Raphael Rogiński, fot. Agata Grzybowska / Agencja Gazeta
Co czuł Mojżesz idąc przez pustynię i dlaczego człowiek czuje się na niej istotny? Jak brzmią śpiewające piaski? O swoich związkach z pustą rozmową Raphael Rogiński, gitarzysta znany z połączenia Shofar, Wovoka, Żywizna, a także ze współpracy z Natalią Przybysz.
Filip Lech: Jak zainteresowałeś się pustynią?
Raphael Rogiński : Jako dziecko byłem psychofanem muzyki Ennia Morriconego, której nie można kupić w latach 80. ot tak sobie. Widziałem „Misję” – byłem w kinie kilka razy – to mało pustynny film, ale od tego zaczęła się moja fascynacja Morriconem. Zupełnie nie chodziło o to, co w filmie, ale muzyka wzruszała mnie do płaczu. Później zobaczyłem serial „Tajemnice Sahary”, w którym grał Olbrychski- muzyka też skomponował tam Morricone. Jego muzyka jakby odnalazła tam krajobraz – pustynię. Muzyka Morriconego obiecuje niesamowitą przygodę, jest wręcz okultystyczna. Zawieranie obrazu filmowego – potrafię w pamięci przywołać wiele scen, w których są te same obrazy, nie mają wpływu na treść filmu, ale wbijają się w pamięć. Morricone zainspirował mnie do tego, żebym wydał dźwięki. Był jeszcze Barry White, ale to już inna historia.
Jako dziecko byłem na wakacjach nad polskim morzem: wyspa Wolin, plaża w Łebie. Każdy skrawek pustynnego widoku, wydmy. Tak sobie wyobrażałem pustynię. To były oczywiście namiastki, ale bardzo tego potrzebowałem – czułem niektóre związki z tym krajobrazem.
Potem zacząłem słuchać muzyki afrykańskiej. Dostałem skądś starą płytę z muzyką mauretańską. Na okładce kobiety w czarnych szatach na pustyni trzymały swoje instrumenty. Wyobrażam sobie świat pustyni jako coś niezależnego, mistycznego, gdzie jak się wsłuchasz słyszysz nie tylko Morricone, ale i inne dźwiękowe dziwa. Zapowiedź coś nieznanego, nie do objęcia. Mauretańskie harfy brzmiały tak, jakby były wyrwane prosto z używanymi zwierzęcia, żywcem. I ta desperacja autorstwa stworzyć dźwięki w miejscu, gdzie naprawdę trzeba się postarać, aby jakiś instrument skonstruować. Potwornie mnie to wciągało.
W końcu monoteistyczne religie narodziły się na pustyni.
Wielką inspiracją jest dla mnie postać Mojżesza. Wizja Mojżesza była taka ważna, bo była jedyna w okolicy – nikogo innego tam nie była Pustynia jest takim miejscem, gdzie możesz poczuć się istotnie. To bardzo rzadkie dla współczesnego człowieka. Raczej czujemy się pominięci, smutni, wykorzystani, niesłuchani. W historii Mojżesza szczególnie prześladują mnie jego ostatnie chwile, kiedy szedł przez monotonny krajobraz pustyni i rozpływał się w niespełnieniu. Fascynuje mnie ta wielka obietnica, nigdy nigdy nie odkryjesz. Tu nie ma miejsca na bogów, to nareszcie człowiek: piękny, spokojny, rozpływający się w nicości.
To mnie inspiruje w dawnych podróżnikach – podejmowanie próby zbadania czegoś, brak pewności, że to się uda. Chyba lepiej żyć obietnicą niż spełnienie. W Australii angielskich podróżnicy szukali tzw. wielkie morze śródlądowego. Byli pewni, że coś takiego tam jest jest. Karawany niosły ze sobą wielekie łodzie. I oni umierali w tych łodziach pośrodku skalistej pustyni.

Kiedy po raz pierwszy trafiłeś na prawdziwą pustynię?
To była zima. Byłem w głębokim kryzysie, miałem dużo problemów. Byłem w Izraelu, w Mitzpe Ramon, gdzie jest krater. Zamieszkałem tam na jakiś czas. To niesamowita pustynia, wygląda jak powierzchnia Marsa. Planety, która mnie fascynuje, na jakie odkrycie czekam. Często sobie wyobrażam, że idę do biura podróży i kupuję wycieczkę na Marsa.
Jak brzmi dla ciebie pustynia?
Wiecej TUTAJ
Przyslala Rimma Kaul
Kategorie: Muzyka, REUNION 69