Nadeslalo
Zabawne smutnego początki. Nie tylko smutnego, także wzruszającego i ważnego.Pewnego dnia Gusta upuściła na swoją stopę mrożonego kurczaka. Ponieważ nie powinna nadwyrężać nogi – na czas rekonwalescencji zamieszkała w domu syna Martina. Znudzona bezczynnością staruszka nie przestrzegała zaleceń lekarskich, Martin obmyślił więc stosowne dla matki zajęcie. Poprosił, by podzieliła się z nim swoimi wojennymi wspomnieniami. Opowieść Gusty nagrał, a następnie zilustrował, nadając całości formę komiksu.
Dość oryginalnego – w “Córce Mendla” nie znajdziemy bowiem standardowego układu kadrów i plansz, ani dialogów w tzw. dymkach. Rysunki Lemelmana są szare, nie czarno-białe – szare – najlepiej oddające istotę tamtych czasów – pełnych okrucieństwa, ale i wielu przypominających cuda zbiegów okoliczności, warunkujących przeżycie.
Opowieść kobiety tchnie autentycznością. Lemelman wiernie spisał nagranie, a na tekst nie naniósł żadnych poprawek, tak stylistycznych, jak i gramatycznych. Nie skorygował go, a tym bardziej nie upiększył. Stąd jidyszyzmy, potoczne określenia i ogrom różnych, łatwych do odczytania emocji – kluczowych dla tak traumatycznych doświadczeń. Pomiędzy słowa matki i własne rysunki autor wkomponował reprodukcje rodzinnych, przedwojennych zdjęć.
Całość czyni przekaz Gusty i przejmującym, i wiarygodnym. Czytelnik uzyskuje pełnowartościowe świadectwo w przystępnej komiksowej formie, atrakcyjnej zwłaszcza dla młodego odbiorcy. Dzięki temu książka może stanowić pomoc naukową na lekcjach poruszających tematykę Holokaustu, tym bardziej, że zawiera listę pytań pomocnicznych do ewentualnej dyskusji.
Dlaczego “Córka Mendla”, a nie po prostu “Gusta”? Matka Martina pochodziła z ortodoksyjnej, a zatem patriarchalnej rodziny żydowskiej, w której ojcu należy się posłuszeństwo i szczególny szacunek. Jednak w czasie wojny coś innego miało większe znaczenie. Mendel był dobrym człowiekiem, goje go szanowali, a w takich okolicznościach bycie córką Mendla bardzo często po prostu ratowało życie. Być może Gusta jako “Gusta” nie miałaby szans na ocalenie, Gusta jako córka swego ojca mogła liczyć na pomoc innych.
Martin Lemelman dorastał na zapleczu sklepu z cukierkami, zatem jego życie powinno być słodkie. Jednak trudno o takie, gdy jest się dzieckiem ocalonych z Holokaustu. Może dlatego dopiero w wieku dojrzałym zrobił coś dla matki i tragicznie zmarłych krewnych, których nigdy nie poznał – ocalił pamięć o nich. To nie wszystko. Pamięć tę powierzył kolejnym pokoleniom, by już nikt nie ośmielał się negować zbrodni nazistowskich. Zwłaszcza wtedy, gdy zabraknie naocznych świadków Szoa.
Kto wie, czy bodaj nie najwięcej zrobił jednak dla samego siebie.
Aleksandra Buchaniec-Bartczak
Kategorie: Uncategorized