
Prof. Julian Kwiek, historyk z Krakowa, po latach mozolnej pracy archiwalnej opisał ponad tysiąc przypadków morderstw popełnionych na Żydach po wojnie – oraz tysiące przypadków bicia, rabunków i agresji wymierzonej w ocalałych z Zagłady polskich Żydów
To wstrząsająca lektura, chociaż została napisana bardzo suchym językiem. Na blisko 600 stronach historyk z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, prof. Julian Kwiek, opisał – kompleksowo – przypadki agresji i przemocy wobec Żydów po wojnie (od lipca 1944 do końca 1947 roku).
Jako pierwszy policzył także zabitych w okresie powojennym w Polsce Żydów – katalogując i opisując każdy z ponad tysiąca przypadków mordu.
Książka została poświęcona „ustaleniu liczby zamordowanych Żydów oraz ukazanie skali i form zdarzeń o charakterze antysemickim”.
Jest to owoc gigantycznej, mrówczej pracy archiwalnej. Badacz wykorzystał m.in. literaturę naukową, wspomnienia i relacje, archiwa państwowe, archiwa IPN oraz Żydowskiego Instytutu Historycznego.
Książka prof. Kwieka „Nie chcemy Żydów u siebie. Przejawy wrogości wobec Żydów w latach 1944-1947” ukazuje się w bardzo gorącym momencie – nie tylko próby rewidowania przez rządzących historii współudziału części Polaków w Zagładzie, ale także kryzysu dyplomatycznego w relacjach z Izraelem wywołanego niezałatwioną sprawą restytucji mienia Ocalałych i ich spadkobierców.
Jest to cios w samo serce rządowej propagandy historycznej. Prof. Kwiek pokazuje – w niezwykle staranny i drobiazgowy sposób – że przemoc wobec Żydów po wojnie miała powszechny i systemowy charakter, a antysemityzm był powszechną postawą i często prowadził do zbrodni.
Potężną siłę książki prof. Kwieka stanowi jej drobiazgowość. Składa się ona z tysięcy krótkich, wstrząsających historii, odnalezionych w archiwach.
„Można odnieść wrażenie, że do części polskiej opinii publicznej nie docierają fakty burzące przekonanie o zgodnym współżyciu polsko–żydowskim i że różne przejawy antysemityzmu podczas okupacji, jak i po jej zakończeniu, nie były marginalnym zjawiskiem”
– pisze prof. Kwiek we wstępie.
Niechciani
W wielu miejscowościach, kiedy ukrywający się Żydzi wracali po wojnie, witało ich zaskoczenie — „To ty żyjesz?” — oraz wrogość.
Zaraz po wyzwoleniu Białegostoku na ulice wyszli ocalali Żydzi. „Polacy przywitali ich z nieukrywaną wrogością. Grupa Żydów, przechodząc obok sierocińca, spotkała siostry zakonne. Przelękły się, a jedna krzyknęła »O, Żydy idą«. Po czym zaczęły liczyć, ilu ich jest” – zanotował jeden z Ocalałych.
Nieliczni się cieszyli, chociaż odnotowywano akty życzliwości – np. ukrycia pod kołdrą w mieszkaniu w czasie napadu, który mógł się skończyć zabiciem Żydów.
Polacy nie chcieli oddawać bezprawnie zajętych żydowskich domów i mieszkań. Czasami pomagała interwencja władz, ale rzadko można było na nią liczyć.
„To odrzucenie było straszliwie smutne, a także smutne ze względu na tych ludzi, pełnych nienawiści i egoizmu” – odnotowała jedna z ocalałych Żydówek.
Ukrywających Żydów podejrzewano o to, że się „dorobili”. „Można też odnieść wrażenie, że po wojnie pomoc niesiona Żydom była traktowana jako zachowanie naganne, niegodziwe” – pisze prof. Kwiek.
W Polsce nie ma dla was miejsca
Ocaleni z Zagłady często również słyszeli, że mają po prostu z Polski wyjechać. Prof. Kwiek odnotowuje kilkadziesiąt takich sytuacji.
Np. w kwietniu 1945 roku w osadzie Piaski w woj. lubelskim rozlepiono ulotki następującej treści:
„(…) powyłaziliście ze swych kryjówek tylko po to, by prawdziwych Polaków gnębić i wyzyskiwać, a co najbardziej bolesnym, wydajecie na stracenie tych, którzy w najkrytyczniejszej dla was chwili podali wam dłoń”.
Pod ulotką podpisała się „Polska Wojskowa Organizacja Przeciw Komunistyczna”.
Często od zmuszanych do wyjazdu Żydów żądano okupu albo obrabowywano ich z resztek pieniędzy. Robotnicy w fabrykach protestowali przeciwko ich zatrudnianiu. W Żywcu w 1945 roku Rada Narodowa uchwaliła nawet, żeby „Żydów nie wpuszczać do miasta”. W Kraśniku władze miejskie wydały zakaz osiedlania się ocalałym z Zagłady. Prof. Kwiek odnotowuje wiele przypadków przeszukiwania mieszkań przez zbrojne grupy w celu odnalezienia ukrywających się Żydów. Doszło do pogromów (m.in. w Krakowie i w Rzeszowie), o których wieści rozchodziły się szybko – i sprzyjały wysuwaniu antyżydowskich haseł w innych miejscowościach.
W lipcu 1946 roku Ida Gerstman przyjechała do Kielc akurat w czasie trwania pogromu. Ścigał ją tłum, ale udało jej się ukryć w zbożu. Spędziła tam dwa dni, a potem próbowała wyjechać.
W pociągu została rozpoznana jako Żydówka. Współpasażerki wyrzuciły ją z pociągu, a dzieci obrzuciły kamieniami. Kiedy prosiła kolejarza, żeby ją zastrzelił, ten odpowiedział tylko: „lekką śmiercią chcesz konać?”.
Musiała wręczyć 500 zł łapówki przechodzącemu milicjantowi, który ją uratował.
Takich historii w książce prof. Kwieka znajdziemy dziesiątki i setki. Organizacje żydowskie za szczególne źródło zagrożenia uważały antykomunistyczne podziemie. Wiele podziemnych wydawnictw stanowi kopalnię antysemickich cytatów. Np. w broszurze „Żołnierz polski i społeczeństwo w dzisiejszej rzeczywistości” anonimowy autor pisał, że antysemityzm jest winą samych Żydów, którzy „prowokują” Polaków.
Domy tylko dla Polaków
Nastrojom antysemickim sprzyjały obawy nowych właścicieli żydowskiego mienia — zarówno ruchomego, jak i nieruchomości. Prawo formalnie zobowiązywało ich do zwrotu. W praktyce jednak często nie chcieli tego robić.
Prof. Kwiek wyróżnia cztery podstawowe rozwiązania tej sytuacji: zwrot mienia, podział (np. użyczenie żydowskiemu właścicielowi pokoju w jego własnym mieszkaniu), sprzedaż (za bezcen) oraz odmowa zwrócenia własności. Za polskimi przywłaszczycielami (trudno ich nazwać właścicielami) zazwyczaj wstawiała się społeczność, a niekiedy władze.
Oto typowa sytuacja, jedna z wielu opisanych przez prof. Kwieka. Niejaki Abraham Lipcer ukrywał się w czasie okupacji u Polaka Wacława Andrysiewicza w okolicach Sokółki. Zacytujmy:
„Po wyzwoleniu poszedł do własnego domu i zamieszkałemu w nim Polakowi zaproponował kupno domu. Polak zgodził się, ale jednocześnie poszedł do miejscowych milicjantów, obiecując im dwa litry wódki za zabicie Żyda. Znajomy milicjant ostrzegł go o grożącym mu niebezpieczeństwie i radził uciekać, co też Lipcer uczynił.
Szukający go milicjanci przybyli do Andrysiewicza. Pobito go, łamiąc mu dwa żebra i mówiąc do niego »po coś ty przechował Żyda«. I »przy okazji« obrabowano go”.
Morderstwa popełnione na Żydach były ewidentnie związane w części z obawą o konieczność zwracania im mienia (albo z ogólnym lękiem przed powrotem Żydów). Do przytłaczającej większości z nich doszło w kilku województwach – białostockim, lubelskim, rzeszowskim, kieleckim i krakowskim. Nieliczne takie przypadki zdarzały się na Ziemiach Odzyskanych, na których problem mienia polskich Żydów nie istniał.
Wracały także przedwojenne wezwania do bojkotu handlu żydowskiego, plotki o mordach rytualnych.
Bicie i rabunki
Przemoc wobec Żydów była – pisze prof. Kwiek – zjawiskiem powszechnym. Do pogromów, połączonych z biciem i okradaniem Żydów, doszło w Rzeszowie w czerwcu oraz w Krakowie w sierpniu 1945 roku. Milicja często nie reagowała. W Ostrowcu Świętokrzyskim milicjanci mówili do Polaków bijących Żydów: „możecie go bić, ja nie widzę”. Do wielu napadów dochodziło w pociągach i na stacjach kolejowych: zbrojne grupy poszukiwały Żydów w pociągach, obrabowywały ich i niekiedy zabijały.
Pomniejszych aktów agresji było znacznie więcej – np. w Kłodzku w 1946 roku Polka wywróciła Żydówce stragan, krzycząc „jazda do Palestyny”. Niszczono także groby i cmentarze. „Trupom wyrywano złote zęby, zabitym osobom odcinano głowy, bezczeszczono zwłoki kobiet” – pisze prof. Kwiek. „Zabitym okazywano pogardę nawet po śmierci”.
Ponad tysiąc morderstw
Prof. Kwiek metodycznie udokumentował przypadki mordowania Żydów po wojnie – każdy z osobna.
Według niego od 27 lipca 1944 roku o końca 1947 roku zamordowano od 1074 do 1121 osób pochodzenia żydowskiego.
Najwięcej (ponad połowa) zginęło w 1945 roku, a najbardziej niebezpiecznym obszarem było województwo lubelskie (24,7 proc. ogółu przypadków). Żydzi ginęli najczęściej w województwach o największej aktywności antykomunistycznego podziemia.
Te dane pokrywają się z dotychczasowymi szacunkami historyków, którzy oceniali liczbę zamordowanych Żydów na ok. od 600 do 3 tys. osób. Prof. Kwiek udokumentował jednak poszczególne przypadki, czego żaden badacz wcześniej nie zrobił.
Niewielu z zamordowanych (zaledwie 84 osoby, 6,7 proc. ofiar) stanowiły osoby związane z władzą – milicjanci czy funkcjonariusze UB.
Mordowano w przytłaczającej większości cywilów, często dzieci.
Historia jedna z tysiąca
Połowę objętości książki stanowi kalendarium, w którym dzień po dniu historyk opisał kolejne przypadki mordowania Żydów po wojnie.
Zacytujmy jeden na zakończenie, żeby dać wyobrażenie o naturze tych historii.
5 grudnia 1945 roku
W Skarżysku-Kamiennej (woj. kieleckie) w mieszkaniu przy U1. 3 Maja 85, zamordowano 5 osób narodowości żydowskiej. Zamordowani to: Icek Warszauer, Samson Warszauer, Szmul Muller, Abram Herszenfus i Chaja Lewit. Urząd Bezpieczeństwa dwa dni później wykrył i aresztował sprawców zbrodni, którymi okazali się: Marian Kępa, Czesław Półtorak i Stefan Tomaszewski. Dwaj pierwsi w okresie okupacji byli żołnierzami AK. Półtorak – jak zeznał w sądzie – był odznaczony krzyżem Virtuti Militari i Krzyżem Walecznych. Po zakończeniu wojny zajmował się nielegalnym handlem i prawdopodobnie był zaangażowany w działalność konspiracyjną. Kępa był milicjantem w Skarżysku–Kamiennej, a Tomaszewski komendantem posterunku MO. Współuczestnikiem zbrodni była Kazimiera Gzymek, właścicielka sklepu i restauracji. Jeszcze przed morderstwem Kępa i Półtorak obrabowali Żydówkę Rozalię Kopel i Żyda Ledermana, zabierając 42 tys. złotych, dwie obrączki złote i zegarek. Po napadzie cała czwórka podzieliła się łupami. Ponieważ Kopel rozpoznała na ulicy Półtoraka, o czym zameldowała Tomaszewskiemu, sprawcy usiłowali ją zabić, co jednak się nie powiodło. 5 grudnia wieczorem wszyscy trzej udali się do mieszkania, gdzie mieszkali Żydzi. Na pytanie mieszkańców kim są, odpowiedzieli, że są Żydami z Rosji. Wtedy wpuszczono ich do mieszkania. Po obrabowaniu mieszkańców wszystkich zastrzelono. Sprawcy odznaczali się dużym zwyrodnieniem. Tomaszewski po zabiciu jednej z Żydówek dokonał zbeszczeszczenia jej zwłok. Z zeznań Półtoraka wynika, że Tomaszewski wziął ze stołu duże nożyce, „które włożył w miednicę płciową i zakręcił, a po całym zajściu powiedział: lepiej było sobie jeszcze ją popierdolić”. Przed morderstwem sprawcy pili wódkę. Po dokonaniu zbrodni wszyscy wrócili do Gzymkowej, gdzie podzielono zrabowane rzeczy i wypito 1 litr wódki.
Julian Kwiek, „Nie chcemy Żydów u siebie. Przejawy wrogości wobec Żydów w latach 1944-1947”, wyd. Wydawnictwo Nieoczywiste, Warszawa 2021, s. 588
Historyk policzył Żydów zamordowanych przez Polaków po wojnie. Szokujące wyniki nowych badań
Julian Kwiek
Historyk ur. w 1954 roku. Absolwent Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. W 1999 roku uzyskał w UJ stopień doktora nauk humanistycznych. W 2009 roku Rada Wydziału Historycznego UJ nadała mu stopień doktora habilitowanego. Od 2015 roku profesor uczelni. Autor 12 książek i kilkudziesięciu artykułów naukowych. Zajmuje się najnowszymi dziejami Polski. jego zainteresowania badawcze koncentrują się na problematyce mniejszości narodowych (Żydzi, Łemkowie, Słowacy) i tzw. polskich miesięcy, tj. października 1956 roku, wydarzeń marcowych i grudniowych oraz „Solidarności”
Kategorie: Uncategorized
Nasuva sie pytanie: tysiac zamordovanych Zydow to jest duzo albo malo?V stosunku do ludnosci Polski czy vszystkich ofiar
Holocoustu vydaje sie,ze to nie za wiele i pierwszym odruchem Polaka jest zlosc na Zydow.Przyjechali,zeby provokovac,Wybrali Polske,bo tu chlopa latvo oszukac a potem,jak za to Zyd v pysk dostanie to od razu meki,steki i jakies podania na policje.
Otoz na pewno nie chodzi o liczbe.Tysiac zamordowanych to po prostu “zaproszenie” Zydow,to jest takie Herzlich willkommen Zydki.Kazdy Zyd dostal informacje,co i jak go w Polsce czeka.w 1946 roku moi rodzice zdecydowali przyjechac z Rosji do Polski,bo rodzina po prostu gldowala.I ciekave jest,ze bardziej aktiwna w przygotowaniu podrozy byla mama “czysta” Kozaczka z Kubania.Po miesiacu dotarlismy/ja mialem 1 rok/ do granicy polskiej.Po wymianie kolejarzy polscy zlapali wracajacego do Polski mladego zolnierza i na oczach calego pociagu zamordovali mlotkiem i tluczeniem czaszki o zalazna studnie.Obiecali nam,ze teraz beda szukali Zydow,aby co najmnie”zydowskiego gowna” wyszlo we Wroclawiu z pociagu.Moja mama dostala histeryczny szok i chciala od razu z powrotem.Potem oddziecinstwa do lat dojrzalych ciagle sie gadalo w jaki sposob wyjechac do Rosji.
Rodzice wrocili w 1971 roku.Pisze o tym przypadku dlatego,ze faktograficznie oparte opowiadania o polskich zbrodniach na Zydach moga w dzisiejszej antysemickiej atmosferze na pewno spowoduje wscieklosci dalsza agresje.Ksiazke by “rozchwytali”polsy emigranci za np.pieciokrotnie vyzsza cene niz w Polsce i potem by wywolala taki oddzwiek spoleczny jak Archipelag Gulag Solzenicyna.A wiec tysiac ofiar zydowskich to jest duzo albo malo?Ja tylko dodam,ze obecnie mieszka w Niemczech minimalnie sto razy wiecej Zydow niz v Polsce.
Jestem wstrzasniety odwaga profesora i jego badaniami nad niedawna polska historia.
Jego badania i odwaga pokazuje tez ze jest nadzieja na lepsze czasy nawet w Polsce.
Medal za odwagę cywilną. Chapeau.
Opracowanie Prof. Kwieka jest niezmiernie cennym dziełem które otwiera oczy zarowno Polakom jak i Żydom na powojenne zbrodnie – temat objęty tabu i starannie przemilczany az do dzisiaj. Liczba morderstw dokonanych przez Polaków na wracających do domów, ocalałych z Zaglady Żydach jest porażająca, a całkowicie nieznana szerszym kręgom. Nasze pokolenie utrzymywano w glrbokom zakłamaniu rzeczywistości i karmiono etosem zwycięstwa i wolności, Czterema Pancernymi” i piosenkami typu „ budujemy nowy dom”.
Podziwiam szczególnie naukowa rzetelność profesora Kwieka oraz Jego odwage w badaniu tak bolesnego tematu i wobec wobec ryzyka ewentualnych ataków medialnych i procesów sądowych zarówno ze strony prywatnych osób wymienionych z imienia i nazwiska jak i Instytutu ochrony dobrego imienia Polski (czy jak to tam się nazywa). Niedawna nagonka medialna i wyroki skazujące na profesorow Barbare Engelking i Jana Grabowskiego były przygnebiajacym wydarzeniem świadczącym ze społeczeństwo polskie zupełnie nie jest gotowe na przyjecie prawdy i zmierzenie się z własna niechlubna przeszłością. Wyroki te moglyby skutecznie odstraszyć historykow przed dalszymi badaniami faktow i publikowaniem ich.
Nie odstraszyły profesora Kwieka. I za te odwage należy się Profesorowi szczególny szacunek i podziw. Oraz gleboka wdziecznosc ze strony polskich Żydów za przywrócenie pamieci o ich tragicznej, a tak niedawnej historii na polskich ziemiach i wśród polskich sąsiadów.