Rabiniczne rozwody i „alkoholowe” jarmarki. Prawdziwe życie sztetla
Przyslala Rimma Kaul
Im bardziej atrakcyjny gospodarczo był sztetl, tym więcej sprzedawał alkoholu, a im więcej sprzedawał alkoholu, tym bardziej stawał się atrakcyjny gospodarczo. Kiedy carska Rosja upaństwowiła handel alkoholem, sztetle zaczęły podupadać, a dla wielu Żydów oznaczało to nędzę.
Sztetle, przedwojenne żydowskie miasteczka jawią się zwykle jako oaza spokoju, gdzie religijni Żydzi godzinami czytają Torę i żyją tak, jak sam Stwórca sobie tego życzył. Rzeczywistość była jednak inna. Sztetle wcale nie przypominały smętnej, nędznej i nudnej Anatewki z powieści Szolema Alejchema „Skrzypek na dachu” (nota bene Alejchem to jeden z największych i najpopularniejszych klasyków literatury pięknej piszący w języku jidysz).
Kwitło w nich życie towarzyskie. Żydzi spotykali się nie tylko na wspólnych modlitwach w bożnicy, ale przede wszystkim w karczmach. To właśnie tam, jedząc, paląc i pijąc (nierzadko rum, absynt lub francuską wódkę!) rozmawiali o żonach i interesach. Wznosili toasty, śpiewali, szukali pracy, zawierali transakcje, porównywali wysokość prowizji, kupowali artykuły spożywcze, swatali narzeczonych, karmili konie, naprawiali wozy, udzielali pożyczek, spłacali długi, a nawet grywali w karty i dyskutowali o polityce.
Miasteczka pokazywały społeczność żydowską we wszystkich barwach, ujawniały jej najlepsze, ale i najgorsze cechy.
Złoty wiek
Calosc TUTAJ
Kategorie: wspomnienia