Dawid Warszawski
Przyslala Rimma Kaul
Effi Eytam i szef Likudu Beniamin Netanjahu sadzą drzewko na Wzgórzach Golan, 8 lutego 2009 r (Fot. SEBASTIAN SCHEINER / AP Photo)Nominowanie Effiego Eytama na przewodniczącego Yad Vashem oznacza, że misja tego instytutu i muzeum już poniosła fiasko, w każdym razie w samym Izraelu.
Effi Eytam uważa, że Arabowie w Izraelu to „rak”, „tykająca bomba” „piąta kolumna” oraz „zdrajcy”. Wyciągnął więc logiczny wniosek, stwierdzając w 2004 r.: „Będziemy musieli ich wszystkich zabić”, choć zastrzegł się, że nie ma na myśli wszystkich Palestyńczyków, ale jedynie tych, którzy „mają zło w głowach”. Prokurator generalny ostrzegł go, że za takie słowa mogą go spotkać konsekwencje karne, ale na ostrzeżeniach się skończyło. Eytam złagodził jednak swoje stanowisko, uznając, iż wystarczy „wygnać większość Arabów”, a już na pewno arabskich posłów do Knesetu. Poparł też użycie przez armię arabskiego więźnia jako żywej tarczy, uznając to za „bardzo moralne”.
To, że z takimi poglądami Eytam osiągnął w armii izraelskiej rangę generała, samo w sobie jest skandalem. Ale nie tylko o poglądy chodzi: w 1988 r., podczas pierwszej intifady, czterech żołnierzy z jego brygady pobiło na śmierć arabskiego więźnia Ajada Akela. Przed sądem tłumaczyli się, że działali na rozkaz dowódcy: Eytam przez radio powiedział im, by mu „pogruchotali kości”. Eytam wyjaśnił, że jedynie cytował słowa ministra obrony Icchaka Rabina, późniejszego architekta porozumienia z Jaserem Arafatem, za które obaj dostali pokojowego Nobla. Żołnierze oprawcy poszli siedzieć; ich dowódca wykręcił się naganą i odroczeniem awansu.
Przez pierwsze półwiecze historii Izraela tego rodzaju rasistowskie poglądy i bandyckie praktyki, acz występowały, były przez większą część opinii szczerze potępiane. Podczas pierwszej intifady znaczna część Izraelczyków wyrażała wręcz zrozumienie dla dążeń Palestyńczyków i uznanie dla ich walki bez przemocy; „gruchotanie kości” zostało jednoznacznie potępione. Radykalny zwrot nastąpił podczas drugiej intifady, gdy Hamas sięgnął po masowy terror, a armia, nie mogąc pokonać terrorystów, uderzyła w samych Palestyńczyków: z pariasa Eytam stał się na początku tego stulecia niedocenionym prorokiem. Jako szanowany generał w stanie spoczynku organizował protesty przeciwko wycofaniu się z Gazy i został przywódcą partii Jedność Narodowa. Dziś jego poglądy o „konieczności wygnania Palestyńczyków” podziela 40 proc. izraelskich Żydów.
Jakby mało było hańby jego dotychczasowej kariery, cztery miesiące temu rząd izraelski ogłosił, że Eytam ma zastąpić Avnera Shaleva, od 27 lat przewodniczącego Yad Vashem. Yad Vashem to nie tylko najważniejsze na świecie muzeum Zagłady, ale instytucjonalny strażnik jej pamięci. Pomysł powierzenia tej pamięci człowiekowi, który powinien był wylądować w więzieniu za podżeganie do rasizmu i zbrodnię wojenną, jest takim samym jej znieważeniem, jakim byłoby mianowanie przewodniczącym, powiedzmy, Davida Irvinga
Zapowiedź wzbudziła protesty w Izraelu ze strony części opozycji oraz historyków Zagłady i żyjących jeszcze jej świadków, reakcja za granicą była jeszcze silniejsza: list protestacyjny podpisało 750 świadków, historyków, rabinów, działaczy (z Polski wspaniały Marian Turski). Oburzyła się też ostatnio współrządząca z Likudem partia Biało-Niebieskich, ale stwierdziła, że może zaakceptować Eytama w zamian za ustępstwa koalicjanta; jest zresztą też możliwe, że sama koalicja nie dotrwa do dnia publikacji tego tekstu.
To oczywiste, że samo bycie ofiarą czy też z narodu ofiar nie czyni nikogo bardziej moralnym. Pamięć o II wojnie w ogóle bywa cynicznie fałszowana politycznie, choćby przez IPN-y w Polsce czy na Ukrainie. Zaś problemy z wiarygodnością Yad Vashem nie zaczęły się od nominacji Eytama, czego dowodem choćby podżyrowanie przez głównego historyka instytutu groteskowego porozumienia Morawiecki-Netanjahu z 2018 r. czy zgoda na polityczny cyrk Putina rok temu.
Szczególna rola, jaką odgrywa Zagłada w pamięci europejskiej, i szczególny obowiązek Yad Vashem dbania o tę pamięć, sprawiają jednak, że ten skandal jest szczególnie haniebny. Zaś to, że władze izraelskie zdają się szczerze nie rozumieć, o co cały szum, uznać można za dowód, że misja Yad Vashem już poniosła fiasko, w każdym razie w samym Izraelu.
Bywało, że Sprawiedliwi lub ich potomkowie odmawiali przyjęcia medalu Yad Vashem z obawy przed wrogą reakcją swych rodaków. Jeśli Eytam obejmie funkcję, może się zdarzyć inna odmowa: powodowana przez szacunek dla pamięci o Zagładzie, którą nagradzająca instytucja znieważa.
Rasista w Yad Vashem, czyli klęska pamięci
Kategorie: Uncategorized
Definicja rasizmu zmienia się w zależności od potrzeb grup ideologicznych i jej bieżącą definicją nie jest ani kolor skóry ani wygląd ale kultura i struktura społeczna “rasistów”.
Z grubsza obecny żargon intersekcjonalny przystaje do starej nomenklatury bolszewickiej, a ta przecież miała słownik z prac Marksa.
Lista podobieństw jest długa.
Na początku było słowo. To służyło wiernie pokoleniom rewolucjonistów, a dzisiaj słuzy innym rewolucjonistom.
Słowa nie znają wstydu ani skruchy. Ludzie któzy je używają, powinni.
Nie wiem czy Eytan jest „ rasista”. Wiem natomiast z cała pewnością ze tzw „ David Warszawski „ jest haniebnym antyizraelskim propagandzista. Nie rozumiem co jego artykuły robia na zydowskim forum.
Jak by Kostek powiedział coś pozytywnego o Izraelu to byłby cud. I to nie purimowy
Gdyby syjoniści słuchali antysyjonistów, państwo Izrael nigdy by nie powstało.
A gdyby powstało to nigdy by nie wygrało wojny z Arabami.
A nawet gdyby….itd ( Dajejnu).
Warto to zapamietać za każdym razem kiedy ofiarują nam rady według “wartości uniwersalnych”, których, o dziw, definicje mienią się jak kameleon w zależnosci od bieżącej koniunktury ideologicznej na uniwersytetach europejskich i amerykańskich.
Typowe humaniotyczne majaki nadgorliwca ,watpliwego Zyda,z nadgorliwych antenatow.
Hmmmm, Polska wypedzila wszystkich Niemcow, nie w czasie wojny, a planowo, od 1945 do 1950.
Miliony ich..
I Ukraincow tez.
Mi to nie przeszkadza, ale Warszawski to uniwersalny humanista ,wiec oprocz atakowania Eytama za slowa, niech tez atauje Polakow za czyny..
p.s.Ci ktorzy obawiaja sie wrogiej reakcji sasiadow kiedy sie wyda ze pomagali Zydom to Polacy. Warszawski jakos boi sie powiedziec tego otwarcie, tylko generalizuje, bron boze Polakow nie urazic,ten wielki humanista
Panie Gebert, starczy tych glupstw i podlizywania sie swojemu rzadowi jak i dolewaniem oleju do ognia. Wstyd.