W przypadku dokumentu połowa sukcesu to umiejętny wybór tematu. Marcinowi Latalle w „Mojej ulicy” udało się to bezbłędnie.
Reżyser wraz ze swoją ekipą wkracza w świat łódzkiej wielopokoleniowej rodziny Furmańczyków. Kiedyś budowali swoją pracą potęgę przemysłowej Łodzi, i tej przedwojennej, kapitalistycznej, i tej PRL-owskiej. Gdy przyszła transformacja ustrojowa, a wraz nią dezindustrializacja takich miejsc jak Łódź (a także Śląsk, Trójmiasto, Radom i niezliczone inne miasta i miasteczka), Furmańczykowie z „przewodniej siły narodu” zmienili się nagle w „ludzi zbędnych”, wyrzuconych poza główny nurt przemian gospodarczo-ekonomicznych i wykluczonych z korzystania z ich owoców. „Wolna Polska” oznaczała dla nich długotrwałe bezrobocie i wegetację w dawnym robotniczym mieszkaniu z widokiem na upadłą fabrykę po drugiej strony ulicy.
Cala recenzja
Kategorie: Uncategorized