wspomnienia

Einstein .Geniusz – film to nie teoria wzglednosci cz 1

Wieloodcinkowy serial o najwybitniejszym, póki co, fizyku wszech czasów, Albercie Einsteinie, zapisuje się jako świetne osiągnięcie kanału National Geographic. Opowiada bardziej o człowieku niż o myślicielu i legendzie. Geniusz (taki jest tytuł serialu) był jeśli nie potworem w życiu prywatnym, to przynajmniej ekstrawertykiem w skrajnej, brzegowej – by użyć jego języka – postaci. Skutków egocentryzmu doznała przede wszystkim jego pierwsza rodzina – Serbka Mileva Marić, wybitna umysłowość ścisła, intelektualna partnerka Einsteina i ich dwaj synowie, z których jeden targnął się na życie.

 


W pierwszych ośmiu odcinkach serialu brakuje wielu wątków, które poszerzyłyby portret geniusza. Ale jego życiorys wystarcza na mnóstwo filmów. Był samotnikiem. Przyjaźnił się z parą królewską Belgów. Korespondowałby z nimi także wtedy, gdyby nie byli monarchami. Tak kokieteryjnie napisał. Lecz gdyby nie byli parą królewską, nie poznałby Elżbiety i Alberta z okazji kongresu zwołanego przez belgijskiego przemysłowca, Solvaya, więc ta kokieteria jest tylko dodatkiem do kolacji, w jakiej uczestniczył zaproszony do pałacu, gdzie podano dania jak dla wegetarian, szpinak i jajka na twardo, bez służby, za to z udziałem skrzypaczki włączonej do towarzystwa, bo częścią wieczoru miała być muzyka, grana w kwartecie z udziałem Einsteina.

Geniusz, zgodnie z tym, co wiadomo o umysłach podobnych do niego gigantów, zbliżał się do szczytów osiągnięć w wieku dwudziestoparoletniego młodzieńca. Wyjechał z Niemiec z powodu hitlerowskiego faszyzmu. Osiadł w Princeton, gdzie tworzono właśnie Instytut Studiów Zaawansowanych. Placówka nie produkowała absolwentów, nie przyznawała stopni, dawała natomiast wybitnym pracownikom wolną rękę we wszystkim. Trochę tak, jak – wszelkie proporcje zachowawszy – „Studio Opinii” Stefana Bratkowskiego. Einstein poprosił o wynagrodzenie w wysokości 3000 dolarów rocznie. Władze Instytutu przyznały mu pensję w wysokości 16 000, przyjmując założenie, że pracownicy mają być wolni od wszelkich trosk finansowych. Einstein kupił sobie z czasem domek, w którym dyskretnie towarzyszyły mu druga żona Elsa, jej córka – pasierbica fizyka – Margot i sekretarka Helen Dukas. Nigdy nie miał samochodu, do Instytutu chodził spacerkiem, odwoził go autobus. W domowej pracowni wisiały na ścianie w charakterze grafik kartki z prac Faradaya, Maxwella i Newtona. Jego własne rękopisy pozostawione w domu w Niemczech poszły z dymem, bo hitlerowcy obawiali się, że wpadną w ręce komunistów. Czytał Dostojewskiego i Tołstoja, a także głośno, domownikom, „Autobiografię. Dzieje moich poszukiwań prawdy” Gandhiego, którego podziwiał. Jako „potwór” domowy nieco go przypominał.

Milewa Marić, pierwsza żona

Podobnie jak myśl Newtona ukształtowały sposób myślenia intelektualistów w wieku siedemnastym, tak szczególna i ogólna teorie względności wywarły wpływ na naukę, literaturę i sztukę w wieku dwudziestym. Różnica między myślą Newtona i Einsteina polega na tym, że ten drugi wniósł wkład także w politykę. Doświadczalne potwierdzenie równania o równoważności masy i energii odbyło się w Hiroszimie i Nagasaki. Od tamtej pory działa doktryna odstraszania nuklearnego. Einstein powinien był dostać za to drugą nagrodę Nobla. Pierwszą przyznano mu zaledwie za efekt foto-elektryczny. Przyznano żeby przyznać, bo za E = mc2 bano się. A po Hiroszimie już nie wypadało, albowiem równanie to z walką o pokój, którą Einstein prowadził na marginesie swych dociekań, nie miało nic wspólnego. Przerażony własnymi odkryciami Einstein przysłał dramatyczny list do Kongresu Intelektualistów we Wrocławiu w roku 1948. Delegacja sowiecka nie pozwoliła go odczytać.

Nawiasem mówiąc gdyby nie faszyzm, Niemcy hitlerowskie weszłyby w posiadanie broni atomowej. Zajęcia na uniwersytecie w Getyndze, w latach trzydziestych, już po wyjeździe Einsteina do USA, prowadzone z udziałem Hilberta i Nielsa Bohra a także Minkowskiego i von Weizsäckera, wzbudziły niepokój Gestapo. Donosiciele informowali, że prowadzi się jakieś wykłady z mechaniki kwantowej i teorii względności, które są egzemplifikacją żydowskiej hucpy. Dyrektywy z Berlina przysłane do Getyngi mówiły, że mechanika ma być narodowo-socjalistyczna a nie kwantowa. I wtedy Niels Bohr wyjechał z Niemiec a wraz z nim możliwość skonstruowania super broni, na której tak bardzo zależało Hitlerowi. Gdyby nie debilizm Gestapo, Europy już by nie było. Jest to zatem jedyna głupota, jaka zasłużyła na pochwałę.

Na początku lat 40. niektórzy wpływowi Amerykanie mówili, że na nic innego, jak zagłada, Europa nie zasługuje. (Tylko patrzeć, jak Europejczycy powiedzą teraz to samo o Polsce).

cdn

 

Krzysztof Mroziewicz

Pierwodruk zostal umieszczony na portalu ” Studio Opinii”

Kategorie: wspomnienia

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.