
Do momentu wyjazdu do Izraela kuchnia żydowska kojarzyła mi się z hummusem, shoarmą i bajglami. Tydzień spędzony w Izraelu i wiem na ten temat o wiele więcej, niestety falafele nie zagoszczą na stałe w moim jadłospisie.
W Izraelu kuchnia żydowska przeplata się z arabską. W zależności od tego, którą dzielnicę odwiedzimy takie potrawy możemy dostać. Jest jednak kilka zależności, które sprawdzają się w całym kraju. Pierwszą i najważniejszą jest to, iż o jedzenie na ulicy dużo łatwiej w dzielnicach arabskich, natomiast w miastach czy dzielnicach żydowskich oprócz dobrych restauracji ciężko było nam znaleźć miejsce, w którym można coś zjeść. Wynika to z różnic kulturowych, Arabowie często jedzą poza domem, na ulicy. Żydzi natomiast przygotowują swoje jedzenie w zaciszu domowym i jedzą w gronie rodziny.
Przylecieliśmy do Tel Avivu późnym wieczorem, zanim odebraliśmy samochód, dojechaliśmy do hotelu byliśmy już ogromnie głodni. Szybko ruszyliśmy więc na miasto znaleźć coś, co zaspokoi nasz głód. Chwilę pospacerowaliśmy i znaleźliśmy małe stoisko z shoarmą, nie najtańszą, 60 szekli (około 60 zł) za jedną. Izrael słynie z wysokich cen, a my byliśmy już bardzo głodni, więc nie szukaliśmy więcej. Zamawiamy i jemy! Dostaliśmy ogromną porcję mięsa (wołowina i baranina), sałatek, do tego hummus, sosy i pikle. Frytki w zestawie. Jedzenie było pyszne i od razu nasunęły mi się pierwsze skojarzenia do głowy… skąd tutaj kiszone ogórki…. Najedzeni wróciliśmy do hotelu.

Następnego dnia przywitało nas najsmaczniejsze śniadanie jakie jedliśmy w Izraelu. Spaliśmy w czterech hotelach, zdecydowanie mogę powiedzieć, że ten w Tel Avivie wygrał jeśli chodzi o standard śniadaniowy. Było pyszne, mimo że ilościowo nie było tego zbyt dużo. Śledź, wędzony łosoś, sałatka z tuńczyka, jajka, mnóstwo różnych sałat, pomidor z ogórkiem, kozie sery, kilka rodzajów twarogu, oliwki, shakshuka, pikle.
Ela Bieniecka.
Calosc TUTAJ
Kategorie: Uncategorized