Napisala i Nadeslala
Aleksandra Buchaniec-Bartczak
Czy może dziwić zainteresowanie sefardyjskiego Żyda Marokiem? Żyda, którego rodowód sięga XV-wiecznej Hiszpanii? Choć bodaj nikt z niewielkiej marokańskiej diaspory nie włada już językiem ladino, to jednak żyjący tam Żydzi mogą praktykować judaizm i czuć się w tym arabskim i muzułmańskim kraju bezpiecznie.
Czy może dziwić zainteresowanie pisarza egzotyką kontynentu i kraju tak odległego, poprzez swoją odmienność od Europy? Negatywna odpowiedź na powyższe pytania skłania do uważnego wsłuchania się w “Głosy Marrakeszu.” Głosy sprzed ponad pół wieku, aktualne jednak do dzisiaj. Czas i nieznajomość lokalnego języka – oto przepustka do tego, co ciekawe. Jeśli nie rozumiesz, co do ciebie mówią – uważniej patrzysz i koncentrujesz się na drobiazgach. Niespieszne wędrówki, błądzenie, powroty do tych samych miejsc. Pewien plac w dzielnicy żydowskiej fascynuje autora to tego stopnia, że zatraca się w nim, sam “stając się” owym placem. Rodzi się z tego doznanie nieomal mistyczne. Albo Canetti miał pecha, albo czerwone miasto odkryło przed nim swoje prawdziwe oblicze, którego skąpi turystom. “Głosy Marrakeszu” to smutne, a zarazem elektryzujące opowieści o biednych, chorych, samotnych, bezrobotnych ludziach: niewidomych przeżuwaczach monet, dorosłych i małoletnich prostytutkach, żebrzących dzieciach i strażnikach kirkutu sprawiających wrażenie, jakby już dawno przeszli na tamtą stronę.
Nieczuły los uderza tak w ludzi, jak i zwierzęta. Autor pochyla się nad wielbłądem chorym na wściekliznę i innym, wyczuwającym że jego nowy nabywca to pachnący śmiercią rzeźnik, a także najnędzniejszym z nędznych, ale zdolnym przeżywać wielką rozkosz osłem.“Próbowałem rozpuścić swoją odrazę do tego procederu w jego egzotyczności” – oto słowa-klucze do zapisków Canettiego. On tego świata ani nie usprawiedliwia, ani nie potępia, po prostu przyjmuje takim, jaki jest. Cechują go szacunek i wdzięczność za każdy uchylony rąbek tajemnicy. Za nieuchylony też.
Wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO plac Dżemaa el-Fna – serce Marrakeszu. Berberyjscy opowiadacze historii, muzycy, kuglarze, zaklinacze węży, treserzy małp, samorodni uzdrawiacze i handlarze zębów. Para z dziesiątek kotłów tymczasowych jadłodajni, zapachy, barwy, dźwięki… Wielki wschodni spektakl pod gołym niebem. Wiedząc, że ożywa wraz z zapadnięciem zmroku możemy śmiało powiedzieć, że Marrakesz Canettiego to każde inne niż Dżemaa el-Fna miejsce, lub Dżemaa el-Fna o poranku.
Kategorie: Uncategorized