Znalazl Mis
Nie pojawili się mieszkańcy Jedwabnego, ani proboszcz pobliskiej parafii, nie było przedstawicieli lokalnych władz. Podczas uroczystości upamiętniających tragiczną śmierć przeszło 300 osób narodowości żydowskiej byli ci, którzy przyjeżdżają tutaj co roku. Nie zabrakło księdza Wojciecha Lemańskiego.
Tym razem przywiózł ze sobą gości niezwykłych. To jego byli parafianie z Jasienicy. W rocznicę mordu przyjechali tu po raz pierwszy, ale już zapowiedzieli, że będą tu co roku.
– Z naszym księdzem będziemy tu już co roku się modlić. Byliśmy tu zimą z okazji dnia judaizmu. W rocznicę tych tragicznych wydarzeń jesteśmy po raz pierwszy, ale na pewno nie ostatni – mówiła jedna z parafianek.
Kamienie cenniejsze od kwiatów
W miejsce, gdzie w 1941 roku stała stodoła, w której spaleni zostali Żydzi, a dziś jest pomnik upamiętniający tragiczną historię, jako jeden z pierwszych przyjechał ksiądz Wojciech Lemański. Jak zawsze w jarmułce, jak zawsze serdecznie witał się ze swoimi żydowskimi braćmi.
Po chwili jednak zniknął. Wrócił autokarem, w którym do Jedwabnego przyjechali parafianie z Jasienicy. Podprowadził ich do pomnika i mówił im o bolesnej historii tego miejsca, o tym, że dziś nikt nie ma, a raczej nie powinien mieć wątpliwości, kto dokonał tej zbrodni.
– Kamienie, które leżą na tym pomniku, symbolizują pamięć. Żydzi przynoszą je tutaj, tak jak my kwiaty na groby naszych bliskich. Tylko kwiaty więdną, a kamienie trwają i taka powinna być nasza pamięć – tłumaczył parafianom ksiądz Lemański.- Prawo żydowski mówi, że nie można ruszać ziemi, w której leżą zmarli, a kwiaty, które na nich rosną, można wycinać. Kamienie dają zmarłym bezpieczeństwo.
Ksiądz opowiadał swoim przyjaciołom z Jasienicy o dniu ekshumacji spalonych Żydów.
– Wówczas gmina wyznaniowa zgodziła się tylko na odkrycie wierzchniej warstwy ziemi, w myśl prawa o nienaruszaniu ziemi. Wówczas tylko z tego wierzchu wyjęto blisko 500 drobnych przedmiotów. Były to klucze, grzebyki, paski – opowiadał ksiądz Lemański.
A ze swoimi żydowskimi braćmi, jeszcze przed rozpoczęciem uroczystości dzielił się swoim pozytywnym doświadczeniem, jakie go spotkało w miejscowym kościele.
– Był otwarty. Autokar zatrzymał się przy kościele. Weszliśmy do świątyni i modliliśmy się. Może za rok będzie na nas czekał gospodarz kościoła, a może w kolejnych latach będzie z nami uczestniczył w uroczystościach – mówił szczęśliwy kapłan.
Przywróćmy im tożsamość
Tak jak przed rokiem przed modlitwą za zmarłych między innymi ludzie z Jasienicy czytali imiona i nazwiska ofiar, ich wiek, zawód. Był i sklepikarz, młynarz, kapelusznik… Były wymieniane ich żony, dzieci. Nazwisk wypowiedzianych na grobem było ponad trzysta.
Później odmówiono Psalm 23 zarówno w języku hebrajskim, jak i polskim.
– Przywołujemy tu wszystkich po imieniu. Spotykamy się tu po to, aby ich pamiętać i opłakiwać. Przez lata nie było po nich ani pamięci, ani żałoby, ani płaczu. Cały czas jest ból, ale pozostało miejsce, gdzie możemy ich wspominać – mówiła Anna Chibczyńska, przewodnicząca żydowskiej gminy wyznaniowej w Warszawie.
Po modlitwie za zmarłych złożono kwiaty i symboliczne kamienie na obelisku.
Isaac Lewin z Wizny, który na lipcowych uroczystościach jest co roku, tym razem wspominał swoich bliskich, którzy spłonęli w stodole.
– Babcie, dziadkowie, bracia. Ja się uratowałem dzięki drugiej stodole, bo tam ukrywała mnie polska rodzina – mówił.
Kamienie od narodowców
Anna Mierzyńska, która na uroczystościach reprezentowała biuro poselskie Roberta Tyszkiewcza z Platformy Obywatelskiej, przywiozła ze sobą… karton z kamieniami.
– To są te same kamienie, które przed dwoma tygodniami do naszego biura przynieśli młodzi przedstawiciele Narodowego Odrodzenia Polski. Przywiozłam je tu, aby zmienić ich intencję. Kiedy trafiły do naszego biura, były symbolem zła i nienawiści. Tutaj, w Jedwabnem, niech będą symbolem pamięci i pojednania. To jest najlepsze miejsce dla tych kamieni – powiedziała w rozmowie z “Wyborczą” Mierzyńska.
Co się wydarzyło 10 lipca 1941r?
10 lipca 1941 do Jedwabnego zaczęli przybywać wozami mieszkańcy sąsiednich miejscowości, powiadomieni o zaplanowanej wcześniej i mającym się tego dnia wydarzyć zabójstwie żydowskich mieszkańców Jedwabnego. Wieczorem poprzedniego dnia ostrzeżeni zostali przed niebezpieczeństwem niektórzy Żydzi. Od samego rana 10 lipca, polscy mieszkańcy miasta i sąsiednich miejscowości wypędzali Żydów z domów i zapędzali ich na rynek miasta. Tam bili ich i kazali im sprzątać plac.
Po południu kolejna grupa Żydów, około 300 osób, została wyprowadzona z rynku. W grupie tej znajdowały się osoby różnej płci i wieku, mężczyźni, kobiety i dzieci. Ludzi tych polscy mieszkańcy Jedwabnego wprowadzili do drewnianej, krytej strzechą stodoły znajdującej się za miastem, a następnie stodołę zamknęli, oblali naftą i podpalili. Pojawiały się pojedyncze relacje, że zdarzenie to dokumentowali fotograficznie hitlerowcy, jednak zdjęć takich nie odnaleziono.
Śledztwo IPN dowiodło, że zabójstwo to zostało zaplanowane i dokonane przez polskich mieszkańców Jedwabnego i okolicznych miejscowości.
Wiecej zdjec znajdziesz jak
Kategorie: Uncategorized