Nadeslal Pawel Jedrzejewski
Wydawałoby się, że sprawa z Forbesem jest zakończona. Czasopismo opublikowało sążniste sprostowanie (chyba bez precedensu w ostatnich czasach), przeprosiło i już. Tymczasem niezwłocznie (początkowo na niszowych portalach) zaczęły pojawiać się w Internecie artykuły o “drugim dnie ” całej sprawy. O rozmowach i naciskach środowisk żydowskich (w tym mojej skromnej osoby) na koncern Ringer Axel Springer, o szantażach i wymuszeniach, które doprowadziły redakcję do sprostowania i przeprosin. Było niszowo i złośliwie-zabawnie.
Sytuacja ulega zmianie – w ciągu ostatnich 48 godzin skontaktowało się ze mną dwóch dziennikarzy reprezentujących znane czasopisma. Personaliów nie podaję, bo chcę grać fair do końca. Ich pytania są podobne – w jaki sposób nacisnęliśmy na gigantyczny niemiecki koncern i wymusiliśmy na nim takie ustępstwa, z kim rozmawialiśmy, jakie organizacje żydowskie wywarły naciski. I ja… zaczynam się tłumaczyć. Pokazuję dokumenty, udostępniam mój JEDYNY list jaki wysłałem do Niemiec, zaczynam tłumaczyć, że moje kontakty z niemieckimi rabinami są stricte robocze…
I oto nagle dociera do mnie, w czym uczestniczę. Że wizja w najlepszym wypadku nierzetelności, a w najgorszym oślizłego pismactwa na zamówienie, jest dla braci dziennikarskiej nie do zniesienia. Że lepiej i prościej jest przyjąć, że ciężka łapa światowego żydostwa, potężniejsza od kościoła katolickiego, o którym od dawna w mediach głośno, a nikt nie przeprasza i nie prostuje, zgniotła niestrudzonych poszukiwaczy prawdy w forbesowej redakcji.
Wczoraj chwilę, dziś o wiele dłużej, spędziłem na próbach udowadniania że to nieprawda, że potęga światowego żydostwa dławiącego wolność międzynarodowego koncernu to absurdalna bzdura.
I nagle do mnie dotarło, że podobnie jak ja teraz musieli się czuć Żydzi tłumaczący, że do pesachowej macy nie trzeba krwi chrześcijańskich dzieci, a “Protokoły Mędrców Syjonu” (bo to oni pewnie rzucili na kolana niemiecko-szwajcarski koncern) to wierutna bzdura. Kiedy wytłumaczyłem się z “zarzutów” złodziejstwa czy jakiegoś takiego ogólnego cwaniactwa, w intencji dziennikarzy muszę się wytłumaczyć, jak mogłem tego dowieść.
I już na koniec. Osoba, z którą rozmawiałem dzisiaj powiedziała, że praktycznie się nie zdarza, by koncern ingerował w politykę posiadanej gazety – wiedziała o tym z własnego doświadczenia – jak pewnie większość dziennikarzy. Kiedy zapytałem “Dlaczego więc, skoro istnieje tego rodzaju zasada, wypytujecie o możliwość takiej ingerencji i takiego nacisku?” Usłyszałem: “Może w tej sprawie zrobiono wyjątek”.
Mniej więcej po 40 minutach dotarło do mnie, że właśnie zetknąłem się z antysemityzmem – pewnie nieświadomym, ale jednak.
Piotr Kadlčík
Kategorie: Uncategorized
No bo na retoryczne pytania nie trzeba udzielac odpowiedzi…
Wszystko to piękne, ale dalej P. Kadlcik nie odpowiada na jedno proste pytanie: Co zrobił z pieniędzmi uzyskanymi ze sprzedaży odzyskanych przez Związek Gmin nieruchomości?!?!?!