Nadeslal FZP
Palestyńczycy są gotowi powiesić duży znak z napisem “Zakaz wstępu Żydom” przy wjeździe do swojego wymarzonego kraju.
Blisko 15 lat temu, wysoki i szczupły senator z Massachusetts wygłosił w Senacie Stanów Zjednoczonych krótkie, lecz porywające wezwanie do powstrzymania procesu uznanego za czystki etniczne na Bałkanach. Polityk zwrócił się do swoich wahających się kolegów z prośbą, by poparli rezolucję upoważniającą prezydenta USA Billa Clintona do rozpoczęcia ataków lotniczych i rakietowych przeciwko Jugosławii.
“Zasadniczym celem operacji” powiedział, co potwierdza zapis posiedzenia w Kongresie w dniu 23 marca 1999, jest “zminimalizowanie możliwości przeprowadzenia czystek etnicznych. To nasza strategia, a także, jak sądzę, dowód naszego humanitaryzmu”.
Wypowiedź doświadczonego senatora i nacisk, jaki kładł na konieczność powstrzymania czystek etnicznych sprawiły, że niewiążącą uchwałę przegłosowano w Senacie z niewielkim marginesem, stosunkiem głosów 58 do 41. Następnego dnia NATO, przy wsparciu USA, rozpoczęło bezwzględne i krwawe bombardowanie Belgradu.
Jak na ironię, senatorem, który tak mocno wypowiadał się w 1999 roku na temat czystek etnicznych na Bałkanach, był John Kerry, który dziś, – jako sekretarz stanu USA – dokłada wszelkich starań, by w roku 2014 spowodować takie same czystki na Bliskim Wschodzie.
John Kerry
Popierając ideę ustanowienia państwa palestyńskiego w Judei i Samarii, Kerry faktycznie promuje systematyczne i obowiązkowe usuwanie określonej grupy religijnej i etnicznej – w tym przypadku, Żydów – z ich miejsc zamieszkania. Próbuje wspierać starania Palestyńczyków zmierzające do usunięcia spośród nich wszystkich Żydów – z tego prostego powodu, że są Żydami.
Czy nie dokładnie o to chodzi w przypadku „czystek etnicznych”? Na piątkowej konferencji prasowej w Davos, premier Beniamin Netanjahu słusznie odrzucił godne pogardy stanowisko Kerry’ego.
“Nie zamierzam usuwać jakichkolwiek osiedli” oznajmił premier: “Nie zamierzam wysiedlać nawet jednego Izraelczyka”.
W następstwie wypowiedzi Netanjahu, nieujawnione źródło w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów zasugerowało, że izraelscy mieszkańcy Judei i Samarii powinni mieć możliwość pozostania na obszarach kontrolowanych przez Palestyńczyków na mocy porozumienia pokojowego. Palestyńczycy, rzecz jasna, zareagowali natychmiast: Saeb Erekat, negocjator z ramienia Autonomii Palestyńskiej, powiedział w rozmowie z Associated Press – “Żaden żydowski osadnik nie będzie mógł pozostać w państwie palestyńskim, ani jeden.”
Innymi słowy, Palestyńczycy są gotowi powiesić duży znak z napisem “Zakaz wstępu Żydom” przy wjeździe do swojego wymarzonego kraju. W ten sposób Netanjahu umiejętnie obnażył prawdziwe oblicze palestyńskiego nacjonalizmu.
W końcu przecież dążenie Palestyńczyków do utworzenia jednolitego, wolnego od Żydów państwa, zadaje kłam ich roszczeniom do demokratycznych aspiracji i ujawnia nienawiść oraz nietolerancję, czające się w ich sercach. Jeśli idea żyjących wśród nich Żydów jest dla nich nie do przyjęcia, jak świadczy to o tym, jakiego rodzaju państwem będzie “Palestyna”? Odpowiedź na to pytanie znamy wszyscy: każde państwo palestyńskie, które powstanie, będzie kolejnym bastionem autokracji, bandytyzmu i ucisku na Bliskim Wschodzie.
Dla nas wszystkich nadszedł zatem czas, by przestać przebierać w słowach i ukrywać się za niejasnymi, dyplomatycznymi dwuznacznościami.
Każdy, kto popiera tak zwane “rozwiązanie dwupaństwowe” i opowiada się za usunięciem Żydów z miejsc takich jak Hebron, Szilo i Bejt El, jest współwinny potencjalnych czystek etnicznych. W imię wątpliwego pokoju, zwolennicy takich idei są skłonni tolerować dyskryminację i deportację całej wspólnoty etnicznej, czy religijnej.
Wystarczy wyobrazić sobie oburzenie, jakie nastąpiłoby, gdyby izraelski urzędnik wysokiego stopnia zasugerował, żeby izraelscy Arabowie zostali siłą usunięci z domów i wysłani do tworzącego się państwa palestyńskiego. A jednak, z jakiegoś powodu, społeczność międzynarodowa, a nawet wielu Izraelczyków, bez skrupułów akceptują te podwójne standardy, nie bacząc na leżącą u ich podstaw jawną hipokryzję.
Wszyscy ci, którzy popierają ideę stworzenia palestyńskiego państwa, powinni spojrzeć w lustro i zastanowić się, czy naprawdę wierzą, że cel uświęca środki.
Czy ustanowienie niepodległego państwa palestyńskiego usprawiedliwia gwałcenie ludzkich i cywilnych praw setek tysięcy Żydów w Judei i Samarii? Czy pragnienie Palestyńczyków do samostanowienia naprawdę jest bardziej istotne, niż pokojowe współistnienie Arabów i Żydów? Odpowiedź, śmiem twierdzić, brzmi – nie.
To, czego nie rozumieją Kerry i inni zwolennicy państwa palestyńskiego jest tak podstawowe, że mówienie o tym nie powinno w ogóle być konieczne. W prostych słowach: pokój zbudowany na niemoralności i niesprawiedliwości nie może, nie będzie mógł i nie powinien móc się utrzymać. A cóż byłoby bardziej niemoralne i niesprawiedliwe, niż utworzenie palestyńskiego apartheidu i wypędzenie Żydów z ich własnych domów?
Michael Freund
Link:
Kategorie: Uncategorized