Napisal i Przyslal Zenek Rogala
Normalnie wygląda jak pionowa kreska z dwoma brzuszkami. Na górze brzuszek mniejszy, na dole większy, znacznie większy. Obydwa zwrócone w prawo.
Tylko raz napisano ją źle. Specjalnie. Celowo. W proteście, w oburzeniu, ale w panicznym strachu. A nuż się zorientują. A nuż ktoś ich wyda. Równie dobrze może to być ktoś z pośród nich. Co za szalone ryzyko. Może nawet ryzyko utraty życia. W takiej jak tamta rzeczywistości, z wszystkim należało się liczyć. Ze zrozumiałą, dziką, nawet nieludzką, ponad wszystko, chęcią życia prowadząca do zdrady, chęcią życia większą od poczucia ludzkiej więzi i braterstwa. Większą niż nauka płynąca z przykazania: miłuj bliźniego swego, jak siebie samego. Dzisiaj wiemy jak trudno miłować bliźniego swego, nawet mając pełny żołądek i zdrowe ciało, a co dopiero w tamtym czasie, kiedy twój bliźni może być śmiertelnym zagrożeniem dla przeżycia twego jedynego, dzisiejszego dnia. Nawet nigdy się nie dowiesz, że nie wiedzieć dlaczego, może to ten dzisiejszy dzień jest ostatnim dniem twego nędznego życia.
A tu taka ryzykowna decyzja. Decyzja, aby w przygotowywanym i wykonanym w metalowym alfabecie, sztandarowym napisie – haśle tym, który miał zataić szalbierstwo, draństwo, okrucieństwo i państwowe przyzwolenie na zbrodnię, aby zamieszczając to hasło nad bramą dokonać jawnej dywersji. Napis miał usprawiedliwiać tę zbrodnię, miał być naczelnym hasłem tego miejsca śmierci. Treść napisu nad bramą główną tej nie znanej wcześniej przez ludzkość Fabryki Śmierci był jednocześnie kpiną z tej ludzkości. Więc może, dla zwrócenia uwagi na nieprawidłowości za bramą, wystarczy w tym haśle przygotowywanym przez skazanych na śmierć, zmienić kształt choćby jednej litery. Wystarczy postawić ją do góry nogami. Wystarczy postawić ją na głowie, a może Świat zwróci uwagę, a może domyśli się, a może nawet dowie się, że coś tu nie gra, że ten ewidentny błąd, nawet jeśli jest wynikiem przypadkowej pomyłki, jest równocześnie znakiem, zgrzytem w porządku estetycznym pisowni, wołaniem o pomoc i ratunek dla tych za drutami, w dodatku za drutami nabitymi prądem.
I otóż jest, jest taka litera. Szczęśliwie występuje w tym przeklętym dla cywilizacji haśle, wymyślonym przez perfidnych oprawców. Normalnie wygląda jak pionowa kreska z dwoma brzuszkami. Na górze brzuszek mniejszy, na dole większy, znacznie większy. Obydwa zwrócone w prawo.
I dla kogoś czujnego, kogoś miłującego porządek i szczególnie wyczulonego na płynące zza drutów sygnały, ten szczególny sygnał mógł stać się powodem niepokoju. Tymczasem nie. Przez sześć długich, przeklętych lat okupacji, napis ze stojącą na głowie literą, wisiał nad główną bramą tej osobliwej Fabryki Śmierci.
A ci bezimienni bohaterowie niech staną na czele wyczulonych na wszelkie sygnały wołających o pomoc i niech ten niechlubny napis ARBEIT MACHT FREI będzie upamiętniał wszystkich dzielnych ludzi, którzy stawiając jedną literę na głowie, próbowali postawić Świat na nogach.
Wszystkie opowiadania Zenka
TUTAJ
Kategorie: Ciekawe artykuly, wspomnienia
Slynny polski artysta plastyk zrobil instalacje na ten temat (film wideo “B”,2006)