Uncategorized

Ożeniony ze szlachcianką (53)

Marian Marzynski


Bartek przychodzi ze szkoły z pytaniem: — Kto to jest ten Bóg? Ciągle się o nim mówi, czy coś takiego istnieje?. — Jeżeli się wierzy, to istnieje, mówi Grażyna, my z tatusiem nie wierzymy.

— No właśnie — wtrąca się Anya — Sharis zaprosiła mnie do swojego kościoła, przyszłam w spodniach, a ona nie pozwoliła mi wejść, mówiąc, że Pan Jezus nie lubi dziewczynek w spodniach. Nie spodobało mi się to i więcej do jej kościoła nie pójdę. A w ogóle co to znaczy kochać Pana Jezusa?

— Nie przejmuj się tym – mówi Bartek, wchodząc do opuszczonego na farmie wraku vana-Forda, żeby zacząć ich zabawę w policjantów i gangsterów.

— Zobacz, policja nas wyprzedza — krzyczy Anya, wybijając boczną szybę — give me a gun! I will take care of them!

Zmęczeni po potyczce z policją wchodzą do stodoły, udając, że to ich hotel.

Anya do udawanego męża: — Śpij kochanie, ale najpierw zdejmij buty, nie musisz wcześnie wstawać, obudzę cię, jak zrobię śniadanie.

— Kto właściwie rządzi w tym domu? — pyta Anya. — Mamusia i ja — odpowiadam. — Ale kto tu jest bossem? — Nie ma takiej osoby, potrzebna jest decyzja dwojga. — Nie — protestuje Anya — tylko jedna osoba decyduje.

Grażyna przeczytała Ani, co było napisane w jej szkolnym dzienniczku: If Anya wouldn’t be talking too much, she would be able to do her work on time.

Anya: — W szkole idzie mi bardzo dobrze i nie rozumiem, dlaczego Mrs. Grabowski napisała, że Anya talk too much, kiedyś mówiłam za dużo, ale teraz już nie mówię, a ona wciąż pisze to samo.

Z dala od polskich wpływów powstaje na farmie nasza gwara domowa.

  • Bądźmy w dotyku. Tłumaczenie let’s stay in touch (bądźmy w kontakcie).
  • Czeko. Od Ja cze kocham, w języku dwujęzycznej córki.
  • Co na górze? Tak dzieci tłumaczą what’s up (co słychać?)
  • Daj mi hamulec. Tłumaczenie give me a break, co znaczy daj mi spokój.
  • Dziubarek. Ktoś, kto trzęsie dziobem, niedojrzały.
  • Gorzej byłoby, gdyby pił. Tak moja matka broni krytykowanego człowieka.
  • Gościulki. Goście, którzy nie wychodzą.
  • Gramy na ucho. Z angielskiego play by ear. Improwizowanie.
  • Ja go wiem. W języku dwujęzycznych dzieci: ja go znam.
  • Jakoby. Polski wakacjusz podający się za hydraulika.
  • Miejsce pożarowe. Tak dzieci tłumaczą na polski fireplace (kominek).
  • Niepotrzebniaki. Przedmioty kupowane, mimo że są nam niepotrzebne.
  • Odnioski. Odnoszenie niepotrzebniaków do sklepów.
  • Piszączka. Stan, w jakim zabieram się do pisania.
  • Powolniak, Powolniakowa. Mężczyzna lub kobieta, którzy rzeczy robią wolno.
  • Robiło się wszystko. Odpowiedź wakacjusza na pytanie, co robił w Polsce.
  • Sposobem gospodarczym. Termin budowlany wakacjusza: wykonanie czegoś, gdy się nie wie jak.
  • Sperma. W języku wakacjusza substancja chemiczna do usuwania farby.
  • Tubajforem i decyt. W jezyku wakacjusza: przybić 2 × 4 (wymiar deski) i zrobione.
  • W czasie wojny było gorzej, tak mówi matka, gdy uważa, że nie jest tak źle.
  • Wskazowa fachówka. Udzielenie komuś rady.
  • Zwymiotować. Wymieść kurz z kąta, w języku dwujęzycznej córki.

Żniwa na farmie w Monee, Illinois. Przy użyciu wielkiego traktora z przeróżnymi przyczepami zebranie naszej kukurydzy i fasoli sojowej zabiera farmerowi kilka dni. Co siedem lat rząd amerykański płaci mu za to, żeby plonów nie zbierał. Dobre to dla gleby i stabilizuje ekonomię. Jako prezent dożynkowy farmer przysyła nam czek na 450 dolarów. Reszta jest jego. Do czeku dołącza list, w którym narzeka na ciężkie życie amerykańskich farmerów.

Mój Return to Poland otrzymał 1982 Guggenheim Award, stypendium przyznawane amerykańskim naukowcom i artystom za doroczne osiągnięcia twórcze. Pokazany kilkumilionowej widowni w publicznej telewizji PBS, Return to Poland uznany został za zapowiedź nowego stylu filmowego: personal documentary, powodując w następnych latach falę powrotów filmowych do starych światów, z których wywodzą się Amerykanie.

Za stypendium Guggenheima postanowiłem nakręcić następny film: Jewish Mother.

Ze swoimi nieżydowskimi niebieskimi oczami moja matka urodziła się w roku 1905, w małym polskim mieście Łęczyca, w którym jedna trzecia ludności była żydowska. „Polacy nie lubią żydowskiego Boga”, mówił jej ojciec, oskarżają nas o zabicie Chrystusa, nie mają racji, ale żyjemy w ich kraju, więc powinniśmy się asymilować”.

.„Gdyby Bóg istniał, nie byłoby zagłady”, mówiła mi matka.

W hotelu Capitol w arabskiej części Jerozolimy zadajemy sobie nurtujące nas pytanie: bez języka, religii i tradycji, co czyni nas Żydami?

Jest to pierwsza podróż mojej matki do Izraela i pierwszy w jej życiu czekający na zdjęcia z turystami wielbłąd.

Mój ojciec pochodził z rodziny religijnej. Ślub wzięli w synagodze, ale był to ostatni raz, kiedy się tam pojawili. Swego syna — jedynaka, wbrew protestom dziadków Kusznerów, postanowili nie obrzezać.

Obrzezanie jest ofiarą złożoną Bogu: „Ja, żydowski mężczyzna, ożenię się z żydowską kobietą i nasze potomstwo będę wychowywał w żydowskiej wierze”.

Dla mojego ojca był to lekko barbarzyński akt, a w kraju gdzie dominował katolicyzm – bezsensowny znak identyfikacji. Proroctwo ojca spełniło się w czasie wojny, gdy ukrywałem się w katolickich domach.

– Nidy nie jest za późno, niedawno obrzezałem 70-letniego emigranta z Rosji, to prosty zabieg pod niewielkim znieczuleniem, możemy to zrobić pani synowi, mówi pół-rabin, pół-chirurg, mojej przerażonej żydowskiej matce.

Ożeniony ze szlachcianką (53)

Poprzednie odcinki TUTAJ

Kategorie: Uncategorized

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.