Tym razem nie chodziło tylko o ucieczkę. „Postanowiliśmy zniszczyć obóz” – opowiada jeden z ocalałych. Więźniowie, którzy byli świadkami śmierci nawet miliona Żydów, pragnęli wolności, ale też zemsty. To właśnie dostali. Ale za jaką cenę?
Nie da się rozstrzygnąć, w którym dokładnie momencie w głowach więźniów Treblinki pojawił się pomysł wzniecenia buntu. Niewykluczone, że przygotowujący powstanie komitet organizacyjny powstał zaraz po tym, jak w lipcu 1942 roku uruchomiono obóz mający na celu eksterminację ludności żydowskiej.
Jeden z uczestników spisku, Jankiel Wiernik, wspomina, że „komendanta” tajnego sprzysiężenia wybrano już w sierpniu, niecały miesiąc później.
Spiskowcy
Został nim najprawdopodobniej inżynier Marceli Galewski, pełniący funkcję „starszego obozu”. Cieszył się on dużym poważaniem zarówno wśród współwięźniów, jak i… wśród Niemców, którzy pozwalali mu nosić pejcz. Nigdy go zresztą nie użył.
Kto jeszcze należał do ścisłej czołówki obozowej konspiracji? Trudno stwierdzić to ze stuprocentową pewnością. Wspomnienia ocalałych znacznie się między sobą różnią. Przyjmuje się, że bliskim współpracownikiem Galewskiego był pochodzący z Częstochowy Alfred Bohem. Działał z nimi też czeski porucznik Želo Bloch.
Grupa przywódców obejmowała – jak wylicza współczesny badacz historii Treblinki i wnuk jednego z więźniów, Yoram Lubling – cztery do pięciu osób. Lubling dodaje do niej także swojego dziadka, Moshe, który zginął w trakcie buntu. Szacuje też, że w całym obozowym ruchu oporu działało około 60 spiskowców. Nie wszyscy dożyli wybuchu powstania. Nie doczekał go na przykład doktor Julian Chorążycki, który zginął w kwietniu 1943 roku.
Co ciekawe, mniej więcej w tym samym czasie plan ataku na obóz przygotowywały także stacjonujące w pobliżu oddziały Armii Krajowej. Z zamierzeń tych nic jednak nie wyszło.
Plan
W tym czasie czekano już tylko na odpowiedni moment. „Z wiosną postanowiliśmy wyzwolić się albo zginąć” – opowiada Jankiel Wiernik. Pierwszy termin został wyznaczony na początek maja. Kolejny w połowie czerwca, następnie 12 lipca… Niestety, za każdym razem coś stawało spiskowcom na przeszkodzie. Nic dziwnego, że napięcie wśród więźniów rosło z każdym dniem. „Nie możemy już dłużej czekać. Każdy dzień jest dla nas jak cały rok” – wspominał Jechiel Rajchman, jeden z członków tajnej grupy.
Artykuł powstał między innymi w oparciu o książkę Michała Wójcika „Treblinka 43. Bunt w fabryce śmierci”, wydanej nakładem wydawnictwa Znak Literanova.
Ostateczną datę powstania wyznaczono na 2 sierpnia 1943 roku. W obozie przebywało wówczas mniej niż tysiąc więźniów. Jak podkreśla Michał Wójcik, autor nowej książki „Treblinka 43. Bunt w fabryce śmierci”, czas naglił coraz bardziej:
Tymczasem wydaje się, że wielkie doły śmierci zaczynają już świecić pustkami. Że oto właśnie kończy się niszczenie śladów po milionie zagazowanych ludzi. Rozsypanie ostatnich popiołów i łubin, który już zaczął na dobre wschodzić nad pierwszymi zasypanymi grobami, to dla spiskowców znak, że nie tylko zakończyła się zagłada wszystkich polskich Żydów, ale że teraz pora na więźniów Treblinki. Że za chwilę zostanie zlikwidowany cały obóz i jego obsługa.
Plan został dopracowany w najdrobniejszych szczegółach. Każdy z uczestników spisku, zarówno ci z Treblinki I, czyli obozu pracy, jak i z Treblinki II – obozu zagłady, miał ściśle wyznaczone zadanie. Ustalono, że do momentu usłyszenia sygnału rozpoczęcia – dwóch strzałów z obozu pierwszego – praca będzie przebiegała możliwie normalnie.
fot.domena publicznaJankiel Wiernik, jeden z uciekinierów z Treblinki, po zakończeniu wojny stworzył makietę obozu.
Jeszcze przed rozpoczęciem walk więźniowie musieli zdobyć i rozdać broń. Na szczęście już wcześniej zdobyli zapasowy klucz do niemieckiego arsenału. Dzięki temu przynajmniej niewielka garstka była uzbrojona. Z zasady wybierano tych, którzy przeszli wcześniej przeszkolenie wojskowe i mogli z posiadanego karabinu czy pistoletu zrobić najlepszy użytek.
Jak wyobrażano sobie przebieg samej akcji po tym, jak padną pierwsze strzały? Plan zmieniał się wielokrotnie. Ostatecznie stanęło na tym, że jako pierwszy zabity zostanie Kurt Franz, najbardziej znienawidzony esesman, nazywany „Lalką”. Wsławił się on między innymi tym, że wytresował swojego psa tak, by na rozkaz atakował Żydów, gryząc ich w okolicach genitaliów.
Śmierć „Lalki” była jednak tylko jednym z celów spiskowców. Jak opowiada Rajchman:
Kilku towarzyszy wyznaczono do podpalenia komór gazowych. Innym powierzono zadanie zabicia esesmanów i Ukraińców i przejęcia ich broni. Kilku mężczyzn, którzy pracują blisko stanowisk obserwacyjnych, ma spróbować odciągnąć uwagę Ukraińców za pomocą złota.
fot.domena publicznaKurt Franz, zwany „Lalką”, był jednym z najbardziej znienawidzonych esesmanów w obozie.
Parę osób wysłano też oczywiście do forsowania ogrodzenia. Przywódcy rewolty chcieli uwolnić jak najwięcej osadzonych. W tym celu, jak podaje Michał Wójcik, część grupy, obejmująca głównie dowódców, wśród których był między innymi Moshe Lubling, złożyła najprawdopodobniej przysięgę. Zobowiązali się, że będą walczyli do końca, by osłaniać innym drogę.
2 sierpnia, po południu
Calosc TUTAJ
Kategorie: Uncategorized