Nadeslala
Marysia Stauber
Długą owacją zakończył się w Cannes niedzielny pokaz dokumentu Claude’a Lanzmanna “Le dernier des injustes”. 87-letni autor zamyka tym filmem cykl świadectw Zagłady, którego fundamentem był “Shoah”.
Ironiczny tytuł jest aluzją do powieści Andre Schwarz-Barta “Ostatni sprawiedliwy” – sagi o żydowskim rodzie, który w każdym pokoleniu wydawał cadyka, czyli “sprawiedliwego”. Lanzmann z przekorą opowiada o “ostatnim niesprawiedliwym” – antybohaterze, uznawanym za kolaboranta rabinie Benjaminie Murmelsteinie. Bierze go w obronę. Poprzez jego los ukazuje straszliwą perwersję Zagłady, która sprawia, że wciąż z nieoczekiwanych stron (jak ostatnio u nas od profesora PAN Krzysztofa Jasiewicza) powracają głosy powielające hitlerowską propagandę o “współodpowiedzialności Żydów za Holocaust”.
“Byłem świadomy kontrowersji – mówi Lanzmann w wywiadzie dla “Libération”. – Ale tacy ludzie jak Murmelstein nie szli na współpracę z własnej woli. Chciałem pokazać, że tak zwani kolaboranci żydowscy nie byli żadnymi kolaborantami. Nie chcieli zabijać Żydów, nie podzielali ideologii nazistowskiej. Byli zmuszeni do tego, co robili. A kto był prawdziwym mordercą – wiemy”.
Cały tekst:
Kategorie: Uncategorized
Chyba dobrze, ze robi sie takie filmy. Daja duzo do myslenia. Jak my sami bysmy sie wtedy zachowali. Czy bylibysmy bohaterami czy kujonami. Urodzilem sie po wojnie i nie jestem wstanie aby przeniknac caly wachlarz grozy tamtych dni.Dlatego nikogo nie bede potepial ani wydawal wyroki nad nim. Historia polityzuja politycy, a sama historia nie jest w stanie sie obronic.