Nadeslal Wlodek Proskurowski
Le Balcon du Viaduc de Millau
Podobnie jak w Kaliforni gdzie co tydzień chodzę po górkach (Santa Monica Mountains) z grupą ludzi z Sierra Club, tak i tutaj w Montpellier też wędruje po górkach (Cevennes) co niedziela z ludzmi z Rando Loisir. Istotna różnica w tym, że w niedzielę przychodzą w większości młodzi, mężczyźni z czupryną mniej lub bardziej bujną ale zawsze, kobiety z jeszcze nie farbowanymi włosami. Brak własnej czupryny chowam pod czapką, ale i tak na nic to się nie przydaje: w tramwaju młode dziewczyny ustępują mi miejsca.
Piszę ‘górki’, bo nie mają więcej niż 1000 metrów wysokości, tam w Kaliforni, a tutejszy ‘Mt. Everest’ (Mont Aigoual) ma niecałe 1600 metrów. Tyle, że człowiek zaczyna się wspinać jesli nie od poziomu morza (oceanu), to od niewiele wyższego. Podobieństw jest zresztą wiele, bo klimat i tu i tam śródziemnomorski (to dwa z pięciu obszarów tego typu na całej ziemi). Tam: ‘arid soil’, tu: ‘sol aride’, ziemia typu pustynnego, szczególnie w Kaliforni, tutaj z dużą iloscią kamieni wapiennych co na niższych wysokościach sprzyja uprawie winnic (nasz Languedoc-Roussillon jest największym producentem win we Francji).
W ostatnią niedzielę miał padać deszcz. Ale w przeddzień przyszedl potężny zimny wiatr i rozproszył chmury. Pojechaliśmy w dwa samochody prawie sto kilometrów na wyprawę na Balcon du Viaduc de Millau. Początkowo idziemy wzdłuż górnego balkonu nad doliną rzeki Tarn, która nieco dalej na wschód przechodzi w spadzisty wąwóz. Potem schodzimy kamienistą scieżką do poziomu rzeki, i dalej nad brzegiem parę kilometrów w kierunku wiaduktu.
Poczym mozolnie wspinamy się spowrotem na balkon. Taka masochistyczna przyjemność wszystkich tych którzy drapią się gdzie ich nie swędzi.
Idąc spowrotem do samochodów i radując się widokami przechodzimy obok stada paralotni, które korzystając z wiatru nad zboczem zataczają kręgi jak olbrzymie kolorowe ptaki. Niektóre wyczyniają nawet akrobacje. Sam też bym chciał. Ale muszę zadowolić się wąchaniem wiosennego kwiecia na poboczach ścieżki.
W sumie w ciągu 6 godzin marszu zaliczyliśmy 20 kilometrów i 550 metrów zmiany poziomów. Załączam parę zdjęć z wyprawy.
Kategorie: Uncategorized
Fajne zdjęcia, znam ten wiadukt tylko z przejazdów, tez imponujący.
Pozdrowienia
(jeszcze w Warszawie, dałeś mi parę lekcji fizyki przed egzaminami wstępnymi na polibudę)