Uncategorized

W mentalności Kostarykan Polaco to po prostu Żyd.

Przyslala Rimma Kaul

 

Trzy staruszki z San José i jedna Polka prowadzą śledztwo, żeby sprawdzić, dlaczego Żydów w Kostaryce nazywa się „Polacos” i co z tego wynika. Przybyli tu z Garwolina, Żelechowa, Kałuszyna, Ostrowca, Warszawy. W latach 20. i 30. XX wieku w poszukiwaniu lepszego życia, w latach 40. – by przeżyć. Ich tropem ruszyła Anna Pamuła.

 


Anna Sulińska: Tytuł twojej książki „Polacos. Chajka płynie do Kostaryki” sugeruje, że będziemy czytać o Polakach emigrujących do Ameryki Południowej. Tymczasem nie do końca o tym jest ta książka. Co znaczy tytułowe Polacos?

Anna Pamuła: Zacznę od anegdoty. Gdy Karol Wojtyła został wybrany na papieża, Kostarykanie dzwonili do polskich Żydów, żeby im pogratulować, choć nie bardzo rozumieli, jak Żyd mógł zostać papieżem.

Na początku XX wieku Polacos oznaczało polskich Żydów mieszkających w Kostaryce. Obecnie słowo to tłumaczy się jako sprzedawca obwoźny, a czasownik polaquear, dosłownie polakować, znaczy handlować. Jednak w mentalności Kostarykan Polaco to po prostu Żyd.

Kostarykanie gratulowali papieża, ponieważ utożsamiają Polaków z Żydami?

  • Pod koniec lat 20. XX wieku do Kostaryki przypłynęli pierwsi Żydzi z Polski. Gdy schodzili ze statku, wypełniali dokumenty przewozowe, w których należało podać narodowość. Pisali Polaco. Kostarykanie nie znali wcześniej ani Żydów, ani Polaków. Polak i Żyd stały się więc dla nich synonimami. W 1941 roku, gdy robiono antysemicki spis Żydów zamieszkujących Kostarykę, automatycznie zostali do niego włączeni także polscy katolicy.

Kiedy przyjechałam do Kostaryki w 2009 roku i przedstawiałam się jako Polaca, czyli Polka, wszyscy myśleli, że jestem Żydówką. Trudno było wytłumaczyć, że jestem z Polski, ale nie jestem Żydówką. Obecnie, by odróżnić Polaków od polskich Żydów, Polaków określa się słowem Polones.

Jak to się stało, że polscy Żydzi trafili do Kostaryki?

  • Przez przypadek. Zaczęli migrować dość późno, bo pod koniec lat 20. XX wieku. Stany Zjednoczone i Argentyna zamknęły już wtedy granice dla imigrantów, ustaliły kwoty. Polscy Żydzi bardzo chcieli wyjechać za ocean, co wykorzystywali agenci sprzedający bilety. Oszukiwali ich mówiąc, że Kostaryka graniczy ze Stanami Zjednoczonymi.

Żerowali na naiwności?

  • Tak, choć byłabym daleka od tego, by wyobrażać sobie tych imigrantów jako ludzi zupełnie nieposiadających wiedzy o świecie. Teraz jest jednak łatwiej, bo mamy internet, ale wyobraźmy sobie sytuację jednej z moich bohaterek. W latach 30. XX wieku ma 26 lat i sześcioletniego syna. Jej mąż wyjechał do Kostaryki sześć lat wcześniej. Cała rodzina, łącznie z nim, była przekonana, że udaje się do Ameryki. Obraz kraju, w którym przebywa mąż, mogła sobie stworzyć albo na podstawie listów, które przysyłał raz na kilka miesięcy, albo w oparciu o zasłyszane opowieści.

Inaczej niż dziś.

  • I tak, i nie. Rok temu w Żelechowie, czyli miejscowości, z której bardzo wielu polskich Żydów wyjechało do Kostaryki, spotkałam się z blisko setką dzieci z podstawówki i gimnazjum. Zapytałam je, gdzie leży Kostaryka. Nie wiedziały. Pytałam, z czym kojarzy im się ten kraj. Mówili, że pewnie jest tam bogato. To są dokładnie takie same wyobrażenia, jakie żelechowianie mieli w latach 30. XX wieku. Zresztą, gdy po raz pierwszy przyjechałam do Kostaryki, także nie przewidziałam wielu rzeczy, mimo że przygotowywałam się do podróży. Przez cały rok uczyłam się, jak pozbyć się nietoperzy z łazienki czy karaluchów z kuchni.

W kontekście tego, co się teraz mówi o imigrantach, ciekawe jest, że wtedy nie wyjeżdżały całe rodziny. Najpierw za ocean płynęli mężczyźni.

  • Też o tym myślałam. Mieszkam w Paryżu i jeśli chodzi o imigrantów, młodych mężczyzn jest tutaj najwięcej, ale jak pokazuje historia, to jest jak najbardziej naturalne. Pamiętajmy, że taki wyjazd kosztuje. Wtedy, podobnie pewnie jak teraz, ludzie nie mieli pieniędzy, by kupić bilety dla całej rodziny. Oszczędzali na wysłanie w świat jednej osoby. Ten, kto pojechał pierwszy, musiał zarobić na podróż dla pozostałych. Trwało to od dwóch do nawet ośmiu lat. Na pewno imigranci byli różni: jedni ciężko pracowali, inni może część pieniędzy przepili lub przegrali. Dlatego ważne jest, by opowiadać pojedyncze historie, bo one pokazują, że ludzie mimo upływu czasu są do siebie podobni.

Calosc

TUTAJ

Kategorie: Uncategorized

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.