Uncategorized

Bezglosni (16)

Eliza Segiet

Eliza Segiet – absolwentka studiów magisterskich Wydziału Filozofii, autorka siedmiu tomów wierszy, monodramu, farsy i mikropowieści. Jej teksty można znaleźć w licznych antologiach, zarówno w Polsce, jak i na świecie. Członek Stowarzyszenia Autorów Polskich oraz World Nations Writers Union.

Laureatka Międzynarodowej Publikacji Roku (2017 r., 2018 r.) w Spillwords Press (USA) oraz Nagrody Literackiej Złota Róża im. Jarosława Zielińskiego (za tom Magnetyczni) w 2018 r. Dwukrotnie jej wiersze (2018 r., 2019 r.) zostały wybrane jako jedne ze 100 najlepszych wierszy roku  w International Poetry Press Publications (Kanada). 

W The 2019 Poet’s Yearbook  została nagrodzona prestiżową nagrodą Elite Writer’s Status Award jako jeden z najlepszych poetów 2019 r. Nominowana do Pushcart Prize 2019 oraz do Naji Naaman Literary Prize 2020.

Recenzja Kingi Mlynarskiej


Kiedy przegrani Niemcy zaczęli w popłochu uciekać, widziałem przez okno jak jeden z nich podszedł do mojej Janki. Nie słyszałem, o czym rozmawiają, ale widziałem, że była bardzo zdenerwowana. Usłyszałem jej słowa:

Co ty mówisz, Hans? Mój mąż nie żyje! Od dawna nie żyje!

Nie słyszałem jego słów, nie słyszałem, co odpowiedział, ale spojrzał w górę, podniósł rękę w stronę mojej skrytki i palcem wskazał miejsce, przez które kiedyś z wiadra wylałem odchody! Poklepał Jankę po ramieniu i szybkim krokiem poszedł w stronę, w którą chwilę wcześniej wyruszyli inni. Jesteśmy wolni − myślałem, ale bałem się krzyczeć i bałem się wyskoczyć z tej nory. Nie wiedziałem, co on mówił do Janki, może ostrzegał ją, że jeszcze tutaj wrócą? Może, tak jak ten niebieskooki żandarm, który ostrzegł mnie, mówiąc, że Niemcy wiedzą, że ukrywam się w tamtej okolicy, może tak samo on pokazał na połać dachu, mówiąc, że dobrze wie, że na górze jest Żyd? Wszystko jest możliwe! Muszę czekać! Nie wiedziałem, co się dzieje. Dlaczego on rozmawiał z Janką? Dlaczego ją poklepywał po ramieniu, dlaczego, kiedy już był w połowie drogi do swoich towarzyszy, odwrócił się w jej stronę? Przecież niebieskooki, kiedy odchodziłem, też odwrócił się i patrzył w moim kierunku. A może Janka mu się podoba? Wydaje mi się, że to właśnie on czasem zagadywał do moich dziewczynek. Raz nawet obserwowałem, jak chciał od nich kupić lalkę, ale one mu nie chciały sprzedać. Marysia powiedziała:

Chłopaki nie bawią się lalkami.

A on, może nawet z uśmiechem, odpowiedział:

Wiem, dzisiaj chłopcy bawią się w wojnę! Bardzo mnie zdziwiło jego zachowanie i te dziwne słowa. Dla nich to jest zabawa? pomyślałem. Jeszcze jakiś czas siedziałem w swojej norze, ale musiałem wyjść, musiałem poczuć wolność! Zrozumiałem, że już jest po wszystkim! Zbiegłem na dół, ze szczęścia podskakiwałem jak mały chłopiec. Nogi same mnie niosły. Nagle wybiegły dziewczynki, krzyknąłem do nich:

Koniec zabawy w „chowanego”. Gdzie jest mama, dlaczego jej nie ma z nami?

Mama klęczy i płacze szepnęła Marysia.

Paweł z ciocią też klęczą. A wujek siedzi i nic nie mówi. Tatko, stało się coś? – spytała Krysia.

Stało się, stało! Wojna się skończyła! Nie ma już Niemców, wracamy do babci krzyczałem. − Ona na was czeka. Pamiętacie, że zostawiliśmy w naszym domu waszego kotka. Jestem pewien, że też na was czeka.

Naprawdę? Naprawdę? Babcia czeka, kotek czeka? Ale dobrze! Ty też teraz już będziesz z nami? − z radością powiedziała Marysia. 

Ale bociany będą za nami tęsknić − powiedziała ze łzami w oczach.

Córciu, bociany przylatują i odlatują. Nie płacz. Może kiedyś bociany zamieszkają u babci. Zawsze trzeba mieć nadzieję. Chodźmy do mamusi. Niech ona przestanie płakać! − powiedziałem.

Radosnym krokiem weszliśmy do domu. Janka ze łzami w oczach zaczęła mnie całować i przepraszać, że momentami była dla mnie niemiła. Paweł z matką w milczeniu siedzieli przy stole. Wujek siedział obok kuchni i z oczu leciały mu łzy. Nawet nie odwrócili się w naszą stronę. Każdy na swój sposób musiał odreagować. Żeby im nie przeszkadzać, wyszedłem z dziewczynkami i Janką przed dom. Bawiliśmy się, jakbyśmy wszyscy mieli po kilka lat. 

Kiedy wszyscy wyszli z domu, dziewczynki krzyczały:

Nie ma wojny, nie ma wojny! Nie ma Niemców! Poszli sobie!

Nie mogę w to uwierzyć, że to już koniec! – szepnął z niedowierzaniem Paweł.

Z nimi wszystko możliwe, że tutaj wrócą też spokojnym głosem dodał wujek.

Janko, a co on mówił do ciebie, jak odchodził? – zagadnąłem.

Nic takiego, nic! Później ci powiem, a teraz chodź, zobaczymy czy nie zostawili czegoś do jedzenia.

Boję się tam wejść. Nie róbmy tego! − krzyknąłem.

Już się niczego nie boję! Jestem głodna! Dziewczynki umierają z głodu. 

Powoli podeszliśmy do ich drzwi i stwierdziliśmy, że nie mieli nawet czasu ich zamknąć. 

Musieli się bardzo spieszyć − skomentował Paweł. Na wszelki wypadek weszliśmy bez dziewczynek. Kazaliśmy im czekać w naszej części domu. W kuchni na stole stały dwa metalowe kubki z niedopitą herbatą, a na podłodze miska z brudnymi garami. A zawsze myślałem, że u nich taki Ordnung! Oj, spieszyli się, spieszyli! Na drążku, nad brudnymi garami wisiała prawdziwa polska lniana ścierka z napisem: Zimna woda zawsze zdrowa! Janka też tak zawsze mówiła, ale ostatnio jakoś u mnie na górze zdrowia nie było. Nie będę już wspomniał, że trudno było donieść wodę. Zresztą − to już nieważne! Do studni mam parę kroków! W niemieckiej kwaterze, obok kredensu, leżał nieduży worek, w którym były najlepsze na świecie polskie kartofle! Paweł natychmiast je zabrał i przeniósł do nas. Przypomniało mi się „królewskie” jedzenie, kiedy udało się zdobyć słoninę. Mame, żebyś Ty widziała, jaka była radość z tego znaleziska! Janka powiedziała, że musimy szukać, bo może jeszcze jest coś do jedzenia, a ona w tym czasie rozpali ogień i ugotuje kartofle. Szukaliśmy w pustych szafkach, a okazało się, że na stołku leżał owinięty w ścierkę chleb.

− O, Boże! – krzyknęliśmy wszyscy tak głośno, że aż przybiegła zaniepokojona Janka. Wzięła go do rąk, nożem nakreśliła na nim znak krzyża i natychmiast zabrała. Oprócz bochna znaleźliśmy trzy konserwy i duży gąsior z winem, jego nie trzeba było szukać. Stał na honorowym miejscu, w rogu pokoju, jak u teściowej świąteczna choinka. Wychodząc, wzięliśmy z sobą porąbane drewno. Dobrze, że je zostawili.


CDN

Poprzednie watki TUTAJ

Kategorie: Uncategorized

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.