Uncategorized

POETA PAMIĘCI


Henryk Geynberg

Bezradny wobec zbrodni, jakiej dokonano w dwudziestym wieku ery chrześcijańskiej, Stanisław Vincenz wyraził słuszną obawę, że „oszałamiające cyfry zgrozy i zagłady” prowadzą do zobojętnienia i zapomnienia. Jest jednak na szczęście poeta, które umie przeciwstawić się cyfrom i nie zapomniał ani nie pozwolił zapomnieć: sześcioletnich oczu Róży Gold co dwa tysiące razy umierały; jedenastoletniego Frycka Sztajkellera co udawał za szafą pajęczynę; sześcioletniej z getta żebrzącej na Solnej w 1942 roku co nie miała nic prócz oczu na wyrost; wniebowzięcia Miriam z ulicy zimą 1942; siedmioletniego Józka Reicha z Krakowa; czternastoletniej Haliny Schutz ze Lwowa

Ani głosów: Mamusiu, ja przecież była, grzeczny; Mamusiu, czy śmierć bardzo boli?

We wstępie do swojego słynnego poematu „List do Marc Chagalla” Jerzy Ficowski pisze, że „wstrząsającej mocy ich dziecięcych wyznań nie jest w stanie dorównać żadne poetyckie słowo”. To prawda, ale i mało które poetyckie słowo dorównuje wierszom Jerzego Ficowskiego. Na przykład takiemu „Krajobrazowi pośmiertnemu”: O już dawno wagony wagony wagony przejechały / przejechały tamten krajobraz na śmierć /a on bezśmiertny do dziś trwa bezkarnie / nie świadków zaginęli / trup mojego dzieciństwa / jechał między nimi

Albo jego wizji „Ściany płaczu”: Więc im wzniesiono / cztery ściany płaczu // i w czterech ścianach zgładzono dokładnie / płacz wszystek / i płacz tego płaczu / i łzę dziesiątą po Jankielu / do ostatniego pokolenia / łez

Tematem Ficowskiego – naocznego świadka największej zbrodni w historii – są głosy, oczy, imiona, daty. Tytuł wiersza „5 VIII 1942” to data deportacji Janusza Korczaka do Treblinki z sierotami, którym musiał kłamać „małymi dawkami / znieczulającymi.

W strofach poety o niezrównanym słuchu rozlega się i skarga dziecka, które „było” i przejmujące milczenie: I milczą miliony milczeń / przemienione w znak siedmiocyfrowy / i woła woła jedno miejsce puste

„Spis abonentów sieci telefonów miasta stołecznego Warszawy na rok 1938/39” w zbiorze „Śmierć Jednorożca” to długa nie tylko „lista nieobecności”, lecz i rozpaczliwe wołanie pustki: I wywołuje ich głuchy telefon / i dzwoni w pustych miejscach jego czarny dzwon / tym których niegdyś przyłapano / na gorącym uczynku życia

Poezja Ficowskiego jest koniecznością: chciałbym tylko milczeć / a milcząc kłamię / chciałbym tylko iść / a idąc depczę

i świętym obowiązkiem: Patrzę w głąb świętej pamięci / […] / I do najtrwalszych przysiąg / staję w cieniu gazowych komór

Poeta wprawdzie opowiada historię „jeszcze ciepłą jeszcze od oświęcimskich pieców”, ale wielu śladów już nie podobna znaleźć. Najbardziej osobiste poszukiwania wstecz i w głąb poświęca Biecie, która została „Zbawiona ukradkiem / z tamtego świata na ten świat” w najwcześniejszym dzieciństwie za cenę pamięci i tożsamości. Towarzyszy jej go granic niemożliwości, do „pierwieści”, co […] idą z głęboka / z zadali / z podedna / i są tak podczerwone / ze krew ich nie zazna // i tylko czasem słowo / gdy żywcem pojmane / intonuje ich ciszę

Autor „Listu do Marc Chagalla” utożsamia się z ofiarami tak, jak rzadko się zdarza w literaturze polskiej: „Ja -człowiek ja – syn tej ziemi / ja – niespalony ich brat

O tym, że nie ma Polaka wrażliwszego na żydowski los, świadczy wiersz bez tytułu otwierający zbiór „Odczytanie popiołów”: nie zdołałem ocalić / ani jednego życia // nie umiałem zatrzymać / ani jednej kuli // więc krążę po cmentarzach / których nie ma / szukam słów / których nie ma / biegnę na pomoc niewołaną // na spóźniony ratunek // chcę zdążyć / choćby poniewczasie

podobnie jak wiersz „Do Jeruszalaim” z tego samego tomu: przez podlasia zarzecza / przez jesień zgarbionych lichtarzy / przez komory gazowe / kirkuty powietrzne / szli do Jeruszalaim / i martwi i żywi / w swoje powrotne ongiś

W antologii „Poeci i Szoa” Natan Gross zwraca szczególną uwagę na nowoczesną poetykę, oszczędność słów, plastykę obrazów i celną metaforykę Jerzego Ficowskiego, a Irena Maciejewska w antologii „Męczeństwo i Zagłada Żydów w zapisach literatury polskiej” nazywa go poetą pamięci. Pamięć wypełnia jego niebo i ziemię nieobecnością i wszechobecnością: Muranów góruje / na warstwach umierania / fundament wsparty o kość / piwnice w wyrwach / opróżnionych z krzyku / […] / jest spokój jęków uprzątniętych / czarna łuna zdechłego ognia / mocno stoi Muranów / na pochówku pamięci

Okazało się jednak, że pamięci zagraża nie tylko zobojętnienie, lecz i zła wola, nie tylko zapomnienie, lecz i zbrodniczy zamach. Sygnalizuje to wiersz „Egzekucja pamięć”: […] pamięć zabita / pada / bezlistnym szkieletem cienia / na wznak

„Zabijanie umarłych” jest tematem wiersza pod tytułem „Godzina dojrzała”: Już noc godzina dojrzała / będziemy zabijać umarłych // jeśli zostało coś niecoś / obrócimy w nic a nic / […] / bowiem zmarli są zaraźliwi / bowiem zmarli są zbyt wymowni / bowiem zmarli nie mają nic / na nasze usprawiedliwienie

Jerzy Ficowski, który jako jedyny zapisał w polskiej poezji statek „Exodus” z żydowskimi niedobitkami nie dopuszczony do Palestyny nawet w 1947 roku, nie pominął również haniebnego exodusu dwadzieścia lat później. „Dworzec Gdański 1968” zadedykowany jest pamięci Arnolda Słuckiego, który z tego niesławnego dworca odjechał do wieczności, a wiersz „Z prasoznawstwa” upamiętnia wyczyny ówczesnej prasy: Bezimiennie umarłych / zabitych dokładnie / na trotuarach getta / przykrywano gazetą / zanim ich uprzątnięto // odtąd gazety / w zwiększonym nakładzie / nadal wiernie służą / do zasłaniania prawdy / leżącej na wznak / byle nie odetchnęła / nie podniosła głowy / bo by się z płacht spłoszonych / zerwały liter chmary / odleciałyby bzykające / plujki ścierwice słów / szukać / innej padliny

Jerzy Ficowski stał się niewygodnym świadkiem. Nie dopuszczono do druku nawet jego „Antologii poezji żydowskiej”. „Odczytanie popiołów” – najwybitniejszy zbiór poezji holokaustowej tłumaczony na angielski, francuski, niemiecki, szwedzki, hebrajski, jidysz – wyszedł po polsku nie w Warszawie, ale w Londynie i jestem dumny, że nakładem polskich Żydów (Association of Jews of Polish Origin in Great Britain).

Dopiero na uchodźstwie trafił do moich rąk napisany w 1942 roku poemat Icchaka Kacenelsona „Pieśń o zamordowanym żydowskim narodzie” i bardzo chciałem go przetłumaczyć na polski, lękając się, czy podołam. Jakąż ulgą była dla mnie wiadomość, że przekładu dokonał już Jerzy Ficowski i jestem mu za to wdzięczny. A równocześnie dziwi mnie bardzo, że ten najważniejszy żydowski poemat od czasu „Pieśni nad Pieśniami”, który powinno się recytować w każdą rocznicę żydowskiego męczeństwa, w Polsce jest nadal nieznany.

We wstępie do angielskiej edycji „Odczytania popiołów” („A Reading of Ashes” London 1981) Zbigniew Herbert podkreślił, że Jerzy Ficowski osiągnął coś, co wydawało się niemożliwe: przywrócił ludzką twarz tym, których jej pozbawiono, przywrócił im indywidualne cierpienie i godność. Jerzy Ficowski jest najdonioślejszym głosem pamięci w polskiej poezji, a jego obrona pamięci jest oporem przeciwko złu wszystkich czasów: przeszłego, teraźniejszego i przyszłego. W dniu Jubileuszu dziękuję Ci, Jerzy, za „słowa pożydowskie”, za „wersety z Najnowszego Testamentu” i za słuchanie „jak „milczą miliony milczeń / przemienione w znak siedmiocyfrowy” i przyjmij wyrazy wdzięczności od nas wszystkich, których do dziś „woła woła jedno miejsce puste”.

PS Jest to laudacja, którą odczytano w moim imieniu we wrześniu 1999 roku we Wigrach, przyznając poecie tytułu „Człowieka Pogranicza”. Dziękuję Joannie Rollińskiej, która pisze jego biografię, że znalazła ten dokument w archiwum Biblioteki Narodowej.

Przy okazji przypomnę kilka – nie wiem czemu – pominiętych w powyższym tekście wersów z „Odczytania popiołów”: płakali szmalcownicy / szaulis rękawem otarł łzy / sturmführer ukrył w dłoniach głowę // […] szedł dym / […] gryzący dym krochmalnej / gęsiej /nalewek zamenhofa […] / wiatr znosił go na tę stronę / aż tu / prosto w oczy (Opłakiwanie); ona ma szafę z której suknie / zdążyły jeszcze wyjść […] // fotel z którego wstał ktoś kiedyś / tylko na chwilkę […] // półmiski garnki pełne głodu / ale przydadzą się / do syta // […] // mogła mieć jeszcze taki czarny stół […] / ale się nie spodobał // smutny jakiś (Pożydowskie); nie wypierajcie się mnie / zwróćcie mi pamięć po mnie / te słowa pożydowskie / te słowa ludzkie (Siedem słów). I dodam, że wiersze Ficowskiego dotykają tego, co uważa się za niewyrażalne, a osiągają to prostotą stylu, bez łamania języka jak Paul Celan i inni nowatorzy. Jeśli w Polsce nie weszły do kanonu, to jest to wielka strata, bo powinny być obowiązkowe w szkołach i uczelniach, na każdej lekcji i każdym wykładzie o największej zbrodni w dziejach nieludzkości. Nie wyobrażam sobie kursu poezji o Holokauście bez Ficowskiego – ani w Polsce, ani za granicą.

Z drugiej strony nie dziwi mnie, że ta „żydowska” poezja jest pomijana w literaturze polskiej, gdzie tradycyjnie nie ma miejsca dla poezji żydowskiej. (Poezja Tuwima i Leśmiana nie jest ani trochę żydowska, a Ficowskiego jest, choć tylko tematycznie, bo instrumentalnie jest na wskroś polska). W polskich księgarniach, bibliotekach i antologiach są żydowskie kąciki – getta półkowe – gdzie ten rodowity Polak jakoś nie pasuje. Ficowski jest ambarasującym upomnieniem dla innych polskich poetów: oto czego nie uczyniliście, na co nie zdobyliście się w obliczu tego, co się stało na waszej ziemi, na waszych oczach.

PS 2 Część rodziny Ficowskiego pochodziła z Zaręb Kościelnych, gdzie podczas okupacji przystąpiłem do komunii (patrz „Żydowska wojna”) Jego ciotka, pani Maria Średnicka, mnie pamiętała. Co więcej, ksiądz powierzył jej zrobienie dla mnie na drutach wełnianych pończoch na gwiazdkę. Pół wieku później Jerzy i Elżbieta zawieźli mnie do niej na południowy kraniec Warszawy. Twierdziła, że domyślano się, że moja matka i ja jesteśmy Żydami. Mama była pewna, że ksiądz wiedział i dlatego dyskretnie korygował jej błędy przy konfesjonale. Domyślał się i również czuwał nad nami lokalny dowódca AK, który – jak później się okazało – ukrywał Żydówkę i po wojnie się z nią ożenił. Chroniło nas również to, że Zaręby Kościelne leżały na terenach włączonych do Rzeszy i nie wolno tam było uczyć polskiego, a moja mama to bardzo dobrze robiła. Podczas spotkania w Warszawie pani Maria obejrzała mi dłonie i wkrótce przysłała mi do Ameryki – widoczne na załączonym zdjęciu – wełniane rękawice, które zrobiła dla mnie na drutach. Mam artretyzm w palcach, więc bardzo mi się przydają do czytania w chłodne wieczory.

Kategorie: Uncategorized

3 odpowiedzi »

  1. Henryk, Twoja wrażliwość i koncentracja na cierpiących przez pokolenia Żydów wielokrotnie mnie wyruszała, ale teraz gdy jestem coraz starsza, łzy same zasłaniają mi Twój tekst. Dziękuję Ci z całego serca.

  2. Henryk Grynberg do Żydów:
    “Konkluzja: Porzućcie wreszcie tradycyjną defensywność., która jest bezużyteczna. Atakujcie i kontratakujcie. I na każdym kroku przypominajcie – co jako świadek od dawna głoszę – że tak zwana „zbrodnia przeciwko ludzkości” była zbrodnią ludzkości i nie przeciwko ludzkości, lecz Żydom.”

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.