Przyslala Rimma Kaul
Rywalem Polski w najbliższym meczu eliminacji mistrzostw Europy, który zostanie rozegrany w poniedziałek 10 czerwca, będzie multikulturowa kadra Izraela. Koszulkę z Gwiazdą Dawida założą Arabowie, a opaskę kapitana – Czerkies, też muzułmanin. Mimo to wątpliwej sławy tytuł „najbardziej rasistowskiego klubu świata” dzierży Beitar Jerozolima, w którym – jak deklarują kibice – żaden Arab nigdy nie zagra.
Kilka lat temu był uwielbianym cudownym dzieckiem najważniejszego klubu żydowskich mieszkańców Jerozolimy. Dziś, choć jest bramkarzem kadry Izraela, w rodzinnym mieście ma status persona non grata, a klub opuszczał w atmosferze nienawiści. Ten syn marnotrawny Beitaru Jerozolima w przeciwieństwie do biblijnego poprzednika nie ma drogi powrotu do domu ojca. Jego historia za to w doskonały sposób obrazuje złożoną sytuację izraelskich sportowców.
Wojna o czystość i religię
Ariel Harusz ma 31 lat i gra w Hapoel Beer Szewa. Jest wychowankiem Beitaru i stuprocentowym Żydem. Jak to się stało, że stracił miłość kibiców swego dawnego klubu?
Wszystko zaczęło się w 2013 roku, gdy rosyjski miliarder żydowskiego pochodzenia, właściciel Beitaru, Arkady Gajdamak postanowił sprowadzić dwóch nowych piłkarzy. Transfer stanowił element rozlicznych interesów Gajdamaka w Groznym. Zawodnicy byli Czeczenami z rosyjskimi paszportami. To co prawda nie Arabowie, ale jednak muzułmanie.
Wśród kibiców Beitaru zawrzało. A gdy na dodatek wyszło na jaw, że po przybyciu do Ziemi Świętej Czeczeni odwiedzili meczet al-Aksa, nie mogło być dla nich miejsca w zespole.
Kategorie: Ciekawe artykuly