Przyslala Rimma Kaul
Historia dziewczynki uratowanej z warszawskiego getta
TOMASZ URZYKOWSKI: Kiedy spotyka się pani z nauczycielami albo z młodzieżą, jak zaczyna pani swoją opowieść?
JOANNA SOBOLEWSKA-PYZ*: Różnie.
Na przykład?
– Opowiadam o naszym stowarzyszeniu, o jego powstaniu i misji. A jeśli słuchacze chcą poznać moją historię, zaczynam od tego, ile miałam lat, gdy dowiedziałam się o swoim żydowskim pochodzeniu. Mówię dość krótko.
Ile pani miała lat?
– Około osiemnastu, byłam w maturalnej klasie. O swoim pochodzeniu dowiedziałam się w dramatycznych okolicznościach. Umierała moja mama. Przeczytam, co napisałam w wydanej przez nas książce „Dzieci Holocaustu mówią…”: „Siedziałam przy niej ostatniej nocy w szpitalu na Stępińskiej. Powiedziała mi wówczas: » Na nikogo nie licz. Jesteś moją i tylko moją córeczką «. Umarła na moich oczach (.). Kiedy zostaliśmy z ojcem sami, nie układało nam się najlepiej. Ojciec chciał, żebym zajmowała się domem, a ja uczyłam się do matury, przygotowywałam na studia. A poza tym byłam dość niesforną, udzielającą się towarzysko dziewczyną, rozgadaną wiercipiętą. Bardzo lubiłam robić to, czego nie wolno, choćby palić papierosy. Więc kiedy w jednej ze sprzeczek ojciec powiedział: » Nie wiesz, co mi zawdzięczasz «, odparłam: » Wiem, nie jestem tatusia córką. Jestem nieślubnym dzieckiem mojej mamy «. » Nie jesteś ani moją córką, ani córką mamy. Jesteś żydowskim dzieckiem uratowanym z getta «- powiedział ojciec. Ta chwila była straszna dla nas obojga. Wyjęłam ze szkolnej teczki papierosa i po raz pierwszy zapaliłam przy ojcu”.
Pamięta pani swoich żydowskich rodziców?
– Nie.
A jakieś obrazy z warszawskiego getta, w którym spędziła pani pierwsze lata życia?
– Nic.
Czy wie pani, kim byli tamci rodzice?
Kategorie: Ciekawe artykuly, wspomnienia