Uncategorized

Wystąpienie prof. Dr hab. Feliksa Tycha w niemieckim Bundestagu 27 stycznia 2010 r

Dzisiaj w komentarzach Teresa Pollin wspominala ( komentarz Teresy ) prof Tycha a Kasia przyslala ten artykul.

Sir Google Translate przetlumaczyl z niemieckiego


– SŁOWO MÓWIONE JEST WAŻNE –

Przewodniczący Bundestagu, Przewodniczący Peres, Wasze Ekscelencje, Szanowni Państwo,

Dziękuję za zaproszenie i możliwość zabrania głosu podczas dzisiejszych obchodów. To wielki zaszczyt i szczególna satysfakcja dla kogoś, kto przeżył.

Kiedy Niemcy rozpoczęły wojnę, miałem dziesięć lat. Mój piąty rok miał się rozpocząć 1 września 1939 roku. Ale do szkoły chodziłem dopiero pod koniec niemieckiej okupacji. Trzecia Rzesza miała inne plany co do dzieci żydowskich.

Mieszkaliśmy wówczas w Radomsku, małym przemysłowym miasteczku 60 km od granicy niemieckiej. Mój ojciec, technik samouk, był właścicielem małej fabryki sprzętu budowlanego. Z 28 000 mieszkańców miasta jedna trzecia była Żydami. Dziś nie mieszka tam już ani jeden Żyd.

Wehrmacht wprowadził się trzeciego dnia wojny. Pierwsi mężczyźni i oficerowie splądrowali żydowskie sklepy. Gestapo i esesmani aresztowali Żydów na ulicy lub wyprowadzali ich z domów, aby ich nękać. Nie przeszkadzali im polscy przechodnie, którzy ich obserwowali. Prawdopodobnie byli nawet zainteresowani tym co widza.

20 grudnia, bez uprzedniego zawiadomienia władz niemieckich, ludność żydowska musiała natychmiast przenieść się do niewielkiej części miasta, która od tamtej pory nazywana jest gettem. Nie miał ogrodzeń ani murów, na granicy getta stali tylko policjanci niemieccy lub polscy. Znaki ostrzegały przed wejściem i wyjściem bez pozwolenia.

Musieliśmy opuścić mieszkanie w ciągu kilku godzin. Odtąd moi rodzice, troje rodzeństwa i ja musieliśmy mieszkać w pokoju na poddaszu o powierzchni prawie 12 metrów kwadratowych.

Niemal wszyscy mieszkańcy getta żyli w nędzy. Mężczyźni między 16 a 55 rokiem życia musieli wykonywać niewolniczą pracę, którą wymyśliły dla nich władze niemieckie. Latem 1940 r. Podczas epidemii tyfusu zmarły setki ludzi.

Mojemu racjonalnemu ojcu nigdy nie przyszło do głowy, że narastający terror i prześladowania mogą w końcu skończyć się eksterminacją Żydów. Wydawało mu się to niewyobrażalne, ponieważ było całkowicie irracjonalne i sprzeczne z interesami Niemiec, które były w stanie wojny i potrzebowały robotników. Wciąż pamiętał o wiele mniej brutalną okupację niemiecką podczas I wojny światowej. Często słyszałem, jak mówił: „Niezależnie od Hitlera Hitler, ale Niemcy nie są ludem morderców!” Nigdy się nie dowiem, co myślał w ostatnich minutach swojego życia w Treblince.

Na początku września 1942 r. Po radomskim getcie krążyły pogłoski, że zbliża się wielka akcja. Jak większość z nich, moi rodzice również pomyśleli o jakimś pogromie lub wielkiej obławie, aby uzupełnić obozy pracy. Postanowili więc wysłać mnie, najmłodszą, do mojej starszej o 15 lat siostry mieszkającej w Warszawie. W lipcu 1942 r., Przed wielką deportacją, zdołała wraz z mężem i dwuletnim synem uciec z getta na tzw. Stronę aryjską. Polscy koledzy z pracy mojego szwagra – on był architektem – załatwili mu wszystkie trzy tzw. Aryjskie papiery, zakwaterowanie i pracę w ich biurze architektonicznym. Z nimi powinienem poczekać na tajemniczą akcję i wrócić, gdy wszystko się uspokoi. Pod koniec września musiałem potajemnie wykraść się z getta, aby zobaczyć polskiego robotnika, który pracował w fabryce mojego ojca. Tego samego dnia zabrał mnie do Warszawy pociągiem. Kiedy żegnałam się z rodzicami, ani przez chwilę nie pomyślałam, że będę mogł ich zobaczyć po raz ostatni. W Warszawie szwagier znalazł kobietę przez koleżankę z pracy, która chciała mnie przyjąć – pomimo kary śmierci, która groziła jej i jej rodzinie w okupowanej Polsce, gdyby pomogła Żydowi. Nazywała się Wanda Koszutska i miała dwoje własnych małych dzieci. Przed wojną była nauczycielką w liceum, a obecnie pracowała jako pomoc kuchenna w polskiej stołówce zakładowej. Chciała się ze mną zobaczyć, zanim w końcu się zgodziła. Pamiętam pierwsze słowa, które od niej usłyszałem: „Tak, dobrze wygląda. „W moim przypadku„ dobrze wyglądać ”oznaczało, że nie różni się od przeciętnego polskiego dziecka. Moje blond włosy i jasne oczy dały mi i moim ratownikom większą szansę na przeżycie. Wanda nie mogła mnie ukryć, więc musiałem istnieć jako członek rodziny dla jej sąsiadów. Zostałem im przedstawiony jako syn ich zmarłej siostry. Szwagier dał mi fałszywy akt urodzenia i fałszywy legitymację szkolną.

Do końca wojny moja siostra nie powiedziała mi, że nasi rodzice już nie żyją. Kiedy o nie zapytałem, otrzymałem odpowiedź: „Nie wiemy, dokąd Niemcy ich zabrali”. Nie chciała odbierać mi nadziei. Dopiero po wojnie dowiedziałem się, co się stało po mojej ucieczce z getta. 9 i 12 października SS deportowało więźniów getta do Treblinki. Tajemnicze słowo Aktion okazało się częścią kryptonimu „Aktion Reinhardt”, czyli rozkazu wymordowania wszystkich Żydów w Generalnym Gubernatorstwie.

Więc moi rodzice, mój najstarszy brat, jego żona i ich czteroletnie dziecko oraz moja siostra z trzyletnim dzieckiem zmarli. Jej mąż zginął wcześniej jako więzień polityczny w Auschwitz; Tam też zginęła moja najstarsza siostra, jej mąż i jej siedmioletnia córka. Inny dorosły brat, który zbiegł na aryjską stronę w Warszawie, został zastrzelony przez gestapo w ruinach warszawskiego getta jesienią 1943 roku. Zdenerwował go polski kolega ze szkoły, którego spotkał na ulicy. Zło jednego podważyło bohaterstwo drugiego.

Wanda strzegła też śmierci sąsiada. Dbała o moją równowagę psychiczną, wychowanie i lekturę – w tym polską prasę podziemną. Szkolnymi podręcznikami z okresu przedwojennego nadrabiałam sam lub z ich pomocą stracony czas na naukę. Spędziłem dużo czasu w mieście; Wanda słusznie powiedziała, że ​​sąsiedzi nie będą wobec tego podejrzliwi. Powstanie w getcie warszawskim obserwowałem z zaciśniętymi zębami po polskiej stronie muru.

Przeżyliśmy wojnę głodując we wspólnej biedzie. Kilka razy udało mi się uniknąć śmierci o włos. Przede wszystkim uratował mnie łańcuch odważnych Polaków, jak Wanda, jak Aleks, robotnik, który przywiózł mnie z Radomska do Warszawy, jak koledzy mojego szwagra i wielu innych.

Kiedy Yad Vashem w 1963 roku przekazał medal wszystkim tym, którzy ratowali Żydów podczas Holokaustu, długo nie mogłam przekonać przybranej matki do przyjęcia nagrody. Jej zdaniem zrobiła tylko to, co każdy przyzwoity człowiek powinien był zrobić.

Dopiero po wojnie – podobnie jak wszyscy pozostali, którzy przeżyli – mogłem zobaczyć prawdziwy rozmiar katastrofy. Ci, którzy przeżyli, stanęli przed trudną decyzją, gdzie rozpocząć życie i czy zostać w Polsce.

Większość biednych resztek Żydów polskich, którzy przeżyli w niemieckich obozach koncentracyjnych, niewolniczej pracy, partyzantów, w bunkrach w lesie, w kryjówkach lub w nagłych wypadkach, stawiała pierwsze kroki w domu; głównie w celu ustalenia, czy ktoś z rodziny przeżył, czasem w nadziei powrotu do własnego domu lub zwrotu rzeczy, które nieuchronnie pozostawiono nieżydowskim sąsiadom. Ogólnie rzecz biorąc, dowiedzieli się, że nikt z ich bliskich nie został, a ich dawnych sąsiadów rzadko witano z otwartymi ramionami. Z reguły byli niemile zaskoczeni, że ktoś wrócił, aw mniejszych miejscowościach często kończyło się to zabójstwem, aby nie trzeba było zwracać cudzej własności.

Rolka Holokaustu pozostawiła po sobie wyraźny ślad. Załamały się normy moralne dużych grup ludności. Było to szczególnie widoczne, gdy rozstrzeliwano lub deportowano Żydów w obecności miejscowej ludności chrześcijańskiej – co było regułą w małych miasteczkach i wsiach. Wszyscy Polacy wiedzieli, że SS wysyłało Żydów na śmierć.

Nawet w okupowanej przez Niemców Polsce, gdzie ludność polska poniosła ogromne straty w życiu i zdrowiu, polowali na Żydów. Latem 1941 r. W rejonie niedawno zajętym przez Sowietów doszło do pierwszego masowego mordu na polskich Żydach. Sugerowały to gestapo i Einsatzgruppen, ale wykonali to polscy sąsiedzi ofiar. Mowa o serii krwawych pogromów w Jedwabnem w północno-wschodniej Polsce i ponad 30 okolicznych miejscowościach. W Polsce z narażeniem życia około 200 000 osób uratowało co najmniej 40 000 Żydów. Ale jednocześnie byli ludzie, którzy donosili na Żydów, którzy ich ukrywali lub przekazywali policji. 

Holokaust wyzwolił w części populacji najniższe instynkty i utwierdził ich w przekonaniu, że Żydów można zawsze mordować bezkarnie. W Polsce, na Węgrzech i Słowacji miały miejsce powojenne pogromy, w których ocaleni z Holokaustu stali się spóźnionymi ofiarami. Oczywiście, jeśli chodzi o rozmiary, incydentów tych nie można porównać z masowymi mordami nazistów. Już sam fakt, że coś takiego mogło się wydarzyć po Holokauście, wywołał szok i panikę. Większość Żydów wyemigrowała z Polski w latach 1945-1950.

Dziesięciolecia tabu czy milczących pytań, które zrodziły się z długofalowych skutków II wojny światowej i chore stosunki polsko-żydowskie, skłoniły mnie w końcu trzy lata temu do podjęcia interdyscyplinarnego projektu badawczego w Żydowskim Instytucie Historycznym w Warszawie. Cieszę się, że na pięciu polskich uczelniach i czterech renomowanych instytutach badawczych znalazłem 28 partnerów ze średniego i młodego pokolenia polskich naukowców. Nasze wyniki zostaną opublikowane w tym roku w wersji drukowanej w języku polskim i angielskim.

W ciągu pierwszych 50 lat po Holokauście postrzegano to niemal wyłącznie jako ludobójstwo Niemców w Europie, co było bardzo wygodne dla wielu krajów. Tam temat był dobrowolnie tabu lub marginalizowany przez dziesięciolecia. Żadna cenzura państwowa nie była konieczna. Od lat dziewięćdziesiątych ten mit niewinności jest coraz częściej kwestionowany w badaniach historycznych. Kiedy jednak badania nad Holokaustem nasiliły się, cała armia nadwornych historyków wciąż stała w obronie „narodowego honoru”. W międzyczasie coraz więcej historyków postrzega milczenie – dotychczas skuteczny sposób fałszowania historii – jako niezgodne z ich etosem zawodowym, a także przedstawia gorzkie prawdy o wojnie i powojennej historii.

Zintegrowane spojrzenie na Holokaust, które obejmuje również jego powojenne następstwa, wciąż nie zostało zaakceptowane. W wielu muzeach Holokaustu wystawy zwykle urywają się od zdjęć wyzwolonych obozów, gór trupów i ludzkich szkieletów. Proces norymberski jest nadal ostateczny. A to sprawia, że ​​myślisz, że to zrobiłeś. Ten sam zarzut należy postawić wielu autorom podręczników.

Nie jest już tajemnicą, że w prawie każdym kraju europejskim, w którym narodowosocjalistyczni Niemcy realizowali swój projekt eksterminacji Żydów, część miejscowej ludności była zaangażowana w ludobójstwo w taki czy inny sposób: czy to jako zbawiciele, sprawcy, donosicieli, jako widzowie skłonni do sprawców, czy też tylko jako spekulanci, którzy nie brudzili sobie rąk, a przede wszystkim jako obojętni ludzie. Mam na myśli grzech zaniedbania. Z wyjątkiem III Rzeszy dotyczyło to co najmniej 13 krajów europejskich w bardzo różnym stopniu: sześciu sojuszniczych i siedmiu okupowanych. W sprzymierzonej Rumunii, gdzie zamordowano połowę ludności żydowskiej, stało się to z połączonymi siłami Rumunów, Niemców, Ukraińców i Węgrów. Bułgarzy składali w ofierze tylko Żydów z terytoriów okupowanych w Tracji, Macedonii i Kosowie. Na Węgrzech początkowo mordowano Żydów z własnej inicjatywy, ale największą grupę ofiar, ponad 434 tys. Osób, skierowano do komór gazowych w Auschwitz-Birkenau. Włochy, Słowacja, Norwegia i inne kraje również deportowały tam swoich żydowskich obywateli.

Ta współpraca III Rzeszy z jej sojusznikami i uległą policją w większości okupowanych krajów była charakterystyczna dla niemieckiego projektu ludobójstwa. Na polecenie Niemiec policja we Francji, Holandii i Belgii zorganizowała transporty do obozów zagłady, które zostały zbudowane i administrowane przez SS. W innych okupowanych krajach, takich jak Litwa, Łotwa, Estonia czy Ukraina, Żydów mordowały nie tylko grupy zadaniowe, ale także ochotnicze bojówki lokalnej ludności. Wolontariusze, którzy pomagali SS przy deportacji z gett w okupowanej Polsce, przybywali również z krajów bałtyckich i Ukrainy. Wielu z tych wspólników służyło we wszystkich ośrodkach zagłady w Generalnej Guberni. W Bełżcu

Nic nie może zwolnić Trzeciej Rzeszy z odpowiedzialności za Holokaust, który wytyczyły prawa norymberskie. Ale nie ma też powodu, aby w zintegrowanej narracji o Holokauście pominąć rządy Węgier, Rumunii, Słowacji, Bułgarii czy Chorwacji, które naśladowały te prawa.

Recepcja Holokaustu, w której dochodzi do moralnego naruszenia gatunku, pozostaje zniekształcona i niekompletna, o ile europejski współudział w planowanej tu w Berlinie zbrodni państwa niemieckiego nie jest częścią europejskiej świadomości historycznej.


https://www.bundestag.de/parlament/geschichte/gastredner/tych/rede-248106

Kategorie: Uncategorized

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.