Nadeslala Mona Cravson
.
Niedawno świat oglądał z przerażeniem horror, jaki rozgrywał się przez kilka dni w domu handlowym w Nairobi, gdzie somalijscy fanatycy mordowali robiących tam zakupy ludzi.
Zatrważające nagrania z kamer ochrony i budzące dreszcz opowieści świadków rzezi będącej dziełem terrorystów przyciągnęły uwagę ludzi na całym świecie.
Informacje o tym, że sprawcy zadawali swoim ofiarom pytania na temat islamu, celem wyłonienia i skazania na śmierć każdego nie-muzułmanina, jasno i bezdyskusyjnie udowodniły po raz kolejny, jak poważne niebezpieczeństwo stanowi islamski ekstremizm.
Tymczasem, pomimo tego najnowszego aktu niczym niesprowokowanego barbarzyństwa, wielu światowych przywódców nadal nie dostrzega powagi sytuacji.
Weźmy na przykład premiera Wielkiej Brytanii, Davida Camerona, który wykazał się ostatnio talentem do chowania głowy w piasku, pomimo, że plaża w Southend-on-Sea jest oddalona od Londynu o nieco ponad godzinę jazdy samochodem.
W odpowiedzi na atak w Kenii, Cameron napisał na swoim Twitterze: „Jestem zniesmaczony atakiem, do którego doszło w centrum handlowym Westgate, w którym zginęło 3 obywateli Wielkiej Brytanii”, pisał, dodając, że” przeprowadzono go w imię terroru, nie religii”.
Nawet w środowisku zdominowanym przez takich gigantów intelektualnych jak Lady Gaga, Justin Biber czy Britney Spears, wpis Camerona wyróżnia się swoją czystą bezmyślnością.
Zaiste, mamy tu do czynienia z przykrym przypadkiem myślenia życzeniowego zastępującego trzeźwą analizę.
Zacznijmy może od tego, jakim prawem Cameron twierdzi, że zna motywację sprawców ataku lepiej od nich samych? Z oświadczeń i wpisów na Twitterze dokonanych przez somalijskie ugrupowanie terrorystyczne al-Shabab, odpowiedzialne za krwawą rzeź dokonaną w Kenii, jasno wynika, że ich motywy były bardzo klarowne i konkretne: kierował nimi fanatyzm religijny i chęć zemsty za kenijskie operacje wojskowe w Somalii.
Wpisy na Twitterze zamieszczone przez biuro prasowe al-Shabab (tak, wygląda na to, że takowe rzeczywiście istnieje) wielokrotnie określały terrorystów mianem „mudżahedinów”, czyli świętych wojowników, ofiary zaś nazywając „kuffar” – niewiernymi. To nie jest słownictwo używane przez terrorystów kierujących się wyłącznie względami strategicznymi. To religijne, islamskie wyobrażenia, stosowane przez religijnych muzułmanów, postrzegających swoje działania jako realizację celów wynikających z religii.
Zatem zapewnienia Camerona, że tragedia w Kenii nie ma nic wspólnego z religią, są po prostu niezgodne z prawdą.
W kolejnym oświadczeniu Cameron posunął się jeszcze dalej, twierdząc, że terroryści „działają w imię terroru, przemocy i ekstremizmu, oraz ich wypaczonego obrazu świata. Nie reprezentują oni islamu, czy muzułmanów w Wielkiej Brytanii, lub gdziekolwiek indziej na świecie.”
Jakkolwiek naprawdę chciałbym wierzyć w to, że Cameron ma rację, nie mogę nie zastanawiać się, jakie prawo ma brytyjski premier do decydowania, czy terroryści reprezentują islam bądź muzułmanów, czy też nie? Czy nie powinni o tym decydować sami muzułmanie? A jeśli Cameron ma rację, dlaczego w takim razie al-Shabab udało się zgromadzić fundusze i personel do realizacji swoich podłych zamiarów w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i innych krajach? I dlaczego w takim razie nie usłyszeliśmy głośnych słów sprzeciwu, potępiających działania al-Shabab, ze strony religijnych, społecznych i obywatelskich przywódców świata muzułmańskiego? Cameron, jak wielu mu podobnych, woli żyć w kojącej i komfortowej iluzji, że podobne okrucieństwa są dziełem jedynie niewielkiej, marginalnej grupy islamskich ekstremistów.
Pozostaje jednak faktem, że Kenia nie jest jedynym krajem zaatakowanym w ciągu ostatnich dwóch tygodni przez islamskich terrorystów.
Filipiny, Tajlandia, Irak, Jemen, Afganistan, Pakistan, Nigeria i Izrael – wszystkie te kraje ucierpiały niedawno w atakach terrorystów muzułmańskich. Islamscy ekstremiści podkładali bomby w kościołach i autobusach pasażerskich, atakowali żałobników zgromadzonych na pogrzebach i policjantów, ścinali głowy, wysadzali w powietrze samochody-pułapki i urządzali zasadzki.
Każdy z tych ataków wymagał nie tylko napastników, lecz również ludzi do ich zaplanowania, finansowania, zapewnienia ukrycia napastnikom i utrzymywania struktur organizacyjnych stojących za zamachami.
Czy nam się to podoba, czy nie, morderstwa i masakry w imię religii są stanowczo zbyt rozpowszechnione w świecie muzułmańskim.
Jak na ironię, większość ofiar terroru muzułmańskiego stanowią inni muzułmanie, i oczywiście niesprawiedliwym byłoby postrzeganie wszystkich muzułmanów przez pryzmat ekstremizmu. Raport opublikowany w zeszłym miesiącu przez Pew Reesearch w ramach Globalnego Projektu Badania Postaw wykazał, że dwie trzecie ankietowanych muzułmanów jest zaniepokojonych islamskim ekstremizmem w swoich krajach. Większość krytykuje al-Kaidę i nie znajduje usprawiedliwienia dla samobójczych ataków. Te wyniki są pocieszające i dają nam nadzieję, że ekstremizm może zostać pokonany.
Lecz jedynym sposobem na dokonanie tego jest akceptacja sytuacji, nie zaprzeczanie jej. Te same badania udowodniły, że 20% Turków, 25% Egipcjan, 33% Libańczyków i aż 62% Palestyńczyków wierzy w to, że zamachy samobójcze są czasem, lub często uzasadnione.
Oznacza to, że dziesiątki milionów muzułmanów nie ma żadnych moralnych bądź religijnych zastrzeżeń wobec ludzi opasujących się materiałami wybuchowymi i wysadzających się w samobójczych zamachach. To z pewnością nie jest mała, czy marginalna grupa.
Widać wyraźnie, że Cameron i inni mu podobni wolą powtarzać mantrę o terroryzmie nie mającym nic wspólnego z religią, aby przypadkiem nie urazić muzułmanów. Lecz czyniąc to nie dostrzegają jednocześnie, że w ten sposób zadają kłam i zaciemniają prawdę.
To, co mogłoby działać na ich korzyść w ramach przedwyborczej polityki, w walce o zachowanie zachodniej cywilizacji, stanowi jedynie nierozsądny i niebezpieczny akt samooszukiwania.
Michael Freund
(tłum. BWI, MAB)
Kategorie: Uncategorized