Uncategorized

Jajecznica


        

Zenon Rogala

 –  Tylko do pana mam zaufanie. Tylko panu to powiem, bo tylko pan mnie zrozumie. Ale jest to śmiertelna tajemnica i nikomu nie może pan jej zdradzić, bo za to śmierć nagła i niespodziewana pana spotka. 

          Ręce miał tak spocone, że co chwilę wycierał je w ten sam kawałek chusteczki, całkiem bez skutku, bo dalej były wilgotne. Za to wargi miał tak suche, że wyglądały jakby były niestarannie wycięte z różowego, popękanego pergaminu, ani  śladu wilgoci, choć co jakiś czas mlaskał nimi bezgłośnie. W piwnicy panował półmrok, było co prawda maleńkie okienko, ale było dokładnie zasłonięte starymi gazetami, z przytwierdzoną na nich tekturą z reklamą Pepsi. Sterty gazet, kiedyś ułożone w słupki pod sam sufit, zajmowały to pomieszczenie jak jaskiniowe stalagmity. Niektóre z nich, przechylone i nie trzymające pionu pokrywały część podłogi. Już pierwszy rzut oka pozwalał zorientować się, że były tu gazety jeszcze przedwojenne, jak też wydawane tuż po wojnie i obecnie. Te przedziwne, postrzępione słupki, złożone z cienkich stron papieru gazetowego, zdawały się podtrzymywać prawie  niewidoczny sufit. Postawiona na skrzynce po owocach lampa naftowa rzucała drgające światło na tą przedziwną scenografię. 

           –  Wczoraj znów do mnie nadawali. Bardzo naciskają na mnie, żebym wreszcie to wykonał, bo starszą, że mi dzieciaka zabiją, a żonę zgwałcą na moich oczach. Mówią na moją Magdusię – bachor, a na moją żoneczkę – wywłoka, albo lafirynda. Ja już jestem wykończony do imentu. Wczoraj to nawet myślałem, żeby już ze sobą skończyć. Nic, tylko wejdę, myślałem, na górę, na samo dziesiąte i tylko jeden krok i po kłopotach. Ale co to da. Nikomu to nic nie da. No, może mnie najwięcej, ale to już nie chodzi o moje dobro. Zresztą znalazłbym się znów prawie przed tym zatkanym okienkiem, czyli wróciłbym do punktu wyjścia – nie patrzył na mnie, blade światło lampy rzucało na ściany złowrogie cienie.

          –  Ale z drugiej strony, chociaż tak mnie straszyli, tak osaczyli z każdej strony, tak mi życie uprzykrzyli, a ja panie, nie i nie. Nie zrobię tego choćby nie wiem co. I tak było do wczoraj. Kiedy zeszedłem tu do centrali i nastawiłem odbiór, zaraz wszystko mi się wyjaśniło. Dostałem wiadomość poufną, że oni i tak, czy ja wezmę w tym udział czy nie, i tak sami wykonają ten wyrok.

          –  Zapytałem ich wczoraj czy mogę z kimś podzielić się tymi strasznymi wiadomościami, ale wtedy nastąpiło jakieś zakłócenie w odbiorze i sam już nie wiem, czy powiedzieli, że tak, czy mi zabronili. Miałem na myśli pana, żebym mógł zwierzyć się z tego ciężaru, sygnał był jakiś taki niewyraźny i dlatego postanowiłem panu powiedzieć, bo w razie czego powiem, jak przyjdzie co do czego, że usłyszałem, zgodę czyli, że tak, że mogłem panu powiedzieć. Wpierw mnie pytali, co ja o panu wiem, ale jak powiedziałem pana nazwisko, to okazało się, że oni tam pana dobrze znają. Zaraz upewniali się, czy to chodzi o tego co jest kierownikiem naszej brygady w zakładzie. Ja powiedziałem, że tak i że mam do pana całkowite zaufanie i że będzie mi lżej jak z panem o tym wszystkim porozmawiam. I wtedy właśnie zaczęły  się te zakłócenia. No, to rozmawiam z panem, ale  czy jest mi lżej? – stał jak zahipnotyzowany, wyglądało to wszystko złowrogo i strasznie.

          Piwnica była ciemna i ciasna.  Główny lokator wskazał mi maleńki zydel jakich teraz już się nie widuje. Widocznie został z dawnych lat. Ja postawiłem na nim dnem do góry skrzynkę po owocach i siedzieliśmy tak w tej centrali.

          –  Może teraz spróbuje pan nawiązać kontakt, wczoraj się udało to może i dzisiaj będą mieli dla pana czas. Widzę, że ma pan faktycznie poważne problemy. A poza tym niech pan porozmawia o tym zamachu i spróbuje zapobiec temu nieszczęściu – cedziłem każde słowo, żeby dotarł do niego mój przekaz.

           –  Dobrze spróbuję, ale musi się pan odwrócić i cicho siedzieć. Jak będę z nimi rozmawiał nawet niech pan nie wydaje żadnego dźwięku, bo jak wszystko się wyda to mogą mnie czekać jeszcze większe kłopoty. Najlepiej jak pan się odwróci i cicho siedzi – widać, że podjął już decyzję.

           Niezłe ciarki przeszły mi po plecach, ale nie miałem już w tym momencie żadnego rozsądnego wyjścia.

           Katem oka zobaczyłem jak zakłada na głowę kask motocyklowy z latarką nad czołem. Włączył latarkę, a jej światło skierował na oparty o ścianę stary grzejnik kaloryferowy. W ręce trzymał składaną antenę radiową  zdemontowaną widocznie z przenośnego odbiornika tranzystorowego „Szarotka”.

          Wyciągnął antenę na całą jej faktyczną długość, przeciągnął w zamkniętej dłoni kilka razy jakby ładował ją jakąś energią i powoli i precyzyjnie wsunął jej  koniec między pierwsze i drugie żeberko kaloryfera. Zobaczyłem, że stara się, aby niklowana batuta nie dotknęła żeliwnej bandy. Jeśli zdarzyło się tak, że cienki pręt dotknął niechcący tej żeliwnej bariery, wówczas spokojnie i delikatnie wyjmował ją, znów jakby smarował w zamkniętej dłoni i ponawiał próbę.

           Siedziałem struchlały, przez głowę przelatywały mi przeróżne oglądane na filmach grozy najdziwniejsze przypadki jakiś psychopatów, dewiantów i różnej maści ludzkich dziwolągów.

            –  Centrala – zaczął spokojnie. Pręcik zatrzymał się między środkowymi żeberkami tego najdziwniejszego w dzisiejszym świecie techniki, aparatu nadawczo odbiorczego. 

           –  Centrala … melduję, że w dalszym ciągu odmawiam udziału w zamachu na naszego premiera i prezydenta. Nie pozwolę, żeby stała się im jakaś krzywda. Wszystkich waszych agentów zgłosiłem swojemu kierownikowi brygady. Teraz on przejmuję nadzór nad całą waszą ekipą. Jutro o tej porze nada pierwszy swój komunikat. Nie radzę sprzeciwiać się jego rozkazom. Jeśli się dobrowolnie nie podporządkujecie, możecie ponieść dalekie konsekwencje – bez odbioru!

          Teraz już niedbale wyjął antenę, zdjął kask motocyklowy i cały spocony, ale rozpromieniony, zwrócił się jakiś odmieniony, w moim kierunku.

          –  No, nawet nie sądziłem, że tak łatwo mi pójdzie, hurra, jestem już wolny. 

Teraz pan, panie kierowniku, będzie miał łączność z Centralą. Oto hełm łącznościowy i wskaźnik strojenia. Niech panu dobrze służą. 

          Podniosłem z podłogi gazetę i na głos przeczytałem, 

          – …We Lwowie, podczas oficjalnej wizyty państwowej, jakiś  niezrównoważony młodzieniec chciał na gorącym sercu prezydenta zrobić sobie jajecznicę…

Wszystkie wpisy Zenona TUTAJ

Kategorie: Uncategorized

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.