Uncategorized

Marzec 68 na UW

Autor Bronek

Nie każdy się ze mną zgodzi. Wskutek np. politycznych zawirowań wydają sie bleknąć wspomnienia o Solidarności ale wciąż nie o Marcu 68.

Tym samym nie jestem pierwszy, inni też wspominali z okazji lub bez okazji kolejnej rocznicy. Amatorom wizualizacji wydarzeń na Uniwersytecie Warszawskim 55 lat temu proponuję film Krzysztofa Langa z 2022 r. Okazał mi się być pomocny kiedy tworzyłem wlasną relację. W szczegółach nie zawsze zbieżną z publikowanymi w internecie zapisami innych świadków. Nic w tym dziwnego, teren był duży, punkty obserwacyjne przypadkowe. Gorzej, że w przeciwieństwie do artykułu w Wikipedii (nie sądzę, by autor notował przebieg wydarzeń na bieżąco) nie zapamietałem wjazdu autobusów z ORMO na UW – opisując,  trzymam się mojej wersji. Co innego zasygnalizowany wyżej film. Przypomniał mi, że rektor wezwał do siebie reprezentantów studentów i oglosił przez megafon rezultat rokowań: zobowiązano esbecję do wycofania się z Uniwersytetu. Studenci zawierzyli rektorowi i tu wersja filmowa rozmija się z przeze mnie zapamietaną: czy i jak dalece się mylę , twierdząc, że oddział szczeniąt Orwella niespodzianie zaatakował mlodzież przed, a nie w trakcie pokojowego dzieki informacji rektora wymarszu do wyjscia?   

Esbecja przewidywała wybuch niezadowolenia i nim do niego doszło, obsadziła uniwersytet prowokatorami i szykowała przeciwzapalniki w postaci rozrzucanych antysemickich ulotek; nie domyslałem się, że była to przygrywka do późniejszej napaści na „syjonistow” – 11-go marca 1968 r. , ryzykując, że czytelnicy wezmą ich za Syjamczyków, doniesiono w prasie, że to wlaśnie oni, omamiając patriotyczną młodzież zainicjowali w istocie antynarodowe (mam na myśli Polaków) zamieszki.          

Przepisuję z książki późniejszego historyka: 9-go marca Życie Warszawy doniosło w niepodpisanej notce, że poprzedniego dnia “studenci, do których dołączyły się elementy chuligańskie (…), tamowali ruch uliczny w godzinach powrotu ludzi z pracy do domu”. “Inspiratorami zajść”: mieli być ci spośród studentów, którym “obce są troski materialne, prawdziwe warunki życia i potrzeby naszego społeczeństwa” . 

Tegoż dnia tłum (też się przyłączyłem) studentow Politechniki z rytmicznym okrzykiem „Polska czeka na Dubczeka”  pomaszerował Polną w stronę siedziby redakcji. Nie dotarł, drogę przegrodziła milicja, młodzi w odpowiedzi skandowali Ge-sta-po! Co zdarzyło się potem, zapamiętał Kaczmarski. https://youtu.be/hLGvxqkVl_A  

Prapoczątek 8-ego marca, tego dnia wywrócił się mój świat do góry nogami. 

Zabrzmi patetycznie – iskra wywołała pożar. Wyrzucono z uniwersytetu dwóch opozycyjnych studentów, ich koledzy zwołali wiec protestacyjny; liderzy żądali zmiany oblicza dyktatury,

w gruncie rzeczy w myśl haseł socjalizmu z ludzką twarzą. Współcześni historycy spekulują, że w tym samym czasie spiskowcy projektowali scenariusz pokłosia – pretendenci do pelnej wladzy planowali udowodnić w razie demonstracji ulicznych, że są władni zlikwidować opór i tym sposobem osiągnać nadrzędny cel: siłowo „uprawomocnić” przyzwolenie na przyszłe rządy w kraju. Cel dalekosiężny: pozytywna reakcja mocodawcow ze wschodu

Pod bramę podjechały autobusy z hordą pseudorobotnikow – „milicją robotniczą” czyli ORMO. Spodziewali się uciekinierów z dziedzińca, w międzyczasie rozpylali łzawiący gaz 

i pospołu z brutalnymi esbekami rozpędzali gapiów i przypadkowych przechodniów, późniejszemu „marcowemu docentowi” złamali rękę. 

Eksterytorialność okazała się być papierową fikcją.

Na Uniwersytecie przepychanki, przy werbalnym wsparciu zetemesowskiego „aktywu” tłum studentów i tytularnie młodszych pracowników naukowych usiłowali silą rozproszyć nieumundurowani „cywile” (znak rozpoznawczy pałka, chyba prochowiec i na pewno kapelusz), co większych studentów raczej unikali, woleli polować na mniejszych i na kobiety. Najwięksi studenci wołali: – „Spróbuj i do mnie podejść, malutki” . Do czasu! – wbiegł (scena iście filmowa), marszowym krokiem z odsieczą „Golędzinów”  ,  oddzial milicjantów w hełmach i z ochronnymi tarczami, wiekiem być może rowieśników studentów. Tłukli wszystkich, płeć nie grała roli.

A ja? Ja wraz z wieloma innymi odważnie dałem drapaka, nie zdając sobie sprawy, że dane było mi stać się naocznym świadkiem jednego z przełomowych wydarzeń w historii mojego kraju. Dobiegliśmy do muru po przeciwległej stronie, tuż przy nim stał chyba zwykły posterunkowy. Czyżby znalazl sie tam ze strachu?  – Odwagi, panowie! , Przeskakujta! , krzyczał.

Powiodło się, spacerkiem dotarłem do Krakowskiego Przedmieścia, śmierdziało gazem. Dostrzegłem, że pałkarze usiłowali wedrzeć się do kościoła naprzeciwko Uniwersytetu ale jesli dobrze pamiętam, dość szybko zrejterowali i chyba ze zwierzchnikami obserwowali Krakowskie z balkonu. Na dole chaos! , esbecja atakowała mlodzież, która wydostała się z Uniwersytetu. Tajniacy gonili i pałowali obywateli, których brali za studentów, dostało się i mnie, mimo że nie uciekałem. Wsiadłem do autobusu, to był najlepszy punkt obserwacyjny, i zakładając, że media wyczekują odgórnych instrukcji jak rzecz skomentować, pojechałem do domu bez kwiatka na Dzień Kobiet złożyć na gorąco sprawozdanie mamie. A mama jak to mama, może po latach fantazjuję ale glównie wydawała się być zaniepokojona odciskiem pałki na ciele syna – sam byłem natomiast niemal dumny z faktu, że rzeczony odcisk wydawał się był na zewnątrz potwierdzać mnie nie tylko jako pasywnego obserwatora ale i aktywnego uczestnika. 

Przyszla kryska na Matyska. Niedługo potem objaśnili w mediach Kąkol, Kur wie lepiej, Osiadacz i inni, że w istocie zostalem wyprowadzony w pole przez siły antysocjalistyczne.

Bronek

Wszystkie wpisy Bronka TUTAJ

Kategorie: Uncategorized

3 odpowiedzi »

  1. OK. Mamy na tym forum sporo wspomnien/opisow marcowych w Warszawie. Nic z prowincji.
    Ciekawi mnie dlaczego moje osobiste dowiadczenie z tycha wydarzen we Wroclawiu-prowincja tak rozni sie od tych ze stlolicy.
    Pamietam jak jechalem tramwajem na uniwerek 8go marca 1968 roku. Na ktoryms przystanku wpadl do tramwaju kontroler I przylapal mnie I jakas dziewczyne jadacych na gape. Mnie wlepil (usilowal wlepic) kare a dziewczynie powiedzial ze jej przebacza bo dzisiaj jest swieto kobiet. Smieszne to ale tylko dlatego pamietam dokladnie kiedy te wydarzenia zaczely sie we Wroclawiu.
    Wiec kiedy przyszedlem na uniwersytet, zobaczylem mnostwo studentow przed budynkiem uniwersytetu i wewnatrz. Dowiedzialem sie, ze studenci oglosili strajk okupacyjny na uniwersytevie na znak soloidarnosci z protestami w Warszawie. Odbieralem to wtedy jako protest przeciwko cenzurze która zablokowala przedstawienie Dziadow Mickiewicza w tetarze warszawskim. Dodatkowo, z jakichs powodow Zydzi byli w to zamieszani ale się odczuwalo, ze w pozytywny sposob.
    Dowiedzialem się od innych, ze poprzedniego dnia wieczorem milicja zwinela kilku stodentow, w tym moich dwoch bliskich znajomych z bardzo wymownymi nazwiskami. A było to tak. Tego poprzedniego dnia siedzielismy w jednym z dwoch pokoikow na samej gorze budynku. Nasz pokoik nalezal do UKT (Uniwersyteckie Kolo Turystyczne) a drugi pokoik nalezal do ZMSu. Ja wyszedlem tego dnia z naszego pokoiku dużo wczesniej przed tym co nastapilo. Okazuje się, ze nasi zaczeli się wyglupiac, podobno zrobili duzy plakat za napisem „Prasa klamie”. W ktoryms momencie do pokoju wpadl jakiś ZMSowiec i zazadal od naszych legitymacji stuneckich. I co, frajerzy mu dali. Nie wiem jak było dalej ale znalezli się w kiciu. Nie-Zydow wypuscili wczesniej, naszych dwoch dużo pozniej i zawiesili w prawach studenckich.
    Nasz strajk trwal pare dni, chyba trzy noce. W jednej z sal toczyly się niekonczace się debaty o tym czy powinnismy wyjsc na uliczna demonstracje. Nigdy do tego nie doszlo. Spalismy na podlodze lub na lawkach po calym budynku. Wszystkie biura były zamkniete, sale wykladowe i inne pokoje były otwarte. Nie było zadnych zamieszek ani jakiejkolwiek wladzy. Chyba raz, robotnicy z jakiegos zakladu przyslali nam jakied jedzenie. Na ogol nie było wykladow i zajec. Pisze na ogol bo pamietam, jak po jednej zle przespanej nocy w jakiejs sali wykladowej, pojawil się nieoczekiwanie jakiś czlowiek wszedl do sali i zaczal robic normalny wyklad. Matematyka. Wytarl tablice i wykladal jak nigdy nic. Niektorzy usiedli. Niektorzy dalej lezali na lawkach. Zdaje się, ze ktos pochrapywal.
    W koncu jakos wszyscy mieli dosyć i rozeszlismy się. Nie znam nikogo kto by stracil prace bo był Zyde. Slyszalem, ze niektorzy Zydzi wyrzuceni ze swych stanowisk w Warszawie dostawali prace na prowincji. Skonczylem studia w 1970 roku. Wyjechalem z Polski w 1978. Pracowalem do wyjazdu w PAN’ie. Nigdy nie odczuwalem antysemityzmu choc mialem parę potyczek bedac Zydem. Wyjechalem bo ciagnal mnie Zachod. Jestem wdzeczny, ze dzieki marcowi moglem legalnie wyjechac z Polski. Mysle, ze sporo z nas w jakims sensie skorzystalo z tych wydarzen.

  2. Piękne dzięki, Victorio!
    Stałem po drugiej stronie i nie dostrzegłem na uniwersytecie autokarów z ormowcami opatrzonych napisem ”Wycieczka”. Parkowały, piszesz, za budynkiem Wydziału Historii. Wejście od Oboźnej było (nie wiem czy jest nadal) wąskie, podtrzymuję moją wersję – stały na zewnątrz.
    Dalej pamięć mój wróg i trochę się zagalopowałem: projekty rezolucji odczytane przez wspólorganizatorkę wiecu nie odwoływały się od Praskiej Wiosny.
    Pierwszy domagał się odwołania ministerialnej! decyzji o relegowaniu z uczelni dwoch opozycyjnych studentow oraz nazwał pogwałceniem Konstytucji PRL represjonowanie ich kolegów za udział w manifestacji po przedstawieniu „Dziadów”. Drugi poparł uchwałę Związku Literatów w sprawie usunięcia przedstawienia z afisza.
    Bronek

  3. Cześć Bronek, nie znamy się, ale okazuje się że tego dnia byliśmy blisko siebie😅
    Nie mialam pojęcia że coś się może wydarzyć, wyszlam z wykładu a tu tłumy. Pamiętam na wyrywki: popedzilismy w dol skarpy, ktos krzyknal, wracajcie , to pulapka. Jakos znalazlam sie na balkonie bibioteki uniwersyteckiej; widzialam tlukacych studentow ORMOWCOW z batonami , rozpoznałam koleżankę więc weszlam w tłum, nie dotarłam do niej. Twarzą w twarz z ‘robotnikiem’ zapytałam ‘a pan co studjuje’ inny odpowiedział ‘ ona pyskuje’ czy coś w tym rodzaju, i dwu pomaszerowało że mna za budynek wydziału historii, gdzie czekały ustawione autobusy. Muszę przyznać że w tym momencie walczyły we mnie dwa uczucia: chęć bycia ” bochaterka” I strach że rodzice na mnie czekają, że tato ma słabe serce i jak nie wrócę do domu… W tym momencie wydarzył się cud ( laicki) słyszę twardy glos: czy wiecie kto ona jest? Czy wiecie z kim macie doczynienia? Panowie ORMOWCY się zawachali, a my szybko wykorzystaliśmy ten moment..gdy doszliśmy do drugiej strony budynku gdy ugięty się nam kolana.. Mego wybawiciela Irka Szuberta, spotkałam tylko raz, na Sylwestra trzy miesiące wcześniej u przyjaciół mego narzeczonego. Nie muszę chyba wyjaśniać że był to kolosalny ‘ bluff’ a Ireneusz zachował się jak prawdziwy bohater..nie pamiętam jak znalazlam sie później kolo pomnika Nieznanego Żołnierza, gdzie czekał na mmnie moj wybrany, z nieco już przywiedlymi kwiatkami na Dzień Kobiet, którego pierwsze pytanie było ”co się stało z twoimi włosami?”, ( chyba były nieco rozczochrane) i ”czekam już ponad godzine!”
    Bardzo rzadko wracam do dawnych czasów ale ten dzień..

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.