Uncategorized

Niezwykłe życie Wandy Nelken-Załuskiej

 

Niezwykłe życie Wandy Nelken-Załuskiej. Została odznaczona

Wanda Nelken-Załuska na czarno-białym zdjęciu, zrobionym tuż po wojnie, i na kolorowym sprzed kilkunastu lat

Wyprowadzała dzieci żydowskie z warszawskiego getta i oddawała do adopcji polskim rodzinom. Ratowała też dorosłych. Dzięki niej przeżył wojnę też m.in. znakomity malarz Artur Nacht-Samborski. Wczoraj Wanda Nelken-Załuska odznaczona została Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.

Urodzona w 1913 r., ma 101 lat. Odznaczenie w jej domu wręczył Maciej Klimczak, podsekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta RP. -To inicjatywa prezydenta Bronisława Komorowskiego, by tym, którzy nie są już w stanie sami dotrzeć do Pałacu Prezydenckiego, wręczać odznaczenia w domu – mówił. Wanda Nelken-Załuska nie wstaje z łóżka, nie może mówić. O jej 101 latach życia można napisać książkę. – Niestety, moja mama nigdy nie spisała swych wspomnień – mówiła z żalem jej córka Małgorzata Załuska. Jej matka była działaczką PPS-u, żołnierzem Armii Krajowej, po wojnie pracowała m.in. w Ministerstwie Kultury, angażując się w odbudowę Warszawy i ratowanie zabytków. – Moja mama z urodzenia jest krakowianką. Dopiero w czasie okupacji znalazła się w Warszawie – opowiada Małgorzata Załuska. – Pochodziła z zasymilowanej rodziny

działaczy PPS-owskich o żydowskich korzeniach. Jej ojciec Benedykt Nelken był doktorem prawa. Jej matka, gdy miała lat 14, wbrew rodzinie przeszła na katolicyzm. Była głęboko wierzącą i praktykującą katoliczką. Wanda Nelken-Załuska uczyła się w gimnazjum krakowskich urszulanek. Potem ukończyła historię sztuki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Jeszcze przed wojną pracowała w Muzeum Czartoryskich, a w 1938 r. wyszła za mąż za Kazimierza Załuskiego. – Nie byłam związana ze środowiskiem żydowskim. Jednak z Żydami utrzymywałam stosunki koleżeńskie i partyjne w PPS-ie. – wspominała przed laty na filmie dostępnym na YouTube. Uratować rodzinę Gdy wybuchła wojna, jej mąż znalazł się w Anglii. Ona w Krakowie szybko zaczęła działać w konspiracji związanej z podziemnym PPS-em. – Była ładna, miała długie nogi. Podobała się mężczyznom. Dzięki urodzie wiele mogła zdziałać – wspomina Wojciech Topiński, syn jej kolegi Jana z PPS-owskiego podziemia. Szefem jej grupy PPS-u był w Krakowie Józef Cyrankiewicz. Zajmowała się m.in. wydawnictwami podziemnymi. Szczególnie jednak zaangażowała się w ratowanie Żydów. W tym członków swojej rodziny. Pomogły jej w tym kontakty, m.in. z urszulankami. W sprawie ratowania Żydów dotarła nawet do kardynała Sapiehy. Wśród uratowanych przez Wandę Załuską znalazł się m.in. znakomity malarz Artur Nacht-Samborski, z którym przyjaźniła się od studiów. W kwietniu 1941 Niemcy aresztowali Józefa Cyrankiewicza w „kotle” urządzonym w lokalu szefa sztabu okręgu krakowskiego Związku Walki Zbrojnej. Zaczęły się aresztowania działaczy PPS-u. Wanda Załuska musiała uciekać z Krakowa. Znalazła się w Warszawie, a po wcieleniu ZWZ do AK stała się żołnierzem Armii Krajowej. Na polecenie podziemia wiele razy przez gmach sądów na Lesznie wchodziła do getta. Współpracując z podziemnym PPS-em, dostarczała Żydom fałszywe dokumenty. – Od początku starałam się tak, jak mogłam, ratować tych, których mogłam uratować. Nasza komórka PPS-u wyrabiała dowody osobiste. Byłam kimś w rodzaju listonosza i kolportera – wspominała. Załatwiała mieszkania dla ukrywanych Żydów. Ratowała dzieci. Była jedną z tych osób, które proponowały ukrycie się Januszowi Korczakowi. Uczyła dzieci z sierocińców Korczaka, jak zachowywać się po aryjskiej stronie. Nauczała ich modlitw, zachowania w kościele. Wiele z nich wyprowadzała z getta, przekazując je siostrom urszulankom. Przy przechodzeniu na stronę aryjską była ubezpieczana przez żołnierzy AK czuwających, by nie szantażowali jej szmalcownicy.

– Starałam się dać im do ręki jakąś broń, by przeżyli. To, co najbardziej bolało, to bezsilność dzieci, bezsilność ich rodziców. – wspominała Wanda Załuska. Powstanie warszawskie przeżyła na Żoliborzu. Po jego upadku przeszła przez obóz w Pruszkowie, by schronić się pod Krakowem. Po wojnie zaangażowała się w odbudowę Warszawy. „Możesz mnie pocałować w dupę” Jej powojenne losy to już oddzielna historia. W 1968 r. została wyrzucona z pracy w Ministerstwie Kultury. Zaraz po zwolnieniu przyszedł do niej Józef Cyrankiewicz z kwiatami, prosząc o wybaczenie. Wojciech Topiński wspominał wczoraj, że Wanda Załuska miała wtedy odpowiedzieć: – Możesz mnie pocałować w dupę. Przed kilku laty to właśnie Topiński wystąpił do prezydenta RP z wnioskiem o odznaczenie Wandy Nelken-Załuskiej. Odznaczenie przyznane przez prezydenta RP to rodzaj zadośćuczynienia. Mając żydowskie korzenie, nie mogła otrzymać medalu izraelskiego „Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata”, bo przyznawany jest wyłącznie nie-Żydom. – Władze Izraela nigdy nie nagrodziły jej, wychodząc z założenia, że nie należy nagradzać osób pochodzenia żydowskiego za pomoc Żydom. Dlatego nie spotkały jej honory, które były udziałem np. moich rodziców. Nie ma jednak powodu, byśmy w Polsce podzielali takie stanowisko i różnicowali zaszczyty z uwagi na pochodzenie – mówił wczoraj Topiński.

Kategorie: Uncategorized

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.