
1 listopada Izrael czekają wybory parlamentarne, piąte w ciągu trzech lat, w których oba bloki – centrolewica Jaira Lapida i prawica Benjamina Netanjahu – idą łeb w łeb, z niewielkim wskazaniem na prawicę. Ale 20 procent Izraelczyków to Arabowie i to ich partie zadecydują, który blok obejmie władzę.
Przemawiając tydzień temu w ONZ, premier Izraela Jair Lapid stwierdził, że jedynie utworzenie państwa palestyńskiego może położyć kres izraelsko-palestyńskiemu konfliktowi, trwającemu nieprzerwanie od utworzenia Izraela niemal 75 lat temu.
Konflikt ten nie jest wyjątkowy: podobne sytuacje, w których jeden naród odmawia drugiemu samostanowienia, bo oba uważają tę samą ziemię za swoją, są częste – od okupowanej przez Maroko Sahary, poprzez okupowany przez Turcję północny Cypr czy iracki, irański, syryjski i turecki Kurdystan, po okupowany przez Indie Kaszmir. Nie jest też szczególnie krwawy: w Kaszmirze, zarówno w liczbach bezwzględnych, jak i proporcjonalnie, ofiar jest dużo więcej.
Nie ma też pozornie w słowach Lapida nic nowego: zasada „ziemia za pokój” została przyjęta przez Izrael i reprezentującą Palestyńczyków Organizację Wolnej Palestyny podczas negocjacji w Oslo trzydzieści lat temu i formalnie obowiązuje nadal. Ale fala terroru, jaką Hamas odpowiedział na zawarcie przez jego rywali z OWP pokoju z Izraelem, w której zginęło prawie 900 izraelskich cywili i prawie 1300 cywili palestyńskich, udaremniła osiągnięcie deklarowanego przez obie strony celu, czyli utworzenie państwa palestyńskiego w ciągu pięciu lat.
Państwo teoretyczne
Następnie proces pokojowy był sabotowany przez przewodniczącego Autonomii Palestyńskiej Jasera Arafata i jego następcę Mahmuda Abbasa. Potem rolę sabotażysty przejął ówczesny izraelski premier Benjamin Netanjahu, który wprawdzie zapewniał z trybuny ONZ jeszcze w 2016 roku, że powstanie państwa palestyńskiego popiera, ale zarazem na użytek wewnętrzny zapewniał, że nigdy do tego nie dopuści. W obu społeczeństwach coraz liczniejsi stawali się przeciwnicy wynegocjowanego pokoju. W Izraelu większość Żydów uznała, że perspektywa ta oznaczać będzie utworzenie trzeciej – po zdominowanym przez Hezbollah południowym Libanie na północy i rządzonej przez Hamas Gazie na południu – terrorystycznej enklawy, tym razem na granicy wschodniej i w Jerozolimie, która może ostrzeliwać rakietami cały już kraj. Dziś pokój popiera tylko 31 procent izraelskich Żydów, choć nadal aż 60 procent izraelskich Arabów. Wśród Palestyńczyków, przekonanych, że proces pokojowy to jedynie alibi dla przedłużania izraelskiej okupacji, osadnictwa i brutalnych represji, poparcie spadło do 39 procent.
Piąte wybory w ciągu trzech lat
Zawarta w 29 słowach deklaracja Lapida, opatrzona jedynie warunkiem, że przyszłe państwo palestyńskie nie może zagrażać Izraelowi, nie oznacza jednak, że negocjacje pokojowe zostaną wznowione. Premier stoi na czele skłóconej i słabej centrolewicowej koalicji, której część natychmiast odcięła się od jego deklaracji.
Izrael czekają 1 listopada wybory parlamentarne, piąte w ciągu trzech lat, w których oba bloki – centrolewica Lapida i prawica Netanjahu – idą łeb w łeb, z niewielkim wskazaniem na prawicę. W jej skład wchodzi marginalne dotąd, skrajne ugrupowanie Religijny Syjonizm, któremu sondaże dają jednak 10 procent głosów. Partia ta chce zaanektować Zachodni Brzeg, odmawiając Palestyńczykom obywatelstwa i pozbawiając go także uznanych za nie dość lojalnych izraelskich Arabów; nielojalni izraelscy Żydzi (jak na przykład Lapid) mają być traktowani niewiele lepiej. Oczywiście mowy nie ma, by prawica poparła utworzenie palestyńskiego państwa i niezależnie od szczegółowego wyniku wyborów większość żydowskich posłów do Knesetu będzie mu przeciwna. Ani prawica, ani centrolewica nie będą miały jednak w Knesecie absolutnej większości.
Podziały, bezsilność, szansa i zdrada
Ale 20 procent Izraelczyków to Arabowie i to ich partie zadecydują, który blok obejmie władzę. Obecnie islamiści Mansura Abbasa – pierwsza w historii Izraela arabska partia w koalicji rządowej – dają kruchą większość rządowi Lapida. Pozostałe arabskie ugrupowania: nacjonaliści i komuniści pozostają w opozycji ze względu na wewnątrzarabskie rozłamy, mimo że Netanjahu szczerze, i z wzajemnością, nie cierpią.
Wyborcy arabscy, zdegustowani tymi podziałami i ogólną bezsilnością arabskiej opozycji parlamentarnej, w ostatnich wyborach w większości nie głosowali. Gdyby jednak masowo poszli do wyborów, a ich partie poparły Lapida, powstałaby solidna większość, w oparciu o którą premier mógłby zrealizować ONZ-owską obietnicę – zwłaszcza że od tego zależałaby jego koalicja. Zarazem jednoznacznie deklarując się jako zwolennik utworzenia państwa palestyńskiego, Lapid stał się niekwestionowanym przywódcą takiej koalicji, ku rozczarowaniu innych jej mniej odważnych polityków.
Wreszcie, zapewnił sobie tym samym poparcie Stanów Zjednoczonych, które można dyskontować i międzynarodowo, i wewnętrznie. Słowa Lapida z trybuny ONZ były zwrócone do Palestyńczyków w ostatniej dopiero kolejności. Prezydent Abbas zareagował na nie bez większego entuzjazmu, zauważył słusznie, że potrzebne są nie słowa, lecz czyny – po czym wygłosił zwyczajową litanię oskarżeń pod adresem Izraela – prawd, półprawd i zmyśleń, jakby chciał dostarczyć argumentów Netanjahu, który twierdzi, że po stronie palestyńskiej nie ma z kim rozmawiać.
Dla byłego premiera i całej izraelskiej prawicy słowa Lapida to zdrada, a strategia wyborcza, która je podyktowała, to zdrada do kwadratu. Nie dosyć, że premier zadeklarował chęć oddania zewnętrznemu wrogowi część „ziemi Izraela”, to chce dać mu możliwość decydowania o tym, kto będzie Izraelem rządził.
Wcześniejsze, nierozstrzygające wybory, rozgrywały się wokół osoby Netanjahu: czy skorumpowany, autorytarny i odrzucający pokój z Palestyńczykami premier, który wszelako ma spektakularne sukcesy wewnętrzne (kwitnąca gospodarka) i międzynarodowe (Porozumienia Abrahamowe) powinien nadal rządzić? Teraz sednem kampanii staną się słowa Lapida: czy rządzić ma premier, który chce podjąć ryzyko pokoju i oprzeć się w tym celu na arabskiej mniejszości?
W nieco podobnej sytuacji w II Rzeczpospolitej wybór taki kosztował życie prezydenta Gabriela Narutowicza i otworzył podział, który nie zaleczył się do wybuchu wojny, a właściwie do dziś. W Izraelu w podobnych okolicznościach już zginął premier Rabin, a podział jest faktem. Lapid być może nie ryzykuje życiem, lecz klęską wyborczą – na pewno. Ale jego słowa w ONZ zmuszają społeczeństwo izraelskie, by zerwało z wiarą, że jakoś to będzie, bez rozstrzygnięcia i z kontynuacją okupacji. Palestyńczykom zaś każą się zastanowić nad celowością zmarnowania kolejnej okazji – i ryzykiem jej podjęcia. Nieźle jak na 29 słów.
To Arabowie zdecydują o tym, kto wygra wybory w Izraelu
Kategorie: Uncategorized
Jak wczesniej pisalem istnieje juz niezalezne panstwo palestynskie, mianowicie Gaza. Tak wiec problem dwupanstwowosci jest juz rozwiazany i nie powinien podlegac dalszej dyskusji. Rowniez problem okupacji jest nieaktualny, poniewaz nigdy nie bylo panstwa palestynskiego na Zachodnim Brzegu.
Polscy ”antysyjonisci” nie gesi,gwarantem wysokiego poziomu nienawisci do Izraela, na rowni z ”Guardian” czy ”Le Monde” jest Konstanty G.
Pod pierwodrukiem napisałem komentarz. Tu go tylko powtarzam:
Gdyby to pisała babcia Kasia to bym rozumial, ale to tekst człowieka aspirującego do roli głównego polskiego eksperta konflitów na Bliskikm Wschodzie, Autor powinien zaznaczyć, że wszystkie błędy w tekście popełnione zostały świadomie i z premedytacją. Stylistyka następująca: -:najpierw porozumienie sabotował Arafat a potem Netnajahu. Czyli co, Arafat zaczał respektować i Netanjahu sobie sabotował, bo nie chciał pokoju? Autor doskonale wie co pisze i dlaczego tak właśnie pisze. Autore doskonale wie, że ani Arafat, ani Abbas ani przez chwilę nie akceptowali możliwości ustanowienia pokojowego panstwa Palestyńczyków obok Izraela. Autor doskonale wie, co mówił Clinton o Arafacie i co mówił Abbas w ONZ kilkanaście dni temu. Czytelnikom przypomnijmy:”
• Abbas o stworzeniu Izraela:
„Hańba dla ludzkości”
• Abbas o uwięzionych terrorystach:
„Nasi dzielni więźniowie, żywe sumienie naszego narodu… tych ludzi nie da się opisać słowami”.
• Abbas o zabitych terrorystach:
„Sprawiedliwi męczennicy […] pozostaną symbolami, które pokolenia palestyńskie będą pamiętały z wdzięcznością i szacunkiem, pokolenie za pokoleniem”.
• Abbas o mordercy siedmiu Izraelczyków:
„Bohaterski więzień Nasser Abu Hmaid”
• Abbas o stworzeniu Izraela:
„Hańba dla ludzkości”
• Abbas o uwięzionych terrorystach:
„Nasi dzielni więźniowie, żywe sumienie naszego narodu… tych ludzi nie da się opisać słowami”.
• Abbas o zabitych terrorystach:
„Sprawiedliwi męczennicy […] pozostaną symbolami, które pokolenia palestyńskie będą pamiętały z wdzięcznością i szacunkiem, pokolenie za pokoleniem”.
• Abbas o mordercy siedmiu Izraelczyków:
„Bohaterski więzień Nasser Abu Hmaid”
Wielu moich żydowskich dalszych znajomych z jakiegoś poowodu nie lubi ”Ksiąg Jakuybowych” Olgi Tokarczyk. Czytając takie artykuły jak ten, rozumiem dlaczego.
Chyba nie. Kilka danych z wiarygodnego źródła (https://www.idi.org.il/articles/34241). Warto zaglądnąć. Język nie jest już przeszkodą.
1. Od 1999 do ostatnich wyborów odsetek „Arabów” (w Izraelu żyje niewiele Arabów etnicznych), głosujących na partie żydowskie oscyluje w granicach 20-30% ich bazy elektoralnej. Wygląda że te odsetki nie zależą od procentu „Arabów” uczestniczących w wyborach. Przyczyną może być ( ale nie musi) że tylko Sunnici głosują konsekwentnie na nacjonalistyczne partie arabskie. Reszta, a nawet wielu Beduinów (sunitów), głosuje na partie żydowskie. Tak że gdy procent wyborców „arabskich” uczestniczących w wyborach rośnie , rośnie także liczba głosujących na Żydów, bo ich odsetek zostaje w granicach 20-30%.
Nie można zatem spodziewać że w wyborach 25 większy odsetek „Arabów” poprze partie żydowskie, ale można ostrożnie założyć że więcej z nich zagłosuje na Likud. Bo taka jest tendencja;
2. Na jakie partie żydowskie głosowali „Arabowie” w wyborach 24?
a) Likud, pierwsze miejsce, ale ostatnie miejsca w wyborach poprzednich 21-23
b) Partia pracy i Meretz
c) -Israel Beytenu ( Tak tak , to Lieberman, lider partii rosyjskiej, ateista)
d) Unia „Aby-Nie-Netanyahu”. Ganza i Lapida ( szli razem od wyborów 21 do wyborów 24). Ich baza elektoralna wśród wyborców „Arabów”, kurczy się systematycznie.
Czekamy na wyniki po wyborach 25.