
W spożywczym nie sprzedają, wybralem się do wielkoluda po kabelek. Oświetlony na pierwszym piętrze wydawał się być na dole zamknięty, obszedłem dookoła, znalazłem lekko uchylone drzwi. Wszedłem, drzwi się zatrzasnęly. Sklep wielkości dwupiętrowego dużego lodowiska, pusto, żywej duszy, klinicznie czysto, szczelnie zamknięte okna. Ruszyłem w drogę, szukając innego wyjścia i znalazłem, a jakże, żadne nie dawało się otworzyć. Poszedłem po rozum do głowy, zadzwoniłem na SOS. Doradzili skontaktować się z policją. Okulary do czytania zostawiłem w domu, wyszukać w wyjściowych wlaściwy numer w komórce nie było łatwo. Zabrało masę czasu ale w końcu znalazłem i dostałem w odpowiedzi propozycję wciskania różnych cyferek. Jedna odezwała się ludzkim głosem. Przedstawiłem sprawę. -„Co to, to nie, my jesteśmy od łapania przestępcow. Zadzwoń do ochroniarzy! ” Więc znowu spacerek po piętrach, dowiedziałem się z nalepki na którymś z wyjść, jak ochroniarzy zowią, zadzwonilem i wcisnąłem cyferkę zaproponowaną w odpowiedzi. Nie, nie ludzkim glosem, a komputerowym powiadomiła, do kogo mam się zglosić. Zglosiłem ale firma nazywała się zupełnie inaczej i co gorsza miesciła w innym mieście. Czas mijał, zadzwoniłem do siostry. Zdenerwowała się, wydzwoniła SOS -„Moj brat niedowidzi, starowinka, nienajzdrowszy i zdezorientowany”. SOS natychmiast oddzwonił na mój numer: -„Skontaktujemy się z policją, wyslac karetke? ” Czas mijal, zgłosiła się policja, pewnie przerwała łapanie przestępców: -„Złapaliśmy ochroniarzy. Przyjadą i cię wypuszczą! “. Zadzwoniłem do sąsiada, akurat obchodził urodziny. Przerwał wznoszenie toastow na swoją cześć, nie dał mi szansy pogratulować, tyle zadał pytań. Czas naglił, przerwalem rozmowę, na parkingu pojawił sie samochod, wyfantazjowałem, że ochroniarzy.
Aha, w międzyczasie szukałem kontaktu z moją R., mieszkamy niedaleko sklepu. Nie odpowiadała, domyśliłem się, że spała. Czas mijał i mijał, nagle telefon: -„Gdzie jesteś, skąd dzwoniłeś? ” Pojawiła się z szybkościa rakiety pod oknem sklepu, oboje, ja na dolnym piętrze, wyczekiwaliśmy ochroniarzy. Nieoczekiwanie z budynku, w którym mieści się sklep, wyszła nieznajoma pani, R. w te pędy za nią. Cudowna kobieta! Próbowała otworzyć, dzwoniła do najważniejszego szefa. Na próżno! I w końcu zaproponowała bym odszukał zapasowe wyjście, którego przedtem nie dostrzegłem. Miałem pietra, powędrowałem piętro wyżej i bałem się, że nie znajdę drogi z powrotem. Na chybił trafił wybralem kierunek i pomaszerowałem długim korytarzem. Wyjścia nie znalazłem, zawróciłem i wierzcie nie wierzcie, z dalekiego naprzeciwka nie ochroniarz ku mnie zmierzał, a ktoś inny. Fata morgana u diabła czy ja sam w lustrze??? Kiedy się zbliżył, młodszy i wyższy niż ja, słowem raczej nie duch, zwlaszcza nie mój, och, jakże ja się zmartwiłem, wymcknie się okazja uroczego noclegu na czczo na twardej ale za to czyściutkiej podłodze. “Hartuj cialo”, nauczała pani w szkole. Miejsca dużo, przebiegnę się parę razy przed snem i to mi dobrze zrobi. A co ze ssaniem żolądka? “Jak się nie ma w plecaku, to się lubi plecak”, wykładano w harcerstwie. Ręcznik? Znalazłem przecie ćwiartkę rolki papieru toaletowego i chwatit. Pościel? W moich latach tylko prawdziwszym niż ja ofermom potrzebna. Aha, może wylączą światło? A po co komu śpiącemu swiatło, się pytam.
Wydzwoniła go ta wspaniała nieznajoma, pracował piętro wyżej. Zszedł na dół i otworzył drzwi, nie były zablokowane!!! Gdy potem wychodziłem główną bramą z budynku, a mijała już trzecia godzina wędrowek w te i wewte, rozległ się alarm. “Ciekawe czy kochani ochroniarze zareagują “, pomyślałem. I kogo obciążą rachunkiem, mnie czy policję, za niepotrzebny przyjazd, jako że jeśli w końcu się pojawili, nie mieli komu otworzyć.
Bronek
Wszystkie wpisy Bronka TUTAJ
Kategorie: Uncategorized