Artykul przetlumaczyl Sir Google Translate
Jeśli Bahrajn, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Sudan, a wkrótce także Arabia Saudyjska chcą zawrzeć pokój z Izraelem i jego prawicowym rządem, dlaczego lud arabski w Izraelu musi nadal zajmować tylne miejsce w tej politycznej grze? Pierwszym, który publicznie wypowiedział się na ten temat, gniewając swoich kolegów z Joint Arab List, jest przywódca frakcji Ra’am , Mansour Abbas. Abbas jest praktykującym muzułmaninem, który ponownie przemyśla swoją politykę i który czasami zadziwia i irytuje otaczających go ludzi.
Od kilku miesięcy 46-letni Arab coraz bardziej zbliża się do premiera Benjamina Netanjahu, którego społeczność arabska nadal nazywa prawicowym ekstremistą. „Chcę pokoju, a Bibi nie chce wojny” – mówi Abbas. Izraelskie media już nazywają to związkiem BFF („Best Friends Forever”) w odniesieniu do tego nowego politycznego romansu.
Koniec z separatyzmem
Polityczny dom Mansoura, Ra’am , jest partią islamską i jest liderem Ruchu Islamskiego w południowej części Izraela. Nowe więzi między Abbasem i Netanjahu reprezentują pragmatyczną i realistyczną politykę. Jest to wyraźne odejście od arabskiego nacjonalizmu w kierunku przyjęcia rosnącego pragnienia arabskich obywateli w kraju, aby ostatecznie położyć kres separatyzmowi.
Zamiast występować w obronie arabskich obywateli w Izraelu, arabskie partie przez dziesięciolecia działały prawie wyłącznie na rzecz poparcia palestyńskiej walki nacjonalistycznej. W ten sposób zaniedbali potrzebę poprawy standardu życia arabskich obywateli Izraela, których reprezentują. Doprowadziło to do wzrostu przestępczości, przestarzałej infrastruktury w arabskich wioskach, braku planów rozwojowych oraz braku nawet minimalnych inwestycji w arabski przemysł, a także w edukację.
Abbas i Netanjahu wnieśli to wszystko do stołu negocjacyjnego. Teraz, jeśli rząd Netanjahu zainwestuje w społeczności arabskie, Abbas i jego czterech członków partii zagłosują za koalicją.
To oczywiście denerwuje pozostałe dwie partie, które tworzą wspólną listę arabską. Postrzegają to jako oszustwo. Ich zdaniem Netanjahu ukradł cztery arabskie głosy, aby zachować większość w Knesecie. A wszystko to w obawie przed utratą urzędu, co kosztowałoby Bibiego immunitet w związku z trwającym procesem korupcyjnym. Ale właśnie z tego powodu Mansour Abbas widzi okazję i gra razem.
Jeśli Abbas stoi po stronie Netanjahu w Knesecie, a Netanjahu z kolei jest gotów zaspokoić potrzeby ludności arabskiej, to jest to fair play. Tak postrzega to Abbas, w zamian otrzymując w ostatnich tygodniach silne wsparcie od ludności arabskiej. Czołowi arabscy politycy, tacy jak Ahmed Tibi i Ayman Odeh, są wściekli i zazdrośni o to. Abbas wyprzedził ich na prawicy i teraz zyskuje popularność w społeczeństwie arabskim. „Nigdy nie zrobimy nic, aby przedłużyć życie rządu Netanjahu” – nalegał Tibi. Ale z drugiej strony Abbas mówi: „Kto chce się z nami spotkać, my chętnie się z nim spotkamy”.Creative Commons

Wspólna lista arabska z Mansourem Abbasem (po lewej), Aymanem Odeh (w środku) i Ahmedem Tibim (po prawej). Czy będą się trzymać razem?
„Co dały nam strony lewicy w Izraelu, co sprawia, że myślą, że jesteśmy ich własnością?” Abbas skomentował w niedawnym wywiadzie dla izraelskiego kanału informacyjnego N12 , odpowiadając na krytykę skierowaną do niego ze strony politycznej lewicy. „To prawda, że polityczna prawica jest przeciwko Sądowi Najwyższemu, ale ci, którzy naciskali na zniesienie administracji wojskowej i którzy również wzmocnili kontrolę sądową, byli po prawej. Kiedy w październiku 2000 r. Zastrzelono 13 arabskich demonstrantów, było to pod rządami premiera Izraela Ehuda Baraka (po lewej), a nie Bibi ”. Mansour po prostu odrzuca krytykę ze strony sojuszu arabskiego i lewicy. „W końcu rząd Netanjahu dał nam, Arabom, więcej niż inne rządy”.
Kryzys na Wspólnej Liście Arabów odzwierciedla rozwój polityczny w społeczeństwie arabskim, które chce przezwyciężyć swoją zewnętrzną rolę. Arabowie Izraela chcą być bardziej zaangażowani w decyzje polityczne i nie tylko zawsze mówią „nie”, tylko dlatego, że Izrael jest w konflikcie z władzami Palestyny. To jest dokładnie to, na co zdecydował się Mansour Abbas.
Druzowski dziennikarz i publicysta Riad Ali komentuje: „Możliwe, że Arabowie w obliczu trudności egzystencjalnych doszli do następującego wniosku: jeśli Mojżesz (Żydzi) nie chce przyjść na górę, to może nadszedł czas na góra (Arabowie), aby przyjść do Mojżesza ”.
Uważają na siebie
Kto wie, może Abbas zna żydowskie powiedzenie: „Aby zbawić duszę, wolno naruszyć szabat”. Doszedł więc do wniosku, że praktyczne potrzeby społeczeństwa arabskiego przeważają nad wszelkimi ideologicznymi sporami z syjonistycznym Izraelem, nawet jeśli tylko przez krótki czas.
To posunięcie Abbasa daje powiew świeżości w izraelskiej polityce arabskiej. Pragmatyczna i realistyczna polityka, która próbuje oddzielić interesy nacjonalistyczne od interesów przeciętnego obywatela arabskiego. W świetle obecnych porozumień pokojowych z kilkoma państwami arabskimi i islamskimi, wielu na izraelsko-arabskiej ulicy pyta, dlaczego nadal muszą uzależniać swoją integrację ze społeczeństwem izraelskim od ustanowienia państwa palestyńskiego. Jeśli tak wiele rządów arabskich, a nawet kolebka islamu, Arabia Saudyjska, jest gotowych negocjować z Izraelem w imię swoich interesów narodowych, dlaczego arabscy obywatele Izraela muszą pozostać na tylnym siedzeniu politycznej gry w imię lojalność wobec palestyńskich Arabów? Nie, obywatele arabscy również chcą teraz postawić siebie na pierwszym miejscu i zastanowić się, co jest dla nich najlepsze,Miriam Alster / Flash90

Arabowie na plaży w Tel Awiwie – czas zacząć stawiać siebie na pierwszym miejscu.
Arabski dziennikarz z Acco, Jalal Bana, wyjaśnia, że jedynym spoiwem łączącym Wspólną Listę jest wysoki próg wyborczy, którego niektóre frakcje nie przeszłyby samodzielnie. Dr Thabet Abu Ras, przewodniczący Abraham Fund Initiative, mówi, że Wspólna Lista zakończyła swoją służbę i musi teraz przejść do bardziej pragmatycznego poglądu na świat. Coraz więcej izraelskich Arabów chce pełniej zintegrować się z izraelskim życiem cywilnym i brać udział w ważnych decyzjach. Przeciwnicy kpiąco nazywają ten trend „izraelizacją”. Jest jednak możliwe, że w dzisiejszych czasach to, co kiedyś uważano za straszliwą klątwę, jest rzeczywiście błogosławieństwem
Aviel Schneider
https://www.israeltoday.co.il/read/mansour-abbas-and-netanyahu-new-best-friends/
Kategorie: Uncategorized