Zenon Rogala
Nasze drogi wyraźnie się rozchodziły, a nawet kategorycznie rozjeżdżały, a mówiąc dokładnie językiem terminologii transportowej, wręcz się rozlatywały. I problem dzieci sam powoli się rozwiązywał, przynajmniej doraźnie, bo nasz syn Borys w te wakacje wolał zostać w domu, czyli ze mną, choć przypuszczałem, że nie ze względu na mnie, a Ingrid z naszą córką Blanką, przyjęła zaproszenie na dwutygodniowy pobyt od swojej najwierniejszej przyjaciółki, mieszkającej gdzieś, na jakiejś, jeszcze przed wojną polsko radziecką, zabitej deskami bielsko podlaskiej wiosce. I tak podzieleni dziećmi, zaczęliśmy pierwsze od wielu lat osobne wakacje.
Telegram był krótki, jak wszystko co ma oszczędzić zbędnych informacji – „Mondek nie żyje, pogrzeb w środę”. Mondek, bo tak nie tylko całe życie, ale i jak widać nawet po śmierci, nazywała szwagra Edmunda, jego żona Marianna.
Stało się jasne, że należy wyjechać natychmiast, bo jeszcze po drodze muszę znaleźć, zabrać i dowieźć na środę z jakiejś bielsko podlaskiej wioski, drugą połowę, jeszcze wtedy, czteroosobowej rodziny. Borys nawet był entuzjastą takiej niespodziewanej przygody, bo po raz pierwszy pojedziemy nocą w nieznane, zwłaszcza, że póki co, jedyna pewna informacja o miejscu pobytu Ingrid z Blanką, to napis Biała Podlaska na ledwo widocznym w nocy drogowskazie.
Tak zwana ściana wschodnia to termin bardzo niesprawiedliwy. Powstał z widocznych różnic na tej ziemi, jakie napotykasz we wszystkich dziedzinach życia. Nawet kształt snopków widocznych o rannym brzasku jest inny niż w pozostałej części naszego pięknego kraju. Może także dlatego dodatkowo pięknego, że na to piękno składa się również ta dostrzegalna różnica pięknej i osobliwej ziemi bielsko podlaskiej. Rozmieszczenie chałup przy drogach, ogrodzenia pastwisk i płoty przy domowe, kształt wieżyczek kościelnych, wskazujących kierunek, w którym spotkasz życzliwych i pięknie umiejących zaśpiewać tę nieznaną gdzie indziej, melodię naszego języka. Z ziemi tej czuję parującą uczciwość i pracowitość ludzi. I ziemia i ludzie na niej żyjący, a także ludzie, dzięki niej żyjący, oraz ci wszyscy, którzy z tej ziemi wyszli i mimo pewnej wspaniałej różnicy, a może właśnie dzięki tej różnicy, stanowią oni wszyscy, fundamentalny wkład w ten ojczyźniany bukiet różnorodności kształtów i zapachów. Dlatego dla mnie to nie ściana, ale podłoga wschodnia. Jadę w nocy do tej ziemi, a kiedy świt ukazuje gęste pierzaste mgły, i kiedy stada ociężałych krów przechodzą przed maską naszego samochodu, i kiedy widzę stojące w polach, pozostawione wczoraj maszyny, i kiedy słońce już na dobre rozświetli całkiem inne niż te kształty domostw, które mam pod powiekami i w pamięci, to już wiem, że i ta ziemia i ci ludzie, to fundament jeszcze nie doceniony, a ta jedyna o tej wczesnej porze na rynku w Białej Podlaskiej pani, co stoi przed wystawą księgarni, bo akurat przed chwilą wyszła z kościoła, po to żeby Borys mógł wykrzyknąć – o, rety, popatrz, to mama! Wtedy jeszcze moja żona…
Wszystkie wpisy Zenka TUTAJ
Kategorie: Uncategorized