
Niestety drinki przed obiadem i alkohol do obiadu spowodowalo, ze byly takie krzyki
przy wedkach, ze ryby uciekly. Pozna noca zapadla cisza. Rano kawa i rogaliki a pare
godzin poznie wytkwintny brunch w drodze powrotnej. Po powrocie do autobusow i
zakupow szal cial jak dojechalismy do fabryki. Obrazy, malowane pudelka a przede
wszystkim ubrania z jedwabiu . Nawe ja kupilem sobie koszule, krawaty i pizame.
Ledwo co zdazylismy na lotnisko. Czesc wycieczki wracala do domu, inna grupa w
drodze do domu zatrzymala sie na pare dni w Qatar, aby w cieple odpoczac pare dni. A
najwieksza grupa leciala do Nha Trang – miescowosci polozonej na poludniu wietnamu.
Ale o Nha Trang w nastepnym odcinku.
Kategorie: Uncategorized