Uncategorized

Dwie podróże do Izraela: 1988 i 2014

Napisala i nadeslala Paula Sawicka

paula sawicka

 

Paula Sawicka „Dwie podróże do Izraela: 1988 i 2014”

Pamięci Chawki Raban (19 kwietnia 1924 – 9 stycznia 2014)

Sawicka_Chawka
Po raz pierwszy odwiedziłam Izrael w 1988. Towarzyszyłam Mirkowi, który jechał zasadzić swoim rodzicom drzewko w jerozolimskim Ogrodzie Sprawiedliwych. Za radą Olka Lutyka, nie jechaliśmy jak wszyscy, z przesiadką w Bukareszcie. Podobno trzeba tam było w środku nocy na płycie lotniska odbierać swój bagaż wyrzucony z jednego samolotu i taszczyć do drugiego. W dodatku ta usługa słono kosztowała. Podróż trasą wypróbowaną przez Olka była znacznie tańsza i zdecydowanie bardziej malownicza. Niemal wszystko w tej podróży było dla nas nowe. Najpierw do Larnaki samolotem, z którego wysiedliśmy w duszną tropikalną noc, by o poranku złapać autobus. Wyglądał jakby wyjechał wprost ze scenerii „Greka Zorby”. Wiózł nas przez Cypr do Limassol. Z naszymi plecakami i ubiorem mocno odróżnialiśmy się od pozostałych pasażerów, którzy znad wielkich koszy i małych koszyków toczyli rozmowy jakby siedzieli na wiejskim spotkaniu, a nie w autobusie przemierzającym niekończące się oliwne gaje. Powiewy wpadające przez pozbawione szyb wielkie okna były gorące jak z piekarnika. Był sierpień. Za oknami monotonnie przesuwał się prawie ten sam obraz, który nas jednak nie nudził lecz zachwycał. Wysuszona, lekko różowa ziemia, wiekowe drzewa oliwne o powykręcanych, guzowatych pniach, płachty rozpostarte pod nimi i ludzie strącający dojrzałe oliwki – obrazki jak ze starej greckiej wazy. W poszukiwaniu cienia, wokół pni drzew o bardziej rozłożystych i gęstych koronach, tłoczyły się owce. Wydawać się mogło, że czas zatrzymał się tam wieki temu. Jakiż to był kontrast z Limassol, starożytnym miastem i portem śródziemnomorskim, gdzie każda epoka pozostawiła po sobie ślady widoczne nawet między luksusowymi hotelami ustawionymi równymi rzędami wzdłuż plaży. Z portu w Limassol mieliśmy wieczorem prom do Hajfy. 
Był to czas Pierwszej Intifady, a od czasu wojny sześciodniowej nie było stosunków dyplomatycznych między Polską i Izraelem. Wstępu na pokład promu strzegło dwoje młodych izraelskich funkcjonariuszy w cywilu, którzy poddawali dodatkowej kontroli wchodzących na trap pasażerów. Droga, którą wybraliśmy, chociaż ciekawa, była zarazem nietypowa dla turystów z Polski. Zapewne właśnie to pomyśleli ci funkcjonariusze na widok naszych polskich paszportów. Byliśmy podejrzani, a przynajmniej oni byli bardzo podejrzliwi. Rozdzielili nas, wzięli na stronę i każde z osobna szczegółowo, grzecznie lecz stanowczo, przesłuchiwali. Najwyraźniej nie zadowalały ich nasze wyjaśnienia. Wreszcie przesłuchująca mnie dziewczyna zniecierpliwiona zapytała – Kogo jeszcze znasz w Izraelu? – Na chwilę spanikowałam nie wiedząc czy lista z nazwiskami i telefonami przyjaciółek mojej mamy pomoże, czy jeszcze pogorszy naszą sytuację. I wtedy mnie olśniło – Znam Chawkę Raban! – Dziewczyna się rozpromieniła. – Znasz Chawkę? No to możecie iść! 
W sobotę 11 stycznia 2014 wylądowałam na lotnisku Ben Gurion w Tel Awiwie. Młody urzędnik imigracyjny sprawdzając mój paszport rutynowo zapytał o cel podróży do Izraela. – Przyjechałam na pogrzeb Chawki Raban. Rozpromienił się – How do you know Chawka? – zapytał i otworzył bramkę.

Kibuc Lohamej Hagetaot
14 stycznia 2104 

PAULA SAWICKA

Wspomnienie ukaże się w najbliższym numerze „Zeszytów Literackich” (126)

 

Kategorie: Uncategorized

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.